Już na mnie czekał, założył gumkę… Poprosił żebym na nim usiadła… Usiadłam. Jakie to było piękne uczucie kiedy mnie wypełnił!
Potem wypięłam dupkę i kazałam brać się od tyłu. Wepchnął chuja w moją brzoskwinkę aż po sam koniec. Poczułam cudowny, lekki ból pomieszany z najdoskonalszą rozkoszą… Jęczałam cichutko wraz z każdym pchnięciem… Wreszcie skończył, a ja doszłam po chwili czując skurcze jakie wstrząsały jego pałą z każdą kroplą wylewającej się z niej spermy.
Doszliśmy do wniosku, że nadszedł po tych wszystkich ciężkich przeżyciach odpowiedni moment na papierosy… Mentolowe Dunhill'e i rozmowa osładzały nam regenerację naszych wyczerpanych seksem ciał. Potem zaczęliśmy się całować. Szepnął, bym jeszcze raz pieściła się na jego oczach – "to taki cudowny widok"- rzekł. Wypełniłam jego polecenie z największą przyjemnością. I poraz kolejny tej nocy zalał mnie orgazm, większy chyba niż fale tsunami zalewające Indonezję. I może równie niszczycielski? Potem wessał się w nią… Lizał… Lizał… Lizał… Orgazm. Mmm… Potem znów zerżnął. Orgazm. Chwila odpoczynku…
Zaczął pieścić moją dupkę – w szczególności zainteresował się drugą z moich dziurek. Położyłam się na brzuchu. Prosiłam, żeby robił to niezwykle delikatnie i powoli… tak żebym nie umarła z bólu… najgorsze jest zawsze pierwsze 5 minut. Po chwili poczułam jak cały wślizguje się w mój tyłeczek. Bolało… ale zarazem było niesamowicie przyjemne… Czułam pełną uległość, pełne podporządkowanie… I było mi z tym dobrze. Jestem przecież uczennicą Markiza de Sade'a, czyż nie? Zdecydowanie tak…
Potem cierpienia których dostarczyło mi penetrowanie mojej pupy zostały mi wynagrodzone dokładnym wylizaniem mojej szparki… I tak na dobranoc znowu moim ciałem strzasnął spazm ekstazy… Byliśmy już nieprzytomni ze zmęczenia… Poszłam do łazienki umyć ząbki jak grzeczna dziewczynka i szukając szczoteczki… zanalazłam w torebce 1000zł. Poczułam bardzo bardzo miłą rzecz. Czułam się doceniona, ładna… Dobra w tym co robię… I z tym miłym uczuciem dobrze wykonanego obowiązku – zasnęłam.
A następnego dnia zapłaciłam czynsz i kupiłam parę bardzo fajnych rzeczy. Komu się to nie podoba może mnie (i też niekoniecznie) pocałowac w moją zgrabną, drogą dupę:)))
skomentuj (74)
2005 marzec
2005-03-08 09:14:09 ›› Dzień Kobiet
Pod tą notką, a dokładniej, pod tym tematem zostawiam wolne pole do popisu dla wszystkich mężczyzn…;)
skomentuj (20)
2005-03-13 17:38:44 ›› Dziś z zupełnie innej beczki…
Jako, że goście mojego bloga już nie raz wykazali się fantazją, spostrzegawczością i innymi tego typu cechami, mam do nich/do Was propozycję. Nie odnoście tego do mnie, bo nie o to tu chodzi, czy Weronika chce to, czy owo. Czy nie dostała kieszonkowego, pragnie sama po niego sięgnąć do banku, czy brakuje jej adrenaliny… No więc tak:
Jest bank w małym mieście (powiedzmy – 20 tysięcznym). W Banku do zrabowania pieniądze (powiedzmy – 4mln PLN). Kto z Was potrafiłby zaplanować skok? Tzn. wymyślić i wykluczyć jak największą ilość zagrożeń czekających na 3rabusiów dokonujących skoku. Jak w miarę ułatwić im zadanie (zablokować poczynania i pościg policji, itp). Poproszę o kreatywność. I o nieprzypisywanie mi jakiegokolwiek związku z napadem na bank, który w nadchodzącym tygodniu może mieć miejsce. Ja tu tylko sprzątam i bloga piszę…
