I. Jestem jedną z lepszych uczennic w moim L.O. I to nie tylko przez to, że umiem być miła dla nauczycieli (nie tak miła, jak większość z Was od razu pomyśli) – więc jak już chcecie mnie wyzwać, to na pewno bez przymiotnika PUSTA!
II. Średni dochód na głowę mojej rodziny jest wyższy od średniej krajowej, więc nie robię tego z biedy – więc nie wtrącajcie mnie w PATOLOGICZNĄ RODZINĘ!
III. Ani razu nie powiedziałam facetowi: tyle a tyle za godzinę. NIGDY nie wyciągam ręki, nie nadstawiam kieszeni.
IV. Klną na mnie ci, których po prostu nie stać na coś takiego. Nie na sex za kasę, a na gest. Którzy albo z winy urody (chociaż to nie ich wina) mają jedną kobietę i kurczowo się jej trzymają. Albo z winy przekonań religijnych wszystko robią po bożemu, raz w roku, bez zabezpieczeń, by wydać na świat nowego katolika.
V. Mijając mnie na ulicy czy w supermarkecie obejrzysz się. Nie będziesz widział we mnie dziwki. Pomyślisz: szkoda, że nie jestem młodszy… To jest mój atut, a może i przekleństwo.
VI. PRZYSZŁOŚĆ: Kończę Ogólniak, idę na odległą uczelnię, zmieniam numer tel., rezygnuję z konta e-mail, kasuję tego bloga i mnie nie ma. Cichodajka przestaje istnieć. Wszystko można skończyć tak łatwo, jak się zaczęło. Od życia począwszy…
skomentuj (28)
2004-04-08 10:08:36 ›› Trochę mnie tu nie było…
A tu taka miła niespodzianka, tyle wpisów, nominacje mojej twórczości do pracy magisterskiej, czy równanie mnie poniżej poziomu dziwek.
Cieszę się, że niektórzy z Was zauważają moją inteligencję. We wszelkich szkolnych testach IQ idzie mi powyżej średniej. Może to łatwość kojarzenia faktów, może dobra pamięć, a może autyzm mentalny, w który sama się czasami spycham. Wystarczy obejrzeć kilka ambitnych filmów, przeczytać kilkadziesiąt mądrych książek, czasu nie marnować na słuchanie HH, a raczej wszechwiedzącego radia czy Discovery Channel. Ot i przychodzą rozważania o sensie życia. W końcu za pół roku będę pełnoletnia – jakby ktoś nie zauważył. Koleżanki w moim wieku mają już dzieci, za kilka m-cy będą mieć i mężów, czyli dziećmi być przestaliśmy.
Jeśli macie ok 10lat więcej ode mnie, to moje pokolenie nie jest już Waszym pokoleniem. I zamiast mnie tu opierdalać pilnujcie swoich bachorów które pewnie zaczynają ćpać po imprezach, wandalują klatki schodowe, napadają na staruszki, wymuszają haracze od młodszych lub sami są ofiarami wyłudzeń. Synkowie pozamieniają Wam się w dresów, córeczki w blachary wcześniej niż Wam się wydaje.
Mam już wolne w szkole. Wieczór grzecznie spędziłam z przyjaciółmi. Wolicie notkę o piwie z przyjaciółmi czy wizytach u kochanków…?
skomentuj (20)
2004-04-08 15:12:22 ›› Gościom ze słomą w butach podziękuję…
Chłopie, prostaku, buraku, czy po porostu głąbie: Jeśli nawet nie umiesz napisać bezbłędnie, słowa "gówniana" -odnośnie mego bloga, to po co zabierasz głos? Myślisz, że się nim przejmę?
Jeśli zauważasz fałszerstwo w moich zdjęciach co dowodzisz złą kolorystyką zdjęcia, to też lepiej zamilcz. Prędzej czep się tego, że oczy są prosto, a usta krzywo co oznacza, że… że wycięłam je z dwóch moich fotek, gdzie te elementy twarzy są lepiej ujęte!
