Teraz odczuwała nieprzeparte pragnienie, by od – j mówić jakąś gorącą modlitwę, która oczyściłaby ten las z wszelkiego diabelstwa. Wiedziała jednak, że to nie na wiele by się zdało.
Tamci znów zaczęli wołać, ich głosy rozlegały się gdzieś w pobliżu. Blask reflektorów padł na Elenę, nieubłaganie obnażając jej kłopotliwą sytuację, gdy pełzła po ziemi w poszukiwaniu butów.
Podniosła głowę i musiała zasłonić oczy przed światłem, wtedy dopiero poczuła, że całą twarz ma mokrą od łez. A przecież kiedy płakała, zawsze wyglądała tak brzydko.
To wszystko wina Jaskariego, mógł przecież na nią zaczekać.
A niech tam, dobrze, że już są. Była ocalona!
Rozszlochana padła mu w ramiona. Inni próbowali wypytywać, co się stało, ale w odpowiedzi usłyszeli tylko niewyraźne dźwięki. Jedynym rozsądnym zdaniem, jakie udało im się od niej wyciągnąć, było „nie mogę znaleźć butów”.
Indra z całym spokojem podniosła je z ziemi i podała Elenie. Ta wzięła je i szybko włożyła na nogi.
– Chodźcie, wyjdziemy na światło – zarządził Ram.
Kiedy znów znaleźli się na polanie wokół jeziora, Móri zwrócił się do dziewczyny:
– Eleno, jesteś śmiertelnie wystraszona, musisz nam opowiedzieć, co się stało.
Elena zdołała jakoś się pozbierać.
– Nie, nic takiego… Po prostu zabłądziłam, samo to już chyba wystarczy?
Popatrzyli na siebie.
Marco rzekł spokojnie:
– Nie, to nie jest wystarczający powód. Nie byłaś tu sama, Eleno. Po pierwsze, nigdy nie weszłabyś do tak niesłychanie odpychającego lasu na własną rękę, jesteś na to z natury zbyt strachliwa, a po drugie, przy twoich śladach były inne. Znaleźliśmy je w miejscu, gdzie polana jest najbardziej podmokła. Siady dużych stóp.
– Naprawdę? – Elena przerażona popatrzyła na ziemię. – Ale przecież mówię wam… – zaczęła urażonym tonem.
– Dość już tego! – ostro przerwał jej Móri. – Nie traktuj nas jak swoich wrogów, jesteśmy tu, żeby ci pomóc. Jak więc było?
Widzieli, jak dziewczyna walczy ze sobą, wreszcie zawołała:
– W porządku, dowiecie się, skoro tego chcecie! Rzeczywiście był tu ktoś, mówił, że jest Ciemnością. Czy teraz już możemy stąd odejść?
Patrzyli na nią z niedowierzaniem, wszyscy z wyjątkiem Dolga, Móriego i Marca. Ci trzej jedynie kiwali głowami, jakby właśnie czegoś takiego się spodziewali.
Elena mówiła na odczepnego, rozgniewana:
– To jezioro tutaj on nazwał Okiem Ciemności o całym tym miejscu albo o sobie samym, nie wiem mówił, że jest Sercem Ciemności. On sam był Duszą Ciemności, twarzą, istotą albo duchem, mogłam sobie wybrać takie określenie, jakie mi się podoba. Czy jesteście już zadowoleni? Czy możemy stąd odejść? To miejsce przyprawia mnie o szaleństwo!
– Nie, odejść nie możemy – spokojnie odparł Dolg. – Na razie jeszcze nie, ale, Eleno, tobie całkiem zaschło w ustach. Tak to już bywa, kiedy się człowiek zdenerwuje. Nie masz ochoty na coś do picia?
Móri zrozumiał intencje syna i wyjął z kieszeni butelkę. Na szczęście Elena nie wiedziała, jak przechowywany jest eliksir Madragów, i napiła się, z wdzięcznością.
Skutek nie dał na siebie długo czekać. Nie był jednak taki, jak się spodziewali. Twarz dziewczyny, zamiast rozjaśnić się w zrozumieniu, ściągnęła się i Ele na zdjęta panicznym lękiem popatrzyła na Móriego
– Coś ty zrobił? Ja cała płonę!
– To przekleństwo Griseldy – natychmiast zorientował się Marco. – Dolgu, pomóż mi!
Wspólnymi siłami rzucili Elenę na trawę i choć desperacko się opierała, Indrze udało się w końcu unieruchomić jakoś jej nogi. Marco przyłożył swe gorące dłonie do głowy Eleny, Dolg zaś wyjął szafir i przycisnął go do jej brzucha.
– Farangil także! – Marco usiłował przekrzyczeć wrzaski rzucającej się dziewczyny.