PS 14.03.2005 22:32
No tak, mogłam się tego spodziewać. Wy tu jesteście tylko od: kurwienia na autorkę, dewagacji – kim ona może być, dociekań – kim na pewno nie jest, dowodzenia, że ma "nierówno pod sufitem", mierzenia kątownikiem, jak jest prosta, itp. No, ale to i tak sukces, bo już nie pojawia się, że pewnie jestem grubą panną z kompleksami, studentką dziennikarstwa- robiącą medialną prowokację, studentką psychologii – badającą wpływ bloga na psyche czytelników, czy, że jestem facetem, Miriam'em Gonzales'em z wielkim Interesem;)
skomentuj (21)
2005-03-15 22:52:02 ›› Wszystko ma sens…
Każdy postawiony przeze mnie pixel ma jakiś sens. Widoczny na pierwszy rzut oka albo ukryty głęboko (nie dotyczy to pixeli stawianych w błędach ort., literówkach, czy martwych pixeli LCD).
O czym była ostatnia notka? Nijak się miała do mnie? A no nie zupełnie…
Po primo – w szkole miałam zajęcia z terroryzmu. Nie, nie chodzę do islamskiej szkoły, ale w rocznicę madryckiego 11marca mieliśmy zajęcia z zagrożeń, które najłatwiej jest rozpoznawać… wczuwając się w rolę zagrażającego.
Po secundo – moja notka była prowokacją. Ale odpowiedzi na nią są już przestępstwem! Bo przestępstwem jest już same gdybanie o takich rzeczach jak: porywanie, produkcja środków płatniczych, napady na bank. Mam więc już coś na Pana Cru, chociaż sidła zastawiłam na innego Pana;)
A co do legalizacji trawy? Od kiedy trawa jest nielegalna?;)
A co do sexu, którego Wam tu widzę brakuje – sex jest do uprawiania, a nie do opisywania. Co ja, Wisłocka jestem?;)
skomentuj (13)
2005-03-18 12:27:46 ›› Numerek na masce…
Jestem ciekawa, jakie skojarzenia nasunęły się Wam w związku z tytułem?
A było tak. Kilka dni temu mój kolega pojechał na zakupy do centrum handlowego. Pod sklepem stało auto – Peugeot 206CC, a na jego szybie (na kurzu) ktoś napisał palcem numer telefonu: 503311***
Kolega, niewiele się namyślając, wysłał SMSa: Co Twój numer robi na moim samochodzie?;)
Nadeszła odpowiedź: Marzę by się nim przejechać.
Ten dalej: A co dostanę w zamian za spełnienie Twojego marzenia?
Ona: Jeśli jesteś chłopakiem to wszystko co zechcesz;)
Coś tam jeszcze popisali i umówili się wieczorem na przejażdżkę. Oczywiście kolega nie jest właścicielem ww. samochodu, więc pojechał swoim Golfem GTI. Uprzedził pannę, że w deszczowe dni woli swoje "sportowe" auto, więc na pierwszą randkę wybiorą się właśnie nim.
Panną okazała się 16latka. Taka z półki średnio wyższej. Golf może nie robił na niej takiego wrażenia, jak Peugeot CC, ale nie przeszkadzało jej to dać koledze zaliczki na poczego zrobienia dla niego wszystkiego w jego Peugeocie. Podobno takim napalonym blacharom zrobienie laski przychodzi łatwiej niż danie całusa. Ach, te dzieci;) Pilnujta ojcowie i matki, co wypisują na szybach Wasze dziatki;)
skomentuj (26)
2005-03-25 17:31:24 ›› Dziękuję, że jesteście!:-)
Bez Was nie byłoby mnie! To bez Was, ten blog byłby martwy, a nie beze mnie. To nie ja go zabijam. To nie moje milczenie go zabija, ale Wasze. A Wy na szczęście dopisujecie:-) I wielkanocna chwała Wam za to!
