Выбрать главу

– No właśnie, gdyby nas nie obudzili. Patrząc na siebie powiedzieli jednocześnie:

– Musimy porozmawiać o tym z Unni. I znów umilkli.

– Uznasz może, że oszalałam – zaczęła Inger Karlsrud ostrożnie. – Ale czy myślisz, że możemy ją poprosić o przekazanie od nas pozdrowień i podziękowań?

– Myślałem o tym samym.

– Zupełnie nie pojmuję, w co Unni się wplątała. Zawsze była dość szczególną osobą, ale teraz chciałabym, żeby się nam zwierzyła.

– Tak, musimy z nią porozmawiać.

– Wyłączyłeś główny przełącznik?

– Tak, zrobiłem to od razu.

Przyjechał samochód strażacki, szef strażaków sprawdził starannie „układ elektryczny w malej szafce.

– Coś takiego jak to nie powinno było się stać. Nie rozumiem, jak do tego doszło. Ruszaliście tu coś w ciągu ostatnich dni?

– Nie, nie dotykałem się do tej szafki, odkąd wyłączyłem wszystko po zimie. To było już parę miesięcy temu – powiedział ojciec Unni.

– W każdym razie teraz wszystkie obwody były włączone na pełną parę, ale układ tak czy owak powinien to wytrzymać nawet przy dużym obciążeniu. Trudno teraz stwierdzić, co wywołało pożar. Wszystko się wypaliło, wygląda to trochę tak, jakby w szafkę trafił piorun, a przecież dziś w nocy nie było burzy. No i czuliście przecież zapach dymu dużo wcześniej, niż cała instalacja strzeliła.

– Owszem. Ale jak to mogło być włączone, skoro wiem, że osobiście wszystko wyłączałem?

– Może odwiedził was jakiś chłopczyk o niespokojnych palcach?

– Nie, nie było żadnych dzieci.

– No cóż, musi się temu przyjrzeć specjalista. To może wynikać z przegrzania, lecz nie rozumiem, jak mogło do niego dojść. Tyle obwodów nie może się naraz włączyć samoczynnie. Mieliście szczęście, że obudziliście się w czas.

Rodzice Unni popatrzyli na siebie.

– To prawda – przyznali słabym głosem.

Nad morzem, nieopodal Selje, najbliższej sąsiadce Gudrun przyśnił się dziwny sen.

Znajdowała się na podwórzu. Wiał silny wiatr, szarpał jej spódnicę. Przed nią siedział na koniu rycerz otulony w czerń, czarny był również jego wierzchowiec. Widok ten powinien ją przerazić, bo rycerz miał straszną twarz, jak gdyby już nie żył.

Ona jednak wcale się nie przestraszyła. Mieszkała sama tak jak Gudrun, ale miała w domu dwa wielkie, wierne psy, a w dodatku postać rycerza nie wydawała jej się przerażająca.

Najwyraźniej chciał jej coś przekazać.

Nie słyszała żadnych słów, a mimo to coś do niej mówił. Wskazywał przy tym na dom Gudrun.

Kobieta zrozumiała, że to ostrzeżenie, chociaż nie jej dotyczyło. Ona nie miała się czego bać.

Sen minął, obudziła się.

Była piąta. Głupia godzina, za wcześnie, żeby wstawać, ale o tej porze na pewno już nie zaśnie.

Miałaby leżeć i myśleć?

Przeciągnęła się i wstała. Psy zaraz też się poderwały.

Sen?

Uśmiechnęła się lekko. Wstała jednak i przeszła do kuchni, za sobą słyszała stąpanie psich łap. Wyjrzała przez okno.

Powinno się częściej wstawać tak wcześnie, pomyślała jak większość miłośników natury, którym rzadko się to udaje.

Nagle usłyszała jakiś hałas, dochodzący od strony domu Gudrun. Ale przecież Gudrun nie ma! Czyżby wróciła nocą? Nie, przecież rozmawiały poprzedniego dnia, nie wspominała nic o powrocie.

Przed domem stał obcy samochód.

W tej samej chwili ujrzała jakiś mebel wylatujący przez okno, a z wnętrza domu dobiegł huk.

Uchyliła okno i usłyszała nieprzyjemny śmiech, jak gdyby dwóch młodych chłopców.

Telefonowanie do Gudrun było rzeczą bezsensowną, zamiast tego zadzwoniła do swego przyjaciela lensmana.

Unni oczywiście ogromnie się zdenerwowała, dowiedziawszy się o pożarze u rodziców. Była siódma rano, wcześniej nie chcieli do niej dzwonić.

– Przecież mogliście spłonąć żywcem! – jęknęła. Matka opowiedziała jej o śnie, który przyśnił się obojgu rodzicom jednocześnie.

