Medina wyglądał, jakby chciał zapytać o coś jeszcze, był na to jednak zbyt przezorny. Kiwnął głową i wyszedł z gabinetu.
Irving dał znak swojej adiutantce, która zamknęła drzwi, ale sama została w przedpokoju. Zastępca komendanta powiódł wzrokiem po kolei od Grace Billets przez Edgara do Boscha.
– Mamy tu delikatną sytuację – powiedział. – Chyba jasne, jak należy postępować?
– Tak – odpowiedzieli jednocześnie porucznik Billets i Edgar.
Harry milczał. Irving popatrzył na niego.
– Nie ma pan nic do powiedzenia, detektywie?
Harry zastanowił się chwilę.
– Chciałem tylko dodać, że dowiem się, kto zabił tego chłopca i zagrzebał w ziemi. Jeśli to Trent, świetnie. Jeśli jednak to nie on, zamierzam dalej szukać sprawcy.
Irving zauważył na biurku coś drobnego: włos albo pyłek niemal mikroskopijnych rozmiarów. Coś, czego Bosch nie mógł dojrzeć. Irving ujął to w dwa palce i wrzucił do kosza na śmieci za sobą. Bosch patrzył, jak zastępca komendanta ociera palce nad niszczarką i zastanawiał się, czy to nie jest jakaś demonstracja groźby pod jego adresem.
– Nie każda sprawa zostaje rozwiązana, detektywie. Nie każda daje się rozwiązać – powiedział Irving. – Nadchodzi moment, kiedy obowiązki zmuszają nas do zajęcia się pilniejszymi rzeczami.
– Wyznacza mi pan termin?
– Nie, detektywie. Mówię, że pana rozumiem. I mam nadzieję, że pan rozumie mnie.
– Co się stanie z Thorntonem?
– To kwestia wewnętrznego dochodzenia. Nie mogę o tym na razie z panem rozmawiać. – Harry pokręcił głową z frustracji. – Niech pan uważa, Bosch – rzekł Irving. – Wykazałem się dużą cierpliwością w stosunku do pana. Zarówno w tej sprawie, jak i wielu przed nią.
– Przez Thorntona moje śledztwo kręci się w kółko. Powinien…
– Jeśli ponosi odpowiedzialność za przeciek, zajmiemy się nim jak należy. Proszę jednak pamiętać, że nie działał w próżni. Musiał zdobyć tę informację, żeby przekazać ją dziennikarce. Dochodzenie jeszcze się nie skończyło. – Bosch popatrzył na Irvinga. Aluzja była przejrzysta. Gdyby Bosch nie zatańczył tak, jak Irving zagra, to Kiz Rider odpowiedziałaby razem z Thorntonem. – Rozumie mnie pan, detektywie?
– Rozumiem.
Rozdział 21
Przed odwiezieniem Edgara do komendy w Hollywood i pojechaniem do Venice Bosch wyjął z bagażnika pudło na dowody z deskorolką i zaniósł do laboratorium kryminalistycznego Parker Center. Przy wejściu zapytał o Antoine'a Jespera. Czekając na niego, przyjrzał się desce. Wyglądała na wykonaną z laminowanej sklejki. Była polakierowana i naklejono na nią kilka kalkomanii, z których rzucała się w oczy czaszka ze skrzyżowanymi piszczelami.
Gdy Jesper podszedł do kontuaru, Bosch pokazał mu pudło.
– Chcę wiedzieć, kto ją wyprodukował oraz kiedy i gdzie została sprzedana – powiedział. – To priorytetowa sprawa. Piąte piętro siedzi mi na karku.
– Nie ma sprawy. Mogę ci podać markę od ręki. To robota Boneya. Już ich nie produkuje. Sprzedał firmę i wyprowadził się. Chyba na Hawaje.
– Skąd to wiesz?
– Bo jako dziecko jeździłem na deskorolce i zawsze chciałem mieć taką, ale nigdy nie wystarczyło mi na nią forsy. Ironia losu, nie?
