Выбрать главу

– To krótki wyjazd – wyjaśnił. – Muszę pojechać do domu.

Do domu… To słowo zawisło nad nią jak miecz. Dom jest tam, gdzie serce, myślała przygnębiona.

– Potrzebujesz czegoś ode mnie? – spytała stłumionym głosem i odwróciła się do samochodu.

– Nie powiesz mi: szczęśliwej podróży? Wzruszyła ramionami.

– Szczęśliwej podróży.

– Wrócę w środę – powiedział łagodnie.

– Wszystko mi jedno, kiedy wrócisz – wybuchnęła. – Jeśli o mnie chodzi, możesz tam zostać.

– Narobiłbym Richardowi kłopotów.

– Cóż, ja bym się jednego pozbyła.

Wziął ją za ramiona i odwrócił twarzą do siebie.

– Christy, przestań.

Rozpłakała się. Kiedy przytulił ją, przez moment stała sztywno, lecz nagle przestała walczyć ze sobą.

– Nie możesz oczekiwać, że będę rozsądna i spokojna – szlochała. – Nie możesz kochać się ze mną, Adamie, a potem odejść, jakby nic się nie stało. Ja tak nie potrafię. Wszystko albo nic.

– Szczęśliwy finał – rzekł ponuro i parsknął gorzkim śmiechem. – Rycerz w białej zbroi i „żyli długo i szczęśliwie”. – Lekko dotknął jej policzka. – Wiem – dodał posępnie. – Zasługujesz na to.

– To dlaczego nie mogę tego mieć? – Wstrzymała szloch. – Adamie, zakochałam się w tobie jak głupia pięć lat temu.

– Ale ja zakochałem się wcześniej – powiedział ze smutkiem. – W Sarze. I ta miłość zostawiła swój cień. Pięć lat temu spotkałem ciebie i pamięć o tym przywiodła mnie do Australii. Chciałem sprawdzić, czy to wspomnienie nie jest tylko wymysłem romantyka. – Przyciągnął ją bliżej, przesuwając dłonie na jej smukłe biodra. – Znalazłem cię i przekonałem się, że nie wymyśliłem sobie tego. Nadal jesteśmy dla siebie atrakcyjni. Ale przeszłość ciągnie się za mną. Mam w Anglii zobowiązania, których nie mogę uniknąć. Uświadomiłem sobie, że nie mam prawa, abyś dzieliła je ze mną. – Wzruszył ramionami. – Nie przemyślałem przed wyjazdem z Anglii, co zrobię, jeśli nadal jesteś tą Christy, którą pamiętałem… To, że możesz mnie kochać… – urwał w pół zdania i znowu wzruszył ramionami. – Cóż, nie mam prawa prosić cię, byś dzieliła moją przeszłość – podsumował z goryczą.

Christy uniosła dłoń i dotknęła jego wymizerowanej twarzy.

– Pozwól mi spróbować, Adamie – powiedziała miękko. – Tak bardzo cię kocham…

– Przestań, Christy. – Nagle odsunął ją od siebie. Twarz miał ściągniętą bólem. – Nie wiesz, w co byś się wpakowała. Nie mogę związać się z tobą, dopóki przeszłość ciągnie się za mną. – Potrząsnął głową.

– Jesteś młoda i wolna. Sama powiedziałaś, że chcesz cieszyć się życiem.

– A razem nie moglibyśmy? Potrząsnął głową i cofnął się o krok.

– Nie sądzę, żeby ciebie to bawiło – powiedział bez ogródek. – Gdybyś wiedziała… – Przerwał na chwilę.

– Wrócę w środę. – Nagle jego głos zabrzmiał rzeczowo i szorstko. – Poprosiłem Amy, żeby doprowadziła mój dom do przyzwoitego stanu, ale nie chcę, żeby się przepracowała. Mogłabyś ją przypilnować?

– Mogę. – Zmarszczyła brwi. – Skąd taki pośpiech?

– Nie lubię mieszkać w śmietniku. – Uśmiechnął się szelmowsko. – Ostatnia gospodyni rozpieściła mnie.

– Przypilnuję Amy. – Nadal nie rozumiała, ale nagle poczuła się zmęczona. Chciała uniknąć dalszego napięcia i odwróciła się. – Przyjemnej podróży – rzuciła przez ramię.

– Christy? – powiedział niepewnie. Z jego głosu zniknęła szorstkość.

– Tak? – Zatrzymała się i lekko odwróciła. – Ja… – Urwał. Przez chwilę patrzyli na siebie w świetle księżyca. Nagle Christy poczuła na sobie uścisk jego ramion, a na ustach dotyk warg. To był brutalny pocałunek, czuła w nim pożądanie, gniew i frustrację. Dominowała w nim jednak wściekłość.

