— Masz wspaniałą pamięć — powiedział Baldanders głosem, który przypominał odgłos toczących się głazów. — Chciałbym cokolwiek tak dobrze zapamiętać.
Podczas naszej rozmowy dr Talos wyjął szkatułkę z pieniędzmi. Zagrzechotał nią teraz, by zwrócić naszą uwagę.
— Chodźcie, przyjaciele. Obiecałem wam, że podzielimy sprawiedliwie dochód, jaki przyniosło nam nasze. przedstawienie, a kiedy już tego dokonamy, przyjdzie pora ruszać. Odwróć się, Baldanders i wyciągnij przed siebie rękę. Sieur Severian, szanowne panie, czy zechcecie również się tutaj zbliżyć?
Zwróciłem oczywiście uwagę, że gdy doktor wspominał wcześniej o podziale pieniędzy, mówił o dzieleniu ich na cztery części; domyślałem się, że tym, który nic nie otrzyma będzie Baldanders. Tymczasem doktor Talos sięgnął do szkatułki i wyjął srebrne asimi, które położył na dłoni olbrzyma, drugie dał mnie, trzecie Dorcas i wreszcie kilka orichalków Jolencie. Potem zaczął rozdawać po jednym orichalku.
— Zauważyliście z pewnością, że jak dotąd wszystkie pieniądze są prawdziwe — powiedział. — Muszę was jednak z przykrością zawiadomić, że trafiło się sporo monet budzących wątpliwości. Kiedy rozdzielimy autentyczne, każde z was odbierze swoją część fałszywych:
— A czy ty wziąłeś już swój udział, doktorze? — zapytała Jolenta. — Chyba wszyscy powinniśmy być przy tym obecni:
Dłonie doktora, kursujące niemal bez przerwy między szkatułką a naszymi rękami na chwilę przerwały swoją wędrówkę.
— Ja nie mam swojego udziału — powiedział.
— To nieuczciwe — szepnęła Dorcas, zerknąwszy uprzednio na mnie, żeby sprawdzić moją reakcję.
— To nieuczciwe, doktorze — powiedziałem głośno. — Brał pan udział w przedstawieniu podobnie jak każdy z nas, zbierał pan pieniądze i zdaje się, zorganizował pan to całe przedsięwzięcie. Powinien pan otrzymać podwójny udział.
— Nic nie chcę — pokręcił głową dr Talos. Po raz pierwszy widziałem go zakłopotanego. — Sprawia mi wielką przyjemność kierowanie grupą, którą mogę już chyba nazwać zespołem teatralnym. Napisałem tę sztukę, którą wystawialiśmy i tak jak… — rozejrzał się dokoła, jakby w poszukiwaniu odpowiedniego porównania — …ta zbroja mam do odegrania w niej pewną rolę. Daje mi to satysfakcję, a to jedyna nagroda, jakiej pragnę. Jak widzicie przyjaciele, pozostały nam już same orichalki, a jest ich zbyt mało, by starczyło dla wszystkich. Dokładniej rzecz biorąc pozostały już tylko dwa. Ktokolwiek chce, może je otrzymać, zrzekając się prawa do wątpliwego aes i pozostałych, prawdopodobnie fałszywych, monet. Severian? Jolenta?
— Ja je wezmę — oświadczyła ku memu zdziwieniu Dorcas.
— Znakomicie. Reszty nie będę rozdzielał. Bierzcie to, co komu odpowiada. Ostrzegam jednak: bądźcie bardzo ostrożni z wydawaniem tych pieniędzy. Grożą za to surowe kary, chociaż za Murem… A to co?
Spojrzałem w tym samym kierunku, co on i ujrzałem zbliżającego się do nas człowieka, odzianego w postrzępione, szare szaty.
35. Hethor
Nie wiem, dlaczego powitanie kogoś z pozycji siedzącej uważane jest za zniewagę, ale tak właśnie powszechnie się uważa. Kiedy szara postać podeszła bliżej, obie kobiety wstały z miejsc; ja i Baldanders uczyniliśmy to samo, tak że kiedy obcy znalazł się w zasięgu głosu, jedyną siedzącą osobą pozostał dr Talos, zajmujący nasze jedyne krzesło.
Trudno było sobie wyobrazić mniej imponującą posturę. Mężczyzna był niewielkiego wzrostu, a w o wiele na niego za dużym ubraniu wydawał się nawet jeszcze mniejszy. Słabo zarysowana — broda pokryta była kilkudniową szczeciną, a kiedy zdjął poplamioną czapkę, odsłaniał głowę, z której boków zniknęły wszystkie włosy, pozostawiając jedynie cienką,, falistą linię, przypominającą grzebień starego, brudnego koguta. Byłem pewien, że już go kiedyś widziałem, ale minęła dłuższa chwila, zanim uświadomiłem sobie, gdzie i kiedy to było.
