A kierowca ojca się wkurza, bo już od 20minut czeka aż zejdę, by mnie odwieźć do szkoły. I niech czeka, niech wie, że na damę czeka się dłużej niż na jej ojca! Wczoraj musiałam jechać taksówką, bo głupek jadąc po mnie utknął w korku. Dałam taxiarzowi 100zł i nie kazałam wydawać reszty, bo lubię jak zaczynają mi wtedy dziękować, biegać wokół auta, by otworzyć mi drzwi żebym nie połamała sobie paznokci o klamkę. Lubię jak zaczynają prawie błagać o możliwość odwiezienia mnie ze szkoły do domu, by może znów dostać kilkadziesiąt złotych napiwku.
Lekcja jak lekcja – facet truje swoje, a ja przed lusterkiem "poprawiam się". On nie ma odwagi zareagować na moją nieuwagę, na jawną ignorancję jego osoby, bo przecież to mój stary co miesiąc łoży na jego pensję. Może ze zrobionym na nudnej historii makijażem, zrobię większe wrażenie na kolesiu, który sprzedaje w naszym szkolnym sklepie. Wczoraj nic nie dało zaświecenie pełnym platynowych kart portfelem, bo i tak płaci się tam gotówką. Nie śmiałam zostawić mu napiwku jak taksówkarzowi, by nie poczuł się gorszy. Jak go do cholery poderwać?
Kolejne lekcje, kolejne nudy. Dobrze, że za drobną opłatą koleżanki przepisują za mnie lekcje i robią mi zadania na sprawdzianach. Pełen luz. Dobre oceny same sypią się do dziennika. Kilka godzin szkolnych mija. Uff… Czarna S-ka starego stoi, kierowca otwiera drzwi, pora na zakupy. Jak ja to lubię! Połowy kupionych rzeczy i tak nigdy na siebie nie włożę, ale jak miło się je kupuje. No i jakie fajne "towary" można poznać w galerii. Szczególnie kręcą mnie ci zajęci – patrzysz jak on się nudzi, gdy jego panna długo szuka czegoś na przecenach, a ty kręcąc się koło niego wybierasz po jednym ciuszku z każdej półki, z każdego wieszaczka, ładujesz to wszystko w łapy kierowcy i podchodzisz jak dama do kasy, by na kasie pojawiła się sumka złożona przynajmniej z czterech cyferek przed przecinkiem…
Coś Wam tu nie pasuje? No właśnie – to chyba nie Weronika? Bo chociaż stać mnie na takie właśnie zachowanie, to próbuję być normalna. Normalna w nienormalności w jakiej mogę być uważana za "normalną". Może jednak lepiej żyć tak, jak przyszło nam żyć? Nie wiedzieć nawet, jak włączyć komputer, bo przecież przed komputerem nie możemy się pokazać, pochwalić, wzbudzić zawiści. Nikt nas nie widzi, nie widzi jak drogim autem przyjechaliśmy do szkoły, na zakupy, w jak markowych ciuchach przyszliśmy, ile tysięcy wydajemy właśnie w Galerii, itp.
PS Widzę, że kiepsko Wam idzie nawet czytanie i rozumienie notek. Powyższa notka nie dotyczy mnie, nie jest wymyślona ani przepisana skądkolwiek. Sama znam kilka takich głupawych panienek. Nie ze szkoły, bo nie muszę chodzić do prywatnego LO, by tam, dzięki kasie rodziców być przepychana z klasy do klasy. Kilka takich, jak powyższe opowieści podsłuchałam przy spotkaniach ze znajomymi. Mam kolegę, który ma hobby, zdobywanie nowobogackich, głupich lasek – im głupszych tym lepszych – i wciąganie ich w takie rozmowy z których wycieknie cała ich głupota. Z komentatorów tej notki też wyciekła, skoro nawet interpretować tak oczywistego tekstu nie potrafią…
skomentuj (23)
2004-09-25 11:11:08 ›› Nie będzie Cichej, to będzie jakaś inna…?