Nie oddała pocałunku. Udało się jej nie zareagować. Nie powinien jej tego robić. Nie zaofiarował jej niczego: ani miłości, ani obietnic – niczego. A żądał wszystkiego.

Nie mogła mu tego dać. Nie wtedy, kiedy chciał wracać do swojej przeszłości.

ROZDZIAŁ JEDENASTY

W ciągu najbliższych dni Christy, dotrzymując obietnicy, wpadała do domku Adama i zawsze zastawała Amy przy pracy. Domek, uprzednio żałośnie zaniedbany, teraz świecił czystością.

– Powinnaś bardziej uważać na siebie – ostrzegła ją we wtorek, na dzień przed powrotem Adama. – Wyszłaś ze szpitala dopiero trzy dni temu.

Christy odprowadziła Amy do jej domu, przy którym zaparkowała samochód.

– Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? – spytała, patrząc na zarumienioną twarz kobiety.

– Muszę trochę odpocząć – wyznała Amy. – Mam jeszcze uszyć zasłony, ale mogą poczekać, aż wypiję herbatę.

Christy zmarszczyła brwi. Dotknęła czoła Amy.

– Masz lekką gorączkę.

– Myłam werandę. – Amy wzruszyła ramionami. – Trochę mi gorąco – przyznała. – Przez ostatnie dni miałam potówki.

– Potówki…

– To drobiazg – zapewniła ją Amy. – Naprawdę.

– Nie przemęczaj się dziś wieczorem – ostrzegła ją Christy poważnym tonem. – Może byłoby dobrze, żebyś jutro zobaczyła się z moim bratem. Zasłony mogą zaczekać.

Resztę wieczoru Christy spędziła w domu, zajmując się papierkową pracą. Starała się nie myśleć o Adamie, ale oczyma wyobraźni wciąż widziała go w samolocie lecącym do Australii.

To była najcieplejsza noc w tym roku. Upał dodatkowo utrudniał Christy koncentrację. Dzielnie walczyła z kolumną cyfr, które nie chciały się dać zsumować, ale po trzeciej próbie zrezygnowała.

Chwilę potem zadzwonił telefon.

– Christy, nie śpisz? – W głosie Amy brzmiał lęk. – Mówiłaś, pamiętasz, że mam temperaturę. – Wciągnęła łapczywie powietrze. – Christy… Czuję się bardzo słabo.

– Siedzisz na czymś? – spytała zaniepokojona Christy. – Tak.

– Nie ruszaj się. Zaraz będę u ciebie.

Po pięciu minutach bezowocnie stukała do drzwi domu Amy. Był zamknięty tak szczelnie jak forteca. Po ostatnich wydarzeniach Amy stała się ostrożniejsza niż zwykle. Christy przeszła przez ciemny ogród do tylnych drzwi. Zapukała i tym razem z ulgą usłyszała słaby i przestraszony głos.

– Christy? To ty?

– Oczywiście – krzyknęła. – Jak mam wejść?

– Nie mogę wstać – odpowiedziała mdlejącym głosem Amy. – Jak tylko próbuję, kręci mi się w głowie i zaczynam tracić przytomność.

– Nie masz tu gdzieś schowanego zapasowego klucza?

– Nie.

Christy spojrzała na swoją nogę i z rozczarowaniem pokręciła głową – żadnych oszklonych drzwi. Na tylny ganek wychodziło jednak okno łazienki. Podniosła doniczkę z kwiatkami i cisnęła ją w środek szyby. Ziemia i rośliny rozprysnęły się, ale okno pozostało nienaruszone.

– Christy? – dobiegł ją przerażony głos Amy.

– Nie przejmuj się – zawołała i schyliła się po cięższy pocisk. – Jako początkujący włamywacz sfuszerowałam. Straciłaś doniczkę petunii. Następny na liście jest ogródkowy krasnal.

Wzięła duży rozmach i rzuciła najmocniej, jak potrafiła. Szyba rozprysła się na tysiąc kawałków, a krasnal przeleciawszy przez okno uderzył w lustro, które spotkał ten sam los. Za pomocą wycieraczki spod drzwi wyjęła resztki szkła z framugi i otworzyła od wewnątrz okno. W minutę później była przy Amy.

Twarz Amy, przed trzema godzinami zaróżowiona od wypieków, była teraz biała jak płótno. Jej ręce leżały na oparciu fotela, jakby nie była w stanie ich podnieść. W istocie nie mogła. Na widok Christy próbowała je wyciągnąć, ale natychmiast opadły. Zamknęła oczy i zacisnęła je.