– Co?
– Deska Boneya i ta sprawa. No wiesz – kości.
– Może i tak. – Bosch pokiwał głową. – Chcę, żebyś jutro przekazał mi, ile tylko zdołasz ustalić.
– Hm, spróbuję. Nie mogę obiecać…
– Jutro, Antoine. Piąte piętro, pamiętasz? Porozmawiamy jutro. Jesper pokiwał głową.
– Daj mi przynajmniej ranek, żeby nad tym popracować.
– Dobrze. Udało się wycisnąć cokolwiek z dokumentów?
– Jeszcze nie. – Jesper pokręcił głową. – Bernadette próbowała barwników, ale nic nie wyszło. Chyba nie powinieneś sobie robić nadziei, Harry.
– W porządku, Antoine.
Bosch wyszedł, zostawiając Jespera z pudłem w rękach.
Pozwolił Edgarowi prowadzić samochód w drodze do Hollywood, sam zaś wyciągnął z neseseru raport z telefonicznego zgłoszenia i wybrał na telefonie komórkowym numer Sheili Delacroix. Szybko odebrała. Bosch przedstawił się i powiedział, że przekazano mu jej zgłoszenie.
– To Arthur? – zapytała z napięciem w głosie.
– Nie wiemy, proszę pani. Dlatego właśnie dzwonię.
– Och.
– Mogę jutro rano przyjechać do pani ze swoim partnerem, żeby zebrać trochę informacji o Arthurze? Pomoże nam to ustalić, czy szczątki rzeczywiście należą do pani brata.
– Rozumiem. Hm, dobrze. Możecie przyjechać tutaj, jeśli wam to odpowiada.
– Czyli gdzie?
– Och. Do mnie do domu. Przy Wilshire na wysokości Miracle Mile.
Bosch popatrzył na adres w raporcie.
– W Orange Grove.
– Tak, zgadza się.
– Czy wpół do dziewiątej nie będzie za wcześnie?
– Doskonale, proszę pana. Chciałabym pomóc, jeśli tylko potrafię. Męczy mnie myśl, że ten człowiek zrobił coś takiego, a potem żył w spokoju przez te wszystkie lata. Nawet jeśli nie mój brat był ofiarą.
Bosch uznał, że nie warto jej mówić, że Trent prawdopodobnie nie zamordował tego dziecka. Zbyt wielu ludzi wierzyło całkowicie w to, co pokazywano w telewizji. Zamiast tego podał jej swój numer telefonu komórkowego i poprosił, żeby zadzwoniła, jeśli coś jej wypadnie i nie będzie mogła ich przyjąć o wpół do dziewiątej.
– To dobra pora – odparła. – Pragnę pomóc. Chcę wiedzieć, jeśli to Arthur. Po części chcę się upewnić, czy to on, żeby wreszcie mieć pewność, że to koniec. Ale w zasadzie marzę, żeby to był ktoś inny. W ten sposób będę mogła myśleć, że gdzieś żyje, może nawet z własną rodziną.
– Rozumiem – rzekł Bosch. – Zobaczymy się rano.
Rozdział 22
Jazda do Venice okazała się mordercza i Bosch spóźnił się ponad pół godziny. Do tego doszło bezskuteczne poszukiwanie miejsca do parkowania, aż zrezygnowany wrócił pod bibliotekę. Julia nie przejęła się jednak jego spóźnieniem – właśnie była w krytycznym stadium przygotowań w kuchni. Poleciła Boschowi włączyć jakąś muzykę i nalać sobie lampkę wina z już otwartej butelki, która stała na stoliku do kawy. Nie wykazała chęci, by go pocałować czy choćby dotknąć, ale zachowywała się wobec niego przyjaźnie. Uznał, że sprawy wyglądają nieźle; być może udało mu się zatrzeć ślady gafy z poprzedniego wieczoru.