Takie stwierdzenie pojawia się często w komentach. Że to nie ja dyktuję Im warunki, tylko Oni mi. Że to nie ja mam mówić, kiedy chcę od Nich odejść, a oni, kiedy chcą zrezygnować z moich "usług"?
Oczywiście wszystko jest względne, więc i racja powyższych stwierdzeń także. Może anonimowy Paweł, Marcin czy Sławomir z anonimowego Krakowa, Wrocławia czy Częstochowy może zadzwonić do dowolnej call-girl i sobie ją na godzinę lub dwie zamówić, "poderwać", przygruchać, by ją w zaciszu swego domu poruchać…
Ale co, jak usługobiorca jest Kimś, komu taki mały skok w bok może bardziej zaszkodzić, niż przyjemnić? 50cent – taki czarnoskóry rap-men podobno filmuje każdą swoją zdobycz, każdą z nimi kopulację, by nie być później oskarżony przez żadną z nich np. o gwałt. Mądre? Głupie? Naiwne? Rozważne? Zboczone? NORMALNE!
Nie muszę szukać wśród bogatych Murzynów zza ocenanu, bo po Wawce jeździ koleś który w swoim samochodzie ma kilka ukrytych kamer, i każdą złupioną w tym samochodzie laskę ma uwiecznioną na filmie. Kasety podobno krążą po mieście. Ja mogę mieć pewność, że nie ma mnie na żadnej z nich, a czy Wy mnie krytykujący/ krytykujące, możecie w 100% zagwarantować, że nie znalazłyście się na takim filmie? Albo nie znaleźli, bo może równie wypasione w inwiligatory auto ma jakiaś laska lubiąca podoną perwerę.
Miłej soboty i sobotnich dyskotekowych łowów:)
skomentuj (31)
2004-09-26 15:20:57 ›› Bingo!
Bingo!
skomentuj (62)
2004 październik
2004-10-04 20:32:35 ›› Dorosłość
18lat wybiło, szampan wystrzelił w rodzinnej atmosferze w ojczyźnie prawdziwego szampana. W stolicy państwa Champagnowego zaliczyłam "białą noc" spędzoną miło z rodzicami – biały to podobno kolor niewinności? I chociaż przybyło mi lat, poczułam się przez ten wyjazd z nimi ponownie dzieckiem.
Po powrocie do domu przybył mi kolejny kluczyk w breloczku i teraz już konieczność niezwłocznego wyrobienia sobie prawa jazdy. Na konto znów wpadło trochę kasy od dziadków, którzy nigdy nie widzą, co mi kupić.
Tydzień nieobecności w szkole właśnie nadrobiony. Telefon Weroniki wyłączony dla chcących spotkać się z nią "jej" mężczyzn (nie jest to ten numer podawany na tym blogu).
Blogowi wybiło dziś półrocze. Blog ów należy do kobiety, więc przestałam przeliczać go na różne liczby, bo kobiet o żadne cyferki nie należy pytać…
Blog też dojrzewa wraz ze mną, zmienia się. Został zakorkowany i leżakuje jak wino.
Do miłego zobaczenia, kiedy znów najdę chwilę, by do niego zajrzeć. Nie chcę, by był ciągle niepokojony, bo bąbelki z niego uciekną…
skomentuj (38)
2004-10-12 18:30:26 ›› Zaglądam do ciemni…
Zaglądam do ciemni w której leżakuje mój blog, jak dobre wino. Widzę, że niektórym nieźle już bąbelki namieszały w główkach;)
Mam być Weroniką Rosati? Ona ma być rozmodloną nastolatką z biblią? Nie wiem, w którym głupim piśmie wyczytaliście jej bibliofilię, ale mogę powiedzieć, że mija się to z prawdą. Czasami cieszę się, że jestem anonimową Weroniką, bo dzięki temu mogę robić co chcę, nie ponosząc za to medialno- paparazzi'owych konsekwencji.
A Weronika R. to niezła modliszka. Szkoda, że przejmuje mody i wzorce z gorszych stron świata, i po nowojorskiej modzie na wystające z biodrówek fałdki tłuszczu, pozwoliła im wyrosnąć na swoim ciele.
