– To była ceremonia inicjacji – powiedziała Tula. – Teraz…
Znowu jej przerwano!
– A Nataniel? – zawołała Ellen.
– Nie wolno wam zapominać u Natanielu – potwierdziła Tova i Gabriel zgadzał się z kuzynkami. – Jak można zapomnieć o najważniejszym?
Na środek wyszedł Tengel Dobry.
– Nataniel nie będzie pił tego napoju – powiedział z uśmiechem.
– Czy on nie będzie…
– Nie.
Ta stanowcza odpowiedź musiała przerwać wszelkie protesty i dodatkowe pytania. Widzieli zresztą, że sam Nataniel jest zdziwiony i urażony. Jego to też całkowicie zaskoczyło.
Tova jednak, jak to Tova, nie miała dość rozumu, żeby milczeć.
– Nataniel jest przecież z nas wszystkich najsłabszy, jeśli chodzi o ciosy…
– Nataniel nie jest słaby – uciął Tengel Dobry. – Da sobie znakomicie radę dzięki dziedzictwu, jakie otrzymał od różnych przodków.
No, rzeczywiście, Gabriel wiele słyszał o specjalnym pochodzeniu Nataniela, i to pod pięcioma względami: Był mianowicie wybranym wśród Ludzi Lodu. Pochodził z rodu czarnych aniołów. W jego żyłach płynęła krew Demonów Nocy oraz Demonów Wichru, a ponadto był siódmym synem siódmego syna. Rzeczywiście, nieźle został wyposażony!
Dlaczego jednak nie pozwolono mu wypić wywaru?
Tengel Dobry zaczął mówić o czym innym.
– Wszyscy wiecie, że ja jestem przywódcą przodków Ludzi Lodu. I to właśnie mnie powinniście wzywać, gdy będzie wam potrzebna pomoc któregoś z nas.
Sol podeszła i stanęła obok niego.
– A mnie wzywajcie, gdyby ktoś potrzebował pomocy jednej z naszych czarownic.
– Ponieważ to wy sami będziecie musieli przeprowadzić walkę – dodał Tengel Dobry. – My możemy działać jedynie za waszym pośrednictwem, nigdy nie zaatakujemy wprost.
– Mimo to nie musicie nas wzywać z byle powodu – rzekła Sol z przekąsem. – Pamiętajcie o losie tego pastuszka, który wciąż dla żartu wołał: „Wilk, wilk porywa owce!” Może nas znudzić bieganie przy najmniejszym zagrożeniu i na przykład nie pojawimy się, kiedy naprawdę będziecie nas potrzebować.
Tengel dodał:
– Co się tyczy czarnych aniołów, to jedynie Marco i Nataniel mogą je wzywać. Pamiętajcie też, że czarne anioły tylko im mogą pomagać. Wam nie. Jeśli chodzi o demony, to naradzimy się z Tulą i innymi osobami, czy i kiedy demony wezmą udział w walce. W każdym razie to nie jest wasza sprawa. Właśnie teraz sztab generalny pracuje nad planami. Postanowią również, co będzie z liczną gromadą demonów.
W tym momencie na środek wkroczył Marco, a to, co miał do zakomunikowania, sprawiło, że czworo ludzi zbladło.
Marco mówił z wielką powagą:
– Myślę, że czas najwyższy poinformować was, co się stanie, jeśli nie będziecie dostatecznie ostrożni. Tajfun, Demon Wichru, ustalił już jakiś czas temu, ile istnień Tengel Zły jest w stanie unicestwić. Otóż on może wycofać duchy przodków Ludzi Lodu do sfer, do których w istocie należą, to znaczy do świata zmarłych, a może nawet podporządkować ich swojej władzy, to nie jest pewne. Tajfun powiada również, że inne demony mogą się znaleźć we władaniu Tengela Złego, jeśli on będzie tego bardzo chciał. A wy, ludzie, wszyscy czworo, jesteście bardzo delikatni, on łatwo może was zranić. Tajfun nie wie wszystkiego. Istnieje jeszcze większe niebezpieczeństwo, a właściwie dwa.
– Jakie? – zapytał Tengel Dobry cicho.
– O jednym opowie Tamlin. Tengel Zły może was rzucić do tej pustej przestrzeni, w której Tamlin krążył samotnie tak długo. Na szczęście Vanja znalazła sposób, żeby się tam dostać, odkryła zaczarowane miejsce na wzgórzach ponad Grastensholm. Drogę, którą jako pierwsi otworzyli Heike i Vinga. Tak więc pusta przestrzeń nie jest najgorsza…
Wszyscy czekali w napięciu.
