– Że jeśli Delacroix przyszła ochota na fałszywe przyznanie się do winy, to miał tutaj mnóstwo potrzebnych informacji.
– Och, niech pan da spokój. Delacroix powiedział o wiele więcej poza szczegółami na temat miejsca pochówku. Opowiedział o samym morderstwie, jeżdżeniu z ciałem, tym wszystkim.
– Cała reszta była prosta. Nie można jej dowieść ani wykluczyć. Nie było świadków. Nigdy nie dowiemy się, jak było z samochodem, bo został sprasowany do rozmiarów skrzynki pocztowej na jakimś złomowisku w Dolinie. Mamy tylko jego słowa. Każdy istotny fakt, który nam podał, mógł przeczytać w tym artykule.
Rzucił gazetę na biurko Portugala, ale prokurator nawet na nią nie spojrzał. Wsparł łokcie na blacie i złożył płasko dłonie z szeroko rozstawionymi palcami. Bosch zobaczył mięśnie napinające się pod jego koszulą z krótkimi rękawami i domyślił się, że to jakaś forma ćwiczenia.
– W ten sposób pozbywam się napięcia – powiedział Portugal, nadal ściskając ręce.
Oderwał je w końcu od siebie, głośno wypuścił powietrze z piersi i odchylił się na oparcie.
– No dobrze, miał możność zmyślić przyznanie się, jeśli tak chciał. Ale dlaczego miałby to zrobić? Mówimy o jego synu. Dlaczego miałby twierdzić, że go zabił, jeśli tego nie zrobił?
– Z powodu tego – odparł Bosch.
Wyjął z wewnętrznej kieszeni złożoną na pół kopertę. Pochylił się naprzód i delikatnie położył ją na wierzchu gazety przed Portugalem.
– Myślę, że tego właśnie szukała wczoraj wieczorem Sheila – powiedział, gdy prokurator uchylał róg koperty. – Znalazłem ją przy łóżku.
Była pod najniższą szufladą szafki. Jest tam skrytka; trzeba wyjąć szufladę, żeby się do niej dostać. Sheila tego nie zrobiła.
Portugal wyciągnął z koperty plik zdjęć z polaroida i zaczął je przeglądać.
– Och, Boże – powiedział po krótkiej chwili. – To ona? Córka?
Nie chcę na to patrzeć.
Szybko przewertował pozostałe zdjęcia i odłożył je na blat. Edgar wstał i pochylił się nad biurkiem. Rozpostarł je palcem, by móc się im przyjrzeć. Zacisnęły się mu szczęki, ale nic nie powiedział.
Fotografie były stare. Białe obwódki pożółkły, kolory spłowiały tak, że zdjęcia były prawie monochromatyczne. Bosch stale korzystał w pracy z polaroidów. Po ubytku barw poznał, że zdjęcia mają co najmniej dziesięć lat, a niektóre są jeszcze starsze. Było ich łącznie czternaście. Każde z nich przedstawiało nagą dziewczynkę. Po przemianach, jakie dokonywały się w jej ciele i długości włosów, można było uznać, że fotografie obejmują okres co najmniej pięciu lat. Na niektórych ze zdjęć dziewczynka uśmiechała się niewinnie. Na innych w jej oczach widać było smutek, a może nawet gniew. Od pierwszej chwili Bosch nie miał wątpliwości, że jest to Sheila Delacroix.
Edgar usiadł ciężko. Harry nie miał pewności, czy w tej chwili jego partner jest jeszcze zdenerwowany tym, że nie wiedział o najnowszych wydarzeniach, czy też wstrząsnęły nim zdjęcia.
– Wczoraj to było trafienie w dziesiątkę – rzekł Portugal. – Dzisiaj – puszka Pandory. Domyślam się, że chce mi pan przedstawić swoją teorię na temat tych fotografii, detektywie?
Harry skinął głową.