Jeśli zarzucasz mi fantazjowanie, tzn. że nie masz zaufania do swojej kobiety. Wolisz myśleć, że ona tylko o tym co najwyżej myśli, a nie robi. Ot, boisz się czytac, co można zrobić w 15minut, w pół godzinki. Wychodzisz na zakupy, do pracy, a żonę może puknąć w tym czasie tabun sąsiadów. To boli wiem. Tak samo boli to, że przeciętne dziewczyny mają chłopaków, a te naprawdę ładne, za którymi każdy wodzi wzrokiem, podąża jak pies za suką mają przejebane, bo albo trafiają na zazdrosnych narwańców, albo na skurwysynów, dla których będą tylko kolejną na liczniku przelecianą lalką.
skomentuj (27)
2004-04-09 10:47:18 ›› Wczorajszy SEX lunch…
Mój ostatni raz…
Wczoraj był Wielki Czwartek. A dlaczego wielki? Dla kogo wielki? Dla mnie to dzień, jak codzień. Szczególnie, gdy zaczął się telefonem:
– Cześć. Co robisz o 13:00?
– To zależy co będziesz chciał, bym robiła…
– Dobrze, to bądź u mnie o 13. Zrobię sobie business lunch z moim ulubionym "deserem".
– OK.
Krótka zwięzła rozmowa. Żadnego srania w banię, owijania w bawełnę. Temat rozmowy jest oczywisty, i należy do tych tematów, które się przeżywa, a nie o nich rozmawia. Nie chce mnie krępować rozmową, bo może przysłuchuje się niej akurat moja matka, koleżanki… Na jego rachunku ta kilkunastosekundowa rozmowa ze mną będzie wyglądać jak pomyłka. Ale dzwoni często, lubi tę "pomyłkę"…
Taksówka, znajomy portier w jego apartamentowcu, szklana winda, 12 piętro, widok na całą Warszawę… Byłam tam kiedyś w nocy. Oparta o balustradę, patrząca na tysiące świateł, z kieliszkiem szampana w ręku, z jego ręką pod moją sukienką zaczynającą właśnie grę wstępną… Czy w takiej chwili, gdy uderzają do głowy bąbelki szampana i zapierający dech w piersiach widok, nie można poczuć się NIE SOBĄ? Aktorką, jedynie grającą rolę, w którą ktoś nas właśnie wtrąca…
– O zmieniłaś fryzurę – zaskoczył mnie na powitanie. Facet rzadko zauważa takie niediametralne zmiany w wyglądzie kobiety.
– O zmieniłeś… – rozejrzałam się po pokoju, i jedyne co zobaczyłam w nim innego niż ostatnio była… – pościel.
– Pokojówka ją zmienia. Rozgość się. Ja umyję zęby.
Stać go na mycie zębów przy mnie. Czasem tylko na mnie patrzy, rozmawiamy, chwali się nowym zakupem, włącza płytę z jego nową ulubioną muzyką. Jest tak zapracowany, że mimo 28lat ma już chyba kłopoty z potencją. Nawet przy mnie… Ale na szczęscie nie dzisiaj… Dzisiaj był wielki. Jeśli napiszę, że wielki jak czwartek, to mnie zgnoicie za obrazę uczuć religijnych…
Wyszedł z łazienki nie tylko z czystymi zębami… Bo chyba nie trzeba rozebrać się do naga, by umyć zęby, i wyjść jedynie w ręczniku, by zęby lepiej wyschły po myciu?
– Długo cię nie było – zasugerowałam patrząc na zegarek, by uprzedzić tym samym jego skryte na niego patrzenie.
