Выбрать главу

Mimo to ci, których natura obdarzyła umysłem badawczym, często się zastanawiali, czy istnieją jakieś reguły magii. Znane jest ponad pięćset różnych zaklęć gwarantujących miłość innej osoby; ich zakres sięga od sztuczek z zarodnikiem paproci o północy, do robienia czegoś raczej nieprzyjemnego z rogiem nosorożca o dowolnej porze, choć prawdopodobnie nie zaraz po posiłku. Czy jest możliwe (zastanawiały się umysły badawcze), że analiza wszystkich tych zaklęć wykryje jakiś niewielki, ale potężny wspólny mianownik, swego rodzaju metazaklęcie, jakieś niewielkie równanie, które doprowadzi do pożądanego celu o wiele prościej? A przy okazji przyniesie wielką ulgę nosorożcom?

By szukać odpowiedzi na takie pytania, zbudowano HEX-a. Co prawda Myślak Stibbons był trochę niepewny co do poprawności użycia w tym kontekście słowa „zbudowano”. On i kilku inteligentnych studentów złożyli HEX-a własnoręcznie, to fakt, ale… no cóż… czasami wydawało się, że jego części — jakkolwiek dziwnie by to brzmiało — po prostu się pojawiają.

Na przykład był całkiem pewien, że nikt nie projektował generatora faz księżyca, ale był tam — najwyraźniej jako element całości. Zbudowali natomiast zegar czasu nierzeczywistego, choć nikt dokładnie nie wiedział, jak działa.

Podejrzewał, że mają tu do czynienia z bardzo specyficznym przypadkiem samokształtującej przyczynowości, zawsze groźnej w takich miejscach jak Niewidoczny Uniwersytet, gdzie rzeczywistość ulegała rozciągnięciu i stawała się bardzo cienka, a zatem podatna na liczne niezwykłe podmuchy. Jeśli tak było naprawdę, to właściwie niczego realnie nie budowali. Okrywali tylko fizycznością ideę, która już tam była — cień czegoś czekającego na zaistnienie.

Długo tłumaczył gronu profesorskiemu, że HEX nie myśli. To przecież oczywiste, że myśleć nie może. Jego fragmentem był mechanizm sprężynowy. Dużą część stanowiła wielka farma mrówek (interfejs, gdzie mrówki biegały po małym taśmociągu obracającym pewne ważne kółko zębate, Myślak uważał za maleńkie arcydzieło). Precyzyjnie kierowany bieg mrówek przez labirynt szklanych rurek tworzył najważniejszy element.

Sporo rzeczy też zwyczajnie się… nazbierało — choćby akwarium i dzwonki, które teraz wydawały się niezbędne. Jakaś mysz zbudowała gniazdo w samym środku i chyba stało się elementem instalacji, gdyż HEX zatrzymywał się, kiedy je usuwali. Nic w tym zestawie nie potrafiło myśleć, chyba że w bardzo ograniczonym zakresie — o serze i cukrze. Mimo to… w środku nocy, gdy HEX pracował pełną mocą, a szklane rurki roiły się od maszerujących mrówek, kiedy różne elementy nagle robiły „brzdęk!” bez żadnego dostrzegalnego powodu, a akwarium opuszczało się na stojaku, żeby operator miał na co patrzeć przez długie godziny… Właśnie wtedy człowiek zaczynał się czasem zastanawiać, czym właściwie jest mózg, czym jest myśl, czy rzeczy, które nie są żywe, potrafią myśleć, i czy mózg nie jest jedynie bardziej skomplikowaną wersją HEX-a. A niekiedy, około czwartej nad ranem, gdy elementy mechanizmu sprężynowego nagle zmieniały kierunek ruchu, a mysz piszczała — czy nie jest mniej skomplikowaną wersją HEX-a. I rozważał, czy przypadkiem całość nie tworzyła czegoś, co nie występowało w jej częściach.

Krótko mówiąc, Myślak był trochę niespokojny.

Siedział teraz przy klawiaturze. Była prawie tak duża, jak cała reszta HEX-a, by zmieścić wszystkie niezbędne dźwignie i armaturę. Rozmaite klawisze pozwalały małym kartom z dziurkami spadać na krótko w szczeliny i kierować mrówki na odpowiednie szlaki.

Sporo czasu zajęło mu sformułowanie problemu, ale w końcu zaparł się nogą o konstrukcję i szarpnął dźwignię ENTER.

Mrówki pobiegły nowymi ścieżkami. Zakręciły się kółka. Nieduży mechanizm, co do którego Myślak gotów był przysiąc, że jeszcze wczoraj go tu nie widział, a który wyglądał jak aparat do pomiaru szybkości wiatru, zawirował szybko.

