– Zabierz Fionę do domu. Ja zamknę dom i zabiorę szczeniaka do siebie.
– Christy…
– Idź – ponagliła go. – Jesteś potrzebny córce i oboje musicie się przespać. – W jej głosie pobrzmiewał ból, mimo iż starała się go ukryć.
– Masz rację – powiedział cicho, patrząc na nią niepewnie. – Zadzwonię do ciebie jutro.
Pokręciła przecząco głową.
– Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Adam wraz z córeczką pojawił się w aptece następnego dnia po południu. Na jego widok powitalny uśmiech zamarł na wargach Christy.
– Cześć – powiedziała miękko, zwracając się do Fiony, która w odpowiedzi włożyła palec do ust i przysunęła się do ojca.
– Pamiętasz Christy? – Adam wziął dziewczynkę na ręce. – Panna Blair jest bardzo mądrą farmaceutką, Fiono. – Uśmiechnął się. – Fiona i ja chcemy podziękować za wczorajszą opiekę nad nią.
Był bardzo oficjalny. Nadal wyglądał na człowieka potrzebującego czterdziestoośmiogodzinnego snu, a Fiona wciąż miała na sobie to samo okropne ubranie. Tym razem jednak warkoczyki splecione były luźniej, choć niewprawną ręką, gdyż jeden zaczynał się nad uchem, a drugi dużo niżej.
Christy zbliżyła się i lekko dotknęła włosów dziecka.
– To była dla mnie przyjemność – zapewniła. Dziewczynka przytuliła się mocno do ramienia ojca.
Jednym okiem zerkała na Christy, miała przestraszony wzrok, jakby bała się, że może ją ugryźć.
– Mam tu półkę z pięknymi wstążkami do włosów – powiedziała Christy. – Chciałabym podarować ci jakieś z okazji twego przyjazdu do Australii. Wybierz, jakie chcesz.
Fiona schowała twarz w objęciach ojca.
Christy z uśmiechem odwróciła się do swej asystentki.
– Ruth, czy mamy jeszcze wstążki z misiami koala?
– Tak. – Ruth uśmiechnęła się także, zrozumiawszy, o co chodzi Christy. – Ale została już tylko jedna para.
– Roześmiała się radośnie. – Jeśli ktoś chce je mieć, to musi się pospieszyć. To najmodniejsze wstążki w mieście.
Dziewczynka odwróciła głowę i utkwiła spojrzenie w Christy.
– Czy to… prezent? – spytała.
– Jasne – zapewniła ją Christy.
Podeszła do gabloty i wyjęła wstążki. Do apteki wszedł klient i Ruth odeszła, by go obsłużyć.
– Jak ci się podobają? – podała wstążki Fionie. Przez dłuższy czas dziewczynka zastanawiała się.
Christy spojrzała wreszcie na Adama. W napięciu oczekiwał na decyzję dziecka, jakby była ona ogromnie ważna dla nich obojga. W końcu Fiona wyciągnęła rączkę i wzięła wstążki.
– Dziękuję bardzo – wyszeptała. – Naprawdę mogę je zatrzymać?
– Naturalnie. Czy chcesz, żebym ci je zawiązała?
– Nie, dziękuję – odmówiła z chłodną uprzejmością. Christy skinięciem głowy dała do zrozumienia, że tego właśnie oczekiwała i nagle poczuła natchnienie. Ze stelaża pełnego przytulanek wyjęła małego misia koala.
– Masz szczęście, Fiono – powiedziała z uśmiechem.
– Tak się składa, że dzisiaj każdy nabywca wstążek z koalą otrzymuje bezpłatnie misia. – Włożyła miękką zabawkę w rączki dziecka.
Twarz dziewczynki rozpromieniła się z radości, ale Fiona nie wydała z siebie ani jednego dźwięku. Popatrzyła na misia, potem na Christy i znów na misia. W końcu schowała twarz w ramionach ojca, tuląc w swych objęciach niedźwiadka.
Christy uśmiechnęła się do Adama, ale na widok jego wykrzywionej bólem twarzy zesztywniała.
Patrzył na nią tak, jak wtedy, gdy mówił o swej przeszłości. – Christy…
– Przepraszam – przerwała Ruth zza kontuaru – ale potrzebuję porady.
Christy spojrzała na Adama i obojętnie skinęła głową na pożegnanie.
– Już idę – powiedziała do Ruth. Lekko dotknęła ramienia Fiony. – Niech ci dobrze służą i powiedz tatusiowi, żeby kupił ci pasującą do nich sukienkę.
