PS Już jestem prawie zdrowa – dziękuję za życzenia:)
skomentuj (20)
2004-09-18 23:28:54 ›› Ciągle chora:(
Po raz pierwszy choruję przez cały prawie tydzień! Zaczęło się w niedzielę drapaniem w gardełku, przerodziło w łagodny kaszelek, a teraz niby już ustępuje, ale ciągle nieciekawie się czuję:(Mam nadzieję, że mój stan zdrowia nie przenosi się na Was?
Teraz już wiem, że nie powinno się pieprzyć na zimnej podłodze teatru, bo to ani wygodne, ani bezpieczne, ani jak się okazuje… zdrowe.
Szpital psychiatryczny jest jedynym budynkiem bez klamek jaki znacie? A bywacie np. w teatrze w którym to obsługa wpuszcza widzów do loż? I by błądzący nie przeszkadzali "lożanom" w oglądaniu spektaklu, opery czy baletu – po prostu nie ma klamek, by wejść i zmącić spokój. Dlatego czuliśmy się tam w miarę bezpiecznie, co jednak, jak dowodzi stan mojego zdrowia okazało się złudnym bezpieczeństwem… Wolę kino;)
skomentuj (20)
2004-09-20 18:15:44 ›› Ostatni…
Wiem, że miałam napisać dziś coś o oglądanym ostatnio filmie – była to "Osada". Film nie usypiał mnie jedynie przez to, że był na swój sposób ciekawy. A "ciekawy" był z racji występujących w nim błędów typu – zwisający kudłaty mikrofon na górze kadru, czy doszukiwanie się "talentu" oscarowego Brody'ego, itp. Film filmem, ale życie to nie film. Także nie bajka. Ostatnio nurtowała mnie taka oto sprawa:
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałby Wasz ostatni w życiu sex/ stosunek/ kopulacja? SEX w genitalnej postaci, bo wiem, że SEX można odbywać na wiele sposobów, nie tylko łonowo. O co mi chodzi? Np. rozstaje się ze sobą para, za porozumieniem stron, i by ostatnim wspomnieniem ich związku było coś miłego, a nie np. ostatnia kłótnia – postanawiają ostatni raz się ze sobą przespać.
Przykład mogę podać też taki, że np. facet idzie na operację jąder, po której już nigdy nie będzie mógł – nie wnikajcie mi tu w anatomię, a w sens o który mi chodzi.
Albo "upadła" dziewucha bez perspektyw postanawia wstąpić do zakonu. Chce wcześniej, przed przekroczeniem bram, po raz ostatni użyć życia. No…
Wiedząc, że coś dzieje się ostatni raz, jak inne jest to coś?
skomentuj (22)
2004-09-21 19:55:28 ›› Myślenie abstrakcyjne
Nie wiem, czym różnią się mózgi kobiety i mężczyzny (prócz wagi). Nie wiem, jak inaczej mężczyźni i kobiety pojmują różne rzeczy. Dla matematyków nawet 2*2 może być skomplikowanym zadaniem, więc co dopiero "ostatni raz". Przecież osławiony "pierwszy raz" nie jest nigdy właściwie pierwszym, ani całkowicie pierwszym. Nawet na "Błękitnej lagunie" ich pierwszy raz nie był pierwszym, bo chłopiec już wcześniej karmił swym nasieniem rybki oceaniczne, a dziewczynka grana przez Brookie Shields jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności wiedziała, co on sobie robi…
Ostatnia moja notka była pewną abstrakcyjną ucieczką od notek.
Chciałam dowiedzieć się, co Wy sądzicie o ostatnich razach, ale widzę, że ostatnie Wasze pamiętane razy to te, które rodzice łoili Wam na dupę, gdy byliście na tyle mali, by jeszcze owe razy dostawać.
