Выбрать главу

Farmer prychnął i wyjął z jej dłoni butelkę. Drugą ręką sięgnął do kieszeni i rzucił na ladę banknot.

– Niech pani zatrzyma swoje opinie dla siebie – parsknął ze złością. – Cholerne baby. Najpierw moja żona, potem córka, a teraz wy. Zawracanie głowy! I to z powodu głupiej zgagi. Proszę o resztę i wychodzę – wyrzucił z siebie na urywanym oddechu.

– Może przynajmniej zadzwonię… – zaczęła, nie spuszczając z niego wzroku i urwała.

Podniesienie głosu kosztowało farmera zbyt wiele wysiłku i zapłacił za to drogo. Oczy rozszerzyły mu się w szoku i podniósł ręce do piersi, ale zastygł i powoli zaczął osuwać się na ziemię. Christy złapała go, nim upadł.

– Ruth! – krzyknęła ponaglająco, ale dziewczyna była już przy niej. Pomogła Christy podtrzymać farmera i ułożyły go na podłodze.

– On… – Ruth z przerażeniem patrzyła na leżącego u jej stóp mężczyznę. – On nie żyje.

– Nie, na razie jeszcze żyje – wymamrotała bezlitośnie Christy. Bez powodzenia próbowała wyczuć tętno na szyi farmera. Zrezygnowała i chwyciwszy za koszulę, rozerwała ją. Guziki prysnęły w różnych kierunkach. Christy natychmiast położyła dłonie na klatce piersiowej mężczyzny i naciskała ją z całą mocą. Jak ją uczono? Jeśli żebra nie pękają, naciskasz za słabo.

– Zadzwonię po karetkę. – Ruth już biegła do telefonu.

– Nie. – Christy znów nacisnęła klatkę piersiową farmera. – Adam… Doktor McCormack jest dwa domy dalej, w sklepie Nan. Biegnij i znajdź go, a potem dzwoń po karetkę.

Zdawało się jej, że upłynęła wieczność, nim zjawił się Adam, choć w rzeczywistości nie było to więcej niż dwie minuty. Wbiegł do sklepu i stanął jak wryty, ale po chwili klęczał już przy farmerze. Ruth wpadła za nim i nie zatrzymując się pobiegła do telefonu.

– Kontynuuj sztuczne oddychanie – polecił. – Świetnie sobie radzisz. Ja zrobię masaż serca.

Szybko zamienili się miejscami. On uklęknął przy klatce piersiowej, ona przy głowie farmera. Pracowali w równym rytmie. Christy liczyła uciśnięcia i wdmuchiwała powietrze. Błagam, modliła się w duchu. Błagam…

Siedem, osiem, dziewięć. Pochyliła się, by znowu wtłoczyć powietrze, ale Adam powstrzymał ją.

– Nie. Teraz poczekaj.

Raz, dwa, trzy… I stało się. Usta mężczyzny poruszyły się ledwo dostrzegalnie i chrapliwie wciągnęły powietrze, a na twarzy pojawił się wyraz dojmującego bólu. Palce Adama rozluźniły się. Klatka piersiowa farmera podniosła się i opadła spontanicznie.

– Dzięki Bogu… – westchnęła Christy.

Rozległ się dźwięk syreny i po chwili chory znalazł się w karetce. Rozumiała ten pośpiech. W szpitalu był elektryczny defibrylator, Gdyby nastąpiło powtórne zatrzymanie pracy serca… Musieli się spieszyć.

Gdy już wsiadali do karetki, Adam rozejrzał się rozpaczliwie wśród gromadzących się przed apteką ludzi i spotkał wzrok Christy.

– Christy, Fiona… – zdążył jedynie zawołać, nim drzwi karetki zamknęły się za nim. Znowu zawyła syrena i ambulans odjechał.

Na widok Christy, Nan odetchnęła z ulgą.

– Christy, moja droga – powiedziała smętnie – to po prostu straszne… Czy wyjdzie z tego?

– Nie wiem – rzuciła krótko dziewczyna. – Czy Fiona…

– Jest w przebieralni. Miała coś zmierzyć, kiedy wpadła Ruth po doktora McCormacka. Od tamtej chwili nie poruszyła się, ani nie powiedziała słowa. Chciałam ją jakoś utulić, ale jak tylko do niej podchodzę, wciska się w kąt, jakby chowała się przed wielkim, złym wilkiem.

Christy skinęła głową. Zdjęła biały fartuch i weszła do przebieralni.

– Fiono?

Dziewczynka nie poruszyła się. Tak samo jak poprzedniego wieczoru na bladej twarzyczce o wielkich oczach wypisane było przerażenie porzuconego dziecka. Christy wyciągnęła do niej ręce, ale Fiona cofnęła się i skuliła. Ignorując niechęć dziecka, z westchnieniem usiadła obok na podłodze i oparła się o ścianę.

