Niemniej na widok jej i Jess Luke'owi rozbłysły oczy i Eve poczuła satysfakcję. Sądząc po reakcji Luke'a, naprawdę mogła sprawić, że Malowi pocieknie ślina!
Jess roztrzepała Luke'owi włosy, robiąc mu na głowie artystyczny nieład.
– No, teraz możesz się z nami pokazać. Muszę pochwalić te dżinsy. Podkreślają twój śliczny tyłeczek.
Eve się roześmiała. Luke sprawiał wrażenie skrępowanego, ale jednocześnie zadowolonego. Zmienił temat, schodząc na buty Eve.
– Czy ty możesz w nich w ogóle chodzić?
– Te buty nie są do chodzenia! – odparła Eve, kiedy ruszyli.
Luke zrobił zdziwioną minę.
– Mają ładnie wyglądać – wyjaśniła cierpliwie Jess. – A w butach Jimmy Choo nie wyglądasz po prostu ładnie. Wyglądasz bosko.
– Przed wyjściem trochę siedziałem nad tłumaczeniem – powiedział Luke, kiedy znaleźli się w bezpiecznej odległości od domu. – Dotarłem do rozdziału o rodzajach demonów. Wychodzi na to, że ten wysysacz dusz i jego pomocnicy należą do większej bandy.
Eve zachłysnęła się powietrzem.
– Ale tylko oni nawiedzają Deepdene – ciągnął Luke. – W każdym razie, tak mi się wydaje. To co się tutaj dzieje, co się dzieje z ludźmi, pasuje do demona wysysacza i jego ekipy. Koszmary senne, cienie, obłęd. Zasadniczo, tracąc duszę, człowiek dostaje pomieszania zmysłów.
Jess przeszedł dreszcz. Ale nie z gatunku tych przyjemnych.
– Bez paniki – uspokoił Luke. – Pomijając wysokość waszych obcasów, żadna z was nie wykazuje oznak szaleństwa.
Czemu on tak szybko szedł? Musiał tak szybko iść? Eve czuła, że ocierała sobie lewą piętę.
– Czego jeszcze się dowiedziałeś? – zapytała, licząc na informacje, które mogłaby wykorzystać, i odwrócenie uwagi od bólu.
– Nasz wysysacz potrafi kontrolować różne urządzenia – odpowiedział Luke.
– To tak jak ja – podchwyciła Jess. – No może muszę powtórzyć wirtualny egzamin na prawko. Ale poza tym jestem profesjonalistką. Mogę jednocześnie gadać przez telefon, czatować i pisać SMS-a,
– W tekście nie było nic o tym, jak demony sobie radzą z pisaniem SMS-ów – zażartował Luke.
– Okej, co jeszcze? – zapytała Eve, zastanawiając się, ile warstw naskórka straciła już na pięcie i ile jeszcze brakuje, zanim krew splami brązową satynę.
– Wrony – oznajmił Luke. – Podobno naszemu naczelnemu demonowi towarzyszą wrony. I na razie, to wszystko. Ale przebrnąłem dopiero przez połowę tego, co znaleźliśmy.
– Mamy niezły fart, że żyjemy w Deepdene właśnie teraz. Wysysacz dusz i jego pomocnicy pojawiają się tu tylko raz na sto lat. Mogło nas to ominąć – zażartowała wisielczo Jess.
No i właśnie straciłam kolejną warstwę naskórka, pomyślała Eve. Przybliżyła się do Jess.
– Masz może plaster? – zapytała szeptem, nie chcąc, żeby Luke usłyszał, a potem się z niej nabijał.
Jess wyjęła z torebki plasterek i dyskretnie podała Eve.
Muszę tylko jakoś dotrzeć do domu Mala, pomyślała Eve, zagryzając zęby z bólu. Potem już będzie okej. Nakleję sobie plaster i będę mogła tańczyć całą noc. Ale do Mala było jeszcze daleko. – Co ci jest? – zapytał Luke.
– Nic- odparła Eve.
– Robisz miny. – Przybrał zbolałą minę.
Eve zatrzymała się i zrzuciła but.
– Obtarłam sobie nogę – wyznała. – Muszę nakleić plaster. – Nachyliła się i zachwiała. Luke złapał Eve za ramię, żeby ją podtrzymać.
– Paskudnie wygląda. – Zmarszczył brwi. – Dorobiłaś się tego po wyjściu od Jess?
– Tak. – Eve żałowała, że nie może podnieść wyżej nogi i podmuchać na bąbel. Czuła straszne pieczenie.
– Zdaje się, że do tej pory nie rozumiałem w pełni pojęcia „ofiara mody" – zażartował Luke.
– Nic mi nie jest – zapewniła Eve. Zaczęła się od niego odrywać, ale stanie na jednym, dziesięciocentymetrowym obcasie nie było łatwe. Musiała przytrzymać się Luke'a, żeby wsunąć stopę z powrotem do buta.