A ja mam kilku facetów. Kto czyta ten blog w miarę rozumiejąc sens liter i wyrazów w które się one układają ten wie, co mnie z moimi facetami łączy. Mogę, przez wyłączenie komórki (a właściwie to zniszczenie karty sim – by mnie nie kusiło jej włączenie) wszystkich ich zostawić. Wysłać do krainy zapomnienia. Ale wolałabym odejść za porozumieniem stron. A wiem, że porozumiewam się z nimi w chwilach, gdy mają na mnie ochotę… Więc albo nigdy się już do mnie nie dodzwonią, albo w chwili, gdy mnie ujrzą w swych drzwiach powiem, że robię/robimy to ostatni raz… I właśnie zastanawiam się, jaki ten raz by był/będzie/był…
skomentuj (18)
2004-09-22 13:53:33 ›› Proste pytania i proste odpowiedzi
Czy tak trudnym targetem jestem, że żeby mnie pojąć, by zrozumieć chociaż jedno zadane przeze mnie pytanie trzeba przeczytać aż kilkadziesiąt książek o kobietach, po których wie się o nich tyle samo, co przed ich przeczytaniem? Może uśredniając, wie się więcej o statystycznej kobiecie, jej uśrednionym życiu, jej statystycznych potrzebach. Ale co jest, jeśli cel w który zamierzacie trafić nie ma w środku swojej tarczy 10-tki, a np 50-tke? Jak np. w dartach. Sławku wyraźnie się ostatnio irytujący, że nie targetuję w Ciebie jako odbiorcę moich notek, czy zadając mi jakieś zaczepne pytania jesteś pewien, że celujesz w sedno?
Zadałam pytanie: Czy dobrze wiedząc, że kochacie się ostatni raz z jakimś partnerem, myślicie, że będzie to inny od poprzednich razów?
Odpowiedź (otrzymana mailem) brzmi:
"Taki ostatni raz" mialem w maju. Rozstawalem sie z panna w cywilizowanych warunkach, bez zadnych klotni i tym podobnych. Na koniec poprosila mnie, czy nie moglibysmy "tego" zrobic ten jeden ostani raz.
Zgodzilem sie. Ale mialem strasznie mieszane uczucia. Na dodatek, to nie bylo juz "to". Brakowalo energii, pasji, namietnosci… po prostu bylo to, jak "odbebnienie" obowiazku i basta. Nie sprawilo mi to zadnej przyjemnosci i mysle, ze i jej takze. Musze przyznac, ze pozniej przez jakis czas czulem sie dosyc i nieswojo i jakby podle. Podle wzgledem niej i podle wzgledem siebie. Mysle, ze to byl troche chyba brak szacunku dla nas obojga i dla tego co nas wczesniej laczylo."
– i tyle! Bez zbędnych dociekań, wywodów, pytań retorycznych i pokazywaniu mniej mądrym komentatorom, jaki to ja (np. Sławomir) jestem mądry, elokwentny, oczytany, by później jakieś białostockie dupowłazy pisały Ci, jaki to jesteś wspaniały!
A co do moich facetów. Wiem, że stać ich na 100 takich dziewczyn jak ja. Tylko co nazywacie: TAKĄ JAK JA? Czy dmuchanie farbowanej lali o silikonowych cyckach, robiącej laskę nakolagenowanymi ustami, potrafiącej jedynie pogadać o pogodzie jest dla Was tym samym, co przebywanie ze stanowiącą wyzwanie (np. intelektualne) Weroniką? Wyzwanie, któremu nie potraficie sprostać nawet na blogu (prócz kilku wyjątków).
Polecam dziś Ewę Drzyzgę i jej "Rozmowy w kroku". Będzie o kobietach, których boją się mężczyźni… Dmuchanych lal się nie boją, pewnie co najwyżej, żeby nie pękły lub nie puściły wypełniającego ją gazu przy dupczeniu;-)
Hipokryzujący Sławku
Jak możesz zamieszczać swoje komentarze na MOIM blogu z adnotacją, że nie muszę, a nawet nie powinnam ich czytać! Załóż sobie własnego bloga lub forum dyskusyjne, jak radzą Ci Twoi wazeliniarscy współkomentatorzy. I nie sraj mi tu w banię, bo masz takie pojącie o call-girl'owaniu, jakie ja mam np. o grillowaniu jagnięciny w ziołach prowansalskich. Ty jeszcze kilka tygodni temu dziwiłeś się, jak ja, chcąc zachować swoją anonimowość mogłam podać swój numer telefonu, nie mieszcząc w swym ograniczonym literami czytanymi i pisanymi umyśle, że można mieć kilka numerów telefonów.
