Wybacz, ale staram się łapać sens Twoich wpisów po ich prologu, a nie wczytuję się w nie tak, by jak Ty wiedzieć, jakiego słowa użyłam w jakiej notce z którego dnia. Czy Ty masz już manię na moim punkcie?
Gdybym chciała pokazać w notkach bezbłędność myśli, kunszt języka, to poświęcając trochę więcej czasu, takie bym je pisała – pewnie będąc posądzaną o kujoństwo, czy prowokację studentki dziennikarstwa lub polonistyki. Ale piszę notki zerkając w TV, słuchając radia, w chwilach wolnych, czyli niezbyt długotrwałych.
Ty po prostu nie łapiesz moich TXTów, lub czytasz je tylko z nastawieniem, by się czegoś czepić! Pisząc o własnej SAMOOBRONIE nie popełniam tautologizmu, gdyż Samoobronę traktuję tam "partyjnie". Gdzie wyczytałeś, że nie wiem, ile to jest, "co kot napłakał"? To jest zła interpretacja mojego żartu. Kocie łzy to wartość bardziej wektorowa, niż skalarna, a ja (jak każdy z WAS!) jestem niestety wyskalowana w cyfrach od porodu dnia jakiegoś, po datę zejścia na nagrobku!
No tak, pewnie, mam kompleks, że S. jest ode mnie mądrzejszy. Dajcie mi czas dorosnąć do jego wieku, a wtedy możemy się zmierzyć intelektualnie. A może, jako konkurencję, S. chce mnie zdusić w zarodku? No i ciągle te nalegania o opisywanie przeze mnie podbojów… Może zaczęłam szanować prawo do prywatności tych przeze mnie "podbitych"?
No pewnie: współczuję ludziom bez słuchu muzycznego, że nie rozpoznając żadnego kawałka w "Jaka to melodia" byliby postrzegani przez Sławka jako nieIQ. Czy znajomość wszystkich muzycznych kawałków jest oznaką inteligencji? Rozpoznawanie ich po jednej nucie oznaką geniuszu? Wiesz, wolałabym przykład teleturniejowca Krukowskiego, kasującego kilka razy po 100tysięcy PLN w Miliardzie rozumie, kilkanaście razy główną wygraną w Wielkiej Grze. No, ale Ty wolisz sobie poplumkać, bum cyk- cyknąć, sia la- la- lajnąć… – jakby to sfonetyzował komentator Adam (nie mylić z Adaśko).
Kompromituję się dopiskami? Nie! Uświadamiam Tobie, że nie mimo natłoku słów nie precyzujesz swych wypowiedzi! Piszesz:(patrz ostatni dopisek Cichej)… Taa… to jest właśnie ostatni. A może za chwilę będzie przedostatnim? Bez precyzji świat by się zawalił, jak źle postawione budynki. Używaj chociaż cytatów, by nie wkradały się przekłamania.
A wiesz, jaka jest prawda o tych wszystkich Twoich poplecznikach? Taka, że każdy z nich chce mnie ukąsić, ale wiedzą, że taka jędza jak ja może się odgryźć i co gorsza, może być jadowita! Więc wolą podpisać się pod Twoimi słowami, wiedząc, że Ty się wybronisz przed moją ripostą, lub że masz antidotum na mój jad.
Pinoczet, Pinoczet!!* – krzyczał, ciskając kamieniami jakiś prawicowy poseł (chyba Kamiński) pod domem Jaruzelskiego w którąś tam rocznicę stanu wojennego. Rok później klęczał przed Pinoczetem, dając mu ryngraf z matką boską, bo w międzyczasie dowiedział się, że Pinoczet wyżynał w pień komunistów. Czasem trzeba lat, by zrozumieć świat. By zrozumieć mój i mnie, trzeba wiek (a dokładniej, mieć wiek na tyle odpowiedni, by nie widzieć w tym co piszę, bredni).
Wiedząc, że nie możesz mnie przerżnąć, jak Pinochet komunistów, czy zrzucić z samolotu bez spadochronu, próbujesz chociaż postawić mnie przed sądem? Zbierasz ławę przysięgłych?
