– Powiedziałem wam wszystko, co wiem – odparł Kyle, nadal skrępowany. Przyspieszył kroku, oddalając się od nich.
– W piątek, przed imprezą, nazwałam ją wariatką. – Eve poczuła ukłucie winy. Zważywszy na to, co działo się w Deepdene, nie powinna szafować tego typu słowami.
– Tylko żartowałaś – pocieszyła ją Jess.
– Matko – westchnął Luke. – Dzwoniła do mnie w sobotę rano. Chciała się umówić do kina. Powiedziałem, że nie mogę. I dałem jej do zrozumienia, że nie chodzimy ze sobą.
– Musiało nią to nieźle wstrząsnąć po waszej gorącej randce w domku przy basenie. – Eve natychmiast pożałowała tych słów.
Luke wydawał się oburzony i już chciał coś powiedzieć, ale Eve była szybsza.
– Nie, nic nie mów. Nie musimy znać szczegółów. Na pewno to, co stało się z Bet, nie ma nic wspólnego z tobą. Jesteś fajny i w ogóle, ale utrata ciebie to za mało, żeby trafić do psychiatryka. To sprawka demonów.
– Mimo wszystko dupek ze mnie – podsumował Luke. – Powinienem wcześniej postawić sprawę jasno.
– To się zgadza. – Eve nie widziała powodu, żeby kłamać. – Ale dupek i demon to dwie zupełnie różne kategorie zła.
– Zresztą ty nie jesteś złym, tylko niegrzecznym chłopcem – dorzuciła Jess, puszczając oko.
– Dzięki. Chyba. – Luke spróbował się uśmiechnąć.
– Za chwilę drugi dzwonek – powiedziała Eve. -Jess i ja wpadniemy do ciebie po kolacji po tę książkę o Gandhim i żeby pogadać.
– i Niestety dziewczyny Luke'a nie ma – oświadczył wielebny Thompson, kiedy wieczorem Jess i Eve zjawiły się na plebani.
Eve zmarszczyła brwi.
– A wie pastor, kiedy wróci? Piszemy razem referat z historii i miał mi dać taką jedną książkę.
– Musi być w domu o dziesiątej – odparł wielebny Thompson. – Do dziesiątej na pewno wróci, ale kiedy dokładnie, to nie wiem.
Pewnie casanowa wyszedł się zabawić, pomyślała zdegustowana Eve.
Musiała się skrzywić, bo ojciec Luke'a uniósł brwi.
– Widzę, że to ważne. Ja właśnie wychodzę, ale to nie przeszkadza, żebyście poszły do pokoju Luke'a na górze, po lewej. Tam powinna być książka.
– Och. Super – wydukała Eve, która nie spodziewała się takiej propozycji.
Wielebny Thompson wziął marynarkę z wieszaka. – Wychodząc, zatrzaśnijcie drzwi. Zamkną się same.
– Dzięki – powiedziały jednocześnie Eve i Jess. Natychmiast po jego wyjściu popędziły na górę, do pokoju Luke'a. Nie panował w nim aż taki bajzel, jak Eve to sobie wyobrażała – nie żeby spędziła dużo czasu na rozmyślaniu o pokoju Luke'a – ale trudno byłoby to nazwać porządkiem. Niepościelone łóżko. Ciuchy na podłodze.
Zaczęła przerzucać papiery na jego biurku. Tymczasem Jess przeglądała jego kolekcję płyt CD.
– Oglądanie płyt nie liczy się jako myszkowanie, prawda? – zapytała. Eve nie odpowiedziała.
– Znalazłam te papiery z kościoła. Luke zapisuje na nich tłumaczenie ołówkiem. O, nawet zaznaczył, że ten materiał dotyczy naszego demona. – Pokręciła głową. – Nie mogę uwierzyć, że właśnie powiedziałam „naszego demona". Tu jest napisane, że Deep-dene jest żerowiskiem naczelnego demona. On i jego słudzy mogą przybierać ludzką postać. Demony karmią się negatywnymi emocjami ludzi, takimi jak gniew, strach i nienawiść – przeczytała.
– Od samego żerowania na mnie powinny być spasione jak świnie – zauważyła Jess. – Boję się cały czas.
– Niedługo się ich pozbędziemy – obiecała Eve. -Tu jest jeszcze napisane… – Urwała i znów przeczytała to zdanie. Na całym jej ciele pojawiła się gęsia skórka.
– Co takiego? – zapytała Jess, odrywając wzrok od płyt, by na nią spojrzeć.
– Ze naczelny demon wysysa ludzkie dusze – powiedziała powoli Eve.
