Выбрать главу

Harry pokiwał głową.

– Jeśli się mylę, zawsze będzie można oskarżyć go później. Jeśli jednak mam rację, to przyzna się do winy i pójdzie na ugodę. Bez procesu, bez adwokata. Zamierza to zrobić, a jeśli sędzia mu pozwoli, to jesteśmy załatwieni. Ktokolwiek zabił Arthura, będzie bezpieczny. – Harry obejrzał się na Edgara. – A ty jak myślisz?

– Myślę, że znowu odezwał się twój czuj.

Portugal uśmiechnął się, ale nie dlatego, że uważał sytuację za humorystyczną.

– Dwóch na jednego. To nieuczciwe.

– Możemy zrobić dwie rzeczy, żeby się upewnić – rzekł Bosch. – Delacroix siedzi pewnie teraz w celi dla aresztantów. Możemy tam zejść, powiedzieć, że to Sheila umożliwiła nam zidentyfikowanie zwłok, i otwarcie go zapytać, czy ją kryje.

– I?

– Poprosić go, żeby poddał się badaniu wykrywaczem kłamstw.

– Są bezwartościowe. Nie możemy posłużyć się wynikami w…

– Nie mówię o sądzie. Chodzi o blef. Jeśli kłamie, nie podda się badaniu.

Portugal przysunął fotel do biurka. Wziął do ręki gazetę i przez chwilę przyjrzał się artykułowi. Potem wodził wzrokiem po blacie, aż wreszcie podjął decyzję.

– Dobrze. Bierzcie się do roboty. Rezygnuję z oskarżenia. Na razie.

Rozdział 44

Bosch i Edgar weszli do niszy przed windą. Edgar nacisnął guzik i czekali w milczeniu.

Harry popatrzył na swoje niewyraźne odbicie w drzwiach z nierdzewnej stali. Przeniósł spojrzenie na odbicie Edgara, a potem popatrzył wprost na swojego partnera.

– Jak mocno jesteś wkurwiony? – zapytał.

– Gdzieś pomiędzy bardzo i niezbyt.

Harry pokiwał głową.

– Naprawdę wystawiłeś mnie ze spuszczonymi gaciami, Harry.

– Wiem. Przepraszam. Wolisz zejść po schodach?

– Trochę cierpliwości, Harry. Co się stało wczoraj wieczorem z twoją komórką? Zepsułeś ją czy co?

– Nie. – Bosch potrząsnął głową. – Chciałem tylko… Sam nie jestem pewien, co myślałem, dlatego wolałem najpierw sprawdzić parę rzeczy samemu. Poza tym wiem, że w czwartki masz dzieciaka. Potem wpadłem na Sheilę w przyczepie, a tego zupełnie się nie spodziewałem.

– A kiedy zacząłeś przeszukiwać przyczepę? Dlaczego po mnie nie zadzwoniłeś? Mój chłopak spał już wtedy u siebie.

– Tak, wiem. Powinienem był zadzwonić, Jerry.

Edgar pokiwał głową i to był koniec rozmowy na ten temat.

– Wiesz, że przez twoją teorię wracamy do punktu wyjścia – powiedział.

– Owszem, do punktu wyjścia. Powinniśmy jeszcze raz przyjrzeć się wszystkiemu od początku.

– Będziesz pracował w ten weekend?

– Pewnie tak.

– To zadzwoń po mnie.

– Dobrze.

– Kurwa mać. – W Harrym wzięło wreszcie górę zniecierpliwienie. – Idę po schodach. Zobaczymy się na dole.

Poszedł w stronę klatki schodowej.

Rozdział 45

Od asystentki w firmie Sheili Delacroix Bosch i Edgar dowiedzieli się, że Sheila była w tymczasowym biurze produkcji na Westside, gdzie ustalała obsadę pilota telewizyjnego serialu „The Closers”.

Policjanci zostawili samochód na zarezerwowanym parkingu, pełnym jaguarów i bmw. Weszli do magazynu z cegły, podzielonego na dwa piętra gabinetów. Do ścian przyklejono papierowe plansze z napisem CASTING i wskazującymi drogę strzałkami. Detektywi przeszli długim korytarzem i po schodach z tyłu wspięli się na górę.

Na pierwszym piętrze trafili na kolejny długi korytarz, pełen mężczyzn w ciemnych i wymiętych garniturach, które wyszły z mody. Niektórzy z mężczyzn mieli prochowce i kapelusze. Inni krążyli po korytarzu, gestykulowali i mamrotali pod nosem.

Kierując się strzałkami, Bosch i Edgar weszli do dużej sali z krzesłami pod ścianami, zajętymi przez następnych mężczyzn w podłych garniturach. Wszyscy oni przyglądali się, jak detektywi podchodzą do biurka w przeciwnym końcu, za którym siedziała młoda kobieta, wpatrująca się w listę nazwisk. Przed nią leżał stos fotografii oraz kartki scenariusza. Zza zamkniętych drzwi za plecami kobiety rozlegały się stłumione, napięte głosy.

Policjanci zaczekali, aż kobieta oderwie wzrok od podkładki na dokumenty.

– Musimy widzieć się z Sheilą Delacroix – powiedział Bosch.

– Nazywacie się?

– Detektywi Bosch i Edgar.

Zaczęła się uśmiechać. Harry pokazał jej odznakę.

– Dobrzy jesteście – powiedziała. – Macie już profile?

– Słucham?

– Profile. A gdzie wasze zdjęcia portretowe?

Harry domyślił się, o co chodziło.

– Nie jesteśmy aktorami, ale prawdziwymi policjantami. Zechce jej pani przekazać, że musimy natychmiast porozmawiać?

Kobieta dalej się uśmiechała.

– Ta szrama na policzku jest prawdziwa? – spytała. – Wygląda na autentyczną.

Harry obejrzał się na Edgara i popatrzył znacząco za kobietę. Równocześnie okrążyli biurko z obu stron i podeszli do drzwi.

– Ej! Sheila ma próbę! Nie możecie…

Bosch otworzył drzwi i wszedł do małego pokoju. Sheila Delacroix zajmowała miejsce za biurkiem i przyglądała się mężczyźnie siedzącemu na środku na składanym krześle, czytającemu dialog z kartki. W kącie za kamerą wideo na trójnogu stała młoda kobieta. W drugim rogu na składanych krzesłach siedziało dwóch ludzi, którzy obserwowali próbę.

Mężczyzna nie przestał czytać scenariusza, gdy policjanci weszli do pokoju:

– Gra skończona, draniu! Twój DNA był wszędzie na miejscu zbrodni. No, wstawaj i pod…

– Już dobrze – odezwała się Sheila. – Wystarczy, Frank. – Popatrzyła na Boscha i Edgara – Co to ma znaczyć?

– Przepraszam, Sheilo! – Kobieta zza biurka bezceremonialnie wepchnęła się obok Boscha do środka. – Ci faceci władowali się bez pytania, jakby byli prawdziwymi gliniarzami czy coś w tym rodzaju.

– Musimy z panią porozmawiać, Sheilo – powiedział Harry. – Natychmiast.

– Mam właśnie próbę. Nie widzicie, że…

– A my mamy właśnie śledztwo w sprawie morderstwa, pamięta pani?

Sheila cisnęła pióro na biurko i przeczesała włosy rękami. Odwróciła się w stronę kobiety za kamerą wideo, wycelowaną teraz w Boscha i Edgara.