* – dla tych, którzy zarzucą mi zaraz, że działo się to w latach, gdy jeszcze bawiłam się lalkami. Polityka gości w naszym domu, więc słyszałam tę opowieść o pośle-ośle.
skomentuj (28)
2004-10-21 19:38:14 ››.
.
skomentuj (17)
2004-10-22 23:44:11 ››. – tak, ta kropka to mój mózg…
Mogę przyznać nawet rację, tak buńczucznej tezie, że ta mała kropka odzwierciedla wielkość mojego mózgu. No, i co? Czy przyznaję się do porażki? Do posiadania w głowie ziarenka? Może jest to i ziarenko, ale za to z materii z której zbudowane są czarne dziury*, której to materii jedna łyżeczka stołowa waży setki ton, jeśli nie tysiące.
I co głupie rury, które porównują kropkę z ostatniej mojej notki do wielkości mojego mózgu? Znów moje jest na wierzchu, a Wy czarne dziury znacie jedynie z własnego międzynoża, gdy długo się tam nie depilujecie…
Dopisek I: Kto powiedział Wam, że czarne dziury to antymateria? Neutrina się znaczy? Jak już coś oglądacie na Discovery, to może chociaż zapamiętajcie terminy fizyczne. A co do masy jednej łyżeczki substancji czarnodziurowej, to jest to teoretyzowanie, bo nikt i tak nigdy tego nie zważy. Nie zbuduje odpowiedniego ramienia i szalek wagi, więc nie przemądrzajcie się tu, ani nie prześcigajcie w ilości tysięcy ton na cm3. Puenta tej notki? O czymkolwiek nie napiszę, zawsze będzie coś nie tak. Zawsze wilk będzie wył do księżyca, pokazując, jak to on się zna na gwiazdach…
Panie MichaUeQ, ostatnio nawet sam Steven Hawking przyznał się do błędu, że to co sądził do tej pory o czarnych dziurach, nie do końca okazało się prawdą. No, ale moi komentatorzy są nieomylni i to, co napiszą, jest wykładnią wiedzy wszelakiej. A zjawisko dopplera znam, ale od akustycznej jego strony. W szkole średniej nie zatruwają nam głów fizyką teoretyczną.
skomentuj (20)
2004-10-23 18:32:41 ›› A spójrzcie tak na mnie obiektywnym okiem.
Załóżmy, że wchodzicie na ten blog pierwszy raz. Nie znacie wcześniejszych notek. Nie wiecie, co robię (robiłam), gdzie mieszkam, czym wozi mnie tatuś, że nie cierpię na brak kasy. Nie musicie opowiadać się w moich życiowych poglądach ani za mną, ani przeciw mnie. Czytacie jakąś obojętną seksualnie, religijnie czy politycznie notkę. Zauważacie mój styl pisania (doceniając go lub nie przeceniając), moją wiedzę (którą posiadam lub którą wcale się nie wybijam ponad przeciętność). Co o mnie sądzicie?
Piszę o sobie, że mam 18lat. Mogę być już matką, uzdolnioną np. skrzypaczką, stypendystką Harwardu np. w dziedzinie matematyki, etc. Blog nabiera wtedy zupełnie innej formy. Jest o pierwszym słowie mojego dziecka – "mama", o moim udanym koncercie w Filharmonii, o ciężkiej, wielogodzinnej pracy nad tablicami matematycznymi, by wreszcie odkryć jakąś tam rządzącą jakimiś prawami zależność.
I co wtedy? Nie ma zawiści, nienawiści, chęci dowalenia mi? Pewnie wręcz przeciwnie! Zobaczcie byle jakie forum dyskusyjne o czymkolwiek!
Mogłabym tak jak robi to większość młodych blogowiczów, gdy napotykają na swym blogu jakieś trudności, zakładają kolejnego darmowego bloga, by starzy, "dobrzy" goście dali im spokój.
