– Powinnyście zobaczyć te wszystkie rzeczy, które zamówiłam w telezakupach. Operatorzy pracują całą dobę, więc mam z kim pogadać. – Jej wymuszony śmiech sprawił, że Eve przeszedł dreszcz.
– Kupiłaś może to urządzenie do rozdwojonych końcówek?! – wykrzyknęła Jess. W jej głosie, na pozór pogodnym, Eve wyczula niepokój.
– Jeśli je masz, to chcę pożyczyć – dodała Katy.
– Kupiłam. Spinki i grzebień do włosów gratis. – Rose przechyliła głowę na lewo i zapatrzyła się w przestrzeń.
– Co jest, Rose? – zapytała Eve, odchylając się na krześle, żeby sprawdzić, co przykuło uwagę Rose.
Ale niczego nie zobaczyła. Ona i Jess wymieniły spojrzenia. Spojrzenia, które zastąpiły rozmowę. Wzrok Eve: „Matko, co się z nią dzieje?" Wzrok Jess: „Nie mam pojęcia. Ale kiepsko to wygląda".
– Rose, na co patrzysz? – znów zapytała Eve. Rose pokręciła głową.
– Eee, odkąd prawie nie śpię, zdarza mi się śnić na jawie. Wydawało mi się, że widziałam, jak powstaje jeden z tych cieni. Widziałam jego macki.
– Nic tam nie ma – zapewniła Katy, nakrywając swoją dłonią rękę Rose.
– Wiem. I wiem, że niczego tam nie było. – Ale w jej głosie brakowało pewności. I co chwila zerkała za okno, przy którym stał ich stolik. A potem wstała. -Muszę… Muszę iść coś sprawdzić…
– Rose, może lepiej posiedź jeszcze chwilę – powiedziała Jess, a Eve zdała sobie sprawę, że Rose zaczęła się chwiać.
– Tak, Rose, usiądź…
Eve i Jess zerwały się na równe nogi, kiedy pod Rose ugięły się kolana. Złapały ją w ostatniej chwili. Jess spojrzała na Eve.
– Do pielęgniarki z nią? – zapytała.
– Zdecydowanie – zgodziła się Eve. Katy podniosła się, żeby im pomóc.
– Siadaj, damy sobie radę – rzuciła jej Eve. – Niedługo wrócimy. – Katy niechętnie usiadła,
Trzymając Rose pod ręce, dowlokły ją do gabinetu. Pielęgniarka, pani Jeffer, na ich widok wypuściła z ręki dietetyczną colę. Rose wyglądała kiepsko.
Pani Jeffer poprosiła Eve i Jess, żeby pomogły Rose położyć się na kozetce.
– Jak się czujesz, Rose? – zapytała Jess.
Ale Rose nie odpowiedziała. Zamrugała, a potem zamknęła oczy.
Skoro jest wyczerpana, to może po prostu zasnęła? – zastanawiała się Eve. Tylko czy zdąży choć trochę wypocząć, zanim przyśni się jej kolejny koszmar? – Eve objęła się rękami. – Zanim pojawi się demon, żeby wyssać jej duszę?
Eve szybko wyszła z gabinetu, kierując się do najbliższej łazienki. Jess miała zostać z Rose aż do przyjazdu jej matki. Eve też by została, ale u pielęgniarki zdążyła już wybuchnąć żarówka. Nie wiedziała, co jeszcze mógłby zrobić jej przyjazny poltergeist.
Przynajmniej łazienka była pusta. Eve podeszła do lustra; z dłońmi opartymi na umywalce wpatrywała się w swoją twarz.
– Nawet o tym nie myśl. – Nie była pewna, czy mówiła do siebie, czy do swojego poltergeista.
Jej poltergeista.
Nagle zrobiło się jej niedobrze. Otworzyła torbę i wyciągnęła szminkę. Właśnie tego mi trzeba, pomyślała, otwierając szminkę. Czegoś normalnego, takiego jak szminka. Już sam jej kolor – kaszmirowy róż -sprawiał, że czuła się troszkę lepiej.
Ale nim zdążyła nałożyć świeżą warstwę, zadzwonił jej telefon. Trzymając szminkę w jednej ręce, drugą wyłowiła z torby iPhone'a. Dzwoniła jej matka.
– Cześć, mamo.
– Mam tylko minutkę, ale chciałam cię złapać podczas lunchu, bo wtedy masz przy sobie telefon – powiedziała pospiesznie.
– No więc mnie złapałaś. – Chciałam się upewnić, że zapiszesz się do klubu francuskiego albo do młodych przedsiębiorców.
Tylko po to dzwoniła? To było aż tak ważne, że nie mogło zaczekać do wieczora, kiedy spotkają się w domu? Eve przewróciła oczami.
