— No, Halina, powiedz? Powiedz, co robić w tej sytuacji?
Żona jego nie odpowiedziała, ale zrobiła to, co na jej miejscu uczyniłoby dziewięćdziesiąt dziewięć procent kobiet. Zaczęła płakać. A mąż jej powiedział to, co dziewięćdziesiąt dziewięć procent mężczyzn powiedziałoby na jego miejscu:
— Och, przestań, na miłość boską! Daj mi pomyśleć!
Opanowała się z wysiłkiem i otarła oczy. Znowu usiedli obok siebie na łóżku.
— W gruncie rzeczy wybór jest niewielki — powiedział Mroczek. — Mamy dwa wyjścia:
1) Pójść rano do milicji i zameldować o tym szkielecie, którego milicja przecież nie wskrzesi, tak jak nie potrafi już przesłuchać mojego stryja, który gwiżdże sobie na sprawiedliwość ludzką.
2) Możemy nie iść do milicji i nie meldować o niczym, tylko zachować się tak, jakbyśmy niczego nie odkryli.
— I co wtedy?
— Wtedy… — zastanowił się — wtedy musimy albo wyrzucić gdzieś te kości, albo… zamurować go z powrotem i dobrze przybić ten kilimek, żeby nikt tam nie
mógł zajrzeć przez tydzień albo dwa, a potem powinniśmy sami odmalować mieszkanie, co nikogo nie zdziwi, bo na Pomorzu ludzie są gospodarni i oszczędni, a po
drugie jest zrozumiałe, że ktoś, kto się sprowadza do jakiegoś mieszkania, odmalowuje je po poprzednim właścicielu.
— Jak to, zamurować go?! I żyć z nim tutaj pod jednym dachem?!
— A co możemy zrobić innego? Jeżeli przyszło ci do głowy coś lepszego, mów prędko. Będę ci tylko wdzięczny do grobowej deski.
— Myślałam, że lepiej byłoby go usunąć stąd jakoś.
— Dokąd? W każdym razie na pewno nie dziś. Nie znamy przecież terenu i nie możemy się błąkać tu po nocy, bo ktoś nas może zauważyć.
— Ale ja nie chcę mieszkać tu i mieć świadomość, że on… on… Och, Tadku, zrozum mnie!
Pamiętaj, że dopóki on tu jest z nami, nikt go nie odnajdzie. A jeżeli zakopię go gdzieś albo wyrzucę, albo nawet wrzucę do morza, ktoś może podpatrzyć nas albo znaleźć go, albo… Czy ja wiem, co się może zdarzyć? To są kości ludzkie i nawet jeśli po znalezieniu nikt ich z nami początkowo nie będzie kojarzył, zacznie się śledztwo i mogą dojść po nitce do kłębka. A wtedy naprawdę popadniemy w kabałę. Będziemy odpowiadali za ukrycie dawnej zbrodni, a kto wie, czy nie oskarżą nas o to, że maczaliśmy w tym palce razem ze stryjem?
— Nonsens! Ten nieboszczyk był już nieżywy, kiedy byliśmy dziećmi. Nikt nas nie może oskarżyć o nic takiego. A poza tym dlaczego jesteś taki pewien, że twój stryj go zabił? Mógł umrzeć na jakąś chorobę…
— I po śmierci zamurował się w ścianie? A te cegły? Te dwie przeklęte, tegoroczne cegły? Jak wytłumaczyć ich obecność? Mógłbym je, co prawda, schować przed wezwaniem milicji, ale: po pierwsze nie mam dwóch starych, którymi mógłbym je zastąpić, a po drugie boję
się, że gdybyśmy udali, że odkryliśmy tu przypadkowo trupa zamurowanego w czasie okupacji albo przed wojną, o którym oczywiście stryj nie miał pojęcia, może wyniknąć w śledztwie coś zupełnie przeciwnego. A może stryj miał wroga, który zniknął, powiedzmy, przed dwunastu laty? Szkielet także może być rozpoznawalny: przypomnij sobie te zęby! Dentyści często są bardzo pomocni przy identyfikacji zwłok. Przecież my nic nie wiemy, nie mieszkaliśmy tutaj, nie znałem prawie stryja. Wiem tylko całą pewnością jedno, że ten nieboszczyk był przed
bardzo niedawnym czasem odmurowany i zamurowany z powrotem. Potem stryj umarł. Może miał wyrzuty sumienia? Może to go tak wzburzyło, że serce w pewnym momencie nie wytrzymało? Nie wiem! Może… może nie wytrzymał tego psychicznie i popełnił samobójstwo, kiedy po latach zobaczył to, co zostało z tego faceta? Powtarzam ci, że nic nie wiem! Ale milicja może w krótkim czasie zebrać bardzo wiele danych. Będzie dysponowała dużym aparatem. Wszyscy udzielą informacji. Poza tym ma przecież spis ludzi zaginionych. A ten facet musiał zaginąć. Był dorosły, mieszkał gdzieś, pracował i nagle jednego dnia przepadł. Zniknął w ścianie gabinetu stryja i leży tam od lat. A kwiaty? Te kwiaty na jego piersi? Tak, jakby go ktoś żałował po śmierci. Ale gdyby ten człowiek umarł w normalny sposób i w zwykłych okolicznościach, w jakich ludzie umierają, byłby przecież pochowany na cmentarzu, a kwiaty leżałyby na jego grobie! Tej tajemnicy nie umiem rozgryźć. Wszystko to jest nie tylko straszne, ale zupełnie zdumiewające!
