Выбрать главу

Do Ekirm – czy jak to się tam to bazgrze. Z takim językiem Ty redagujesz witryny internetowe? Piszesz wiersze? Dla zwierząt chyba, albo dla wyborców samoobrony…

Do Denim zwanej wcześniej Ekirm. Masz zaburzenia nie tylko osobowości nie wiedząc dokładnie, kim jesteś i jak masz się podpisać. Zero u Ciebie konsekwencji i pewnie jeszcze kilka zer by się znalazło. To nie Ty jako "pisarka" czy "poetka" masz wybierać sobie czytelników, ale oni Ciebie. Zazwyczaj czyta się dzieła ludzi mądrzejszych od siebie, więc ja na pewno nie wezmę do ręki Twojej żałosnej poezji, a Ty zaglądasz na tego bloga, więc sama sobie odpowiedz, kto tu nie grzeszy IQ lub ma niższy jej poziom…

Do Kaśki: Jak Ty wieśniaro z Gorzyc chcesz mnie spotkać na Warszawskiej ulicy? No, chyba, że gdzieś na niej stoisz nocą i masz nadzieję, że ja też? Ja nie stoję na ulicy. A jeśli Ty masz 28letniego ojca, to widać, że albo dopiero co odrosłaś od cycka, albo nie do tego faceta mówisz "tato". Córka młodego sąsiada i koryntu zarazem…;›

Mam nadzieję, że jesteś głupia, bo młoda, a nie z wrodzoną głupotą…

skomentuj (31)

2004-06-20 11:29:20 ›› No i się doczekałam…

Mój numer telefonu widnieje już od dwóch miesięcy. Ostrzegano mnie przed jego umieszczeniem, by nie zaczęli wydzwaniać do mnie różnego typu zboczeńcy, frustraci, czy po prostu kretyni. Wydzwaniać mogą, to jest mój numer tylko dla tego bloga. Mam ściszony dźwięk, wyłączone wibracje…

SMSy dochodzą. Czytam je, przesyłam nawet do kompka, bo dość często zapycha się skrzyneczka odbiorcza. Są od mężczyzn, są od kobiet. Są chwalące moją odwagę, albo tylko język którym piszę. Są takie, których nadawcy chcą się ze mną umówić, oraz takie bezinteresowne, by tylko napisać, by pogłaskać Cichą po główce. No i ostatniej nocy…

1:44 "w weekendy i po 24 też pracujesz dziwko i bierzesz za to hajs?" – napisał jakiś młody człowiek, któremu pewnie krzywo wytrysnęło nasienie przy czytaniu moich notek, więc musiał jakoś sobie odreagować. Wiem, że nie zasługuje to na moją uwagę, ani notkę, ale chciałam zauważyć, że stosunek normalizmu do kretynizmu w SMSach wynosi ok 1/100. W komentarzach jest już gorszy. A za to na innym blogowym portalu, gdzie wklejam te same notki, okazało się, że znajduję pełne zrozumienie… Ot, dziwna nasza Polska cała.

PYTANIE: Co chcecie osiągnąć pisząc do mnie SMSy o 1:44? Tracąc swój czas na przesiadywaniu na moim blogu, zaglądaniu tu prawie codzień, najechaniu na mnie lub tylko kibicowaniu najazdom innych?

Do KAŚKI: Cała notka to jest o… kretyniźmie ludzkim. A tłumaczyć to jedynie muszę TOBIE, o czym jest ta notka, a nie SIĘ, że dostaję SMSy także i od kretynek;)

Wiesz, rozumiem Twoją frustrację. Żyjesz na skraju świata, w zapomnianych przez Boga i ludzi Gorzycach. PKS dojeżdża do Ciebie 2x dziennie, więc rozumiem Twoje rozgoryczenie, że o Wawie możesz sobie tylko poczytać. O tym co się w niej dzieje pomarzyć. A seksu pozazdrościć, bo o 1:44 wyzywać sms-owo od dziwek inną dziewczynę może tylko zakompleksiona, seksualna niedorajda…

A to, że Ci odpisuję jest objawem łaski. Niech i chłopstwo będzie zauważalne w Warszawie nie tylko, gdy blokuje nam drogi ciągnikami!

skomentuj (13)

2004-06-20 23:06:28 ›› Skoro mnie tak wyzywacie, to jak nazwiecie coś/kogoś takiego…

Byłam niedawno ze znajomymi w lokalu. Znajomi w podobnym do mojego wieku, niektórzy już pełnoletni. Wszystkie stoliki zajęte przez podobnych do nas młodych, trochę starszych lub o wiele starszych ludzi. Na jednych stolikach po jednym piwie pitym przez godzinę, przy naszym pełen wachlarz trunków, drinki z parasolkami, kelnerka 2x częściej niż przy innych. No ale to nie jest ważne.