– Mamo, mówiłam ci, że gdzieś się zapiszę. Wiem, że jestem w liceum i muszę zacząć myśleć o studiach. I wiem, że dodatkowe zajęcia są bardzo ważne dla komisji rekrutacyjnych. – I zajmę się tym wszystkim, tylko najpierw muszę uporać się ze swoim drobnym problemem w postaci osobistego poltergeista, dodała w myślach.
Jej matka westchnęła.
– Nie chcę, żebyś zapisywała się gdziekolwiek. Tylko do klubu francuskiego albo młodych przedsiębiorców. Ale jeśli upatrzyłaś sobie coś innego, możemy to jeszcze przedyskutować.
– Czemu z tym do mnie dzwonisz, kiedy jestem w szkole?
– Bo wieczorem mam zebranie. Kiedy wrócę do domu, ty będziesz już spać – odparła matka. – A wiem, że kółka prowadzą nabór tylko do końca tygodnia.
Eve zmarszczyła brwi. W wakacje szkoła rozesłała do rodziców kalendarze z zaznaczonymi ważnymi datami. A jej szalona matka przestudiowała ten kalendarz.
– Moje życie jest teraz naprawdę zwariowane – powiedziała Eve. – Myślałam, że może wstrzymam się z wyborem do następnego semestru. Dokładnie wszystko przemyślę i…
– Skoro twoje życie jest takie zwariowane, może powinnaś poświęcać mniej czasu na zakupy z Jess – przerwała jej matka.
– Nie o to mi chodziło! – wykrzyknęła zezłoszczona Eve, czując jak jej ciało zaczyna drgać. – Nie powiedziałam, że nie mam czasu. Tylko że moje życie jest teraz zwariowane.
– Nie zasłaniaj się hormonami, Eve – odparła matka.
– Jezu, jak ty nic nie rozumiesz! – wykrzyknęła Eve. – Nawet mnie nie słuchasz!
Eve czuła teraz przepływającą przez nią falami energię elektryczną. Wibrowanie było odczuwalne w każdym, nawet najmniejszym włosku na jej ciele. Jej zęby zaczęły… buczeć.
– Mamo, muszę lecieć. Mam lekcję. – Nie czekając na odpowiedź, rozłączyła się i wrzuciła telefon do torby.
Spojrzała w lustro, niemal spodziewając się, że jej skóra będzie w kolorze radioaktywnej zieleni. Ale wyglądała normalnie, tyle że fale energii przepływały przez nią coraz szybciej i szybciej. Jej serce zatrzepotało jak spłoszony ptak. Z jej palców poszły iskry.
Eve podskoczyła, kiedy coś gorącego i lepkiego pokryło jej dłoń. Uniosła rękę, żeby się temu przyjrzeć.
Gorąca, ciągnąca się szminka ściekała z jej palców na białą umywalkę. Eve nie wierzyła własnym oczom. Szminka się stopiła.
Rozdział 5
Czy posiadasz może jakieś szczególne talenty? -Shanna bębniła swoimi wypielęgnowanymi paznokciami w stolik.
Potrafię miotać palce iskrami, pomyślała Eve. Miotać iskry palcami, natychmiast się poprawiła. Ale chyba nie powinna się z tym zdradzać przed ludźmi.
– Hm, jak mam napisać o tobie artykuł, skoro nic nie mówisz – powiedziała Shanna. Nauczyciel angielskiego, pan McGrath, połączył ich w pary. Eve trafiła się Shanna. Miały przepytać się nawzajem, a potem, na podstawie uzyskanych informacji, napisać artykuł. Ale Eve nie mogła się skupić.
– Hm, zawsze mogę napisać artykuł jak z „National Enquirer" Po prostu coś wymyślić, coś pikantnego i szokującego – ciągnęła Shanna. Eve nie odpowiedziała. Była całkowicie pochłonięta dziwacznymi wydarzeniami tego dnia. – Gdyby z jakiegoś powodu "Enquirer" chciał zamieścić artykuł o mnie. Nie żeby chciał. Albo tym bardziej o tobie To tylko tati przykład, jak mogłabym rozwiązać ten problem.
W każdym razie, gdyby chcieli zamieścić artykuł o mnie, mieliby mnóstwo materiału. Nie musieliby niczego wymyślać.
– Hm? – Eve była świadoma, że z ust Shanny padło wiele słów, ale nie miała pojęcia, o czym mówiła. Co, swoją drogą, nie było znowu takie niezwykłe w przypadku Shanny.
– Moje życie jest dość pikantne i szokujące. Już widzę nagłówek: Matka w wariatkowie, ojciec w pogoni za nową młodszą żoną – ciągnęła Shanna.
Pan Grath przystanął przy ich zsuniętych stolikach.