— O bogowie — przemówił — bogowie i boginie stworzenia, jedwabistowłose damy i ty, panie, dowodzący cesarstwami i armiami wrogów naszej F-f-fotosfery! Wieża z kamienia jest mocna, mocna jak d-d-dąb, który po pożarze wypuszcza nowe liście. Ty też, mój panie, czarny panie, rycerzu śmierci, władco n — nnocy! Długo żeglowałem na statkach o srebrnych żaglach i stu masztach, które sięgały g-g-gwiazd, unosząc się zaraz za królewską reją, ale n-n-nigdy nie widziałem kogoś takiego jak ty. Nazywam się Hethor i przybyłem, żeby ci służyć, żeby zdrapywać błoto z twego p-p-płaszcza, czyścić twój wielki miecz, n-n-nosić kosz, z którego będą na mnie patrzeć oczy twoich ofiar, mistrzu, oczy przypominające martwe księżyce Verthandi w chwilę potem, kiedy zgasło ich słońce. Kiedy zgasło słońce! Gdzież są ci strojni aktorzy? Jak długo będą jeszcze płonąć p-p-pochodnie? Sięgają ku nim stygnące dłonie, ale płomienie pochodni są zimniejsze niż lód, zimniejsze niż księżyce Verthandi, zimniejsze niż martwe oczy! Gdzież jest więc sita, która każe pienić się wodom jeziora? Gdzie jest imperium, gdzie Armie Słońca o długich lancach i złocistych p — p. proporcach? Gdzie jedwabistowłose kobiety, które kochaliśmy jeszcze ostatniej n-n-nocy?
— Zdaje się, że byłeś wśród naszej publiczności — powiedział dr Talos. — Rozumiem doskonale — twoje pragnienie, żeby jeszcze raz obejrzeć tę sztukę, ale nie będziemy mogli usatysfakcjonować cię wcześniej, jak dopiero wieczorem, kiedy mamy nadzieję być już dość daleko stąd.
Hethor, którego spotkałem po wyjściu z celi Agilusa w towarzystwie grubego mężczyzny, kobiety o wygłodniałych oczach i innych, zdawał się go zupełnie nie słyszeć. Patrzył tylko na mnie, zerkając od czasu do czasu na Dorcas i Baldandersa.
— Zranił cię, czyż nie tak? To okropne, okropne. Widziałem, że płynęła ci krew, czerwona jak płomienie Ducha Świętego. Jakiż to dla ciebie zaszczyt! Ty również mu służysz, a twoje zadanie jest szlachetniejsze od mojego.
Dorcas potrząsnęła głową i odwróciła twarz w inną stronę, zaś olbrzym przyglądał mu się w milczeniu.
— Z całą pewności zdajesz sobie spraw że to, co widziałeś, było jedynie teatralną inscenizacją — powiedział dr Talos. (W tym samym momencie pomyślałem, że gdyby cała publiczność zdawała sobie z tego sprawę, szaleńcze wyczyny Baldandersa postawiłyby nas w bardzo nieciekawej sytuacji).
— R-r-rozumiem więcej, niż wam się wydaje, ja, stary kapitan, stary porucznik, stary kucharz ze starej kuchni, gotujący rosół dla zdychających zwierząt! Mój p-p-pan jest prawdziwy, ale gdzie są jego armie? Prawdziwy, lecz gdzie jego imperia? Czyżby z prawdziwej rany miała pociec fałszywca krew? Co stanie się z siłą, kiedy nie będzie już krwi, co stanie się z blaskiem jedwabistych włosów? Schwytam go w szklany puchar, ja, stary kapitan starego, steranego okrętu, o czarnej załodze i srebrnych żaglach, zza których wyłania się krawędź Mgławicy Węglowej!
Być może w tym miejscu powinienem powiedzieć, że nie zwracałem już uwagi na potok słów płynących z ust Hethora, chociaż moja niezniszczalna pamięć pozwala mi teraz odtworzyć je na papierze. .Była to śpiewna recytacja, której towarzyszyły wytrzeszczone oczy i tryskające spomiędzy niekompletnych zębów fontanny śliny. Możliwe, że na swój powolny, opieszały sposób Baldanders zaczął go wreszcie rozumieć, ale Dorcas z całą pewnością była zbyt przestraszona, żeby cokolwiek z tego do niej dotarło. Odwróciła się, jak większość ludzi odwraca się od mlaskania i trzasku kości, towarzyszących pożeraniu zwłok przez padlinożercę. Jolenta zaś nigdy nie interesowała się niczym, co nie dotyczyło jej osobiście.