Выбрать главу

– Naprawdę? Opowiadaj!

Z opisu Gudrun wynikało, że w Selje pojawił się don Garcia de Cantabria, co, zdaniem Vesli, było nieco dziwne. Próbowała wyjaśnić:

– Chodzi mi o to, że przodek Unni, don Sebastian, uratował dom jej rodziców. Czy w Selje wobec tego nie powinien zjawić się przodek Mortena?

– Don Ramiro jest również naszym przodkiem – tłumaczył Jordi. – A on był na bagnach i tam nas ocalił. Widać podzielili się zadaniami.

Gudrun z uśmiechem popatrzyła na Pedra.

– Przekonasz się, że w Hiszpanii pomoże ci twój przodek, don Federico.

– Mam nadzieję, że tak będzie – odpowiedział Pedro z uśmiechem. – Jego pomoc może być mi bardzo potrzebna.

– No dobrze – roześmiała się Unni. – A co wobec tego robi piąty, don Galindo de Asturias? Kręci młynka pakami? To trochę trudne w żelaznych rękawicach!

Antonio wrócił do domu i pomimo protestów został położony do łóżka, Pedro wyjechał, a Gudrun, Unni i Jordi przygotowywali się do wyjazdu do Selje. Morten na dobre zagościł w domu sąsiadów i rzadko stamtąd wychodził.

23

Wkrótce mieli się dowiedzieć, czym zajmował się piąty rycerz. Don Galindo, któremu przypadło najtrudniejsze zadanie, pojawił się przed Jordim, zmierzającym akurat w stronę pojemników na śmieci, z torbą pełną odpadków w każdej ręce.

Nie była to najodpowiedniejsza chwila na spotkanie z rycerzem.

Jordi jednak jak zwykle powitał go z powagą i czcią, prędko pozbył się śmieci, zatrzasnął pokrywę pojemnika i spokojnie spytał, o co chodzi.

Twarz dona Galindo była surowa, wprost miotał myśli, które wpadały w głowę Jordiego.

„Widzimy, że wszyscy padliście ofiarą bezwstydnych oszczerstw…”

Jordi kiwnął głową.

– To prawda.

„Twój brat ma jakiś pomysł. Sprowadź go!” Ile oni właściwie wiedzą? Czyżby w ogóle nie mogli liczyć na trochę prywatności?

– To, niestety, niemożliwe – odparł Jordi. – Mój brat odniósł w górach bardzo poważną ranę. Możemy natomiast iść do jego pokoju. Jeśli mogę waszą wysokość tym trudzić, don Galindo.

Rycerz skinął krótko głową i weszli do domu. W drzwiach natknęli się na Gudrun, a Jordi uroczyście powiedział:

– Ustąp miejsca jego wysokości donowi Galindo de Asturias.

Eleganckim gestem wskazał Gudrun, gdzie znajduje się jego wysokość.

Kiedy znaleźli się w pokoju Antonia, Jordi poprosił:

– Veslo, don Galindo chce rozmawiać z moim bratem. Może mogłabyś…

– Naturalnie – odparła dziewczyna, wstając z krzesła przy łóżku. Jordi ocalił ją przed kolizją z dostojnym rycerzem.

Kiedy Vesla wyszła, Jordi powiedział uprzejmie:

– Czy będziesz łaskaw porozmawiać z Antoniem? Pacjent siedział w łóżku, wsparty na poduszkach. Nie mógł pojąć, dlaczego nie pozwalają mu siedzieć w fotelu, ale lekarz przykazał mu nie obciążać tej nogi przynajmniej przez pierwsze dni. Bezlitośnie się przecież z nią obszedł, tak długo na niej idąc. Jordi wyjaśnił:

– Don Galindo słyszał, że wszczęto przeciwko nam kampanię obrzucania nas błotem. Wie także, że miałeś jakiś pomysł. Uważa jednak, że nie da się go zrealizować bez jego pomocy.

– Rozumiem – powiedział Antonio i dodał po hiszpańsku: – Mam przyjaciela, który jest dziennikarzem.

Ponieważ słowo to okazało się zbyt trudne dla rycerza z piętnastego wieku, Antonio usiłował wyjaśnić:

– To ktoś w rodzaju herolda. To, co napisze, dociera do wszystkich ludzi w tym mieście, a nawet, jeśli zechce, w całym kraju.

Don Galindo kiwnął głową.

Właściwie rycerza trudno było nazwać pięknym mężczyzną, a ponieważ wyglądem przypominał upiora, nie poprawiało to wrażenia, jakie wywoływał. Miał w sobie jednak także jakieś wielkie dostojeństwo i pomimo całej surowości od czasu do czasu w jego oczach pojawiały się ciepło i łagodność.