– Trzeba zacząć od rodziny – powiedział. Wychylił się, zebrał zdjęcia, wyrównał brzegi i włożył je do koperty. Nie miał ochoty, by były dłużej na widoku. Nie wypuszczał koperty z ręki. – Z takiego czy innego powodu matka jest słaba – kontynuował. – Za młoda na małżeństwo, za młoda na dzieci. Jej syn okazuje się zbyt trudny w wychowaniu. Matka widzi, do czego zmierza jej życie, i uznaje, że nie ma na to ochoty. Znika, a Sheila zostaje… powinna była sprzymierzyć się z bratem, żeby bronić się przed ojcem. – Bosch przeniósł wzrok z prokuratora na Edgara, by ocenić, jak mu do tej pory idzie. Obaj wyglądali na zasłuchanych. Bosch uniósł kopertę z fotografiami. – Piekielny żywot, bez cienia wątpliwości.
I co może z tym zrobić? Winić matkę, ojca, brata. Na kim jednak może się wyładować? Matka nawiała. Ojciec jest dorosły; nie może mu podskoczyć. On ma kontrolę. Zostaje jedynie… Arthur.
Zauważył subtelne kiwnięcie głową Edgara.
– Co pan chce powiedzieć? Że to ona go zabiła? To nie ma sensu. Przecież to ona zadzwoniła z informacjami, które umożliwiły identyfikację zwłok.
– Wiem. Jej ojciec jednak nie wie o tym telefonie.
Edgar zmarszczył brwi. Portugal wychylił się do przodu i znów zaczął ćwiczenie dłoni.
– Chyba za panem nie nadążam, detektywie – powiedział. – Co to ma wspólnego z tym, czy zabił swojego syna?
Bosch również wychylił się, czując ożywienie. Znów uniósł kopertę, jakby była odpowiedzią na wszystko.
– Nie rozumie pan? Kości. Ślady tych wszystkich obrażeń. Myliliśmy się. To nie ojciec go maltretował, ale ona. Sheila. Była wykorzystywana, więc znalazła kogoś, kogo sama mogła dręczyć. Arthura.
Portugal opuścił dłonie na biurko i potrząsnął głową.
– Twierdzi pan zatem, że zabiła chłopaka, a dwadzieścia lat później zadzwoniła z informacją kluczową dla śledztwa? Niech pan nie mówi, że dostała amnezji i nie pamięta, że go zamordowała.
– Nie. – Bosch nie zareagował na sarkazm. – Nie mówię, że go zabiła. To, jak go dręczyła, wzbudziło jednak w ojcu podejrzenia, że to zrobiła. Przez wszystkie lata od zniknięcia Arthura ojciec myślał, że to jej dzieło. I wiedział dlaczego. – Bosch jeszcze raz wystawił przed siebie kopertę. – Delacroix żył z poczuciem winy, że spowodowało to właśnie jego postępowanie wobec Sheili. Wreszcie kości się odnalazły, przeczytał o tym w gazecie i dodał dwa do dwóch. Przyjechaliśmy do niego i przyznał się, zanim znaleźliśmy się metr za progiem.
– Dlaczego? – Portugal rozłożył szeroko ręce.
Od chwili znalezienia zdjęć Bosch rozpatrywał to z najrozmaitszych punktów widzenia.
– Dla odkupienia.
– Och, niech pan da spokój.
– Mówię poważnie. Facet jest załamany, robi się coraz starszy. Kiedy ma się więcej za sobą niż przed sobą, człowiek zaczyna rozmyślać nad tym, co zrobił, i stara się poprawić błędy. Delacroix myśli, że to przez niego córka zabiła syna. Gotów jest zatem wziąć winę na siebie. Ostatecznie co ma do stracenia? Żyje w przyczepie koło autostrady i zbiera piłki na polu golfowym. To człowiek, który miał niegdyś szansę na fortunę i sławę. A co ma teraz? Pewnie tylko ostatnią szansę na odkupienie za wszystko, co narobił.
– I myli się co do niej, ale o tym nie wie.
– Właśnie.
Portugal odsunął się pchnięciem nóg od biurka. Fotel na kółkach wpadł z rozpędu na ścianę.
– Na dole czeka facet, którego mógłbym wsadzić do celi śmierci z jedną ręką przywiązaną do jaj, a pan tu przychodzi i mówi mi, żebym wywalił go jednym kopniakiem z kicia.