Julia przeszła przez próg i oparła się o frontową ścianę pod lampą na ganku. Nic nie mówiła.
– Tak czy inaczej, sprawdziłem swoją czterdziestkępiątkę.
Wtedy do mnie dotarło, dlaczego nie oberwałem. Jego kula była w lufie mojego pistoletu. Razem z moją. Wycelowaliśmy w siebie i jego pocisk trafił w lufę mojej broni. Jaka była na to szansa? Milion do jednego? Miliard?
Mówiąc, wyciągnął przed siebie rękę, jakby mierzył w Julię z pistoletu. Wycelował ją prosto w jej pierś. Tamtego dnia w tunelu kula trafiłaby go w serce.
– Pewnie chciałem, żebyś wiedziała, jakie mam szczęście, że z tobą teraz rozmawiam.
Pokiwał głową, odwrócił się i zszedł z ganku.
Rozdział 17
Śledztwo w sprawie morderstwa często trafia w ślepy zaułek, napotyka liczne przeszkody i charakteryzuje się mnóstwem zmarnowanego czasu i wysiłku. Bosch zdawał sobie z tego sprawę każdego dnia pracy, ale przypomniał sobie o tym ponownie tuż przed południem w poniedziałek, kiedy dotarł do swojego biurka. Okazało się, że trud całego ranka najprawdopodobniej poszedł na marne, bo pojawiła się całkiem nowa przeszkoda.
Stanowisko sekcji zabójstw znajdowało się w tylnym kącie pokoju detektywów. Sekcja składała się z trzech zespołów po trzech policjantów. Każdy zespół miał do dyspozycji trzy zestawione ze sobą biurka: dwa tyłem do siebie, trzecie prostopadle do nich. Na miejscu po Kiz Rider siedziała młoda kobieta w dwuczęściowym kostiumie. Miała ciemne włosy i jeszcze ciemniejsze oczy, o tak twardym wyrazie, iż wydawało się, że można nimi łuskać orzechy. Nie spuszczała wzroku z Boscha przez cały czas, gdy podchodził do niej przez salę.
– W czym mogę pomóc? – zapytał, gdy dotarł do biurka.
– Harry Bosch?
– To ja.
– Detektyw Carol Bradley, wydział spraw wewnętrznych. Muszę odebrać od pana zeznanie.
Bosch się rozejrzał. Na sali było kilkoro detektywów, którzy starali się sprawiać wrażenie zajętych, ale przyglądali się im ukradkiem.
– Zeznanie w jakiej sprawie?
– Zastępca komendanta Irving poprosił nas o ustalenie, czy kryminalna kartoteka Nicholasa Trenta została udostępniona w nieprzepisowy sposób mediom.
Bosch na razie nie siadał. Stanął za swoim fotelem i oparł się o niego. Potrząsnął głową.
– Myślę, że można spokojnie założyć, że została udostępniona w nieprzepisowy sposób.
– W takim razie muszę ustalić, kto to zrobił.
Bosch pokiwał głową.
– Staram się tu prowadzić dochodzenie, a wszystkich obchodzi tylko to…
– Niech pan posłucha, wiem, że pańskim zdaniem to zawracanie głowy. Sama mogę myśleć tak samo, ale dostałam polecenie. Przejdźmy więc do któregoś z pokojów, to nagram pańską wersję. Nie potrwa to długo. Potem będzie pan mógł wrócić do swojego śledztwa.
Bosch położył neseser na blacie. Wyjął z niego magnetofon. Pamiętał o nim przez cały czas, jeżdżąc po lokalnych szpitalach z wnioskami o wydanie dokumentacji.
– Skoro mówimy o taśmie, może najpierw zabierze pani tę do któregoś pokoju i ją przesłucha? Miałem ją ze sobą wczoraj wieczorem. Powinna błyskawicznie wyjaśnić mój udział w sprawie.
Carol Bradley z wahaniem wzięła magnetofon do ręki. Bosch wskazał korytarz, przy którym znajdowały się trzy pokoje przesłuchań.
– Mimo to będę musiała…
– Doskonale. Niech pani posłucha taśmy, potem porozmawiamy.
– Z pańskim partnerem również.
– Powinien tu być lada chwila.
Carol Bradley wyszła z magnetofonem na korytarz. Bosch wreszcie usiadł przy biurku, na innych detektywów nawet nie spojrzał.
Nie minęło jeszcze południe, a już czuł się wyczerpany. Ranek spędził na czekaniu na sędziego w Van Nuys, by podpisał wnioski o wydanie dokumentacji, a następnie jeździł po mieście i doręczał je radcom prawnym dziewiętnastu różnych szpitali. Edgar wziął dziesięć wniosków i pojechał z nimi poza miasto. Wziął ich mniej, ale później miał pojechać do śródmieścia, by sprawdzić kryminalną kartotekę Nicholasa Trenta oraz odwrotne rejestry telefoniczne i akty własności domów przy Wonderland Avenue.
Bosch spostrzegł, że czeka na niego stos wiadomości telefonicznych i najnowszych informacji od ludności, przekazanych przez dyżurnych. Najpierw zajął się wiadomościami. Dziewięć z dwunastu zostawili dziennikarze; wszyscy bez wątpienia chcieli dowiedzieć się czegoś więcej o tym, co Kanał 4 podał poprzedniego wieczoru i retransmitował w porannym dzienniku. Pozostałe pochodziły od adwokata Trenta, Edwarda Mortona. Prawnik zadzwonił trzy razy między ósmą i dziewiątą trzydzieści.
Bosch nie znał Mortona, ale spodziewał się, że adwokat dzwoni ze skargą, że kartotekę jego klienta udostępniono mediom. Harry zwykle zwlekał z oddzwanianiem do adwokatów, ale uznał, że tym razem będzie lepiej mieć to z głowy. Zamierzał zapewnić Mortona, że to nie prowadzący śledztwo detektywi byli źródłem przecieku. Chociaż wątpił, by adwokat uwierzył w choć jedno jego słowo, wziął słuchawkę do ręki i wybrał numer. Dowiedział się od sekretarki, że Morton jest w sądzie, ale lada chwila powinien się z nią skontaktować. Bosch oznajmił, że w takim razie czeka na telefon.
Rozłączywszy się, wyrzucił różowe paski papieru z numerami dziennikarzy do kosza na śmieci. Zaczął przeglądać raporty z rozmów oficerów dyżurnych i szybko się zorientował, że zadają teraz pytania, które przekazał poprzedniego ranka Mankiewiczowi.
Jedenasty raport stanowił trafienie w dziesiątkę. Tego ranka o 8.41 zadzwoniła niejaka Sheila Delacroix i powiedziała, że dopiero co obejrzała materiał na Kanale 4. Oznajmiła, że jej młodszy brat Arthur zaginął w Los Angeles w 1980 roku. Miał wówczas dwanaście lat i od tej pory nie dał znaku życia.
W odpowiedzi na pytania natury medycznej kobieta podała, że kilka miesięcy przed zaginięciem jej brat doznał urazu wskutek upadku z deskorolki. Miał obrażenia czaszki, musiał być hospitalizowany i poddany zabiegowi neurochirurgicznemu. Nie pamiętała szczegółów, ale twierdziła, że szpitalem tym był Queen of Angels. Nie potrafiła sobie jednak przypomnieć nazwisk lekarzy zajmujących się bratem. W raporcie znajdowały się tylko te informacje oraz jej adres i numer telefonu.