I co z tego, że miałam nie zerkać w komentarze? Skoro nastukaliście pod poprzednią notką prawie 130 komentów, to trzeba, chociażby z grzeczności zerknąć, co chcecie mi w nich przekazać. I co z tego, że miałam się nie pieprzyć z facetami? Że miałam w ogóle przestać prowadzić tego bloga? Podobno mężczyznę poznajemy po tym, jak kończy. A kobietę pewnie po tym, że czasem nie potrafi skończyć! Faceci, pieprzyliście kiedyś nimfomankę? Albo tylko kobietę, która ma większe od Waszych potrzeby seksualne. Jak się czujecie, gdy wytrysnęliście już całe swoje nasienie, gdy trąba Wam zmiękła, a kobieta chce jeszcze, jeszcze, JESZCZE! Każecie jej skończyć? Każecie jej zmienić jej zapotrzebowania? Ukierunkować ciąg seksualny na np. ciąg do nauki? Pachnie mi to Seksmisją!
I co mam Wam pisać? Takie "zwykłe" codzienne notki z życia? Co zjadłam na kolację, a co na śniadanie? Co działo się na lekcji, a co na przerwie? Z czego dostałam piątkę, a z czego tylko cztery plus? A może, że byłam na studniówce? Że nie mając faceta miałam niemały dylemat – kogo zaprosić na studniówkę? Że było za dużo chętnych, a może że za mało? Że piękne dziewczyny z mojej szkoły, ale także i "szare myszki" zrobiły się na bóstwa, a wolni faceci poszli na całość i poprzychodzili z takimi "towarami", których nawet na wybiegach dla modelek się nie ujrzy? Że studniówka bardziej przypominała przez to FashionTV Party, niż 100dniówkę?
A może napisać co w domu? Że Lex tatusia już nie jest Lexem tatusia, a pewnie jakiegoś ziomala z Pruszkowa, Wołomina, młodego businessmana z Moskwy, a może leży już pocięty w jakiejś dziupli? Że teraz musimy poruszać się już mniej oryginalnym autem? A może że kupiłam sobie taką, a taką kieckę, tego to a takiego projektanta, a do niej takie i takie buty? Że skorzystałam z zaproszenia tego a tego, tu a tu?
A może napisać, co w towarzystwie? Że koleżanka Rosati z którą jestem tu utożsamiana jest z Maxem brr Kolonko starszym niż nowojorskie World Trade Center, chociaż podobnie jak mnie, stać ją na to, by chcąc coś w życiu osiągnąć nie musieć być z możnymi "staruchami" tego świata. Może napisać, kiedy ostatnio miałam okres i jak go przeżywam? Ile i kiedy przytyłam, a ile schudłam? Widzę że Wy swoimi komentami spełniacie kanon komentatorski, ale ja swoimi notkami nie spełniam Waszego kanonu notkowego.
Oto notka z bloga spełniającego kanony (jak wielki Kanion Colorado)
Oh Jejku jak moje stópki się ostatnio zmęczyły… Ciągle chodzę po tych butikach. A ostatnio były te wybory na prezydenta… głosowałam na Keyrego ale WYGRAŁ TEN POSRANY BUSH!! Oh tak zaniedbałam mojego najpiękniejszego blogaska… jak ja tak mogłam? Moj tata przyjechał i się pytał mnie co chcę na gwiazdkę… no powiedziałam że już wszystko mam więc czego mam jeszcze chcieć? To powiedział że mi kupi nowe autko jakie tylko będę chciała bo ten mercedesik jest już stary… ma aż chyba niecałe pół roku a ja nie mogę takimi gratami jeździć starymi (z resztą go widzicie tam na zdjęciu powyżej) Oh kupiłam sobie śliczne brylancikowe buciki w kształcie serduszka za 10 000 tys$ są takie prześliczne i kieckę do tego z brylancikami czerwoną chyba setną do mojej kolekcji kiecek. O spotkałam Britney Spears ale ona jest straszną barbie. Chciała się chyba ze mną zapoznać i mi opowiadała jak to zostanie mamusią i w ogóle a ja ją olałam i sobie poszłam. Dałam jej numer telefonu żeby się ode mnie odczepiła. Ona jest okropna i taka pusta! Oh dobrze to ja spadam. Ostatnio weszłam na niektóre blogi i widzę że są tak obleśne że nie sięgają mojemu ślicznemu blogaskowi do pięt!! haha Idę się wykąpać w moim dużym baseniku a potem do solarium… Papa wy brzydalki (oprócz mnie i kochanej Ani):*
Zapożyczono z: slicznusiblogasek.blog.onet.pl
skomentuj (43)
2005-01-27 16:50:04 ›› Moja koleżanka…
Mam taką jedną koleżankę. Ma 19lat. Jest z Warszawy. Często siedzi w Necie, na czatach, z nickiem 19latka_dla_sponsora, albo z jakimś podobnym do tego. W przeciwieństwie innych tego typu nicków, jej jest właściwym nickiem na właściwym miejscu.
