Выбрать главу

– Christy… – powiedział niepewnie, z mieszaniną czułości i wahania – droga moja…

– Lepiej odbierz telefon – odpowiedziała odsuwając się o krok. Rzeczywistość znowu upominała się o swe prawa.

Dźwięk telefonu brzmiał jak dzwonek alarmowy. Oczy miała szeroko rozwarte i pełne lęku. Czar chwili prysł i wszystkie strachy powróciły.

Adam nie miał wyboru. Dzwonek telefonu nieustannie rozdzierał ciszę, domagając się odpowiedzi. Rzuciwszy jeszcze jedno niepewne spojrzenie w jej stronę zniknął w środku.

– Dziecko z zapaleniem wyrostka – wyjaśnił wraca- Wiem – przerwała głosem bez wyrazu – musisz jechać.

– Christy… – Dotknięcie ręki na jej nagim ramieniu sprawiło, że odruchowo cofnęła się z lękiem.

– Nie dotykaj mnie – szepnęła.

– Czemu…? – zdziwił się. – Myślałem, że mnie pragniesz.

– To pomyłka. Pozwoliłam na to, bo… zwariowałam. Zwariowałam! Słyszysz? Nie chcę, abyś mnie całował. Ani dotykał! Nigdy!

– Chciałaś być całowana równie mocno, jak ja chciałem cię całować – spokojnie i bez emocji stwierdził fakt.

To była prawda. Zdołała opanować wzbierającą w środku histerię.

– Tak – przyznała w końcu. – Chciałam, ale to głupota. Powiedzmy, że oboje ulegliśmy urokowi chwili. Noc i wino…

– Nie żadne wino, ale sok wyciśnięty z jednej cytryny z dodatkami – sprostował. – A ja wypiłem dwa niskoalkoholowe piwa.

– Musisz jechać – zdołała wykrztusić. – Zapomniałeś?

– Pamiętam. – Dotknął lekko jej policzka. – Wbrew temu co myślisz, Christy, mam świetną pamięć.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Kilka następnych tygodni należało do najtrudniejszych w życiu Christy. Zmagała się z bezsennością. Uciekała w pracę. I ustawicznie traciła na wadze.

– Co się z tobą, u licha, dzieje? – spytała ją któregoś popołudnia Kate. Właśnie karmiła dziecko na werandzie i w odróżnieniu od Christy wyglądała wspaniale.

– O co ci chodzi?

– O to, że wyglądasz jak kościotrup – odpowiedziała szczerze bratowa. – Oboje z Richardem martwimy się o ciebie.

– To miło z waszej strony – Christy rzuciła sucho, ale zreflektowała się, widząc wyraz twarzy Kate. – Przepraszam. Wiem, że to prawda. Po prostu mam nawał pracy – wyjaśniła.

– Jakiej pracy?

– No, przecież realizuję teraz recepty aż dwóch lekarzy.

– Co w tym niezwykłego? Tak samo było, gdy to ja pomagałam Richardowi. Wówczas wyglądałaś świetnie.

– Może to wpływ mojego lokatora – przyznała Christy. – Jestem spięta, gdy tak ciągle kręci się po domu.

– Źle sypiasz?

– Raczej kiepsko.

Kate zmieniła pierś przy karmieniu.

– Gdybym była doktorem Macguire’em, zapisałabym ci valium. Ale skoro nie jestem, to pytam znowu: co się dzieje???

Christy w milczeniu pokręciła głową.

Adam zorganizował sobie życie, w którym dom Christy zajmował istotne miejsce, i najwyraźniej miał zamiar w nim pozostać. Od tego wieczoru, gdy ją pocałował, nie potrafiła traktować go jak przyjaciela. Elementarne zasady uprzejmości były wszystkim, na co potrafiła się zdobyć. Zresztą był zapracowany i tylko z rzadka bywali w domu jednocześnie. Następnego ranka po owym pamiętnym wieczorze próbował z nią jeszcze rozmawiać.

– Adamie, jeśli znowu mnie dotkniesz, będę wrzeszczeć, aż wszystkie gliny z Tynong tu przylecą – postawiła jasno sprawę Christy.

Ku jej zaskoczeniu przyjął to ultimatum bez protestu. Tak, jakby też miał wątpliwości, a lodowate przyjęcie z jej strony było mu na rękę.

I dobrze, pomyślała. Gdyby jeszcze spakował walizki i wyniósł się! Tymczasem nic z tego. Mały domek wypełniony był Adamem McCormackiem. Często słyszała, jak wstaje w środku nocy i zamawia rozmowę. Nie trzeba było wielkiej wyobraźni, by wiedzieć dokąd. Przykrywała wtedy głowę poduszką i przeklinała jego ponowne wtargnięcie w swoje życie.