– Nie, Tan-ghil przygotował sobie na nas również inne sposoby… Tak w każdym razie myślę – uśmiechnął się Marco z wahaniem. – Słyszy się pogłoski o czymś, co bywa nazywane Wielką Otchłanią…
– Nie brzmi to zbyt zabawnie – rzekł Targenor. – Co to jest?
– Tego nie wiemy – odparł Marco. Mówiąc „my” miał z pewnością na myśli czarne anioły. – Czasami szepcze się o Wielkim Szybie albo właśnie o Wielkiej Otchłani, ale nikt nie ma dokładnych informacji. Tyle tylko, że łączy się to z Tengelem Złym i że jeśli ten nędznik chce się pozbyć któregoś z demonów lub innych duchów, to je po prostu tam odsyła. Zabić ich nie może, więc w ten sposób usuwa je na zawsze. Wobec tego bardzo was proszę, byście byli ostrożni i nie narażali demonów na niebezpieczeństwo. Mimo wszystko to nasi sojusznicy i w żadnym razie nie zasługują na taki los.
– To oczywiste, że będziemy traktować je jak najlepiej – powiedział Nataniel, a reszta go poparła.
Gabriel skulił się. Nie podobała mu się rozmowa o Wielkim Szybie. Za nic nie chciałby się tam znaleźć. Co by na to powiedzieli rodzice? Albo ukochany pies Peik.
– Czyż Tajfun nie mówił, że Shira jest jedyną istotą, która może bezpiecznie wyjść Tengelowi Złemu na spotkanie? – zapytała Ellen. – Kiedy możemy ją wzywać?
– Shira ma tylko jedno jedyne zadanie – powiedział Tengel Dobry. – Musi wylać jasną wodę do naczynia, w którym Tengel Zły przechowuje swoją ciemną wodę, musi tę wodę unieszkodliwić, ale będzie to mogła uczynić dopiero wtedy, kiedy już naczynie zostanie odnalezione. Do tego czasu nie wolno wam Shiry wzywać! Trzeba oszczędzać jej siły na ten jeden najważniejszy moment.
– A później walka będzie już skończona – zauważył Nataniel.
– Miejmy nadzieję. Shira… teraz kolej na ciebie, ty poprowadź ceremonię.
Drobna osóbka o wschodnich rysach wyszła na środek pokoju. Pokłoniła się głęboko pięciorgu wybranym.
– Pozwolono mi zatrzymać trochę jasnej wody w małej buteleczce – powiedziała swoim melodyjnym głosem. – Jak dobrze wiecie, musiałam się nią wielokrotnie posługiwać. Wylewałam po kropelce na zaczarowane flety i na upiory, na chorych ludzi i w wielu innych trudnych sytuacjach. Teraz moja butelka jest pusta i nie mogę użyć już ani jednej kropli więcej. Teraz wszystka woda z amfory, którą przyniosłam od źródła, musi czekać na spełnienie najważniejszego celu. Musi zostać wylana do naczynia, w którym Tengel przechowuje ciemną wodę. To wy zaniesiecie moją wodę do Doliny Ludzi Lodu. Tam, ale dopiero kiedy odnajdziecie zakopane naczynie, będę wam mogła przyjść z pomocą. Żadnemu z was nie wolno się zbliżyć do wody zła, to by oznaczało śmierć. Tylko ja mogę. Wezwijcie mnie, kiedy będę potrzebna, ale nie wcześniej.
Kiwali głowami niemal sztywni z napięcia.
Shira odwróciła się i z pomocą Tuli podniosła cztery nieduże naczynka, starannie opakowane w jakiś ochronny materiał.
– Jest was pięcioro – powiedziała. – Ale Gabriel nie potrzebuje butelki, on będzie z wami tylko jako obserwator. Każde z pozostałych dostanie jedną buteleczkę, bo gdyby ktoś swojej nie doniósł, to będą jeszcze pozostałe w rezerwie.
Wszyscy wzięli swoje butelki.
– Schowajcie je dobrze – upomniała Shira. – Nigdy nie wolno wam o nich zapominać, musicie zawsze mieć je przy sobie.
– Oczywiście – obiecał Marco. – Będziemy je ochraniać nawet za cenę życia.
Głos zabrał Tengel Dobry.
– Prawdopodobnie wszyscy dojdziecie na miejsce. Jeśli jednak uznacie, że tak będzie lepiej, powinniście się rozdzielić. To, co mówię teraz, to tylko tak na wszelki wypadek, później spotkacie się ze sztabem generalnym i ustalicie dokładne plany. Wszyscy z wyjątkiem Gabriela, on nie musi brać w tym udziału.
Tym razem chłopiec nie protestował. Sztab generalny, zatwierdzanie planów, to wszystko nie brzmiało zbyt zabawnie.
– Gdyby zaszła potrzeba, powinniście podzielić się w następujący sposób: Tova pójdzie z Markiem…