– Mamy też ubytki okostnej na obu kończynach. Chodzi o zdarcie jej z powierzchni kości; spotyka się je przede wszystkim w wypadkach maltretowania dzieci, gdy dorosła osoba uderza ukośnie w kończynę ręką lub jakimś narzędziem. Charakter gojenia się wskazuje, że tego rodzaju urazy następowały wielokrotnie w ciągu kilku lat.
Golliher urwał i zajrzał do swoich notatek, po czym obejrzał się na kości na stole. Wziął w rękę prawą kość ramienną i przytrzymał ją przed sobą, nie przestawał przy tym mówić i zaglądać do zapisków. Bosch zauważył, że antropolog nie nałożył rękawiczek.
– Prawa kość ramienną – kontynuował Golliher. – Widać na niej ślady dwóch oddzielnych, wygojonych złamań. Szczeliny złamań biegną podłużnie. Świadczy to, że były skutkiem wykręcania ręki z wielką siłą. Spotkało to chłopca raz, a potem ponownie.
Odłożył kość i podniósł jedną z kości przedramienia.
– Na kości łokciowej widać wygojone złamanie podłużne. Spowodowało niewielkie odchylenie w przebiegu osi kości. Stało się tak, ponieważ kość zrosła się bez złożenia.
– Nie nastawiono złamania? – zapytał Edgar. – Nie zabrano dziecka do lekarza ani izby przyjęć?
– Właśnie. Tego rodzaju złamania, chociaż zwykle są przypadkowe i spotyka się je na co dzień w izbie przyjęć, mogą powstać podczas obrony; jeśli wystawia się rękę, by zasłonić się przed ciosem, który w rezultacie pada na przedramię. Dochodzi wtedy do złamania. Ze względu na brak śladów opatrzenia chirurgicznego tego złamania wnioskuję, że nie było przypadkowe, lecz stanowiło element systematycznego maltretowania.
Golliher delikatnie odłożył kość na miejsce, pochylił się nad stołem i przyjrzał klatce piersiowej. Udało się odnaleźć wiele żeber; leżały ułożone w szeregach na blacie.
– Żebra – powiedział. – Ponad dwadzieścia złamań w różnych stadiach gojenia. Moim zdaniem można uznać, że wygojone złamanie dwunastego żebra nastąpiło, kiedy chłopiec miał zaledwie dwa lub trzy lata. Na dziewiątym znajduje się kostnina świadcząca o tym, że do urazu doszło zaledwie kilka tygodni przed śmiercią. Występuje konsolidacja pierwotna złamań w kątach żeber. U niemowląt wskazuje to na gwałtowne potrząsanie. U starszych dzieci dowodzi to zwykle bicia po plecach.
Bosch przypomniał sobie odczuwany przez siebie ból, tak silny, że z jego powodu nie mógł spać. Pomyślał o chłopcu, który cierpiał tak całe lata.
– Muszę obmyć twarz – powiedział nagle. – Proszę mówić dalej.
Wepchnął notes i długopis w ręce Edgarowi i podszedł do drzwi. Na korytarzu skręcił w prawo. Znał rozkład piętra sal sekcyjnych i wiedział, że toalety są za następnym zakrętem korytarza.
Wszedł do otwartej kabiny w toalecie. Czuł mdłości, ale nic z nich nie wynikło. Po długiej chwili ustąpiły.
Bosch wyszedł z kabiny w chwili, gdy do toalety wszedł kamerzysta Teresy Corazon. Popatrzyli na siebie czujnie przez chwilę.
– Niech pan stąd wyjdzie – powiedział Bosch. – Może pan wrócić później.
Mężczyzna bez słowa odwrócił się i wyszedł.
Harry podszedł do umywalki i popatrzył na swoje odbicie w lustrze. Był zaczerwieniony. Pochylił się, złożył dłonie i zanurzył twarz w zimnej wodzie, przemywając oczy. Pomyślał o chrztach i drugich szansach. O odradzaniu się. Uniósł powoli twarz i znowu popatrzył na swoje odbicie.
Dostanę tego człowieka.