Zamilkł, oddychając ciężko. Przez chwilę siedzieli w milczeniu.
— Rozumiem… — powiedziała wreszcie cicho Halina. — Ale co my możemy zrobić? — uniosła na niego zmęczone, przestraszone oczy.
Co możemy zrobić? Prawie od pierwszej chwili wiem, że jedyne, co możemy zrobić, to zamurować go na powrót i zawiesić na ścianie ten kilim, a potem tak przesunąć biurko, żeby do ściany nie było dostępu. To, że przemeblujemy trochę pokój, nie może wzbudzić niczyich podejrzeń, tym bardziej, że poprzesuwamy kilka innych mebli w całym domu. Weronika nie może się niczego domyślić. Posprzątamy tak, żeby nie został najmniejszy ślad po powtórnym zamurowaniu go. Zresztą pod byle jakim pretekstem możesz się tej kobiety pozbyć na kilka dni. A przez ten czas odmalujemy gabinet i zabierzemy się do odmalowania innych pomieszczeń. Wtedy można ją wezwać do sprzątania. Wszystko zostanie po dawnemu i reszta zależeć będzie tylko od nas. A kiedy już pomieszkamy tu trochę i znajdziemy jakieś miejsce, absolutnie bezpieczne, wtedy usuniemy go. Zimą można go będzie przecież spalić. W każdym razie musimy doprowadzić do tego, żeby zniknął bez śladu. Na razie nie możemy tego zrobić. Boję się go ruszać.
— A kiedy… kiedy chcesz go… — spojrzała na drzwi i nie dokończyła.
— Zaraz! — powiedział twardo. — Myślę tylko o jednym, o tym, żebyśmy mogli spokojnie objąć ten domek w posiadanie i żyć tutaj jak ludzie… — urwał na chwilę, potem położył dłoń na jej ramieniu. — Nie chciałbym, żebyś sądziła, że jestem zwyczajną świnią, która myśli tylko o tym, jak sobie ułożyć życie i w tym celu gotowa jest zataić wszystko i zniszczyć dowody prawdy. Chcę poznać tę tajemnicę, bo inaczej będę miał przez całe życie wyrzuty sumienia. Rzeczy mogą przedstawiać się zupełnie inaczej, niż przypuszczamy. Dlatego wezmę kawałek którejś z kości i postaram się sprawdzić laboratoryjnie, kiedy ten człowiek umarł. Obejrzę go zresztą dokładnie przed zamurowaniem. Na pewno uda nam się stwierdzić coś niecoś. Nie oglądaliśmy go przecież z punktu widzenia medycyny. Będę starał się jakoś rozwikłać tę tajemnicę i chcę, żebyś mi pomogła. Może znajdziemy coś w papierach stryja? Mało go znałem, ale wiem, że to był twardy człowiek. Mimo to nigdy bym nie przypuścił, że mógłby kogoś zabić. Może to był nieszczęśliwy wypadek, który stryj chciał zataić? A może, jeżeli zabił, wierzył, że robi dobrze? Że nie ma innego wyjścia? A może, jak już powiedziałem, istnieje jakieś inne rozwiązanie? Wtedy moglibyśmy zawiadomić władze i mielibyśmy czyste sumienie. W każdym razie w tej chwili nie mamy innego wyjścia, jak zamurować go. Nic przez to się nie zmieni, a odzyskamy spokój.
— Gdybyś nie otworzył tego okna… — powiedziała cicho — wtedy naprawdę nic by się nie zmieniło. Te drzwi nie trzasnęłyby z taką siłą i może moglibyśmy tu przemieszkać całe życie i nie dowiedzielibyśmy się o nim?
— Ale otworzyłem to okno i nikt już tego nie cofnie. Chcesz iść ze mną, czy zostaniesz tutaj?
— Nie zostałabym tu sama za nic w świecie! — zerwała się. — Bądź spokojny… Jestem już opanowana. Postaram się… postaram się pomóc ci…
Uśmiechnęła się do niego bladym, zmęczonym uśmiechem. Wstał. Oparła mu głowę na piersi i przez ciało jej przebiegł dreszcz. Ale zaraz wyprostowała się.