Nie rozumiem blogów pisanych po to, by kasować każdy niepochlebny komentarz do notki. Nie rozumiem notek, pisanych po to, by nie budzić złych emocji i narażać się na krytykę. Dla mnie chyba nastał już taki czas, że przestałam rozróżniać, kto jest za mną, a kto jest przeciw mnie. Wszystko jest dla mnie tak względne, że wydaje mi się, że atakujący częściej jest lub czuje się atakowanym. Agresja nie budzi się sama z siebie, a jest powodowana przez czynniki, których nie zazdroszczę tym, którzy tu próbują mnie rozedrzeć na stępy chociażby słowami.
Ostatnio na łamy pism i na ekrany TV wróciła Edyta Górniak. Rok temu obraziła się na media, gazety, telewizje, dziennikarzy, paparazzich, showbusiness, na cały świat. Po roku okazało się, że chyba zaczęło jej tego brakować. Tak samo mi brakowałoby Waszych komentarzy, ale i Wam pewnie brakowałoby mnie, gdyby okazało się, że już nigdy nowa notka się nie pojawi, a zamiast treści na cichodajka.blog.pl pojawiłaby się komunikat:
"404: strona nie istnieje. Blog o podanym przez ciebie adresie nie istnieje, lub adres jest podany niepoprawnie."
Skoro ciągle tu jesteśmy, to życzę wszystkim Wesołych Świąt.
skomentuj (12)
2005-03-27 23:10:54 ›› Ktoś mnie prosił o…
Ktoś mnie prosił o przemilczenie jego istnienia. Jego się do mnie odezwania, ale nie potrafię.
Przez przeszło tydzień, pewien 26latek czytał mojego bloga. Czytał notka po notce, zdanie po zdaniu, słowo po słowie. Do każdej notki ustosunkowywał się chociażby jednym zdaniem, albo kilkoma zdaniami, które zbiorczo pod koniec każdego przeczytanego miesiąca przesyłał mi w e-mailu. Maili było 13. Dokładne przeczytanie tego, co do mnie napisał (czyli 37 stron A4 czcionką 10, marginesowanie 1cm) zajęło mi 2 godziny. Jemu, napisanie tego na pewno kilka godzin dłużej. Przeczytanie całego bloga (a liczy on około 92 strony A4) zajęło mu kilka dni, kilkadziesiąt roboczogodzin. Wpłynęłam na jego życie. Na pewno jakoś je zmieniłam. Tak, jak robię to z życiem każdego z Was. Albo Wam je ratuję, albo je Wam odbieram.
Założmy, że przed wyjściem z domu czytacie jeszcze mojego bloga, moje notki albo komentarze. Komentujecie lub nie. O tę krótszą lub dłuższą chwilę jesteście dłużej w domu, w internetc@fe, w sali informatycznej. Wychodzicie o kilka minut później z domu lub ze szkoły, nie wpadacie dzięki temu pod pędzące auto pirata drogowego, który przejeżdżał przez Waszą ulicę o tyle minut wcześniej, ile minut poświęciliście mi. Co z Wami zrobiłam może powiedzieć tylko każdy z Was ze świata równoległego w którym nie weszliście nigdy na blog Weroniki, Cichodajki, pustej dziewuchy bez perspektyw…
Nie wiem, co dobrego lub złego zrobiłam w życiu pana M do mnie piszącego, ale cieszę się, że bezpiecznie spędził czas na moim blogu. A co daję Wam? Potraficie docenić czasem coś, co wydaje się niczym ważnym?