Dolg posłał mu zdumione spojrzenie.
– Farangil? Niebezpieczny kamień, przynoszący śmierć?
– Musisz – zdecydował Marco.
Dolg natychmiast wyciągnął płomienny czerwony kamień, szepnął mu coś, Indra jako jedyna wychwyciła kilka słów wśród całego tego zamieszania.
Brzmiało to jak „oddziel zło i zniszcz je”, ale pewna nie była.
Usłyszała, że Móri odmawia zaklęcie nad Eleną.
Walka była zacięta, lecz trwała krótko. Na skutek oddziaływania białej magii ostatni złośliwy wybryk czarownicy Griseldy wreszcie został zatarty.
Elena się uspokoiła. Indra z lękiem pomyślała, że może farangil wyrządził krzywdę dziewczynie, ale Marco powiedział:
– Nic złego się nie stało, ona zaraz dojdzie do siebie.
Elena popatrzyła na nich zdumiona, jakby przebudziła się ze złego snu. Potem usiadła, zasłoniła twarz rękami i zaczęła cicho szlochać.
Pozwolili jej się wypłakać.
Indra siedziała zasłuchana w niezwykłą, wprost szumiącą w uszach ciszę. Przestała już uważać to miejsce za baśniowo piękne. Przeciwnie, ogarnęły ją mdłości. Białe kwiaty wydzielały z siebie dziwny zapach, którego wcześniej nie zauważyła, a otaczający ich las był czarny i zwarty niczym mur czujnej, groźnej wrogości. Indra zapragnęła znaleźć się jak najdalej stąd i zapewne nie ona jedna miała takie życzenie.
Elena zaszlochała jeszcze drżąco, próbowała zebrać siły.
– Czuję się teraz jakoś inaczej, jakbym stała się łagodniejsza, lepsza i prawie zadowolona, ale tylko prawie. Mam wrażenie, że od wielu tygodni nic mnie nie cieszyło…
Jaskari powiedział jej o uroku rzuconym przez Griseldę. Elena tylko pokiwała głową, jakby z wielu rzeczy nagle zdała sobie sprawę.
– Cóż to za przeklęta baba! Powinna się smażyć w piekle!
Znów odetchnęła głęboko, ze szlochem.
– Nie pojmuję, jak mogliście ze mną wytrzymać – załkała, wycierając nos. – Po tysiąckroć błagam was wszystkich o wybaczenie. Chyba nie byłam sobą.
– Masz zupełną rację – powiedział Móri życzliwie, gładząc ją po włosach. – To nie była twoja wina, nie musimy ci więc niczego wybaczać.
Indra pomyślała, że niezdecydowana Elena musiała być dla Griseldy niezwykle łatwym łupem, ale głośno tego nie powtórzyła. Dziewczynie potrzeba teraz wszelkiego wsparcia z ich strony.
– Możesz nam już chyba opowiedzieć coś więcej o tym mężczyźnie, którego spotkałaś, i o tym, jak przebiegło to spotkanie – poprosił Ram, nie pojmując, dlaczego Indra tak mocno szturcha go w bok.
Elena schyliła głowę.
– O tym akurat bardzo nie chciałabym mówić, to było zbyt straszne – wyznała cicho. – Wiem jedynie, że on był Duszą Ciemności i że nic z tego nie pojmuję.
– To rozumiemy – rzekł Móri. – Bo ciemność może znaczyć tak wiele, w rzeczywistości jakby nie ma dna, jest niezgłębiona.
– Dziękuję ci – szepnęła Elena. – Takich słów właśnie potrzebowałam. I, na miłość boską, odejdźmy stąd czym prędzej!
25
Zamyślali wysłać dziewczęta z Jaskarim do osady, by pilnowały bagażu i oczywiście po to, by znalazły się w bezpiecznym miejscu, nikt bowiem nie wiedział, co może wydarzyć się przy jeziorze.
Najpierw jednak Ram telefonicznie skontaktował się z Goramem.
– Kiedy dotrzesz do gondoli, nawiąż łączność przez system komunikacyjny ze Strażnikiem, przebywającym przy wejściu!
Ponieważ ze względu na mur nie dawało się nawiązać bezpośredniego kontaktu z Królestwem Światła, przy jednym z nielicznych wejść postawiono człowieka. Jego zadaniem było przyjmowanie informacji i przekazywanie raportów Rokowi w kwaterze głównej.
Ram dalej mówił do Gorama:
– Poproś, by przybyli z posiłkami. Muszą także już teraz wziąć ze sobą Święte Słońce, które ma tu zapłonąć. Trzeba jak najprędzej wprowadzić światło, ale niech nie zapalają Słońca, dopóki nie damy im znać. Porozmawiam z nimi, gdy tylko znajdą się poza murem.