Rozdział 15
Toller wytrzeszczył oczy na kobietę. Bez wyjaśnień l wiedział, ze jest to żona Bartana Drumme, i w tejże chwili jego pojmowanie świata zmieniło się na zawsze. Zrobiło mu się zimno, ale nie czuł lęku. Berise i Zavotle nie poruszyli się i choć patrzyli w różnych kierunkach, był przekonany, że widzą dokładnie to co on. Kobieta była piękna, ubrana w prostą białą suknię, i w ciemnym wnętrzu statku jarzyła się niczym płomień świecy. Mówiła z gniewem przesyconym troską.
Z początku, gdy wyczułam zbliżającego się Bartana, nie mogłam uwierzyć, a po dokładniejszych poszukiwaniach odkryłam, że to prawda! Przemierzacie kosmos nawet nie rozumiejąc efektów stałego przyspieszenia! Czy nie zdajecie sobie sprawy, że zmierzacie ku pewnej śmierci?
— Sondy! — Bartan wpadł na górny pokład i przywarł do poręczy u szczytu drabiny. — Przychodzę zabrać cię do domu.
Jesteś głupcem, Bartanie. Wszyscy jesteście lekkomyślnymi głupcami. Ty, Ilvenie Zavotle, ty, który nakreśliłeś plany podróży — jak wyobrażasz sobie lądowanie w tym nowym świecie?
Zavotle odpowiedział jak człowiek pogrążony w transie.
— Planowaliśmy zmniejszyć prędkość przez wejście w at-osferę Farlandu.
I to byłby wasz koniec! Przy prędkości, jaką mielibyście po dotarciu do górnych warstw atmosfery Farlandu, tarcie spowodowałoby powstanie takiego ciepła, że wasz statek zamieniłby się w meteor. I nawet gdyby jakimś cudem udało wam się wylądować bezpiecznie — tak po prostu założyłeś, że tamtejsze powietrze nadaje się do oddychania?
— Powietrze? Powietrze to powietrze.
Jak mało wiesz! A ty, Tollerze Maraguine, ty, który pozujesz na dowódcę tej poronionej ekspedycji — czy przyjmujesz pełną odpowiedzialność za życie tych, których masz pod swoją komendą?
— Tak — odparł spokojnie Toller. Część jego umysłu mówiła mu, że on i inni powinni zwijać się ze strachu bądź ze zdumienia, robić wszystko poza spokojnym odpowiadaniem na pytania, ale w naturze łączności duchowej było coś takiego, że normalne ludzkie reakcje zostały jakby przesunięte w czasie. Teraz rozumiał poprzednie twierdzenia Bartana, że z samej definicji wynika, iż nic, co się d z i e j e, nie może być nadnaturalne.
W takim razie, kontynuowała Sonderweere, jeżeli zostały ci jakieś resztki zdrowego rozsądku, natychmiast zarzucisz to najdziksze z przedsięwzięć. Udzielę ci instrukcji i wskazówek niezbędnych do przeprowadzenia bezpiecznego powrotu na Overland.
— Nie mogę zgodzić się na tę propozycję — sprzeciwił się Toller. — Prawdą jest, że szczycę się tytułem dowódcy tej nadzwyczajnej misji, lecz jej członkowie mają swe indywidualne i odrębne powody, by fchcieć postawić nogę na Farlandzie. Moja władza opiera się na wspólnej woli i gdybym zaproponował powrót, mój głos byłby tylko jednym wśród wielu.
Wykrętna odpowiedź, Tollerze Maraguine. Zjawa spojrzała nań błękitnymi wściekłymi oczami. Czy to oznacza, że jesteś przygotowany do poprowadzenia swej załogi na pewną śmierć?
— A czy jest taka potrzeba? Jeżeli w twojej mocy leży bezpieczne poprowadzenie nas na Overland, jesteś w stanie doprowadzić nas do Farlandu.
Jak mało rozumiesz! Jak malo wiesz o czekających tam niebezpieczeństwach! Słowa brzmiące w ich mózgach były teraz zabarwione zniecierpliwieniem. Wiele lat temu znalazłeś bezludny Overland i teraz — na ślepo — założyłeś, że z Far landem jest tak samo. Czy nie przyszło ci do głowy, że ten świat jest zamieszkany, że posiada własną cywilizację? Czy myślisz, że mam całą planetę dla siebie?
— W ogóle o tym nie myślałem. Do tej chwili byłem przekonany, że Bartan jest szalony i że ty nie istniejesz.
Teraz rozumiem, że nigdy nie powinnam była się z tobą kontaktować, Bartanie. Nie popełniłabym tego błędu, gdyby moja przemiana została całkowicie dopełniona, ale teraz ponoszę odpowiedzialność za niebezpieczeństwo, na jakie naraziłam ciebie i twoich towarzyszy. Błagam cię, Bartanie — nie powiększaj moich wyrzutów sumienia. Możesz nakłonić swoich przyjaciół do powrotu na Overland.
