Выбрать главу

Eve nadal wypatrywała Mala, ale bez powodzenia. Nie, żeby w tym tłumie łatwo było kogokolwiek znaleźć. Przyszła cała szkoła, a także ludzie ze szkoły w mieście, którzy przyjeżdżali do Hamptons tylko na weekendy. Plus ich znajomi. Eve jeszcze nigdy nie widziała takich tłumów na imprezie poza sezonem. Wszyscy byli ciekawi rezydencji króla rocka tak samo jak ja, pomyślała. Miała tylko nadzieję, że nie byli tak samo jak ona zainteresowani Malem! Nie żeby tak bardzo bała się konkurencji. Jej osobistą stylistką była Jess i wyglądała świetnie!

– Okej, Seth… – Jess wyciągnęła nogi, krzyżując je w kostkach.

– Wskakuj, Eve! – zawołał z basenu Matt, ostatni eks Bet.

– Może później – odkrzyknęła Eve. Również skrzyżowała nogi w kostkach, głównie po to, żeby podziwiać swoje buty. – Widziałam parę razy, jak Luke siedział na stołówce z Sethem i Andym Fowlerem. Chyba się kumplu ją – powiedziała w zamyśleniu -Przyszło mi do głowy, że Luke mógłby nam pomóc uświadomić coś Sethowi. Jeśli Seh zobaczy, że Luke na ciebie leci, zaraz skuma, że nie masz już dziesięciu lat

Dziewczyny przybiły żółwika.

– Myślisz, że Luke zgodzi się poudawać? – zapytała Jess.

– Myślę, że zrobi, co tylko chcemy, jeśli dzięki temu uwolni się od Bet – odparła Eve.

Ale najpierw musiały go znaleźć. Nie było go przy stole bilardowym, który pojawił się już po wizycie Eve. Nie grał w twistera. James przynosił twistera na każą imprezę i po pewnym czasie starał się namówić ludzi do rozbieranej rundki. Nigdy mu się to nie udało, ale zwykły twister zazwyczaj cieszył się dużym powodzeniem.

Luke nie grał też w pokera w kuchni. Nie tańczył. Nie siedział na półpiętrze ani nie stał w kolejce do toalety.

– Hej, Kyle – zawołała Eve, zauważywszy swojego partnera z zajęć laboratoryjnych. – Nie widziałeś Luke'a?

Kyle wyszczerzył się w uśmiechu.

– Nie widziałem Luke'a. Nie widziałem Bet. -Przycisnął palec do ust. – Hm. Ciekawe, co mogą robić?

Eve przewróciła oczami.

– A jeszcze godzinę temu miał nadzieję, że jej tutaj nie będzie.

– Niegrzeczny chłopak. – Jess się zaśmiała.

– Bardzo – zgodziła się Eve. – Normalnie mógłby konkurować z tymi demonami.

Rozdział 16

Dajmy sobie spokój. Zrobię swoje popisowe daiquiri – powiedziała Jess po kolejnych pięciu minutach bezskutecznego poszukiwania Luke'a. – Masz ochotę? Założę się, że Shanna znalazła coś, czym będę je mogła trochę wzmocnić.

– Jasne, że mam.- Eve dałaby się pokroić za miętowe daiquiri Jess.

Kiedy jej przyjaciółka udała się do baru w pobliżu stołu bilardowego, Eve znów wyszła na zewnątrz. Chciała znaleźć Mala, żeby pochwalić imprezę. Okej, po prostu chciała spotkać Mala. Chciała też znaleźć tego niegrzecznego chłopaka, Luke'a. Wiedziała, że Jess nadal miała chęć, żeby Luke pomógł jej uświadomić Sethowi, że nie była już małą dziewczynką, choć Eve była przekonana, że jej przyjaciółka spokojnie sama mogła sobie z tym poradzić.

Przystanęła, żeby pogadać chwilę z Jane Santini, Grahamem Millerem i Rowanem Hadelem. Omawiali ostatni odcinek Fringe. Eve nie była fanką tego serialu. Chociaż przyszło jej do głowy, że może powinna częściej go oglądać. Jej życie zrobiło się równie dziwaczne, jak Fringe. Może znalazłaby tam jakieś wskazówki.

Nagie usłyszała groźny ryk. Natychmiast spojrzała w stronę, z której dochodził, modląc się, aby jej moc ożyła, gdyby musiała dokopać demonowi. Zobaczyła Kyle'a, który dla żartu usiłował przestraszyć siostrę Grahama, Madison. Fałszywy alarm! W każdym razie dla niej. Kyle rzucił się do przodu i po chwili oboje z Madison wylądowali w basenie. Kyle wynurzył się ze śmiechem; Madison wynurzyła się ze wściekłą miną gotowa sama zaryczeć.