Po paru minutach do tacy wyjściowej spadło kilka klocków z symbolami okultystycznymi.

— Dziękuję — powiedział Myślak i natychmiast poczuł się głupio z tego powodu.

W urządzeniu wyczuwało się napięcie, wrażenie bezgłośnego wysiłku, dążenia do jakiegoś odległego, niepojętego celu. Jako mag, Myślak zaobserwował podobne zjawisko jedynie u żołędzi: cieniutki, niesłyszalny głosik wołający: Tak, jestem tylko małym, zielonym, prostym obiektem… ale śnię o puszczach.

Ledwie parę dni temu Adrian Rzepiszcz wpisał „Dlaczego?”, żeby sprawdzić, co się stanie. Niektórzy studenci przewidywali, że HEX zwariuje, próbując odpowiedzieć. Myślak spodziewał się raczej, że HEX odpowie: „?????”, co czynił z irytującą częstotliwością.

Zamiast tego, po okresie niezwykłej ruchliwości mrówek, HEX wypisał: „Dlatego”.

Wszyscy przyglądali się zza pospiesznie przewróconego biurka, jak Rzepiszcz wpisuje: „Dlaczego cokolwiek?”.

Odpowiedź pojawiła się w końcu: „Dlatego Że Wszystko. ????? Błąd Domeny Wieczystej. +++++ Zacznij Z Początku +++++”.

Nikt nie wiedział, gdzie leży Początek, kim jest ów Zacznij, ani dlaczego przysyła stamtąd wiadomości. Ale zrezygnowali z takich pytań — nikt nie chciał ryzykować, że otrzyma odpowiedź.

Wkrótce potem pojawiło się coś podobnego do złamanego parasola ze śledziami na czubku, zaraz za tym czymś podobnym do piłki plażowej, która co czternaście minut robi „ping!”.

Oczywiście, księgi magiczne uzyskiwały pewnego rodzaju… osobowość pochodzącą z całej tej mocy zawartej na ich kartach. Dlatego właśnie nierozsądnie jest bez kija wchodzić do uniwersyteckiej biblioteki. A teraz Myślak pomógł zbudować maszynę do studiowania magii. Magowie od dawna wiedzieli, że akt obserwacji zmienia przedmiot obserwowany, ale czasami zapominali, że zmienia też obserwatora.

Myślak zaczynał podejrzewać, że HEX sam się przebudowuje.

A przed chwilą mu podziękował. Czemuś, co wyglądało na dzieło dręczonego czkawką dmuchacza szkła.

Spojrzał na otrzymane zaklęcie, zapisał je szybko i wybiegł.

HEX klikał jeszcze chwilę do siebie w pustej już teraz sali. Rzecz, która robiła „ping!”, robiła „ping!”. Zegar czasu nierzeczywistego tykał w bok.

Coś zagrzechotało w szczelinie wyjściowej.

„Nie Ma O Czym Mówić. ++ ????? ++ Błąd: Brak Sera. Zacznij Z Początku”.

* * *

Minęło pięć minut.

— Fascynujące — stwierdził Ridcully. — Myśląca grusza, tak?

Przyklęknął, usiłując zajrzeć pod spód.

Bagaż cofnął się trochę. Był przyzwyczajony do grozy, terroru, przerażenia i paniki.

Nadrektor wstał i otrzepał kolana.

— Oho — powiedział, widząc zbliżającą się niewysoką postać. — Jest już ogrodnik z drabiną. Dziekan wisi na żyrandolu, Modo.

— Zapewniam, że jest mi tu całkiem wygodnie — odezwał się głos z okolic sufitu. — Może ktoś zechciałby podać moją herbatę?

— Byłem zdumiony, gdy pierwszy prymus zdołał jednak zmieścić się do kredensu — dodał Ridcully. — To niezwykłe, jak człowiek potrafi się złożyć.

— Ja tylko… sprawdzałem srebra — odpowiedział mu głos z głębin kredensu.

Bagaż uchylił wieko. Kilku magów odskoczyło gwałtownie.

Ridcully obejrzał zęby rekina powbijane tu i ówdzie w drewno.

— Zabija rekiny, mówiłeś?

— Tak — potwierdził Rincewind. — Czasami wyciąga je na brzeg i skacze po nich.

Ridcully był pod wrażeniem. W krainach pomiędzy Ramtopami, a Morzem Okrągłym myśląca grusza występuje niezwykle rzadko. Prawdopodobnie nie przetrwało już ani jedno żywe drzewo. Kilku magów miało szczęście i odziedziczyło laski z myślącej gruszy.