Выбрать главу

Odłożył nagrywarkę i wyszedł do sekretariatu, co wywołało ożywienie robota sekretarza.

— Gdyby ktoś pytał, poszedłem do Wieży — poinformował robota. — To nie potrwa długo.

— Tak, panie przewodniczący.

— Na moim biurku znajdziesz sześcian pamięci. Wyślij go, proszę, pani dyrektor.

— Tak jest, panie przewodniczący.

John Sabalos zamknął drzwi i wrócił do biurka. Ubrany był jeszcze w ciemnobrązowe szaty z wczorajszego święta — nie spał, ale czuł się wspaniale.

Było to całkowicie fałszywe uczucie: znajomość przyszłości to nie to samo co jej kontrolowanie. Tyle że czuł się, jakby ją kontrolował. Uruchomił nagrywarkę i dokończył:

„Mogę ci na koniec powiedzieć trzy rzeczy: odkryjesz świat jokerów, jeśli będziesz patrzył we właściwą stronę, twoje życie będzie w niebezpieczeństwie, a po trzecie… spójrz w górę, w róg pokoju, i uciekaj najszybciej, jak potrafisz”.

Odstawił nagrywarkę, wyjął z niej sześcian i wyłączył urządzenie. Gdzieś w okolicy wschodniego trawnika ktoś kiepsko grał na chlongu. John wyszedł. Od strony kopuły kuchennej dochodził klekot starego elektrycznego komputera Joan, co znaczyło, że zajmowała się rachunkami domowymi. Odetchnął głęboko — coś dodawało głębi jego zmysłom i dopiero po chwili zrozumiał co: świat był niczym wino, a to był jego ostatni dzień na świecie… Zabiją go, nim odkryje świat jokerów. Dom powinien mieć więcej szczęścia.

Jego osobista maszyna kołysała się na falach przy nabrzeżu. Wsiadł, uruchomił silnik i ruszył, próbując opanować dzikie podniecenie — w końcu śmierć to poważna sprawa.

Głos ojca umilkł i sześcian zgasł. Dom spojrzał w górę. Coś małego połyskiwało w rogu pokoju niczym drobina metalowego kurzu. Usłyszał niezwykle ostry i wyraźny głos Joan:

— Samhedi, w moim gabinecie jest następna. Przygotuj się.

— Co to jest? — zainteresował się Dom, obserwując unoszący się błysk, który jakby urósł.

— Skolapsowany proton. Wyjaśnia ci to coś?

— Jasne. Tak jak w silniku matrycowym.

— Sądząc po wyglądzie, właśnie pochłonął własny atom. To, co widzisz, to kątowy efekt świetlny. Ten proton jest zdalnie sterowany.

Dom spostrzegł nagle, że oboje stoją nieruchomo niczym posągi, a w następnej chwili zrozumiał coś jeszcze…

— Już gdzieś widziałem coś takiego.

— Wir grawitacyjny pierwszego takiego protonu omal cię nie zabił. Jeśli się poruszysz, sytuacja może się powtórzyć. Byłeś kiedyś wessany przez dziurę o mikronowej średnicy?

— Uhm.

— Przepraszam, to było bezmyślne. Jeśli Samhedi nie dotrze tu szybko, to oboje nie będziemy musieli się już niczym martwić.

— Udusimy się, bo wyssie powietrze z pokoju? Joan skinęła głową i prawie równocześnie z głośnika rozległ się głos Samhediego:

— Kiedy powiem, połóżcie się na podłodze, z dala od środka pomieszczenia… teraz!

Padając, Dom dojrzał metalową kulę wielkości srebrzystego winogrona. Gdy przeturlał się na plecy, kulka unosiła się o metr nad jego głową, złapana w pole matrycowe jeszcze wciągał powietrze niczym minitornado, ale można go było wyciągnąć z pokoju. Zrobiono to, uzyskując w ścianie dziurę o poszarpanych brzegach. Na zewnątrz rozległy się krzyki i szum generatora. Dom pomógł Babci wstać.

— Chyba byliście na to przygotowani — ocenił.

— Bardzo rozwinięta profilaktyka. Kilka dni po twoim wypadku wymyśliliśmy, jak się pozbyć tego cholerstwa. Konkretnie to twój robot na to wpadł.

— Statek odpada, bo przebije się przez podłogę… to co wymyślił Isaac?

Przez dziurę widać było zebrany na trawniku sprzęt i ludzi. W centrum ich zainteresowania była mikroskopijna czarna dziura. Srebrzysta kula pojawiła się w punkcie wykręcającym nerwy wzrokowe, a kręcący się wokół ludzie targani byli wiatrem wiejącym donikąd. Trzej ustawili pod nią wysoki cylinder opleciony zwojami matrycy.

— Powinno wyglądać imponująco — orzekła Joan.

— Chyba wiem, o co chodzi; dno jest zamknięte, a pole zapobiega dotknięciu przez to srebrne ścianek. Od góry wlatuje powietrze.

Samhedi, przekrzykując wiatr, wydał komendę i srebrzyste coś, co wyglądało jak oko złośliwie przyglądające się Domowi, zniknęło w cylindrze.

Nastąpiła eksplozja.

Wysoko w górze cylinder zasysający cały czas powietrze osiągnął prędkość dźwięku i wciąż przyspieszając, pognał ku gwiazdom.

— Zgrabnie — ocenił Dom. — A jak trafi w słońce? Nie, na górze czeka pewnie statek. I co dalej?

— Zamknie się cylinder i wyrzuci w przestrzeń. Isaac chciał znaleźć normalną czarną dziurę, ale to za bardzo przypomina zaproszenie do zniszczenia wszechświata. Hrsh-Hgn zaproponował nadanie mu połowy prędkości światła: źródłem napędu powinien być wodór, którego sporo jest w przestrzeni.

— Aż prędzej czy później zrobi dziurę w czyjejś planecie na drugim końcu wszechświata. — Dom spróbował się uśmiechnąć.

— Nieźle ci idzie — pochwaliła go niespodziewanie.

— Tobie też, babciu.

— Tylko dlatego, że jestem niezła w odłączaniu. Kiedy zdecyduję się włączyć uczucia, nie będziesz miał okazji mnie oglądać.

Domem wstrząsnęło — wiedział, jak wyglądają ludzie wracający z wycieczek w stanie odłączenia, gdy na powrót uaktywniają swe uczucia. Była to dyscyplina narzucana jedynie w sadhimistycznych klatchach — można było przez wiele dni czy tygodni żyć bez uczuć i było to ponoć wspaniałe doznanie czysto intelektualnej siły, zdolnej rozwiązywać problemy dotąd maskowane przez mozaikę uczuć. Jedynym problemem były odbite wspomnienia i zablokowane uczucia, gdy się je włączyło. Wtedy dobrze było mieć koło siebie kogoś, kto rozwinąłby kłębek nieszczęścia, w jakie zmieniał się ów odłączony (można by używać łomu), i położył go do łóżka (najlepiej z kulą w głowie).

— Ile czasu jesteś odłączona?

— Od obiadu cztery miesiące temu. Ale nie o to chodzi: wygląda na to, że ty opanowałeś tę technikę, i to bez narkotyków.

— Nie wierz w to.

— A ty mi uwierz, że nigdy nie słyszałam tego ostatniego kawałka nagrania. Tego, w którym mówił do ciebie, a…