Выбрать главу

Rzeczywiście, w pierwszych chwilach zachowywali ostrożność, później Antonio miał zapomnieć o bólu i kolanie.

Vesla z początku była bardzo spięta, wiedziała, że chodzi o teraz albo nigdy. Podjęła próbę na własną rękę, później zaczęli współpracować.

Świadomość tego, że on leży za nią, dotyk jego ciała sprawił, że tamto wrażenie powróciło bardzo prędko.

Czy to tylko ból z powodu intensywnych zabiegów, czy też coś więcej?

Nagle Vesla znieruchomiała.

– Antonio, czy my to musimy robić? Natychmiast odsunął rękę.

– Nie, oczywiście, że nie. Jeśli nie chcesz…

– Nie zrozum mnie źle – powiedziała nerwowo. – Czy to naprawdę jest dla ciebie aż tak ważne, żebym i ja w tym uczestniczyła? Przecież mnie jest dobrze tak jak jest, uwielbiam się z tobą kochać, czy to ci nie wystarczy?

– Veslo, to ty decydujesz. Jeśli uważasz, że to nieprzyjemne…

– Czuję się tak głupio – poskarżyła się dziewczyna. – Doprawdy, urządzamy jakieś dziwaczne przedstawienie!

– Wybacz mi, jeśli postawiłem cię w kłopotliwej sytuacji. Chciałem tylko, żebyś była ze mną w pełni.

Vesla zorientowała się, że Antonio jest urażony, i to bardzo ją zasmuciło. A przecież wcale tego nie chciała.

Poczuła też coś innego. Podczas tej przerwy jej ciało wypoczęło, mówiło teraz: „I co, czy już nic więcej nie nastąpi?”

Tym razem ta prośba była dość natrętna.

– Chyba gotowa jestem do dalszego ciągu – wyznała Vesla.

Antonio natychmiast się ożywił.

– Chcesz, żebym…

– Nie, sama spróbuję.

Poczuła, że Antonio przysuwa się do niej od tyłu jeszcze mocniej. Pozwoliła mu zrobić to, co chciał. Zdawała sobie sprawę, że od dawna jest już gotów, lecz że wstrzymywał się ze względu na nią.

W nieoczekiwany sposób podnieciło ją to, że wszedł w nią pod takim kątem.

Jeśli teraz nic z tego nie wyjdzie, to jestem zgubiona, pomyślała. Z lękiem zbliżyła rękę do wrażliwego punktu i nagle poczuła, że coś się zmienia. Zadrżała, wrażenie minęło.

– Mało brakowało – wykrztusiła. – Ale to się nie da, nie mogę.

– Nie poddawaj się, to był dopiero początek!

Vesla czuła się żałośnie. Kiedy jednak odczekała chwilę i odetchnęła, wystarczyło, by lekko dotknęła tego wrażliwego miejsca, i cala nagle stanęła w płomieniach. Nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, zaczęła poruszać się w rytmie Antonia i nagle przeszył ją nieznośny dreszcz rozkoszy.

Wyprężyła się i nabrała powietrza ze stłumionym przeciągłym zawodzeniem. Dla Antonia był to nieomylny znak, że osiągnęła szczyt.

Teraz i on nie potrafił już dłużej się wstrzymywać.

Leżeli obok siebie, spoceni, zdyszani i szczęśliwi. Pozwolili, by znów ogarnął ich spokój i wrócił normalny oddech.

– Ach, Boże – westchnęła Vesla. – Czułam się jak w niebie. Dziękuję ci, Antonio!

– Nie mnie dziękuj, tylko sczytanej książce, wyciągniętej spod nocnego stolika w małym, brudnym pokoju na kempingu!

– Przede mną w każdym razie otworzyła cały świat. A co z twoim kolanem?

– Ojej, całkiem o nim zapomniałem.

Wiedział, że znów je przeciążył, choć na nim nie stawał. Nie zachował spokoju, jak powinien, wiedział, że będzie musiał za to zapłacić, kiedy z czasem przestaną działać tabletki.

Ale warto było, zdołał pociągnąć Veslę za sobą, wydobyć ją z tego więzienia, w którym była zamknięta od tak dawna.

Zycie było naprawdę wspaniałe!

24

To był wietrzny dzień w Selje, na morzu bieliły się szczyty fal, a w koronach drzew rozbrzmiewał cichy szum psalmów.

Unni zasadziła kilka letnich kwiatów na prostym grobie.

Widniał na nim napis: „Nasza droga Sigrid Andersen, z domu Vik Hansen, 1955 – 1980. Kochamy i tęsknimy”.

