Выбрать главу

3) Tadeusz Mroczek — bratanek zmarłego. Lekarz, więc zna się także na środkach przeciwbólowych, nasennych itd. Nie wiadomo, gdzie był w niedzielę rano. Wyjechał w sobotę, więc teoretycznie mógłby tu zdążyć, zatrzymać wóz w krzakach gdzieś na uboczu itd., a potem zamienić butelki. Nie mieszkał tu, ale był przez kilka dni u sędziego przed paru laty i mógł zauważyć, że stryj ma dość uregulowany tryb życia i zawsze wypija tę szklankę mleka, zanim pójdzie popływać. Oczywiście jemu najłatwiej byłoby przenieść szkielet na łódź. Ale dlaczego miałby odmurowywać szkielet? Powód zabicia stryja miał, oczywiście. Dziedziczy domek. Ale domek dostałby i tak. Stryj go kochał. Chciał go tu ściągnąć. Może nie uśmiechała mu się Poręba Morska, a uśmiechało się paręset tysięcy za ten domek? Może chciał się pozbyć żony? Ona nie umie pływać. Co z tą motorówką?

4) Halina Mroczek, żona czy wspólniczka? Ofiara? Po prostu przypadkowo zamieszana w to wszystko jak i mąż? Mogą być niewinni.

Wszyscy mogą być niewinni!

Po namyśle przekreślił to ostatnie zdanie. Nie, ktoś jednak działał tu za kulisami tej tragedii. W końcu sędzia Mroczek nie zginął śmiercią naturalną, w ścianie był szkielet, wynik sekcji zwłok nie dotarł do milicji przed pogrzebem. Ale czy był prawdziwy? Polegać musiał przecież tylko na świadectwie doktor Jasińskiej? A może chciała ona przez zemstę właśnie stworzyć pozory samobójstwa? Może sędzia zginął jak najnormalniej w świecie. Trzeba będzie dokonać ekshumacji zwłok. To także nie było takie proste. Jasińska miała go na stole u siebie i nawet jeśli nie było w jego organizmie narkotyków, mogła je przecież wprowadzić po śmierci. W tym wypadku wszyscy byliby bezradni. Nikt nie jest w stanie walczyć z lekarzem — biegłym.

— Cholera! — mruknął Żelechowski półgłosem. Zastanowił się. Potem zaczął pisać dalej.

5) Weronka — gosposia — mogła zamienić z łatwością butelki mleka. Ale jaki motyw? Czyżby znała testament? To było bardzo możliwe, bo sędzia mógł nakreślić jego szkic, zostawić papier na biurku i wyjść do pracy. Sprzątająca gosposia wiele widzi. Ale jeśli nawet, to czy to był powód do zbrodni? W każdym razie, czy to był prawdopodobny i wystarczający powód do zbrodni? Poza tym o ile sprawa zatopienia motorówki jest związana w jakikolwiek sposób ze śmiercią sędziego, to trudno przypuszczać nawet, żeby Weronka wyborowała dziurę pod powierzchnią, zatkała ją korkiem i uwiązała ten korek na lince do słupa przystani, tak żeby po wyruszeniu łodzi został on wyszarpnięty i pozostał na dnie, gdyż ciężarek ołowiany nie pozwoli mu się unieść w górę. To nie była robota kobiety! W każdym razie nie takiej kobiety jak ta stara gosposia. Gdyby naprawdę Weronka chciała zabić Mroczka, żeby uzyskać tych trochę tysięcy i dożywocie, użyłaby na pewno innych, prymitywniejszych środków, które spowodowałyby śmierć. I skąd ta precyzja w wymierzaniu dawki narkotyku?

Tak, na razie wyglądało to w ten sposób, że jedna z siedmiu osób, które wypisał na tej kartce, mogła wiedzieć o wiele więcej, niż to przyznawała. Czy któraś z nich była mordercą? Ba, do tej pory nie było pewności, czy morderstwo w ogóle zostało popełnione.

Żelechowski westchnął i na wolnym skrawku miejsca u dołu kartki dopisał: czego ja sobie nie mogę przypomnieć?

Przez chwilę siedział z niemal bolesnym wyrazem skupienia na twarzy. Co to było? Co błyskało jak czerwone światełko w czaszce, drażniąc i dręcząc, ale nie zamieniając się w sformułowaną myśl?…

Westchnął i powiedział półgłosem:

— Odłóżmy to na razie.