Kolega poszedł popatrzeć, czy coś ciekawego kręci się na parkiecie i po 15minutach wrócił z jakąś nastoletnią zdobyczą. Ot, taka właśnie lokalowa dziewczyna, która szuka swojego księcia na jeden taniec, jedną kolejkę trunku, jeden numerek lub jedną noc. Nie wiem na co jeszcze, bo nie jestem jednorazówką… Ładniutka, młodziutka dziewczynka, wyglądająca niewinnie, grzecznie. Taka, co mówi – "mamo, idę na dyskotekę, nie martw się wrócę przed północą. Będę z koleżankami, więc nic mi nie grozi". Czy jak to teraz muszą tłumaczyć się szczylówy, by matki puściły je na dystkotekę.

Mijają minuty, kolega znów idzie z nią potańczyć, tym razem znikają na dłużej, by wrócić jacyś dziwnie odprężeni. Po kilku minutach nowopoznana koleżanka szepce koledze coś do ucha i wychodzi.

– Wiesz, muszę na chwię do toalety, bo sperma po mnie krzywo spływa… – to usłyszał kolega, tłumacząc nam bez skrępowania, gdzie wyszła jego przyjaciółeczka.

– Aaa…, ale wróci jeszcze? Co jej zamówić? – skwitował kolega.

I tyle! Koniec tematu! Żadnego wyzywania dziewczynki od młodych kur… dziwek. Żadnego nabijania się z krzywotryskającego kolegi. Tak się bawi, tak się bawi, stooolyyycaaa – wiem, że to hasło drażni pozastolicznych… Popatrzcie na komentarze rozdrażnionych i sprawdźcie ich miejsce zamieszkania, jeśli potraficie…

Do Warszawiaka Daniela – w Luizjanie (USA) rodzili się biali i czarni. Dla białych był to zajebisty stan, a dla czarnych piekło na ziemi. Plujesz na Wawę, bo jesteś jej ciemną stroną, blokersem, synem ulicy, wnukiem patologii, takim białym murzynem wyzyskiwanym przez innych. Możesz mnie wyzywać od kurew, bo nie stać Cię na mnie ani emocjonalnie, ani intelektualnie, ani finansowo.

skomentuj (25)

2004-06-22 00:18:03 ›› Dziś znów zrobiłam tę straszną rzecz.

Odebrałam swoim miłym głosem telefon. Przytaknęłam, że mam czas dziś po południu. Przyjęłam zaproszenie na pieprzenie…

Korki uliczne spowodowały, że trochę się spóźniłam, czego bardzo nie lubię. Lubię za to patrzeć w te okna, z których wygląda czasami ten, który z niecierpliwością na mnie czeka. Czasami chcę wejść bez słowa, jak Claire z filmu "Intymność", która wchodziła do mieszkania przygodnie poznanego faceta i kochała się z nim bez jakichkolwiek rozmów. Nie pytając, co tam u niego, jak praca, nie tłumacząc się, nie wysłuchując podobnie bezsensownych w tych okolicznościach pytań. Tak bez rozmów, bez poleceń, bez możliwości zgłoszenia sprzeciwu dać swoje ciało komuś, by zrobił z nim co tylko zechce (oczywiście w ramach zdrowego rozsądku). Jeśli zechce coś, na co nie mam ochoty, czego jeszcze nie przeżywałam – trudno, poświęcę się. Wypinając pupę muszę się liczyć z tym, że może akurat tam zechce wejść?

No ale moje życie to nie film. Drzwi za mną zamykają się szybciutko. Torebka zna swoje miejsce. Czuję się u niego swojsko. Znam dobrze te kilka pomieszczeń w których się kochaliśmy. Przylgnął kiedyś do mnie tuż po wejśćiu, już na korytarzu, gdzie kochaliśmy się przed wielkim lustrem na grubiutkim dywanie. Poznałam w podobny sposób jego wielkie łoże w sypialni, dużą pulsującą biczami wodnymi wannę w łazience, blat stołu w kuchni…

Kuchnię? Tak, kuchnię, bo zaproponowany mi sok można wypić niewinnie jak dzieciak, albo tak kusząco jak prowokujące dziewczyny z reklam, by facetowi już nie chciało się przechodzić ze mną do sypialni. A dokładniej, by miał to utrudnione czymś rosnącym w spodniach. Ot, chwytam wymownie smukłą szlankę soku, dzwonię o nią uderzając paznonciami, pijąc sok wyglądam przez okno na Warszawę, opieram się łokciami o parapet, wypinam pupę by zobaczył wycięcie moich stringów, resztę robią hormony.

Tym razem nie bierze mnie wyglądającej przez okno. Jest dorosłym facetem, udaje twardego (niewątpliwie genitalnie jest mu być łatwiej twardym, niż twardym w nieuleganiu moim wdziękom). Znów gadki o tym i o owym. Takie badawcze. Żadne pytanie wprost – Czy mam może już chłopaka? Czy robię TO tylko z nim, czy jest jednym z kilku z którymi się spotykam? Czy jestem zdrowa? Czy robiłam sobie badania na HIV? Bo chociaż wiem, że to pytania bardziej intymne niż stanięcie przed małolatą z nagim członkiem, to na pewno chodzą one facetowi po głowie. A przynajmniej mi by chodziły, gdybym była na ich miejscu…