– Nie wyglądasz, jakby nic ci nie było. – Pokręcił głową. – To gorsze od krępowania stóp.
– To zwykłe otarcie. Po prostu nie zdążyłam rozchodzić butów. Okej, to jak się udała wczorajsza randka z Bet? – zapytała, chcąc zmienić temat.
Luke odgarnął włosy z twarzy wolną ręką. – Miło było. Tak. Dobrze się bawiliśmy. Eve i Jess wymieniły spojrzenia.
– Mam wrażenie, że jest jakieś „ale" – zauważyła Jess, kiedy ruszyli dalej.
– Właśnie – zgodziła się Eve. – Dobrze się bawiliście, ale…
– Jesteście dziewczynami – zaczął Luke.
– Co za spostrzegawczość – zakpiła Jess.
– Jak się z kimś raz spotkałyście, to co myślicie? Chodzi o to, czy dla was to od razu oznacza, że będą kolejne randki? – zapytał Luke.
– Dla większości dziewczyn, nie. Ale dla Bet, tak – wyjaśniła Eve. – Powinieneś wiedzieć, że teraz jesteś jej chłopakiem. Przynajmniej ona tak uważa.
– Ale ja nie…
– To bez znaczenia – odparła Jess. – Bet jest dziewczyną, która zawsze ma chłopaka. Zerwała z Mattem jakiś tydzień temu. Potrzebuje nowego.
– Będę musiał z nią pogadać? To znaczy powiedzieć, że nie jestem jej chłopakiem, nawet jeśli ona nie ma najmniejszego powodu, by tak myśleć? – Luke wydawał się nieco wzburzony.
– Hm. Pozwól, że najpierw cię o coś zapytam: jesteś odporny na łzy? – spytała Eve.
Luke jęknął, kiedy skręcili w podjazd Mala.
– Nie wiecie, czy Mal ją zaprosił?
– Wszyscy tam będą – oświadczyła Jess. Eve dała Luke'owi kuksańca.
– To znaczy, że będą wszystkie twoje dziewczyny.
– Luke! Jesteś! Super! – Bet pędziła w ich stronę. – Tęskniłam za tobą!
– Trudno jest być ogierem, co? – zdążyła zakpić Eve, zanim Bet odciągnęła Luke'a.
– Rany, ale ją wzięło – zaśmiała się Jess.
– • Na Luke'a? Musi być wariatką. – Eve przewróciła oczami. – Chociaż w tych dżinsach…
– Wiem. Palce lizać – dokończyła Jess. Eve przytaknęła, uśmiechając się szeroko.
– Chodź, nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć wnętrze. Tym bardziej że ty już byłaś w środku. -Jess wciągnęła Eve do domu Mala. – Powiedziałam Luke'owi, że będą wszyscy, ale nie wiedziałam, że naprawdę wszyscy. – Wskazała ręką kłębiący się tłum.
Eve zastanawiała się, czy zauważyłaby, że w wielkim salonie nie ma żadnych mebli, gdyby nie była tu już wcześniej. Widziała przed sobą jedno wielkie morze ludzi. Rozglądała się za Malem, ale równie dobrze mogłaby szukać igły w stogu siana.
Przecisnęła się do nich Shanna.
– Jess, bądź czujna. Seth Schneider tu jest.
– Całe szczęście, że wyglądam super. Okej, jak mam do niego zagadać? – zapytała Jess przyjaciółki.
– No przecież znasz go od zawsze – powiedziała Eve prosto do ucha Jess, żeby usłyszała ją mimo głośnej muzyki.
– W tym problem – odparła Jess. – Seth chyba nie zauważył, że jestem już kobietą. Utkwiłam w jego świadomości jako dzieciak. On jest już w liceum, a ja nadal mam dziesięć lat.
– To może zrób striptiz? – zaproponowała Shanna. -Albo zatańcz, jeśli Mal ma tu gdzieś jakąś rurę.
– Upiłaś się? – zapytała Jess.
~ Jeszcze nie. – Shanna puściła oko. – Mam nadzieję, że ktoś coś przyniósł. O, on może być zaopatrzony… – Wskazała głową Jamesa Frankela. -Spływam. – Ruszyła w jego stronę.
– Chodźmy w jakieś cichsze miejsce, zastanowimy się, co zrobić z Sethem – zaproponowała Eve. Wstąpiły do kuchni, gdzie, jak na każdej imprezie, było tłoczno, a więc interesująco. Wzięły po dietetycznym napoju i poszły na basen. Znalazły dwa leżaki poza zasięgiem bryzgającej wody; co parę minut ktoś wskakiwał do basenu w kompletnym stroju albo był do niego wrzucany.