Wziął jeszcze jedną kartkę:

1) Szkielet w ścianie… Młody Mroczek i jego żona twierdzą, że go widzieli. Dali mi pocisk i koronę z zęba. Oczywiście może to być bujda na resorach, ale… jeżeli to jest prawda? W takim razie:

a) skąd szkielet wziął się w ścianie?

b) jak zniknął?

c) czy ma to związek ze śmiercią starego Mroczka? Muszę jutro obejrzeć tę niszę raz jeszcze. Tam były nowe cegły… widziałem,

2) Motorówka.

a) Kto tam wsadził szkielet?

b) kto zrobił tę dziurę?

Mógł ją zrobić nawet sam sędzia, gdyby chciał popełnić samobójstwo. Ale nie, to byłby absurd… Musiał to zrobić ktoś inny. Hipoteza prawdopodobna: Ktoś, kto otruł Mroczka, nie wiedział, jaka będzie pogoda, a więc czy będzie on pływał, czy wypłynie motorówką. Zabezpieczył się więc tak, że w obu wypadkach stary Mroczek znalazłby się w wodzie, będąc pod działaniem narkotyku. Słusznie. Ale jest jeszcze i druga hipoteza: Młody Mroczek zabija stryja i jest twórcą tej zasadzki z motorówką. Ale potem chce się także pozbyć żony za jednym zamachem i kiedy stryj zginął już, wykorzystuje drugą część planu i zabiera żonę na spacer wiedząc, że łódź zatonie, a żona nie umie pływać. Oczywiście holował ją do brzegu, ale co by się stało, gdyby mnie tam nie było? Mógłby powiedzieć, że zrobił, co mógł, ale siły go opuściły tuż przy brzegu… Tak, to prawdopodobne. Ale dlaczego młody Mroczek miałby być tak śmiercionośny dla swojej rodziny? Trzeba jutro wysłać telefonogram do Warszawy, żeby zbadali, kto to jest i jak żyje…

Odłożył kartkę i zdjął but. No tak, zrobił wszystko, co do niego należało. Był u Goldsteina i mógł przypuszczać, że już jutro stary notariusz może powiedzieć mu coś ciekawego. Znał tu wszystkich od pierwszego dnia… był Żydem, więc miał dodatkowy bodziec do znalezienia wspólników kata łódzkiego getta…

Jutro trzeba będzie też jeszcze porozmawiać z doktor Jasińską…

Zdjął koszulę. Nagle zastygł w absolutnej nieruchomości. Powoli twarz jego zaczęła zmieniać wyraz. Potarł czoło dłonią.

— Nareszcie… — powiedział głośno, szybko podszedł do tapczanu i zaczął wkładać skarpetki. — No pewnie! To dziwne, prawda? Skąd on mógł o tym wiedzieć?

16. Roztargnienie nie należy do największych moich wad…

Kiedy usiedli w gabinecie starego notariusza, przy stole nakrytym lśniąco białym obrusem, weszła Weronika.

Milczeli wszyscy troje, Halina uśmiechnęła się do niej blado. Gosposia odwzajemniła się niespodziewanym, niemal wesołym uśmiechem. Postawiła na stole okrytą szronem karafkę, otarła ręce w fartuch i powiedziała:

— Smacznego państwu. Czy nic nie potrzeba jeszcze, proszę pana? — ostatnie słowa zwrócone były do Goldsteina.

Potem nie zwracając uwagi na ich "dziękujemy" wyszła, zamykając bezszelestnie drzwi za sobą.

— Zanim odczytam państwu ostatnią wolę zmarłego i porozmawiamy o wprowadzeniu jej w życie — powiedział notariusz, zawiązując sobie serwetę pod brodą ruchem, który Halina znała już tylko z teatru — może najpierw po kieliszeczku?

Sięgnął po karafkę.

— Kiedy naprawdę… — powiedział Tadeusz.

— Nie, nie! Nie chcę o niczym słyszeć! Wyglądacie państwo, jeżeli mam być szczery, nie najlepiej i dobrze wam to zrobi! Męczący, paskudny dzień. I ten człowiek… ten komendant. Był tu u mnie i mówił zupełnie zdumiewające rzeczy. W pierwszej chwili byłem zaszokowany. Tak, to jest odpowiednie słowo, ale teraz myślę, że… No, ale najpierw coś na wzmocnienie. Domowa nalewka, sam przyrządzałem. Ma już dziesięć lat. Proszę, naprawdę bardzo proszę spróbować…

Mroczek z wahaniem potrząsnął głową.

— Jeżeli mam być szczery, to chcę jeszcze dzisiaj przejechać kawał drogi autem, więc chyba podziękuję panu. Ale żonie kieliszeczek na pewno dobrze zrobi.

Uśmiechnął się przez stół do Haliny, która odpowiedziała wymuszonym, bladym uśmiechem.

— Panu też jeden nie zaszkodzi, panie doktorze! — Goldstein nalał mu. — Nie jest mocna. Przyda się takie małe pokrzepienie, jeżeli wolno radzić.