Co tak nalegasz na erotyczne notki? Co tak się chwalisz, że pojedziesz dziś postraszyć jakąś straszną dla mężczyzn kobiecinę? Problemy z potencją? Żyjesz tylko tym, co wyklikasz? Co przeczytasz?
Zaczepiasz mnie jak żołnież miotający granatami zaczepnymi, czyli takimi, które wybuchając mogą jedynie wykastrować, a nie zabić. Byłeś w wojsku? Pomyliłeś granat ćwiczebny z zaczepnym? Twe jaja zginęły przez pomyłkę na poligonie "ku chwale ojczyzny" i jedynie na dziewczęcych blogach możesz pościemniać, że jeszcze je masz? To pytanie retoryczne – nie odpisuj.
Wieczorne post scriptum do polonistów. Wiem, jak się pisze wyraz żołnierz. To była literówka, a dla Was furtka, przez którą możecie wejść, by móc się czegoś czepić. Bo merytorycznie czepiać się nie za bardzo potraficie. A Sławka komentów nie czytam. Ot, zerkam w pierwsze dwa zdania i łapię sens lub bezsens jego wypowiedzi. Znam kolesia jego pokroju w rzeczywistości, no po prostu widzę te jego oczka patrzące na mnie z chudej twarzy, gdy do mnie pisze. No więc odpisuję, skoro kultura wymaga nawiązania rozmowy którą ktoś tak usilnie chce nawiązać. Np. czterema komentami pod tą tylko notką.
skomentuj (22)
2004-09-22 23:37:59 ›› Haba, haba, haba
Czyli Lucy Liu z przed chwilą oglądanego przeze mnie filmu. Obejrzałam też fragment "Rozmów w toku", by stwierdzić, że tak naprawdę faceci boją się takich kobiet, które lepiej od nich wiedzą i rozumieją, że świat kręci się wokół łóżka i sexu. Ja to dobrze wiem, ja go (podobno) dobrze uprawiam, więc pewnie mają co niektórzy powód do obawiania się mnie.
Perły między wieprze – to takie przysłowie. Perły wyławiają się same, a dokładniej piszą mi na skrzynkę pocztową nie chcąc użerać się z pospólstwem wyzywającym mnie i siebie nawzajem na tym blogu. Więc zasada jest taka, że narzucam tu jakiś temat, jakiś problem, Wy sobie pogderacie, popieprzycie głupoty, ale na e-mailu otrzymam kilka mądrych odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Po to jest ten blog. Z bloga stał się chlewikiem dla wieprzy, a wieprz tym lepszy im gorzej pieprzy…
skomentuj (17)
2004-09-23 16:29:25 ›› Ach
Lepiej być żałosną w swojej własnej samoobronie, niż wspaniałą w Samoobronie Andrzeja Leppera. Tą oczywistą prawdą kwituję notkę na którą nie mam czasu.
skomentuj (12)
2004-09-24 15:01:33 ›› Dzień powszedni, napiszę trochę bredni.
Budzę się i muszę wstać z łóżka. Jak ja tego nienawidzę! Czemu nie można przekupić czasu, by płynął wolniej?! I jeszcze ta głupia szkoła!
Po porannej kąpieli pierwszy dylemat. Co na siebie włożyć do szkoły? Durna praczka – sprzątaczka znów pomieszała ciuchy i nie wiem w czym już byłam w szkole, a czego jeszcze na sobie tam nie miałam. Nigdy nie byłam 2x w tych samych ciuchach w tym samym miejscu! Matka nie przywiozła mi wczoraj nic nowego, bym nie miała rano dylematu, a ja nie byłam wczoraj na zakupach. No kur** mać – przecież nie mogę pójść dwa razy w tym samym do szkoły! To takie bezklasowe!