– Nie martw się, zdążymy… – i w tym samym momencie przyciągnął mnie do siebie, rzucił na łóżko i całując zaczął rozbierac. Ułatwiam im zadanie, i nigdy nie mam na sobie spodni, bo tych, bez mojej pomocy nie potrafią ze mnie zdjąć. Sukienkę łatwiej jest ściąnąć, bo można i do góry i do dołu;-)
Zostałam tylko w bieliźnie i samonośnych pończoszkach. I z jego językiem zaczynającym mnie lizać tam, gdzie jeszcze nie zaczęłam się rozpuszczać. Pocałunki nie działają na mnie tak, jak trzymanie w ustach faceta. Ta moja konieczność oddychania wtedy przez usta, możwilość wbijania jemu paznokci w pośladki, to jego sapanie, przyciskanie mi głowy do Niego, nadawanie jej rytmu, ta powoli wzbierająca słoność powoduje, że staję się mokra. Kiedy jeszcze nie brałam pigułek kapało ze mnie jak z płaczącej wierzby. Jeśli na parkiet, to gdy na chwilę milkliśmy, te rozkoszne krople było nawet słychać…
Ale dziś było słychać tylko moje cichutkie pojękiwanie, gdy jego język wdzierał się coraz głębiej. I gdy już poczuł, że spowodował nim moje podniecenie, i że nie będzie musiał się wbijać w moją ciasność kazał mi wypiąć pupę i przybrać pozycję do stylu pieskowego.
– Będę Cię rżnął jak sukę – usłyszałam tuż po tym, jak spełniłam jego prośbę o wypięcie pupy. Chwilę później poczułam jak przyciągając mnie za włosy, nabija mnie na swój wielki pal. Czasem lubię, gdy tak do mnie mówią. Gdy są trochę brutalni. Miesza się wtedy we mnie podniecenie z obawą, serce zaczyna szybciej bić, więc i ono ma z tego coś pożytecznego dla siebie. Wielki Pal mimo, że jego pan dobrze wykonał grę wstępną wchodził powoli. Wypuścił moje tarmoszone włosy, by obydwiema rąkami mnie na siebie nadziewać… Syczy wtedy z bólu, widzę ten jego grymas na twarzy, ale dopina swego. Jego ok dwadzieścia cm wchodzi w moje 50kg ciało. Teraz jest już jego. Zamykam oczy, poddaję się rytmowi, temu co się dzieje… Z tego amoku, w którym jestem nawet jeśli to ja przejmuję inicjatywę i go dosiadam, wyrywa mnie dopiero zbliżający się koniec zabawy i jego słowa:
– Zaraz dojdę, weź Go do ust! – biorę, ssę, przez pierwsze kilka sekund jeszcze zahipnotyzowana nie czując nawet jego smaku. A dokładniej to swojego smaku, którym jest nasączony. Pamętam, że nie brzydziłam się tak wziąć po raz pierwszy do ust męskiego narzędzia, jak tego, gdy po kilku miesiącach od oralnej inicjacji, musiałam wziąć go wyciągniętego ze mnie samej. Ale już o tym nie myślę. Mam pełne usta słonej cieczy, jego cieczy, ciągle jej przybywa. On jęczy w rozkosznym amoku, wierzga nogami jakby właśnie umierał, krzyczy. Nie wiem, ile to wszystko trwa, czasem wydaje mi się ułamkiem, czasem wiecznością. Opadamy na łóżko, on jeszcze stoi, ostatnie podrygi jego męskości wypompowują ostatnie krople nasienia. Też są moje.
– Boże, jakie to jest cudowne – zawsze mi mówi, gdy już jest puściutki. Podczas orgazmu, gdy wystrzeliwuje we mnie miliony plemników też wzywa Boga, jakby każąc mu kule nosić… A może prosi Go o to, by jego kobieta zrobiła mu kiedyś to samo? Kiedyś mi powiedział, że gdyby ona mu to TAK robiła, nigdy by jej nie zdradził… Ale tak to robią tylko hobbystki… To kosztowne hobby. Ale to nie ja ustalam cenę. Pomaga mi nałożyć sukienkę, przytrzymuje za brzuszek, jakbym była z nim w ciąży, całuje w szyję, jakbym była jego. Nie jestem z agencji, z ulicy, z imprezy po której niczego się nie pamięta. On mnie pamięta…
Pokojówka znów będzie musiała zmienić dziś pościel… – mówi z uśmiechem tuż przed moim wyjściem.
Wychodzimy osobno, zjeżdżamy innymi windami, wychodzimy dwoma różnymi wyjściami. Jest 14:20, haloo, taxi!
skomentuj (11)
2004-04-09 12:07:52 ›› Kreatywność dzisiejszej młodzieży…