Nie wiem, jakie nicki ją zaczepiają. Czy są to: zapłacę_młodej_za_sex czy kasa_za_loda, ale na brak wyskakujących okienek chyba nie narzeka. Narzeka natomiast na to, że na czacie każdy jest narwanym koniem pragnącym i mogącym zaspokoić każdą kobietę, a w realu najczęściej nie zjawiają się nawet na spotkanie. Koleżanka czeka. Marznie. Rozgląda się niespokojnie, bo facet z drugiej strony czatu może być każdym. Jej kolegą ze studiów, jej sąsiadem, jej nauczycielem. Może być też alfonsem werbującym młode dziewczyny do burdeli… Podziwiam ją. Nie za to, co robi, ale za to, że ma taką odwagę. A może tylko determinację?
Moja koleżanka jest oczywiście wirtualna. Tak samo jak ja jestem wirtualna dla niej i dla Was. Ale Ona w przeciwieństwie do mnie umawia się na Necie. To dzwoniąc pod jej numer telefonu, doczekacie się odebrania i umówienia na co tylko chcecie. Macie wolną chatę? Całą noc na igraszki? Chcecie pomóc studentce – dzwonicie i jest. Na całą noc, albo na chwilę. Za kilkaset złotych, albo za mniej.
Ja siedzę sobie w ciepłym domku, jeśli chcę, odbieram telefon od jakiegoś mojego konika, jeśli nie – nie odbieram. Ona czeka na każdy telefon. Może nie tyle na telefon, ile na spotkanie. Lubi sex. Wydaje jej się, że jest nimfomanką. Napisała mi kiedyś, że "Czuję się nieraz jak małe zwierzątko które ma ruję. Marzę żeby się nadstawić tyłeczkiem w kierunku samczyka i dostać OSTRE RŻNIĘCIE." Ciągle ma z sexu tyle radości, co ja. Może za rzadko go uprawia? Może uprzedmiotyzowuje tę czynność, by była ona tylko narzędziem, pracą?
Koleżanko, wiem, że czytasz tę notkę. Komentarze do tej notki niech będą skierowane do mojej Koleżanki. I niech się opanują ze swoimi wpisami ci, którzy nie rozumieją sytuacji.
skomentuj (25)
2005-01-30 12:02:19 ›› Koleżanka Julla napisała (a wcześniej przeżyła)…
Jako mała dziewczynka zawsze się zastanawiałam,jak to jest spędzić noc w Hotelu Mariott. Jak budynek, który jest jednym z symboli Warszawy wygląda w środku… Ale wygląda na to, że moje marzenia mają jedną nieodmienną właściwość:))) Spełniają się…
Któregos dnia siedzałam w kafejce i "czatowałam" sobie. Nie pamiętam już jak byłam zalogowana – Iza19wawa czy Julka19wawa, czy też jakoś równie banalnie… Nagle ze świata wirtualnych flirtów wyrwał mnie telefon… Byłam pewna, że dzwoni jeden ze "sponsorów" z którymi rozmawiałam na czacie. Lecz okazało się, że pan z którym rozmawiałam był "znajomym znajomego";), który mnie mu "zareklamował". Poprosił bym była o 20.OO w holu Mariott'a.
