Mal przysiadł się do niej, wyjął telefon z jej ręki i schował go sobie do kieszeni.
– To teraz pomówmy o moim problemie z dziewczyną.
– Masz dziewczynę? Znaczy problem z dziewczyną? – zapytała Eve, w jednej chwili zapominając o Jess. To kim ja jestem? – zastanawiała się. Kumpe-lą, z którą Mal chciał pogadać o dziewczynie, w której tak naprawdę się durzy? Ale to nie trzymało się kupy. Kto podejmuje kumpelę romantyczną kolacją przy świecach?
– Tak, chcę spędzić trochę czasu sam na sam z pewną dziewczyną, żeby ją lepiej poznać, ale jej telefon ciągle dzwoni – odparł Mal.
Jemu chodzi o mnie, pomyślała Eve. O mnie.
– To rzeczywiście problem. Na szczęście, telefon tej dziewczyny właśnie padł – dodała. Mal siedział tuż obok. Czy mieli się w końcu pocałować? Przybliżyła się do niego nieznacznie.
– To dobrze. Bo chcę wiedzieć o niej wszystko. Interesuje mnie nawet jej opinia na temat broszek przy botkach.
Czyżby słyszał moją poranną rozmowę z Jess? -zastanawiała się Eve, próbując sobie przypomnieć, o czym jeszcze mówiły.
– Ciekawi mnie, jak smakuje – ciągnął Mal, znów całkiem przykuwając uwagę Eve. – Wszystko. – Pochylił się do niej. To się miało zaraz zdarzyć! To już się działo!
Nagle w głębi domu rozległo się pikanie. Eve się odsunęła.
– Zdaje się, że jesteś potrzebny w kuchni. Mal westchnął.
– Znowu muszę zajrzeć do sufletu. Powinien być już gotowy.
– Super – powiedziała. Odprowadziła Mala wzrokiem, a potem spojrzała na ogród. Ściemniło się i małe światełka robiły jeszcze bardziej bajkowe wrażenie. Głośno łopocząc skrzydłami, z tarasu za drzwiami poderwał się duży ptak. Eve go wcześniej nie zauważyła. Ale nie było w tym nic dziwnego. Siedząc tak blisko Mala, pewnie nie zauważyłaby nawet, gdyby dom stanął w płomieniach.
Ptak pofrunął do budynku przypominającego wielki ul i zniknął w jednym z otworów prowadzących do środka. Eve jak przez mgłę przypomniała sobie, że jej wujek z Luizjany miał na swoim podwórku coś podobnego. Zaraz, jak to się nazywało? Aha, gołębnik. Wujek hodował gołębie pocztowe. Takie miał hobby. Któregoś razu, miała wtedy może z sześć lat, wujek powiedział, żeby napisała wiadomości, to przyczepią je do nóg gołębi. Napisała wiadomości do innych ptaków, nie całkiem rozumiejąc, o co w tym wszystkim chodziło.
Zaciekawiona wyszła do ogrodu, żeby zobaczyć gołębnik z bliska. Był uroczy, jak cały ogród. Słyszała gwar ptaków, które powróciły na wieczór do domu.
Eve otworzyła drzwi gołębnika i weszła do środka. Natychmiast poczuła ciepły, duszący zapach ptaków skupionych na niewielkiej przestrzeni. Zajmowały wszystkie wnęki. Ale coś było nie tak. Wydawane przez nie dźwięki. Czy nie powinno to być łagodne gruchanie? Jednak te ptaki były głośniejsze. Krakały.
Zetknęła do wnęki. Wrony! Wielkie, czarne wrony.
Nagle przypomniała sobie, jak Luke mówił o tym, ze naczelnemu demonowi towarzyszyły wrony. Krzyknęła mimowolnie, płosząc ptaki. Natychmiast wzbiły się w powietrze, krążąc wokół niej zwartą, czarną chmurą, kracząc i łopocząc, niemal trącając ją swoimi ostrymi szponami.
Osłaniając głowę rękami, Eve zaczęła cofać się do wyjścia. Wiedziała już, czemu Luke i Jess próbowali się do niej dodzwonić. Chcieli ją ostrzec. Ostrzec przed Malem.
Dotarłszy do drzwi, otworzyła je na oścież i wypadła do ogrodu. Gdzie zderzyła się z Malem.
Demonem Malem.
Rozdział 24
Mal złapał Eve za łokcie, żeby ją przytrzymać. Dzięki temu nie upadła. Wpatrywała się w niego. Co zamierzał jej zrobić?
– Suflet jest gotowy – powiedział.
