Выбрать главу

Czemu tu przyjechał? Christy zastanawiała się nad tym chyba już po raz setny. Czemu tak nagle porzucił Anglię? Świetnie prosperujący ginekolog, z praktyką w centrum Londynu. Posada internisty w Corrook z trudem mogła się z tym równać. Przynajmniej przyda się na coś, pomyślała. Richard zamartwia się ciążą Kate. Wspomnienie brata wyrwało ją z bezruchu. Niechętnie przepchnęła się przez tłumek oczekujących.

– Doktorze McCormack – zawołała cicho. A później, ponieważ nie dosłyszał, głośniej: – Adam?

Odwrócił się gwałtownie. Chłodne oczy uważnie spoglądały na dziewczynę.

– Nie przypominam sobie… – zaczął, ale zaraz rozpromienił się. – Christy! – powiedział miękko.

Serce w niej zamarło. To był ten sam uśmiech.

I reagowała nań tak samo jak pięć lat temu. Świat wokół zastygł w bezruchu, jak gdyby otoczyła ich niewidzialna opończa. Ogarnęła ją panika. Nie tak to miało wyglądać. Nie tak to zaplanowała. Być może to jest ten sam Adam, ale… to nie ta sama Christy go wita. Nie jest już bez pamięci zakochaną studentką. Christy Blair ma dwadzieścia sześć lat, kieruje apteką, jest uosobieniem rozsądku. Musi się natychmiast opanować!

– Witam, doktorze – powiedziała sucho, wyciągając sztywno rękę w formalnym geście. – Brat prosił mnie, bym pana przywitała.

Uśmiech Adama stracił na serdeczności. Oczy wyrażały zaskoczenie jej oschłym tonem.

– To miło z jego strony – powiedział równie chłodno.

– Kate, jego żona, spodziewa się lada moment dziecka. A że jest ona jedynym poza nim lekarzem w Corrook, Richard nie mógł sam po pana przyjechać. – Christy gorączkowo szukała słów, by przekazać, iż nie jest tu z własnej woli.

– Rozumiem. – Adam pochylił się po walizki. Christy natychmiast ruszyła przodem tak, że z trudem za nią nadążał. – Czy razem mieszkacie w Corrook? – zapytał.

– Prowadzę tamtejszą aptekę – odpowiedziała niechętnie.

Znowu lekko się uśmiechnął.

– Wiem, że skończyłaś farmację, a później wyjechałaś do Australii. Nie miałem jednak pojęcia, że apteka w małym miasteczku to szczyt twoich ambicji.

Zacisnęła wargi. Czuła się przy nim taka nieobyta. Zupełnie tak, jakby miała znowu dwadzieścia jeden lat. Z drugiej strony, zadał sobie trud, by dowiedzieć się o jej losy… Pewnie Richard powiedział mu, nie pytany. Ale może, kto wie, sam chciał wiedzieć?

Nie, to nie ma znaczenia. Nie wolno dopuścić, by miało. Adam McCormack nic dla niej nie znaczy. Ruszyła szybko w stronę parkingu.

Poryw północnego wiatru przyniósł falę nieznośnego upału. Adam przystanął i popatrzył zazdrośnie na jej lekką bawełnianą sukienkę.

– Wiedziałem, że tu gorąco, ale nie sądziłem, że aż tak.

Postawił walizy i zdjął marynarkę.

– Najwyraźniej jest pan świetnie przygotowany – zauważyła z przekąsem Christy.

Adam spojrzał na nią z ciekawością. Strumień ludzi rozstępował się, aby ominąć walizki, ale on nie zwracał na to uwagi.

– Mam wrażenie, że to, co widzę, to nie złudzenie – powiedział cicho.

– A co pan widzi? – Christy niecierpliwie spojrzała na zegarek i przestąpiła z nogi na nogę.

– Wrogość – odpowiedział. – Nie wygląda to na miłe powitanie.

– Spodziewał się pan gorących powitań?

– Pani brat twierdził, że Corrook pilnie potrzebuje nowego lekarza. Czyżby to nie była prawda?

– To prawda – przyznała niechętnie – ale nie mam pojęcia, co mogło skłonić wziętego londyńskiego ginekologa do podjęcia praktyki w miasteczku takim jak nasze. – Spojrzała nad rozpalonym asfaltem w stronę samochodu – Możemy jechać?

– Może najpierw coś wyjaśnimy. – Stał nieporuszony. Ciemnozielone oczy patrzyły na nią badawczo, jak gdyby byli tylko we dwoje i mieli czas do końca świata. – Co cię ugryzło, Christy?