Byłam – wzięłam nawet taksówkę żeby być na czas. Przy wejściu zapaliłam vaniliowego Slima "dla odwagi", choć portier bardzo "krzywo" na mnie spojrzał. O równej godzinie przekroczyłam próg hotelu. Wnętrze lekko poraziło mnie swoją przestrzenią, iloscią ludzi mówiących w obcych językach i luksusowym amerykańskim wykończeniem – jak wprost z zachodniego filmu… I w ogóle – poczułam się jak w filmie…
Niepewnie, ukrywając drżenie wszystkich kończyn wywołanym zdenerwowaniem, usiadłam w jedynym wolnym fotelu… Bo byłam pewna, że jeszcze moment i… zemdleję… Bałam się, że propozycja tego pana mogła być "ściemą", bo sytuacji takich nie brakuje, kiedy podaje się swój numer telefonu obcym osobom… Ale po chwili usłyszałałam drryyńń w torebce, po czym numer się rozłączył. Zresztą nie dziwię się – gdyż okazało się, że pan stał za mną. Usmiechnął się szeroko na mój widok- ja również, bo bałam się, że może umówiłam się z jakimś wąsatym, grubym dziadem lecz na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Pan był owszem sporo ode mnie starszy ale… to akurat nigdy mi nie przeszkadzało:))) Poszliśmy wprost do windy.
W pokoju zdjęłam płaszcz, po czym udaliśmy się na drinka. Nie wiedziałam oczywiście co zamówić, ponieważ piję w ogóle bardzo mało i w dziedzinie drinków jestem kompletną ignorantką. Poprosiłam więc o coś lekkiego. Kelnerka przyjęła zamówienie, a my pogrążyliśmy się w rozmowie. Na samym początku moj klient bardzo ucieszył się, że… palę:)))
Jak stwierdził, dzięki temu nie czekała go kilkunastogodzinna abstynencja. Bardzo bardzo przyjemnie się nam rozmawiało. Nasłuchałm się opowiesci o Meksyku, Las Vegas, Cykladach, Grecji, Włochach, itp. itd… Wymieniliśmy swoje poglądy na sto rozmaitych tematów… Około godziny 0.30 poczułam, że zaczyna mnie,mimo wypitego espresso ogarniać senność i słodkie rozleniwienie… Chyba to dostrzegł bo zaporoponował, żebysmy poszli już do pokoju. Ja zgodziłam się bardzo chętnie, bo na senność nie ma nic lepszego nic dotlenienie mózgu odrobiną gimnastyki:))
Po przekroczeniu progu pokoju nastychmiast "rozstiptizowałam się" i zostałam wsadzona do wanny. Po mojej kąpieli w pianie (w Mariocie mają małe wanny!!!) poszliśmy pod prysznic. On dokładnie namydlił mnie, a ja JEGO. Wytarłam ciałko czując na sobie lubieżne spojrzenie i jednym -siiuupp- znalazłam się w łóżku (w sumie jestem reklamowana jako lolitka, więc chyba mam prawo zachowywać się niepoważnie??).
Stanął mu już w trakcie mojej kąpieli… pieścił moje piersi i uda, potem cipkę… Otworzyłam usta, dając do zrozumienia że chcę go do buzi. Mniam… Zaczęłam ssać energicznie jego męskość, bawiąc się jednocześnie swoją cipką… Ten widok bardzo na niego podziałał… Po chwili zmieniliśmy pozycję na 69… ssał moją pieszczoszkę z zaangażowaniem równym temu z jakim ja ssałam jego fiuta. Po chwili poczułam gwałtowną rozkosz. Zawsze gdy czuję w moich ustach duży przysmak nie muszę czekać na orgazm dłużej niż 5 minut. On też po chwili spuścił się wprost do mojej zaciśniętej na nim mordki. Połknęłam wszystko tak jak przystało na grzeczną suczkę… Niestety jak zwykle było mi mało mało mało więc nie czekając aż jego kutas się zregeneruje, zaczęłam robić sobie dobrze… i znów po chwili poczułam tąpnięcie gorąca w swoim podbrzuszu…