I tym optymistycznym akcentem, że ona to nie ja, co jest jednoznaczne z tym, że ja to nie ona, kończę tę notkę.
PS Chce ktoś numer do Weroniki R? Hmm…
Ach, no do prawdy, nie wiedziałam, co to bibliofilia!;› Pisząc notkę nie zwróciłam uwagi, że z połączenia słowa Biblia (od tej świętej księgi) i filia (od np. pedo-filii) powstaje słowo już istniejące w słowniku. Sorry WIELKIE! Wpadłam tylko by skrobnąć parę słów, a nie wdawać się w polonistyczne dysputy. A z kontekstu notki jasno wynikało, że słowo to użyte zostało prześmiewczo, a nie polonistycznie.
A co do W.R. no tak w III R.P., wykładnią człowieka jest to, ile cytatów z biblii potrafi zarecytować, jak wielki egzemparz tej cudownej księgi nosi zawsze przy sobie, albo jak wielką podobiznę matki bożej przyczepi sobie tuż nad butonierką. W.R. to maskotka swojej matki. Będzie chodziła wszędzie z Koranem albo z 10tomową encyklopedią Britannica, gdy tylko okaże się, że jest to trendy w jakimś trendym zakątku globu, jak np. Kabała Madonny.
A czy ja się czepiam W.R. Widziałyśmy się kilka tyg.temu i nie ukrywałam, że nie podoba mi się moda z USA, gdzie fałdki tłuszczu wystają wszędzie i każdemu, a będąc dziewczyną i ważąc jak na Stany "zaledwie" 60 czy 70kg jest się tam uważaną za anorektyczkę.
Koniec i kropka, cieszę się dorosłością:)
skomentuj (24)
2004-10-14 09:53:52 ›› Wiedza o życiu…
Co mogę wiedzieć o życiu, nie kochawszy, nie mając kiedykolwiek rozterki, co włożyć do garów, problemu, jak dopiąć rodzinny budżet, by starczyło lub tylko minimalnie zadebetowało do pierwszego. No wspaniałe "dowody" na moją niewiedzę, co to jest życie. Idąc tym tropem, powinnam nie wiedzieć, co to jest antykoncepcja, póki nie urośnie mi brzuch, co to jest "hyś-hyś" powtarzane każdemu brzdącowi, póki nie wyleje on sobie na twarz garnka wrzątku, itd.
Można uczyć się życia na błędach, na autopsyjnych doświadczeniach, lub na obserwacji doświadczeń innych. Nie trzeba od razu być bankrutem, by dopiero wtedy się dowiedzieć, że 3mln społeczeństwa nie ma pracy. Prędzej traci poczucie rzeczywistości młody Yuppie, który po otrzymaniu dobrej pracy, dobrej płacy, funduje sobie w swoim mieszkanku na raty marmurowe bidety, obrazy Starowieyskiego na ścianie, by później to wyprzedać za bezcen, gdy po redukcji jego stanowiska pracy nie ma za co spłacić złotego uchwytu do papieru toaletowego. – czytałam ciekawy artykuł na ten temat.
Sławek, stary byku – przekomarzasz się ze mną jak przekupka na straganie. Jak Cygan grający w 3 karty. Wiem, na czym polega życie, na czym stoi i na czym się kręci. Wiem to z astrologicznego punktu widzenia (nie przez loty w kosmos, a z lekcji fizyki). Wiem to z ekonomicznego punktu widzenia (nie przez bycie córką Alana Greenspana – prezesa Federalnego Banku Rezerw Stanów Zjednoczonych, a z wertowania gazet czytanych przez ojca). Waszymi zarzutami może przejęłyby się te, czytające Brawo, Popcorn, Twista, ja tylko analizuję rzeczywistość i wyjaśniam ją tym, którzy myślą, że żyję tylko w tej wirtualnej…
100lat wszystkim dobrym nauczycielom!
skomentuj (33)
2004-10-16 15:12:32 ›› Empatia blogowa?