– To jego ostatnie chwile – stwierdził Graham.

– Idę po coś do picia. – Eve serce waliło tak głośno, że aż dziwne, że nikt nie słyszał. Ale to dobrze, że nie zauważyli niczego dziwnego. Idąc do najbliższego baru, który znajdował się na lewo od trampoliny, Eve spostrzegła Bet, która wyłoniła się z domku przy basenie. Bet przystanęła na moment, poprawiła włosy i poszła do domu.

Hm. Barman podał Eve colę, ale ona została na miejscu, co rusz zerkając na domek przy basenie. Jeśli przeczucie jej nie myliło…

Nie myliło. Z domku wyszedł Luke. Eve pomyślała, że jego włosom dobrze by zrobił grzebień, a może nawet prostownica. Nie słuchał, co ona i Jess mówiły mu o Bet? Przyklejała się do każdego chłopaka, który spędził z nią więcej niż pięć minut. Eve próbowała ją przekonać, że nie musiała mieć chłopaka, aby być szczęśliwa, ale do Bet to chyba nie docierało. Eve westchnęła. Myślała, że Luke pozbawi Bet złudzeń, że jest jej chłopakiem. Zamiast tego poszedł do tego domku i robił z nią rzeczy, o których Eve wolała nawet nie myśleć.

Co było podłe. Zdecydowanie. Nie powinien zabawiać się z Bet, jeśli nie był nią zainteresowany – nie tak naprawdę. I Eve zamierzała mu to powiedzieć. Odstawiła colę na pobliski stolik i ruszyła w stronę Luke'a. Wyglądał na niezwykle z siebie zadowolonego.

– Przepraszam. – Ominęła parę, która postanowiła migdalić się na patio, zapewne dlatego, że domek przy basenie był zajęty. Nie spuszczała wzroku z Luke'a. Nie było mowy, żeby jej uciekł.

Ale w tej sytuacji nie mogła patrzeć pod nogi. Jeden obcas utknął między kamiennymi płytkami; kiedy chciała zrobić kolejny krok, jej stopa została tam, gdzie była, i… au!

Eve wciągnęła powietrze, kiedy ostry ból przeszył jej kostkę. Stopa pozostała unieruchomiona, ale ona leciała w bok. W stronę basenu.

Zamknęła oczy, przygotowując się na spotkanie z wodą lub twardym patio. Ale zamiast upaść, nagle się wzniosła. Zaskoczona, otworzyła oczy i zobaczyła twarz Mala zaledwie parę centymetrów od swojej. Dopiero po chwili dotarło do niej, że Mal ją złapał.

Ale nie postawił jej z powrotem na ziemi. Zaczął ją nieść w stronę domu. Eve postanowiła po prostu cieszyć się chwilą i objęła go za szyję. Uśmiechnęła się do Luke'a, kiedy go mijali. Luke spojrzał znacząco na jej szpilki. Wiedziała, że uważał je za absurdalne. Ale nie obchodziły jej jego opinie na jakikolwiek temat. W każdym razie nie w tym momencie. Teraz była skupiona na tym, jak cudownie było mieć własnego rycerza w lśniącej zbroi. Właściwie to Mal miał na sobie koszulę, ale to nawet lepiej, bo gdyby był w zbroi, nie byłoby jej aż tak wygodnie w jego objęciach.

Mal wniósł ją do środka, a potem zgrabnie manewrował między stłoczonymi ludźmi, nie zważając na uśmiechy i gwizdy, jakie im towarzyszyły, gdy przechodzili przez kolejne pokoje, aż w końcu zaniósł ją na górę, do małego gabinetu. Delikatnie posadził Eve na zabytkowej francuskiej sofie.

Poczuła się odrobinę skrępowana, kiedy dotarło do niej, że teraz byli zupełnie sami.

– Dzięki, eee… – Skupiła się, próbując przypomnieć sobie kolejne imię zaczynające się od „Mal", jakie znalazła na internetowej liście. – Malik.

Mal uśmiechnął się i pokręcił głową.

– Zobaczmy twoją kostkę. – Przyklęknął obok sofy i ostrożnie zdjął jej but, sprawiając, że Eve poczuła się zupełnie jak Kopciuszek. Co prawda w bajce książę nie zdjął pantofelka, tylko go włożył, ale to szczegół. Całe szczęście, to nie była ta stopa z plastrem na pięcie, to dopiero by zepsuło jej wizerunek…

– Skręcona – stwierdził Mal, delikatnie przesuwając palce po jej kostce. Jej spuchniętej kostce. Dopiero teraz Eve poczuła ból.