Unni wypytywała o szczegóły wyglądu rycerza.

– To był don Sebastian de Vasconia – stwierdziła, dowiedziawszy się, jak wyglądał. – To mój przodek. Oczywiście z radością przekażę wasze podziękowania i dołączę jeszcze swoje. Ale jak się to mogło stać? Czy był ktoś u was z wizytą?

– Ktoś, kto tak źle nam życzy? Zastanawialiśmy się nad tym. Był u nas sąsiad wczoraj wieczorem, oddal pożyczony sekator. Chwilę porozmawialiśmy. Wpadł też jeden z kolegów taty. I była jedna z twoich przyjaciółek, chciała cię zaprosić na przyjęcie.

– Jedna z moich przyjaciółek? Nic z tego nie rozumiem.

– Powiedziała, że ma na imię Emma, to czarująca dziewczyna.

Unni nabrała powietrza.

– Emma nie jest moją przyjaciółką, ona jest… Zaczekajcie kilka godzin, postaram się to zbadać.

Była tak wstrząśnięta, że musiała najpierw pomyśleć. To trzeba jakoś załatwić, ale jak? Prędko zbiegła po schodach na dół.

Wszyscy już wstali i byli po śniadaniu. Antonio pojechał do szpitala, Jørn wrócił do siebie. Poza nimi byli wszyscy. Unni opowiedziała, co się stało.

– A więc tak wyglądała zemsta na mnie – podsumowała, wciąż czując się jak uderzona obuchem w głowę.

– Mnisi nie mają odwagi zaatakować cię bezpośrednio – stwierdził Jordi. – Zyskałaś już sobie u nich opinię niszczycielki mnichów.

– Więc zamiast tego rzucają się na moich najbliższych? To przecież idiotyczne! I na wskroś podłe!

Ostatnie zdania zmieniły się w jęk żalu i strachu.

– Uderzają tam, gdzie człowiek jest najbardziej wrażliwy – powiedział Jordi. – Pozostaje tylko pytanie, czy w takiej sytuacji nie powinniśmy w to zaangażować jeszcze innych ludzi. Mam na myśli rodziców, władze, policję. Skoro atakują postronne osoby, to nie mamy już nad nimi żadnej kontroli.

Dwukrotnie odezwał się telefon. Doprawdy, wielkie ożywienie tak o świcie!

Z pierwszej rozmowy wynikało, że Antonia można zabrać już do domu, równie dobrze mógł pozostawać pod opieką Vesli. Rana powoli zaczynała się goić, ale przez kilka dni nie będzie mu wolno stawać na chorą nogę. Vesla nie posiadała się z radości. Po jej oczach można było poznać, jak planuje opiekować się Antoniem i nieprzyzwoicie wprost go przy tym rozpieszczać.

Potem telefon zadzwonił drugi raz. Tym razem z Selje.

Okazało się, że dwóch młodych ludzi włamało się do domu Gudrun. Poniszczyli sprzęty i najwyraźniej mieli również zamiar podpalić dom, znaleziono bowiem przygotowany już do tego materiał. Niestety, nadgorliwy zastępca lensmana za wcześnie włączył w samochodzie niebieskie światło i syreny alarmowe, zanim więc wściekły lensman zdążył położyć kres temu hałasowi, sprawcy, ostrzeżeni, rozpłynęli się w powietrzu.

Sąsiadka zdążyła jednak zobaczyć, że było ich dwóch.

– Ten twój piękny dom! – jęknęła Vesla.

– Muszę wracać – powiedziała Gudrun zatroskana. – I to jak najszybciej.

– Dobrze. Unni i ja jedziemy z tobą, pamiętasz?

– A ty, Mortenie, co zamierzasz? Chłopak uciekał wzrokiem.

– Przyrzekłem Monice…

– Zostań tu – powiedziała Gudrun, dobrodusznie kładąc rękę na ramieniu wnuka. – Z kiełkującą miłością trzeba obchodzić się ostrożnie. Przynajmniej Vesla będzie miała jednego chodzącego mężczyznę do pomocy w zajęciu się domem, bo przecież samolot Pedra odlatuje za kilka godzin.

– Nie jedziesz samochodem, Pedro? – spytał Jordi.

– Nie, bo przecież niedługo wrócę. Zresztą chcę się tam znaleźć jak najszybciej. Muszę powstrzymać te plotki, zanim się rozniosą. Doprawdy, ładnie nas urządzili! Ciekaw też jestem, jaki plan ma Antonio.

– No właśnie – przyznała Gudrun. – Sprawiał wrażenie bardzo zdecydowanego. A wiecie, że moja sąsiadka również miała bardzo rzeczywisty sen o rycerzu?