– Nie nabierzesz mnie, Luke. To wszystko kłamstwo – powiedziała Jess drżącym głosem. – W domu jest mój brat, niedługo wrócą rodzice. Idź stąd – Za-częła zamykać drzwi, ale Luke przytrzymał je ręką.
– Czekaj. Po prostu mnie wysłuchaj, dobra? Zaraz puszczę drzwi. – Puścił, modląc się, żeby ich nie zatrzasnęła. Nie zatrzasnęła, - Bardzo cię proszę, wysłuchaj mnie.
– Okej. – Widział, że oczy Jess były pełne strachu i wątpliwości.
– Demon wysysa duszę przez pocałunek – powiedział- Tak jest napisane w tych papierach, które znaleźliśmy w kościele.
– Wiem – odparowała Jess. – I Eve też wie. Luke jeszcze nigdy nie widział jej aż tak wściekłej i nagle do niego dotarło.
– Myślicie, że to ja! – wykrztusił.
– Całujesz się, z kim tylko się da. A teraz wynoś się stąd!
– Nie, nie, nie! – zawołał Luke. – Przysięgam, że nikogo więcej nie pocałuję, to znaczy, dopóki nie załatwimy demona. Ale to nie ja jestem demonem. To MaL! Kiedy dowiedziałem się o tej akcji z całowaniem, zrozumiałem, że demon musiał całować się z Bet.
– Racja. Na imprezie zaszyliście się w domku. Mam uwierzyć, że się tam nie całowaliście? – zapytała Jess.
– Nie całowaliśmy się tam. Tłumaczyłem jej, że nie chodzimy ze sobą. Chciałem to zrobić na osobności. Choć wcześniej, owszem, całowaliśmy się -przyznał Luke. Wiedział, że nie stawiało go to w korzystnym świetle. Ale kłamstwo byłoby gorsze. – Całowałem się z nią, kiedy byliśmy w kinie. – Musiał odzyskać zaufanie Jess. – Ale nie jestem demonem. Więc jeszcze ktoś inny musiał się z nią całować. Pojechałem do Ridgewood, żeby dowiedzieć się, kto.
– Pojechałeś do Ridgewood? – W głosie Jess było słychać zaciekawienie, ale nie wykonała żadnego ruchu świadczącego o tym, że zamierzała odpiąć łańcuch.
Muszę ją przekonać. To jedyny sposób. Nikogo innego Eve nie posłucha, pomyślał Luke.
– Tak. Bet… jest w fatalnym stanie. Strasznie bredziła, ciężko było cokolwiek zrozumieć. Ale wspomniała o Malu i całowaniu.
– Czemu miałabym w to uwierzyć? Jeśli jesteś demonem, to chyba oczywiste, że kłamiesz. Poza tym całowałeś się też z innymi dziewczynami, które oszalały. Spodziewasz się, że uwierzę, że to jeden wielki zbieg okoliczności? Całowałeś się nawet z matką Shanny!
– Co? – Luke poczuł gorąco na twarzy. – Nie całowałem się z nią! Fuj. Co ty w ogóle gadasz?
– Kiki mówiła. Przy okazji wszyscy chłopacy z drużyny uważają cię za ogiera. Moje gratulacje -dodała z odrazą Jess.
– Słuchaj, wiem, że zachowywałem się jak palant. Jak męska dziwka. Nazwij mnie, jak chcesz. Ale nie jestem demonem. – Luke przeczesał palcami swoje włosy, był zdenerwowany. – I nawet nie znam matki Shanny.
– Nie wierzę ci. Chcesz mnie nabrać. – Jess zaczęła zamykać drzwi.
– Możesz to sprawdzić! – zawołał Luke. Zrobił krok w stronę drzwi, a potem zmusił się, by nie zrobić kolejnego. Musiał pamiętać, że Jess się go bała. Nie mogła pomyśleć, że chce ją zaatakować. – Znasz Megan Christie. Zadzwoń do niej. Zapytaj ją, czy całowała się z Malem. O nic więcej cię nie proszę, Jess się wahała.
– Jess, pomyśl o Eve! – wykrzyknął Luke. – Jeśli mówię prawdę, to w tym momencie twoja najlepsza przyjaciółka jest sam na sam z demonem!
– Okej – zgodziła się w końcu Jess, a potem zatrzasnęła drzwi, zostawiając Luke'a samego na ganku. Krążył w tę i z powrotem. Czy Megan była na tyle przytomna, żeby rozmawiać? Czy może była w takim stanie jak Bet? Czy potwierdzi, że całowała się z Malem? Musiała się z nim całować. Inaczej nie byłaby teraz w szpitalu psychiatrycznym.
Podbiegł do drzwi, słysząc, że otworzyły się na oścież. Wyszła Jess z komórką przyciśniętą do ucha. To był dobry znak. Nie wyszłaby do niego, gdyby nadal uważała go za demona.
