Выбрать главу

– Moi drodzy, staram się nie denerwować tym, co teraz się dzieje, ale czasami dokuczają mi wspomnienia. A wracając do sprawy, jeśli pozwolę wam wejść do Beechwood, jaki będzie wasz plan działania?

– Pani nie miałaby nic przeciwko temu? – spytał zdziwiony Bishop.

– Tego jeszcze nie powiedziałam – brzmiała krótka odpowiedź.

– Przede wszystkim chciałbym poznać historię tego domu. Dowiedzieć się jak najwięcej o tym, co działo się tam w latach trzydziestych. Chciałbym wiedzieć, w co był wplątany pani brat, panno Kirkhope.

– A jeśli nie zdecyduję się udzielić panu tych informacji?

– Wtedy, przynajmniej jeśli o mnie chodzi, będę uważał” sprawę za zakończoną. Nie podejmę się badania domu.

W pokoju zaległa cisza. Bishop i Jessica przyglądali się pannie Kirkhope, która w zamyśleniu popijała sherry. Długo wpatrywała się w podłogę, aż w końcu przemówiła ze smutkiem w głosie:

– Beechwood od wielu, wielu lat jest częścią historii mojej rodziny. Wiecie, tam się urodził Dominie. Co prawda przez przypadek. To była wiejska posiadłość moich rodziców, zbudowana w okresie, kiedy w tych stronach było naprawdę szczere pole, na długo, długo zanim zaczęto zabudowywać te tereny. Gdy mój ojciec chciał, żeby matka wypoczęła, wysyłał ją tam ze mną na weekend. Był zajęty, wciąż zajęty, a matka była w siódmym miesiącu ciąży. Myślał, że zmiana otoczenia dobrze jej zrobi – zaśmiała się gorzko. – Ale nie odpoczęła w czasie tego weekendu. Dominie był wcześniakiem; to było takie typowe dla niego – spieszyć się głupio na ten świat, zanim przyszła jego pora.

Wzrok miała nieobecny, daleki, jakby odtwarzała w myślach ten obraz.

– Wtedy miałam dopiero siedem lat i to ja właśnie znalazłam matkę na schodach prowadzących do piwnicy. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, dlaczego na samym początku, kiedy tylko zaczęły się bóle porodowe, zeszła na dół. Matka tak bardzo cierpiała rodząc Dominica, że później nie mogła sobie nic przypomnieć. O Boże, jak krzyczała tej nocy. Pamiętam, że leżałam w łóżku nasłuchując i modląc się do Boga, żeby dziecko umarło i przestało zadawać matce ból. Nie chciała, żeby ją przeniesiono, urodziłaby Dominica właśnie tam, w piwnicy, gdyby służący nie zignorowali jej próśb. Wciąż jeszcze słyszę jej pełne udręki krzyki, kiedy wnosili ją na górę. Urodził się o świcie następnego ranka i słyszałam, jak jedna ze służących dziwiła się, dlaczego narobiono tyle hałasu poprzedniej nocy, skoro w końcu dziecko tak szybko i łatwo wyskoczyło na prześcieradło.

Mam wrażenie, że matka nie doszła już nigdy do siebie po tej strasznej nocy. Później zawsze była słaba, ciągle chorowała to na to, to na tamto. Mimo to kochała Dominica. Och, świata poza nim nie widziała! Po jego urodzeniu nigdy już nie pojechała do Beechwood, więc ojciec zaczai wynajmować dom, żeby nie stał pusty. Poza tym, dla ludzi na naszym poziomie, okazał się w pewnym momencie za skromny. Trzeba bowiem pamiętać, że nasza fortuna szybko się powiększała. Od tamtego czasu nie odwiedzałam tego miejsca, nie miałam ochoty. Ale Dominie powrócił tam – miał wtedy dwadzieścia pięć, może dwadzieścia sześć lat, dokładnie nie pamiętam. Wykonując obowiązki powierzone mu przez ojca, nadzorował wówczas kilka posiadłości, które do nas należały. Ale w jakiś dziwny sposób fascynowało go Beechwood, może dlatego, że tam się urodził.

Panna Kirkhope przerwała, aby napić się sherry; nagle popatrzyła na gości, jakby przypominając sobie, że wciąż jeszcze są w pokoju i że to na ich prośbę przywołuje wspomnienia.

– Myślę, że dla Dominica był to naprawdę przełomowy moment. Do tej pory był samowolny, ale to była tylko młodzieńcza poza. Wiele razy jeździł do Beechwood, a my naturalnie myśleliśmy, że lubi towarzystwo ludzi, którzy zajmowali ten dom. Wydawało się, że nie ma w tym nic złego, choć ojciec przestrzegał go, że właściciel domu nie powinien zbytnio spoufalać się z ludźmi, którym go wynajmuje. W okolicy przybywało mieszkańców i wkrótce Beechwood zostało otoczone innymi posiadłościami; dom w dalszym ciągu robił wrażenie, może nie był najbardziej elegancki, ale solidnie zbudowany – taki, który może przetrwać wieki. Dominie był coraz bardziej nieuchwytny – rzadko go widywaliśmy. Ale zaniepokoiliśmy się dopiero parę lat później, gdy policja poinformowała ojca o licznych skargach na zachowanie mieszkańców Beechwood. Myślę, że ojciec stracił już wtedy nadzieję, iż Dominie pójdzie w jego ślady i, w zasadzie, w tym czasie ja przejęłam obowiązki. Byłam, jak to się mówi, starą panną – nie wiem dlaczego, nie sądzę, żebym w tamtym okresie była nieatrakcyjna; prawdopodobnie przemysł okrętowy interesował mnie bardziej niż mężczyźni. Myślę, że dla ojca to była ogromna ulga, że ma kogoś, na kim może polegać, komu może zaufać i kto może mu pomóc w prowadzeniu interesów. Obawiam się, że matka, niech Bóg ma ją w swojej opiece, nie interesowała się niczym. Ożywiała się tylko w obecności Dominica, co, rzecz jasna, nie zdarzało się zbyt często. Panie Bishop, ledwie spróbował pan swojego drinka. Może wolałby pan coś mocniejszego?