– Nic takiego. – Zawahała się. – Dopiero w piątek dowiedziałam się…

– I jesteś przeciwna mojemu przyjazdowi!

– Nie, to znaczy tak… – Wzięła głęboki oddech.

– Zaskoczyło mnie to. Myślałam… Zdawało mi się, że oboje z żoną osiedliście na dobre w Londynie.

Twarz mu stężała. Zapadła długa cisza. Podróżni omijali ich niecierpliwie.

– Sara nie żyje – powiedział w końcu. – Chyba nie myślisz, że ją porzuciłem? – Cisza pogłębiła się.

– Chyba mnie nie osądzasz, Christy? Bo cała reszta tak chyba właśnie robi. Czyżby te sądy miały mnie ścigać aż tutaj? – Wolno schylił się po walizki i ruszył przodem. Teraz Christy musiała za nim nadążać.

Sara… nie żyje! Christy widziała ją tylko raz. Roześmiana, pełna życia Sara wtargnęła wtedy do ich domu, by bez wahania zaanektować Adama.

– Mam nadzieję, że mi wybaczycie – roześmiała się. Przytulona do ramienia Adama, wydawała się obserwować Christy kątem oka. – Adam myślał, że będę we Włoszech do końca miesiąca, ale kto mógłby pozostawić takiego męża na tak długo? Stęskniłam się strasznie. Powiedzieli mi w szpitalu, że jest tutaj. Czy mogę przenocować? A może lepiej będzie, jeśli porwę go do hotelu? – Przylgnęła do niego. – Tak, to lepsze rozwiązanie. Nie byliśmy ze sobą od wieków. – Obdarzyła zaskoczonych świadków całej sceny rozmarzonym uśmiechem.

Christy poczuła, że dusi się w swej eleganckiej sukience. Adam zwrócił się do pani Blair, przepraszając ją za najście. Unikał wzroku Christy, jej zaskoczenie i ból były aż nadto widoczne.

– Chyba tak będzie najlepiej – powiedział. – Bardzo przepraszam, ale przyjmując zaproszenie byłem przekonany, że Sara podczas całego mojego urlopu będzie zajęta.

W chwilę później już ich nie było.

I oto Sara nie żyje, a Adam jest tutaj. Po co? Aby ukoić ból?

Jakie to może mieć dla niej znaczenie. Adam McCormack nie powinien jej wcale obchodzić. Przyspieszyła kroku, by się z nim zrównać.

– Jakże mi przykro – wydusiła sztywno. To było wszystko, na co potrafiła się zdobyć. – Jak… to się stało? Wypadek?

– Wolałbym o tym nie mówić. – Zatrzymał się.

– Gdzie jest pani samochód?

– Tam, na końcu – odpowiedziała zgaszona – i proszę… mów mi jednak Christy.

– Czyżby martwa żona oznaczała, że zasługuję na cieplejsze przyjęcie? – zapytał od niechcenia. Tak jakby całe lodowate powitanie nie miało większego znaczenia. Przez moment Christy pożałowała, że nie zmusiła się od początku do przyjaznego tonu, jakby witała dawno nie widzianego przyjaciela.

– Oto samochód – stwierdziła matowym głosem. Adam przystanął zdziwiony. Spoglądał na niski, sportowy wóz z zaskoczeniem.

– To chyba kiepski wybór – mruknął pod nosem.

– Czy nadaje się do jazdy po wertepach wokół Corrook?

– Mamy świetne, asfaltowe drogi – odparła ostro.

– Corrook z pewnością nie jest ostatnią ostoją cywilizacji.

– Ale to dwieście mil stąd, prawda?

– Jak na Australię to całkiem blisko. – Christy otworzyła bagażnik i przyglądała się z powątpiewaniem olbrzymim walizom. – Jedną będziemy musieli dać na tylne siedzenie – orzekła.

– Powinienem być rad, że masz w ogóle tylne siedzenie – powiedział, zaglądając do środka. – Toż to dobre dla karzełków.

– Jeśli ci się nie podoba, to weź taksówkę albo wynajmij własny samochód.

– Pewno tak właśnie byś wolała. – Adam w zamyśleniu spoglądał w pałające gniewem, błękitne oczy.

– Tak – przyznała bez ogródek. Była bliska płaczu. Emocje sprzed lat wróciły z całą siłą, jakby to było zaledwie wczoraj. – Czy możemy odbyć naszą podróż jak najszybciej? – zapytała. – Wcale o nią nie zabiegałam. Robię to dla brata – dodała. – A jak już będziemy w Corrook to, poza odcyfrowywaniem recept, wolałabym mieć z tobą jak najmniej do czynienia.