– To już wiemy. – Jess odłożyła płytę, której się przyglądała. – Co jeszcze, Eve?
– Ale tu jest napisane, jak on to robi. Wykorzystuje kontakt usta-usta. – Eve miała wrażenie, jakby podłoga usuwała się jej spod stóp.
– Nie jestem pewna, co… – zaczęła Jess.
– Z czym ci się to kojarzy? Kontakt usta-usta? -zapytała Eve.
– No… z całowaniem. – Jess zakryła dłonią usta. -Demon kradnie duszę przez pocałunek!
– To bardzo cenna informacja! Czemu Luke nam nie powiedział? – wykrzyknęła Eve.
Jess wzruszyła ramionami.
– Może dopiero co to przetłumaczył.
– Pewnie tak. Eve szybko zeskanowała wzrokiem resztę przetłumaczonych stron, które leżały na biurku. Ale nie znalazła już niczego więcej, o czym Luke by nie wspominał. Znów zabrała się do szukania książki o Gandhim. Ale przez cały czas towarzyszyło jej dziwne wrażenie, że coś przeoczyła. Coś ważnego.
Uniosła ostatni numer magazynu „Rolling Stone". Leżały pod nim różne drobiazgi – gumka do ścierania, bilety do kina, pół batonika. Zwykłe różności.
Kiedy wzięła do ręki bilety, to dziwne wrażenie nagle zaczęło przybierać konkretną postać, postać myśli, która jej się wcale nie podobała, ba, przerażała ją.
– Nie… – szepnęła. Lukę był czasami denerwujący. Lubił z niej kpić. Był flirciarzem i lepiej było na niego uważać. Ale… – Nie Luke.
– O czym ty mówisz? – zapytała Jess.
– Luke i Bet byli razem w kinie… – Pokazała jej bilety, które trzymała drżącymi palcami.
– No i? – Jess przyglądała się właśnie kolejnej płycie.
– Migdalili się na imprezie… – ciągnęła Eve.
– Przy basenie. Wiem. A miał jej powiedzieć, że nie jest jej chłopakiem! Naprawdę niezły z niego numer. Cieszę się, że się tylko się kumplu jemy – powiedziała Jess.
– Nie. Nie łapiesz. Bet i Luke, oni się całowali. – Eve przysiadła na łóżku Luke'a. Była blada jak ściana.
– A następnego dnia ona trafiła do Ridgewood -dokończyła za nią Jess, do której w końcu dotarło, o czym mówiła Eve. – Eve. Czy Luke…? To niemożliwe, żeby Luke…
– Oszalała, bo została pozbawiona duszy. Tak to działa. Tracisz duszę, odwala ci. A demon może przybrać ludzką postać. Dowolną. Dowolną. Jess. Więc czemu nie miałby być Lukiem? – Słyszała swój głos, jakby dochodził z bardzo, bardzo daleka. – Z Megan też się całował.
– To znaczy… To znaczy… – Jess przełknęła ślinę. – To ma sens. Luke to przystojniak i potrafi być naprawdę uroczy. Dziewczyny na niego lecą. A demonowi coś takiego zdecydowanie pomaga odebrać duszę, biorąc pod uwagę, w jaki sposób to robi.
Eve zmusiła się, żeby powiedzieć to na głos.
– To znaczy, że Luke jest demonem. – Przy każdym słowie czuła ból, zupełnie jakby nie mówiła, a wymiotowała kamieniami.
– Jest demonem – powtórzyła przerażona Jess. -A my jesteśmy w jego domu!
Rozdział 18
Musimy uciekać! – krzyknęła Jess. Zerwała się z łóżka, przy okazji zrzucając na podłogę płyty CD.
Eve załadowała do torby wszystkie zapiski dotyczące demonów, jakie tylko wpadły jej w ręce. Zauważyła książkę o Gandhim i ją również wrzuciła do torby. Potem ona i Jess wybiegły z pokoju Luke'a. Na schodach Jess wrzasnęła tak głośno, że mogłaby obudzić zmarłego.
Luke, czyli demon, właśnie wchodził na górę!
– Nie chciałem was przestraszyć. Sorry, że tak późno wróciłem. Mimo przerażenia Eve zauważyła, że Luke – demon, poprawiła się – wyglądał na zmęczonego. Co złego robił? – Muszę wam coś powiedzieć. Chodźmy na górę.
Zachowaj spokój, pomyślała Eve. Nie zdradź się, że wiesz.
– Nie możemy teraz. Obiecałam mamie, że zaraz wrócimy, żeby pomóc jej upiec babeczki na… na imprezę w pracy – powiedziała.