— Kocham cię, Sondy, i nic nie powstrzyma mnie od tego, bym w końcu znalazł się u twego boku.
Ale to czyste szaleństwo! Nie możesz mieć nadziei, że uratujesz mnie z siłą sześciu ludzi.
— Uratujesz! — Głos Bartana stał się ostrzejszy. — Czy jesteś w niewoli?
Nikt nie może nic zrobić. Jestem zadowolona. Wracaj, Bartanie!
Toller, mimo tego niezwykłego nastroju, w jakim się znajdował, mimo tej niedbałej i sennej akceptacji cudu, słuchając wymiany zdań między Sondeweere a Bartanem był świadom narastającego gdzieś w swoim wnętrzu mętliku.
Rewelaga nakładała się na rewelację, a każda niosła z sobą wiele pytań, które domagały się odpowiedzi. Kto mieszkał na Farlandzie? Czy obcy wylądowali na Overlandzie, by porwać i uwięzić żonę Bartana? Jeżeli tak, dlaczego to zrobili? I, przede wszystkim, w jaki sposób przeciętna kobieta, do niedawna żyjąca na odległej farmie, zyskała budzącą zdumienie i grozę zdolność przenoszenia swego wizerunku i myśli przez miliony mil przestrzeni?
Szukając rozwiązania tajemnicy, Toller próbował przyjrzeć się uważnie twarzy Sondeweere i odkrył, że nie można skoncentrować się na jej jednym aspekcie. Wizja zdawała się istnieć z a jego oczami i składała się z wielu obrazów, które bez przerwy przesuwały się i nakładały, uniemożliwiając przyjrzenie się jednemu z nich. Kobieta stała kilka kroków od niego, jednocześnie była tak blisko, że mógł odróżnić pojedyncze włoski na jej skórze, a zarazem tak daleko, że przypominała jasną gwiazdę, pulsującą w harmonii z rytmem niemej mowy…
Odmawiając powrotu stawiasz mnie w niewiarygodnym położeniu. Jedyny sposób, w jaki mogę uratować cię przed pewną śmiercią w kosmosie, polega na poprowadzeniu was na pewną śmierć na Farlandzie.
— Jesteśmy w pełni odpowiedzialni za swoje życie — powiedział Toller, wiedząc, że posiada pełne poparcie swej załogi. — A niełatwo nas zabić.
Sondeweere przychodziła na statek wiele razy w ciągu dni, które nastąpiły po pierwszej wizycie, a przedmiotem jej zabiegów było głównie zmniejszenie zdumiewającej prędkości i wprowadzenie pfrprawki kursu.
Gdy Zavotle otrząsnął się z szoku, w jaki wprawiło go poznanie rzeczywistej prędkości statku, zagłębił w mechanizmy przeprowadzanych pod instrukcjami Sondeweere operacji. Nie byk to prosta kwestia zatrzymania i odwrócenia statku — należało dokonać licznych zmian kursu przez przechylanie statku i wytwarzanie odrzutu pod kątem do linii lotu. Spoglądanie za rufę nie było możliwe, tym samym po przeprowadzeniu operacji Farland zniknął z pola widzenia i załoga musiała przyjąć na wiarę, że statek nadal zmierza do punktu przeznaczenia.
Zavotle miał wiele do zapisywania w swej księdze, a szczególnie zaintrygowały go dostarczone przez dziewczynę wyjaśnienia, co było złego w planie zatrzymania statku poza zasięgiem pola grawitacyjnego Farlandu. Son-deweere wytłumaczyła mu, że promień grawitacji planety może być uważany za nieskończony, tym samym więc statek należy umieścić na orbicie, tak by zawsze spadał wokół globu, na tej samej zasadzie, na jakiej planety okrążają swoje słońce.
Toller usiłował zgłębić tą interesującą teorię, ale doszedł do wniosku, że jego normalne procesy myślowe ulegają zahamowaniu na skutek zbyt wielkiej ilości rewelacji i zagadek, a próba ich wyjaśnienia i rozwiązania niezmiennie doprowadzała do skoncentrowania się na tajemnicy samej Sondeweere.
Spodziewał się, że Bartan Drumme będzie bardziej zaintrygowany tą tajemnicą niż pozostali członkowie załogi, lecz młodzieniec zdawał się zbyt otumaniony perspektywą połączenia z żoną, by zastanawiać się nad wypadkami, które tak drastycznie zmieniły jej życie. Toller zadecydował, że trzeba uwzględnić następujący fakt: Bartan, pogrążony w pijaństwie, długi czas żył z przeświadczeniem, iż jego żona została przeniesiona na Farland i kontaktowała się z nim z tego odległego świata, więc po prostu już przywykł i me zastanawiał się więcej nad niczym.