Starzy goście już pewnie nie zaglądają na ten blog. "Dobrzy" zarzekają się, że komentują po raz ostatni tak długim komentem, inni że czytają tylko komenty.
Przekroiłam tym blogiem całe nasze społeczeństwo. Tysiące zabranych Waszych głosów są tego dowodem. Nauczyłam się chociażby negocjacji z adminami Blog.pl, by mi tego bloga odblokowano – po oburzeniu jakiegoś dewoty i nękaniem adminów o zablokowanie ust i warg cichodajki.
Jedni chcieliby wejść między moje wargi (ustne lub sromowe) inni pewnie chcieliby mi je zakleić butaprenem, bym już nie mogła czerpać i dawać nimi przyjemności. Mi by się nie chciało tyle razy wchodzić na bloga kogoś, kto jest takim/taką, jaki/jaka mi nie odpowiada. Kto powoduje, że brudzę się psychicznie. Czytając moje notki podnosi Wam się poziom ciśnienia, jednym z podniecenia (na treść mych wcześniejszych notek) innym ze złości (na moje złośliwości). Każdy Wasz wpis jest dowodem tego, że poruszyłam w Was jakąś nutkę. Pewnie jestem wirtuozką w grze na nerwach – i dobrze mi z tym.
"Moi" mężczyźni dobijają się do mnie. Nie telefonicznie, bo dzwoniąc na mój numer słyszą zapowiedź: "Nie ma takiego numeru lub abonent jest czasowo niedostępny". Dobijają się mailowo, wypytując, co się stało, że nie mogą się ze mną skontaktować.
694 579 141 – tego numeru nie znają:) Jeśli masz skończone 18lat i chciałabyś zająć moje miejsce w ich życiu, zgłoś się (najlepiej SMSowo), a udostępnię Ci ICH numery, lub Twój IM jeśli wolisz. Weroniczka odda pałeczkę (pałeczki) w czyjeś inne ręce, bo sama chce już swoje umyć, jak Poncjusz Piłat po skazaniu Chrystusa na ukrzyżowanie… R.I.P., Cichodajko
skomentuj (133)
2004 grudzień
2004-12-04 13:32:52 ›› Helioterapia…
Korzystając z tygodniowego zwolnienia lekarskiego ze szkoły (ach te przeziębienia), postanowiłam wygrzać się nie w łóżku, jak zalecił mi lekarz, a na słońcu, udając się na fototerapię do kraju, w którym zima oznacza co najwyżej spadek dziennej temperatury powietrza z +35stC do około +20stC. Miała to być przy okazji taka tygodniowa walka z depresją zimową, która wcześniej czy później dopada w jakiś sposób każdego. Niewiele rzeczy działa na moje zdrowie i samopoczucie tak dobrze, jak słońce.
Już na Okęciu łatwo można było stwierdzić, że to Polacy gdzieś wylatują. Widać to na pierwszy rzut oka, gdy spojrzy się na zakupy dokonywane przez nich w sklepie wolnocłowym. Wódka, wódka i jeszcze raz wódka! Dobrze, że jest limit jednego litra na jedną dorosłą osobę, bo inaczej samolot musiałby udźwignąć tyle litrów alkoholu dla swych pasażerów, ile litrów paliwa dla siebie. No więc także i ja, idąc za przykładem moich rodaków, a właściwie to za poradami, typu: "przed każdym afrykańskim posiłkiem wypić kieliszek, by pozbyć się złośliwej mikloflory z kiszek" – zakupiłam 2 półlitrowe butelki BOLSa. Ach, czego to nie wymyślą alkoholicy, by tylko rozgrzeszyć swój nałóg. Za 10zł za sztukę nie kupić półliterka byłoby rozrzutnością. Poza tym lecieliśmy do kraju islamskiego w którym to podobno kupić alkohol jest trudniej niż głowicę atomową;) Prawda jest taka, że do dwóch dni po przylocie przysługuje nam (turystom) możliwość dokonania zakupów trunkowych we Free Duty shopach, czyli sklepach wolnocłowych. Oczywiście po okazaniu paszportu z wizą na której widnieje data przylotu.