Eve zamrugała. Był demonem i mówił o suflecie?
Nie jest świadomy, że wiem kim jest, pomyślała. Jeśli chcę ocalić skórę – i duszę – muszę zachowywać się, jak gdyby nigdy nic. A na koniec randki pamiętać, żeby wykręcić się od całusa na dobranoc.
– Chciałam przyjrzeć się gołębnikowi – wyjaśniła. – Jest śliczny. Dodaje uroku ogrodowi. Właściwie wygląda, jakby trafił tu prosto sprzed średniowiecznego zamku.
– Dobrze się czujesz? – zapytał Mal. – Wydajesz się jakaś poruszona.
– Nie tak jak ptaki – odparła Eve. – Wystraszy-łam je, kiedy tam weszłam, a potem sama się trochę wystraszyłam, jak zaczęły wokół mnie latać, kracząc i łopocząc skrzydłami. – Pomachała rękami tuż przed swoją twarzą.
– Zdaje się. że poruszyło je twoje piękno powiedział Mal z uśmiechem. Gdyby powiedział to dziesięć minut temu, w jej brzuchu uaktywniłyby się motylki. Teraz czuła jedynie niesmak. Mal był demonem i z nią flirtował. Obrzydliwość.
Zachowuj się, jak gdyby nigdy nic, nakazała sobie. Zachowuj się tak jak wcześniej, jak wtedy, kiedy siedzieliście razem na szezlongu.
– A ciebie? – zapytała Mala. – Ciebie też poruszyło? – Chciała, by zabrzmiało to lekko i zalotnie, ale nie zdołała opanować delikatnego drżenia w swoim głosie. Miała nadzieję, że nie zauważył.
Objął ją ramieniem. Eve ledwie mogła uwierzyć, że była w stanie wytrzymać jego dotyk bez jednego wzdrygnięcia.
– Dopominasz się komplementu? – zapytał, prowadząc ją z powrotem do domu. – Powinienem się wstydzić. Co za straszne zaniedbanie. Powinienem był ci powiedzieć, jak pięknie wyglądasz, kiedy tylko przyszłaś.
– Pewnie powinieneś, a nie jak zwykle skąpić mi swoich słów – zażartowała Eve, z całych sił starając się trzymać planu.
Mal zaśmiał się swoim niskim, zachrypniętym śmiechem. Ale dla Eve nie był już seksowny. Tak jak jego niski, zachrypnięty głos. Ten śmiech i ten głos brzmiały teraz demonicznie. Demoniczny był też jego zapach, zapach dymu drzewnego.
Tyle że… zapach był ładny. Ten zapach zawsze był jedną z rzeczy, które najbardziej podobały się jej w Malu. No i fakt, że Mal ciągle ratował ją z opresji.
– Ja też testem ci winna komplement. Super dziś wygiądasz – powiedziała.
Słowa te przyszły jej łatwo, zupełnie jakby naprawdę uważała go za przystojniaka.
Zerknęła na niego. Cóż, nadal był przystojny. Cholernie przystojny. Nieprzyzwoicie przystojny. Tyle że ona już nie powinna uważać go za przystojniaka. Wiedziała, co kryło się pod tą piękną powłoką. Żywiący się ludzkimi duszami demon.
Kiedy weszli do domu, Mal zatrzymał się i odwrócił twarzą do niej. Patrząc w jego oczy, trudno było uwierzyć, że tak naprawdę mu na niej nie zależało. Miał w sobie coś, co działało na nią jak magnes, nawet teraz. Zachwiała się. Musiała się mylić co do Mala. Demon nie mógłby wzbudzać w niej takich uczuć, prawda?
Mal pochylił głowę. Jego usta znalazły się niebezpiecznie blisko jej ust. Powinnam uciekać, pomyślała. Powinnam poczęstować go błyskawicami.
Ale trudno było jej się skupić na tym, co powinna, kiedy owładnęło nią tak silne pragnienie. W tym momencie pragnęła tylko jednego. Całować się z Malem. Przez całą wieczność.
Przez całą wieczność w piekle! – usłyszała głos gdzieś z tyłu głowy. Wzdrygnęła się mimowolnie i odsunęła od Mala. Czar prysnął.
Muszę pozostać wolna. Muszę trzymać się od niego z daleka.
– Eve. – Wyciągnął do niej rękę.
Nie myśląc, Eve odwróciła się i zaczęła uciekać. Musiała dotrzeć do drzwi. Musiała opuścić ten dom.
Biegła ile sił w nogach. Nie słyszała, żeby Mal ją gonił.