– Właśnie mamy zamiar to zrobić – oznajmił spokojnie, nie reagując na ukrytą krytykę. – Proszę nam powiedzieć, panno Blair, gdzie tu można kupić dziecinne ubrania?
– Nie ma dużego wyboru – uprzedziła go. – Tylko Nan ma je w swoim sklepie.
– A więc tam pójdziemy. – Odsunął nieco córkę od piersi, by móc spojrzeć jej w twarz. – Dobrze, Fiono?
Dziewczynka nie odpowiedziała. Ściskając w jednej rączce wstążki a w drugiej koalę, czekała, aż ojciec przytuli ją z powrotem do siebie. Raz jeszcze Christy zobaczyła na jego twarzy skurcz bólu.
– Dziękuję – powiedział uprzejmie, oficjalnym tonem, i wkrótce zniknął z oczu Christy.
– Panno Blair… – głos Ruth przerwał jej zamyślenie. Niechętnie odwróciła się do niej. – Czy mogłaby pani poradzić coś panu Farquharsonowi? Chciałby jakieś tabletki na niestrawność.
Ruth wiedziała, gdzie są środki na nadkwasotę i skoro nie chciała ich sprzedać widocznie miała jakieś wątpliwości. Natychmiast przeszła za kontuar i uśmiechnęła się do starszego mężczyzny.
– W czym mogę panu pomóc, panie Farquharson?
– Chcę jakieś tabletki na zgagę – wyjaśnił zirytowany farmer. – To chyba proste i nie rozumiem, dlaczego ta dziewczyna nie chce mi ich sprzedać.
– Mówił na krótkim oddechu i wyraźnie brakowało mu powietrza.
– Jasne. – Christy rozładowała zdenerwowanie farmera, kładąc przed nim paczkę pastylek. – Te są dość łagodne w działaniu, ale mogę dać coś mocniejszego. Jak bardzo dokucza panu zgaga?
– Cholernie – zaklął. – Jeśli ma pani coś mocniejszego, to proszę mi dać.
– Dotąd nie miewał pan zgagi – wtrąciła Ruth.
– A co ty, do diabła, możesz o tym wiedzieć, dziewczyno? – Spojrzał ze złością na Ruth.
– Ja… – Ruth zaczerwieniła się i wpatrzyła w podłogę. – Nigdy przedtem nie sprzedawałam panu takich leków. Ani pańskiej żonie. I ma pan kłopoty z mówieniem. – Spojrzała żałośnie na Christy świadoma, że niewłaściwie odnosi się do starszego człowieka.
– Państwo Farquharsonowie są naszymi sąsiadami – wyjaśniła.
Christy pokiwała głową ze zrozumieniem. Wezwanie ją przez Ruth było w pełni uzasadnione. Farmer wyraźnie miał duszności i spływał po nim pot. Dzień był co prawda upalny, ale Farquharson wyglądał na człowieka, który czuje się źle nie tylko z powodu pogody.
– Ruth, czy mogłabyś rozpakować nową dostawę leków? – poprosiła ją uprzejmie, dając szansę oddalenia się. Było oczywiste, że w obecności córki sąsiadów farmer nie przyzna się do żadnych objawów.
– Podam panu jakiś silniej działający lek. Gdzie pana boli?
Mężczyzna rzucił tryumfujące spojrzenie na nieszczęsną Ruth i odwrócił się do Christy.
– To jest właściwe zachowanie. Człowiek sam wie najlepiej, co mu dolega. – Wciągnął gwałtownie powietrze, prawą ręką mimowolnie sięgnął do lewego ramienia, po czym opuścił ją.
– To ostry ból? – spytała Christy.
– Nie – zaprzeczył. – Ostry byłby od serca, no nie? To naprawdę zgaga. Jakbym miał ciasną obręcz, która się zaciska. Cholerstwo. Co ja też zjadłem…
– I ból promieniuje do lewego ramienia? – spytała spokojnie, obserwując jego zachowanie.
– Trochę – przyznał.
Christy kiwnęła głową, zastanawiając się, co ma teraz zrobić. Zdjęła z półki butelkę.
– Zażyje pan na miejscu?
– Oj, tak, panno Blair, to dobry pomysł. – Westchnął i rozejrzał się, by mieć pewność, że Ruth go nie słyszy. – Muszę się pani przyznać, że bardzo mnie boli.
Christy wzięła głęboki oddech.
– Panie Farquharson, powinien pan pójść do lekarza – powiedziała stanowczo – żeby upewnić się, że nie jest to ból serca.