– O, nie, dziękuję. Sherry jest wspaniałe.

– Może więc będzie pan uprzejmy dolać mi. Panno Kulek, napije się pani jeszcze?

Jessica podziękowała i Bishop wziął pusty kieliszek z rąk starej damy i postawił na srebrnej tacy, leżącej na małym, ozdobnie rzeźbionym stoliku. Gdy nalał, zagadnął pannę Kirkhope:

– Co właściwie działo się w Beechwood? Niepokój pogłębił liczne zmarszczki na twarzy starej kobiety.

– Jakaś nowa sekta religijna zrobiła z tego domu swój kościół – Świątynia Złotej Świadomości, tak ją chyba nazywali. Albo równie głupio. W tamtych czasach było tyle bezsensownych stowarzyszeń. – Wyraz zaniepokojenia na jej twarzy ustąpił miejsca pogardzie.

– Niestety, w dalszym ciągu istnieją – wtrąciła Jessica.

– Panno Kirkhope, czy pani brat przyłączył się do tej sekty religijnej? – spytał Bishop, podając jej sherry.

– Och, tak, należał do niej. Wtedy był już pełnoprawnym, praktykującym członkiem. Mój ojciec ukrywał przede mną i przed moją matką bardziej drastyczne szczegóły, ale sądzę, że orgie seksualne odgrywały znaczną rolę w ich praktykach. Przypuszczam, że mogliby to ukryć, gdyby nie robili tak potwornego hałasu. Zaprotestowali sąsiedzi. Ojciec natychmiast unieważnił umowę i oczywiście kazał mieszkańcom Beechwood i ich dziwnym przyjaciołom opuścić dom. Dominie nie pokazywał się, gdzieś się ukrył. Niewątpliwie się wstydził.

– Kim byli ci mieszkańcy? – spytała cicho Jessica.

– Och, nie pamiętam już ich nazwisk, to było tak dawno temu. Mężczyzna i jego żona lub kochanka – nie jestem już pewna, w każdym razie musieli być obłąkani…

– Dlaczego pani tak sądzi? – spytał Bishop.

– Nie chcieli opuścić domu. Wiem, że nie ma w tym jeszcze nic dziwnego, ale gdy poinformowano ich, że zostaną usunięci siłą, wybrali dziwne rozwiązanie.

– Co zrobili? Zabarykadowali się?

– Nie – odpowiedziała łagodnie panna Kirkhope. – Zabili się.

Bishop poczuł, że mięśnie ma napięte, a gdy spojrzał na Jessikę, stwierdził, że po niej również widać zdenerwowanie.

– Z jakiegoś powodu – kontynuowała stara dama – nikt już potem nie zamieszkał na stałe w Beechwood. Sąsiedzi rozsiewali plotki, puszczali rozmaite pogłoski. To zrobiło swoje. Ludzie wprowadzali się, mieszkali przez parę miesięcy – i uciekali stamtąd. Myślę, że nikt nie mieszkał tam dłużej niż rok. Matka umarła, stan zdrowia ojca znacznie się pogorszył i siłą rzeczy byłam coraz bardziej pochłonięta interesami, a Beechwood pozostało na marginesie spraw, którymi się zajmowałam. Mieliśmy agentów, oni opiekowali się naszymi posiadłościami i rzadko niepokoili nas, oczywiście dopóki nie pojawiły się jakieś nietypowe problemy. Muszę przyznać, że nie myślałam wiele o Beechwood podczas tych lat.

– Co się stało z pani bratem? – zainteresowała się Jessica. – Czy wrócił kiedyś do tego domu? Z wyjątkiem oczywiście… ostatniego razu.

– Nie wiem. Możliwe. Prawdopodobnie. Jak mówiłam, Beechwood fascynowało go w szczególny sposób. Po tym skandalu tak naprawdę spotkałam się z Dominikiem tylko raz, kiedy umarł ojciec. Niech pomyślę… to mógł być rok 1948. Przyszedł po należną mu część spadku. Chętnie zrezygnował ze wszystkich praw do rodzinnych interesów, ale był zmartwiony tym, że pozbawiono go nieruchomości. Ojciec, raczej rozsądnie, pozostawił wszystko mnie. Pamiętam, że brat chciał kupić ode mnie Beechwood, ale odmówiłam, przypomniawszy sobie, co przydarzyło się tam w przeszłości. Był wściekły, jak niegrzeczny mały chłopiec, który nie dostał obiecanej zabawki. – Uśmiechnęła się, ale to było smutne wspomnienie. – Później nie widywałam go często, zresztą nie miałam na to ochoty. Nie podobało mi się to, co się z nim stało.