– To znowu pacjent – zaczęła tonem pogawędki.

– Tym razem z atakiem serca. Twój tatuś musi się naprawdę ciężko napracować, żeby mu pomóc.

Nie było żadnej reakcji.

– Pewnie myślisz, że to straszne – ciągnęła. – Tatuś zostawia cię w obcych miejscach, kiedy ludzie go potrzebują. Ale w rzeczywistości, wiesz, to wcale nie jest straszne. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi.

Cisza.

– I masz misia – dodała Christy uspokajająco, wyciągając rękę do malutkiej przytulanki. Po ułamku sekundy miś zniknął w objęciach Fiony. – Każdy potrzebuje przyjaciela, kiedy tata zostawia go na trochę samego. Widzę, że miś jest twoim przyjacielem. Masz jeszcze innych przyjaciół?

– Nie – szepnęła przerażonym głosikiem.

– W takim razie cieszę się, że Kimberley cię znalazła – oświadczyła Christy stanowczo. – Ona też nie miała żadnych przyjaciół. Od dawna szukała prawdziwego przyjaciela. Siedziała na półce w moim sklepie i przyglądała się wszystkim wchodzącym ludziom. Byłaś pierwszą osobą, do której chciała pójść.

– Naprawdę? – Fiona przyglądała się badawczo misiowi, próbując ukryć radość.

– Przysięgam. – Christy położyła dłoń na sercu.

– Skąd wiesz, że Kimberley to dziewczynka?

– Twój tatuś mi powiedział – odparła Christy. – On wie takie rzeczy. Jest lekarzem.

– Czy on wróci?

– Z pewnością wróci – zapewniła zdecydowanie.

– Wybrałaś już sobie ubranie?

– Nie chcę ubrania – powiedziała Fiona ze smutkiem.

– Zajmiemy się tym innym razem. – Christy wstała i wyciągnęła rękę. – Uważam, że powinnaś zaczekać na tatusia w moim sklepie. Schowałam tam drugiego przyjaciela, który na pewno ci się spodoba. Nazywa się Kaczka.

Zanim Adam wrócił, Fiona zasnęła. Leżała na złożonych ręcznikach, które Christy przyniosła tego dnia na legowisko dla psa, z jednej strony miała misia, a z drugiej przytulał się do niej szczeniak. Za każdym razem, kiedy sprawdzała, czy dziecko śpi, narastał w niej gniew. Czuła się jak bomba z opóźnionym zapłonem.

Adam zastał ją przy śpiącej dziewczynce. Odsuwała właśnie śpiącego szczeniaka z twarzy Fiony i wzdrygnęła się poczuwszy dotyk ręki na ramieniu.

– Christy? – Usłyszała głos Adama.

Gestem nakazała mu ciszę. Wstała i wyszła do głównego pomieszczenia. Adam popatrzył przez chwilę na śpiącą córeczkę i podążył za Christy.

– Co z nim? – spytała zwięźle.

– Żyje. – W jego głosie brzmiało zmęczenie. – Miał szczęście. Dzięki tobie.

– To twoja zasługa. Nie miałam wystarczającej siły. Zapadła cisza.

– Dziękuję za ponowną opiekę nad Fioną – powiedział cicho. – Zabiorę ją teraz do domu.

– Masz pewność, że nie zostaniesz znowu wezwany? – Rozdrażnienie nadało jej głosowi wyraźnie gniewny ton.

– Stan pana Farquharsona jest stabilny i Richard jest w szpitalu. Jeśli nie zdarzy się coś nieoczekiwanego…

– A jeśli się stanie? – Głos miała lodowaty, a w niebieskich oczach płonął ogień. – Co wtedy, Adamie McCormack? Co wtedy zrobisz? Zostawisz ją znowu?

– Christy, nie mogłem tego przewidzieć. Amy Haddon miała się nią opiekować, kiedy będę zajęty w pracy. Nie liczyłem na…

– A kto miał się nią opiekować, kiedy zostawiłeś ją w Anglii? – warknęła. – Co tam się z nią działo? Też kogoś wynająłeś do opieki? Co z ciebie za drań, żeby tak traktować małe dziecko? – Była tak wściekła, że nie przebierała w słowach. Obraz Fiony skulonej w kącie przebieralni wrył się jej w pamięć i był tak żywy, że nie musiała już mieć innych powodów do gniewu. Była zła na siebie za żywione do niego uczucia, ale teraz myślała tylko o Fionie. – Fiona nie ufa dorosłym – ciągnęła ze złością. – Nie ma niczego. Jej ubranie wygląda jak z trzeciorzędnego sierocińca. Nie ma nawet zabawek. Nie ma matki ani przyjaciół, a z ciebie ma tylko to, czego nie pochłania praca. Jakie życie jej dałeś, Adamie?