Kate obserwowała ją uważnie i musiała trafnie odczytać jej myśli.

– Chodzi o Adama, prawda? – zapytała wprost. Dziewczyna spłoniła się i zerwała na równe nogi.

– Muszę lecieć! Trzeba uporządkować półki w aptece…

– Aby odwlec jeszcze trochę powrót do domu?

– Ależ nie… – Christy!!!

Stojąc w rozkroku, z rękoma na biodrach, Christy wyzywająco patrzyła na bratową. Lecz przecież ona była nie tylko jej rodziną, ale i przyjaciółką. A przyjazne ramię, na którym mogłaby się wypłakać, było czymś, czego jej bardzo brakowało. Nagle opuścił ją cały upór. Ciężko usiadła na stopniach. Nawet jeśli Kate nie zdoła jej pomóc, to przynajmniej wysłucha.

– To prawda, Kate. Nie idę do domu, aby być z dala od Adama.

– Kochasz go? – stwierdziła raczej niż spytała bratowa.

– Tak.

Zapadła cisza. Kate westchnęła współczująco.

– Od jak dawna?

– Od pięciu lat.

Opowiedziała Kate wszystko, starając się, by głos brzmiał normalnie, spokojnie. Ale pod koniec zaledwie było ją słychać wśród tłumionych łkań. Wydawało się jej, że cała ta historia jest arcygłupia. Że zostanie wyśmiana. Tymczasem, odłożywszy śpiące dziecko do kołyski, Kate usiadła przy niej na stopniach w milczeniu. Po dłuższej chwili odezwała się.

– Myślę, że Richard popełnił niewybaczalną pomyłkę.

– Prosząc Adama, by tu przyjechał? – Christy zaśmiała się sarkastycznie. – Ależ Corrook potrzebuje drugiego lekarza. Nawet dla mnie jest to oczywiste. To tylko ja go tu nie chcę.

– Nie to miałam na myśli. – Kate pokręciła głową. – Powinien więcej opowiedzieć ci o problemach Adama.

Christy zesztywniała.

– Czy to znaczy, że ty wiesz?

– Richard ciągle traktuje cię jak małą siostrzyczkę. Słusznie czy nie, sądzi, że są sprawy zupełnie nieodpowiednie dla ciebie.

– Mimo że mam dwadzieścia sześć lat?

– Dla niego ciągle masz dwanaście.

– Jakie sprawy? Kate westchnęła.

– Nie powinnam ci o tym opowiadać, ale chyba inaczej nie można. Sarę spotkałaś tylko raz, prawda?

Christy skinęła głową.

– I nikt ci nie powiedział, że ona jest chora?

– Chodzi ci o to, na co umarła? Pytałam Adama wprost, ale mi nie odpowiedział.

– Nie myślę o przyczynie śmierci, choć mogę się domyślać – przyznała ze smutkiem Kate. – Sara była chora na schizofrenię.

– Co?! – Christy spojrzała na bratową, jakby to raczej ona postradała zmysły. – Ależ widziałam ją, była całkowicie normalna!

– Czy dużo wiesz o schizofrenii?

– Znam się tylko na lekach i na stosowanych dawkach – odpowiedziała. – Wiem, że terapia wymaga bardzo rygorystycznego przestrzegania zaleceń.

– No właśnie – podchwyciła Kate – musi być przestrzegany ścisły reżim leczenia. – Zawahała się, ale było dla nich obu oczywiste, że musi mówić dalej. – Sara była prawnikiem. Śliczna, utalentowana, żywiołowa, z wielkim poczuciem humoru. W każdym razie Richard tak o niej mówi. – Uśmiechnęła się raczej smutno. – Adam poznał ją i wkrótce się pobrali. A pół roku później sprawy zaczęły przybierać zły obrót.

– Początek schizofrenii?

– Ano tak – potwierdziła Kate. – Richard twierdzi, że to stało się tak nagle, że aż żal było na nią patrzeć.

Sara zaczęła podejrzewać, że Adam chce jej śmierci. Opowiadała o tym wszystkim i początkowo nie sprawiało to wrażenia choroby. Spowodowała nawet aresztowanie męża. Adam przeszedł gehennę, starając się przekonać otoczenie, że podłożem tych oskarżeń jest choroba i usiłując nakłonić Sarę do leczenia. Stracił bardzo wielu przyjaciół, zanim zachowanie Sary zaczęło jawnie wskazywać na chorobę.