O mało nie powiedział tego na głos.
Gdy Harry wrócił na salę A, wszystkie oczy zwróciły się ku niemu. Edgar oddał mu notes, a Golliher zapytał, czy nic mu nie dolega.
– Nie, w porządku – odrzekł.
– Jeśli to wam pomoże, to konsultowałem przypadki z całego świata – powiedział Golliher. – Chile, Kosowo, nawet World Trade Center. Ale ten przypadek… – Potrząsnął głową. – Trudno to ogarnąć – dodał. – W takiej sytuacji człowiek zaczyna się zastanawiać, czy nie lepiej, że chłopiec odszedł z tego świata. To znaczy, jeśli wierzy się w Boga i lepsze zaświaty.
Bosch podszedł do kontuaru i wyciągnął z dystrybutora papierowy ręcznik. Zaczął od nowa wycierać twarz.
– A jeśli się nie wierzy?
Golliher podszedł do niego.
– Cóż, właśnie dlatego trzeba wierzyć – powiedział. – Jeśli chłopiec nie odszedł z tego świata do jakiegoś lepszego, na wyższy poziom egzystencji, to… to myślę, że wszyscy jesteśmy straceni.
– Czy to ci pomagało, kiedy szperałeś wśród kości z World Trade Center?
Bosch natychmiast pożałował swojej szorstkości, jednak Golliher nie wyglądał na urażonego. Odpowiedział, zanim Bosch zdążył przeprosić.
– Tak, pomagało – rzekł. – Mojej wiary nie nadwątliły zgroza ani to, że zginęło tylu niewinnych ludzi. Na wiele sposobów uczyniły ją jeszcze silniejszą. Tylko dzięki niej to wytrzymałem.
Harry pokiwał głową i wrzucił ręcznik do otwieranego pedałem kosza na śmieci. Kosz zamknął się z głuchym trzaśnięciem, kiedy zdjął stopę z pedału.
– A przyczyna śmierci? – spytał, wracając do sprawy.
– Możemy przejść do podsumowania, detektywie – powiedział Golliher. – Wszystkie obrażenia, omówione i jeszcze nieomówione, zostaną zamieszczone w mojej opinii.
Podszedł do stołu i wziął w rękę czaszkę. Wrócił z nią do Boscha i przystawił blisko jego piersi.
– W czaszce mieści się zło i być może dobro – powiedział. – Widać na niej trzy odrębne złamania w różnych stadiach gojenia. Tutaj jest pierwsze.
Wskazał okolicę podstawy z tyłu.
– Złamanie jest małe i wygojone. Widać, że obrażenia uległy całkowitej konsolidacji. Następnie mamy najrozleglejsze złamanie, od prawej okolicy skroniowej do czołowej. Konieczny był zabieg chirurgiczny, zapewne z powodu krwiaka podtwardówkowego. Zaprezentował strefę obrażeń palcem, przesuwając nim w stronę szczytu i przodu czaszki. Następnie wskazał pięć małych otworków o gładkich brzegach, tworzących kolisty wzór.
– To ślad trepanu. Trepan to piła medyczna, służąca do otwierania czaszki do zabiegu operacyjnego lub w celu złagodzenia ucisku wywołanego obrzękiem mózgu. W tym wypadku obrzęk był zapewne spowodowany krwiakiem. Samo złamanie i blizna chirurgiczna zaczęły pokrywać się kostniną. Świeżą kością. Powiedziałbym, że do urazu doszło około sześciu miesięcy przed śmiercią chłopca, zaraz potem przeprowadzono zabieg.
– Nie ten uraz spowodował śmierć? – zapytał Bosch.
– Nie. Ten.
Golliher obrócił czaszkę raz jeszcze i pokazał kolejne złamanie, biegnące u podstawy z tyłu po lewej stronie.
– Małe, pajęczynowate złamanie bez kostniny i konsolidacji. Nastąpiło w tym samym czasie co zgon. Niewielka powierzchnia świadczy, że cios zadano z wielką siłą bardzo twardym przedmiotem. Na przykład kijem baseballowym. Czymś takim.