Gudrun i Jordi pomogli Unni uklepać ziemię i zrobić porządek wokół grobu. Unni oczywiście popłakiwała, zawsze zresztą uważała się za osobę skłonną do wzruszeń. Właściwie była to czarująca strona jej osobowości.

Przy nagrobku Sigrid wzniesiono inny. „Jonas Hansen 1933 – 1958. Spoczywaj w pokoju”. Pod imieniem Gudrun zostawione było wolne miejsce.

Jonas. Żył krótko, dokładnie tyle samo lat, co jego córka Sigrid.

– Nie znaleźliśmy jego dziennika – powiedział cicho Jordi.

Cały poprzedni wieczór spędzili na porządkowaniu zdewastowanego domu Gudrun. Na szczęście nie poczyniono zbyt dużych szkód, łotrów powstrzymano w porę.

Tego dnia przed południem Gudrun, Jordi i Unni szukali dziennika Jonasa. Bez rezultatów.

– Musiał go dobrze schować – stwierdziła Unni.

– Albo spalić – powiedziała Gudrun cierpko. – Jonas nienawidził wszystkiego, co miało jakikolwiek związek z tym złym dziedzictwem.

Unni zastanawiała się, czy Morten również spocznie tu kiedyś, może nawet już za kilka miesięcy.

Cóż za okropna myśl!

Ona sama nie chciała spocząć w grobie. Chciała zostać skremowana, a jej prochy miały zostać rozrzucone na szczycie góry.

Za trzy i pół roku? Jordiego już wtedy nie będzie.

Zadrżała. Przygotowali się do opuszczenia cmentarza. Zamierzali jechać prosto na lotnisko w Ørsta Volda. W pobliżu odbywał się akurat pogrzeb. Wiatr przyniósł im niektóre ze słów pastora: „… ale dla tego, kto ma wiarę… „

– Uważam, że „wiara” to niewłaściwe słowo – stwierdziła Unni, gdy znaleźli się już na drodze. – Powinno się raczej mówić o nadziei.

– Dlaczego?

– Bo przecież właśnie o nią chodzi. We wszystkich religiach. O nadzieję na istnienie jakiegoś Boga. Jakiegoś życia, które nastąpi później. Nadzieję na to, że ktoś czuwa nad człowiekiem i słucha jego próśb. Wtedy wszystko o wiele lepiej się ze sobą zgadza. Nigdy nie mogłam pojąć, co takiego wspaniałego jest w samej wierze.

Jordi nie odzywał się ani słowem. Wpuścił ją do samochodu na tylne siedzenie. Unni nigdy nie wolno było siedzieć obok niego, po prostu się nie dało. Przeklęci rycerze!

Ale przynajmniej wolno jej było mówić. I robiła to. Przepełniona rozpaczą i wściekłością wywołaną tym, czego się niedawno dowiedziała, swoją opinią złodziejki. Czuła się przy tym taka bezsilna, bliska płaczu, że ledwie była w stanie wydusić z siebie słowa.

A mimo to nie zamilkła nawet na moment. Jąkając się, urywanymi zdaniami, wylewała z siebie swoje skargi.

Nikt z nich nie śmiał się z jej żalów ani też nie próbował bagatelizować problemów. Na szczęście, bo tego by nie zniosła. Jordi proponował jedynie odszukanie bodaj jednego sprzedawcy, który mógłby udowodnić jej kradzież. To jednak byłaby metoda wymagająca bardzo wiele trudu, ale nie przynosząca wyników na większą skalę.

– Jesteśmy zgodni co do tego, że tobie przypadł w udziale największy ciężar, Unni – powiedziała Gudrun. – Świadomość, że byłaś podejrzewana przez tak długi czas i przez tylu ludzi, musiała być dla ciebie prawdziwym szokiem. A kiedy, przynajmniej z pozoru, spłynęło to po tobie jak woda po gęsi, ponieważ wcześniej nic o tym nie wiedziałaś, cios zadano twoim rodzicom… To chyba więcej niż człowiek potrafi znieść.

Jordi nic nie powiedział. Wysunął tylko rękę do tyłu i uścisnął dłoń Unni.

– Ale Vesla również przeżyła wielki szok – ciągnęła Gudrun. – Zostać oskarżoną o spowodowanie śmierci dziadka, która była dla niej taką traumą, i fakt, że matka zwróciła się tak od razu przeciwko niej, to, doprawdy, straszne doświadczenie.

– Tak – zaszlochała Unni. – Ogromnie jej współczuję.

– Ja także – powiedziała Gudrun. – Dobrze, że ma Antonia.

– O, tak – przyświadczyła Unni. – Ale jemu także urządzili zimny prysznic. Ale tutaj postąpili głupio, Antonio nie mógł nic zmajstrować przy tej kroplówce. W tamtym czasie nie miał do niej dostępu.