– A więc Megan kręciła z Malem – powiedziała Jess do telefonu. Słuchała przez chwilę, nie spuszczając wzroku z Luke'a^- Dzięki. Wiem, że to było trochę dziwne pytanie. Niedługo odwiedzę Megan.
Luke przyrzekł sobie, że też ją odwiedzi. I Bet. I Rose, choć nigdy się z nią nie całował. Zaniesie im kwiaty. Matce Shanny też.
Jess opuściła rękę z telefonem. Przełknęła.
– Pielęgniarka powiedziała, że Megan jest w zbyt kiepskim stanie, żeby rozmawiać, więc zadzwoniłam do domu Megan Odebrała jej siostra. Powiedziała, że w wakacje Megan kręciła i Malem. Podobno oszalała na jego punkcie.
– Wiem, o czym mówisz zapewnił Luke.
– Powiedziała, że spędzili razem wieczór przed rozpoczęciem szkoły. A następnego dnia Megan trafila do Ridgewood. Widziała ich. Migdalili się. – Jess zrobiła krok w stronę Luke'a. – Spytałam ją i o ciebie. Powiedziała, że Megan pokazała ci miasto i że spotkaliście się pary razy. Ale to było, zanim zadurzyła się w Malu.
– Całując się z demonem, jednocześnie tracisz duszę. Okej, całowałem się parę razy z Megan. Ale potem całowała się z Malem To on jest demonem -powiedział Luke.
Jess pokiwała głową. Nagle na jej twarzy pojawiło się przerażenie.
– Boże! Evie! – wykrztusiła.
– Zadzwoń do niej. Proszę. Mnie olewa. – Luke otarł ręką czoło, na którym pojawiły się krople potu. Może była jeszcze nadzieja. Może nadal mogli ocalić Eve.
Rozdział 23
Moi rodzice nie wyjeżdżają zbyt często. Ale to nie znaczy, że łatwo ich zastać w domu. Mama praco-holiczka. Tata pracoholik – wyjaśniała Eve. – Gdybyś zapytał mnie, kiedy ostatnio byliśmy we trójkę, to nie wiem, czy umiałabym ci odpowiedzieć. Pewnie musiałabym się cofnąć aż do czyichś urodzin albo do świąt. Tylko że w tym roku tata i ja świętowaliśmy urodziny mamy bez niej. Musiała przeprowadzić niezaplanowaną operację.
– Czyli przeważnie jesteś sama – powiedział Mal.
– Nie całkiem. Zawsze mogę liczyć, że Jess dotrzyma mi towarzystwa. Jest dla mnie jak siostra.
– Szkoda, że nie mam takiej Jess. Ale za często się przeprowadzamy, żebym mógł się z kimś aż tak zaprzyjaźnić. – Pokręcił głową, jakby przeganiając złe wspomnienia. – Za to miałem fajne nianie, kiedy byłem młodszy. Jedna z nich – miała chyba piętnaście lat – pozwalała mi siedzieć do późna i nie chodzić do szkoły, jeśli następnego dnia byłem zmęczony. Do tego pozwalała mi jeść na śniadanie winogronowe lizaki lodowe. Według niej to właściwie to samo co sok winogronowy. – Uśmiechnął się. – Nie opiekowała się mną zbyt długo.
– Ciekawe dlaczego – zażartowała Eve. – A czy ta fajna niania miała zaszczyt poznać twoje imię?
Mal pokręcił głową.
– To jakie imię obstawiasz dzisiaj?
Eve przestudiowała kilka kolejnych stron z imionami dla dzieci.
– Malachi. To znaczy anioł. – Idealnie do ciebie pasuje, dodała w myślach.
– Nie jestem aniołem. – Wyszczerzył się w uśmiechu, a ona poczuła rumieniec na policzkach. – I to nie jest moje imię.
Jęknęła, kiedy zabrzęczał jej telefon. Powinna była go wyłączyć po tym, jak dzwonił do niej Luke. Ona i Mal świetnie się dogadywali. Z jego ust padło dziś więcej słów niż od początku szkoły.
– Sorry. – Eve wyjęła iPhone'a z torebki. – To Jess – wyjaśniła Malowi. – Muszę z nią chwilę pogadać. Ma, eee, problem z chłopakiem. – Wcisnęła „Odbierz" i podniosła telefon do ucha. – Jess, co jest? -Usłyszała trzaski, a potem zapadła cisza.
Marszcząc brwi, Eve spojrzała na telefon. Dziwne. Była pewna, że ładowała go przed wyjściem, ale ekran pokazywał coś innego. Telefon się wyłączył. Potrząsnęła nim parę razy, co oczywiście nic nie dało. Miała nadzieję, że nie wykończyła właśnie iPhone'a swoją supermocą, bo byłoby naprawdę niefajnie. A może to był po prostu znak od losu, że teraz powinna zajmować się wyłącznie Malem? To bardzo przyjemna perspektywa, choć gdzieś na obrzeżach jej świadomości kołatała się myśl, że Jess nie dzwoniłaby do niej podczas jej wielkiej randki, gdyby nie chodziło o coś naprawdę ważnego.