„Rozumiem wasze zamiary – powiedział, a Jordi tłumaczył jego myśli. – Pomysł jest dobry, z tego zaś, co rozumiem, tylko w ten sposób można położyć kres tym nieznośnym plotkom, które musicie znosić. Ale w jaki sposób macie zamiar to zrealizować?”

– Przygotujemy pismo, dementi, w którym wypiszemy wszystkie oskarżenia skierowane przeciwko nam, i zmusimy Emmę, żeby się pod tym podpisała. Ze zdjęciem… to znaczy z jej portretem. Artykuł musi w pełni oczyszczać nas od wszelkich zarzutów, a dla niej być upokorzeniem.

„Tyle zrozumieliśmy. Ale w jaki sposób zamierzacie ją złapać i zmusić, żeby się pod tym podpisała?”

– Tak daleko jeszcze nic nie planowałem. Może jakoś zdołamy ją tutaj przyciągnąć?

„To nie będzie łatwe. Ta przebiegła lisica dobrowolnie nie da się schwytać w pułapkę. Właśnie w tym mogę wam pomóc, w ściągnięciu jej tutaj. I chyba wiem, czym możemy jej zagrozić tak, żeby podpisała”.

– Straszenie jej policją na nic się nie zda – stwierdził Jordi. – Przecież już wcześniej siedziała w areszcie. Umiejętność flirtowania zawsze pomaga jej wyjść na wolność.

„Można jej zagrozić czymś gorszym”.

Bracia wyglądali na nieco zatroskanych. Nie chcieli się uciekać do zbyt drastycznych metod, ale kiedy don Galindo wyjaśnił im wszystko dokładnie, uśmiechnęli się.

– To rzeczywiście odpowiednie dla niej – zdecydował Antonio.

Poprosili, żeby zaczekać z tym do powrotu Jordiego i jego przyjaciółek z Selje, bo wybierają się tam na krótko. Podczas ich nieobecności Antonio i Vesla przygotują stosowny list do prasy.

„Będziecie już teraz bezpieczni – obiecał don Galindo. – Czuwamy nad wami wszystkimi”.

– Dziękujemy. Zakładam, że na zewnątrz domu? „Na zewnątrz” – potwierdził rycerz i Antonio odetchnął z ulgą.

– A don Pedro? Co będzie z nim?

„Możecie być spokojni. Don Federico zatroszczy się o to, żeby i w jego wypadku sprawiedliwości stało się zadość”.

Mieli więc rację. Pożegnali się z rycerzem w konspiracyjnym nastroju, ciesząc się na widok uśmiechu na jego udręczonej twarzy.

Nim zniknął, dodał jeszcze z powagą:

„Chcielibyśmy, abyście później skupili się na waszym właściwym zadaniu”.

– My też nie pragniemy niczego innego.

Morten trochę bez ładu i składu wyjaśnił, że następnej nocy nie spędzi w domu. Rodzice Moniki wyjechali, a dziewczyna boi się zostać sama.

Antonio odparł, może nieco zbyt prędko:

– Oczywiście, zostań u niej na noc i bądź jej opiekuńczym rycerzem.

Morten rozpromienił się, zaskoczony tym, jak łatwo mu poszło.

Nadszedł wieczór. Antonio i Vesla mieli być sami w domu przez całą noc. Pedro wyjechał do Hiszpanii, Morten czuwał nad biedną samotną Moniką, a pozostali zapewne o tej porze dotarli już spokojnie do Vestlandet.

Antonia bolało kolano.

Wiele rozmawiali o eksperymencie, który miała przeprowadzić Vesla. Opowiedziała mu o wszystkim, o lekkim mrowieniu w podbrzuszu po swoich długotrwałych zabiegach i o tym, jak za drugim razem pojawiło się ono prędzej, lecz nie chciała nic więcej robić sama, bo trochę się bała.

– Chodź, połóż się przy mnie – poprosił Antonio.

– Ale przecież ciebie tak boli!

– Wziąłem coś przeciwbólowego. Jeśli położysz się plecami do mnie, o tak, to zrobimy to razem.

Dziewczyna zawahała się.

– Ale musisz mi powiedzieć od razu, jak cię zaboli. Nie chcę mieć na sumieniu twojego ewentualnego kalectwa.

– Będziemy ostrożni – powiedział spokojnie Antonio. – Pamiętaj, że kochamy się już od dawna. Znamy się nawzajem, będziemy mieć dziecko. Czego więc się boisz?