– No dobrze, wyłącz kamerę, Jennifer – poleciła. – Kilka minut przerwy dla wszystkich. Bardzo cię przepraszam, Frank. Byłeś świetny. Możesz zaczekać kilka minut? Obiecuję, że kiedy tylko skończę, od razu się tobą zajmę.
– Nie ma sprawy, Sheilo. – Frank wstał i uśmiechnął się promiennie. – Zaczekam na zewnątrz.
Wszyscy wyszli z pokoju, zostawiając policjantów samych z Sheilą.
– Cóż, z takim wejściem naprawdę powinniście zostać aktorami – powiedziała, gdy drzwi się zamknęły.
Spróbowała się uśmiechnąć, ale jej to nie wyszło. Bosch podszedł do biurka. Edgar oparł się o drzwi. Umówili się po drodze, jak przeprowadzą tę rozmowę.
– Ustalam obsadę do serialu o dwóch detektywach, nazywanych „zamykaczami”, bo w stu procentach rozwiązują sprawy, z którymi nie poradził sobie nikt inny – oznajmiła Sheila. – Pewnie w prawdziwym życiu nie ma czegoś takiego?
– Nikt nie jest idealny – odparł Bosch. – Nawet w przybliżeniu.
– Co takiego ważnego się stało, że musieliście wpakować się tutaj i mi narobić wstydu?
– Kilka rzeczy. Uznałem, że pewnie chciałaby pani wiedzieć, że znalazłem to, czego szukała pani wczoraj wieczorem, a…
– Mówiłam panu, że nie…
– …pani ojciec został mniej więcej godzinę temu zwolniony z aresztu.
– Co to znaczy: zwolniony? Sam pan mówił wczoraj, że nie wyjdzie za kaucją.
– Nie zdołałby. Tyle że nie jest już o nic oskarżony.
– Przecież się przyznał. Powiedział pan, że…
– Ale dziś rano odwołał przyznanie. Kiedy powiedzieliśmy, że posadzimy go na wykrywaczu kłamstwa, i wspomnieliśmy, że to pani zadzwoniła do nas z informacją, która umożliwiła zidentyfikowanie pani brata.
– Nie rozumiem. – Wolno potrząsnęła głową.
– Myślę, że rozumie pani, Sheilo. Ojciec myślał, że to pani zabiła Arthura. To pani biła go cały czas, to pani go maltretowała. To przez panią wylądował w szpitalu wtedy, kiedy walnęła go pani kijem baseballowym. Kiedy zniknął, ojciec myślał, że może poszła pani na całość i w końcu go zabiła, a potem ukryła ciało. Poszedł nawet do pokoju Arthura i pozbył się tego kija, na wypadek gdyby miała pani okazję użyć go ponownie. – Sheila oparła łokcie na blacie i ukryła twarz w dłoniach. – Dlatego właśnie przyznał się, kiedy się u niego zjawiliśmy. Był gotów wziąć winę na siebie, bo pożałował tego, co z panią robił. Tego.
Bosch wyjął z kieszeni kopertę ze zdjęciami. Upuścił ją na biurko między rękami Sheili. Powoli opuściła dłonie, ujęła ją, ale jej nie otworzyła. Nie musiała.
– No, jak wypadła nasza próba, Sheilo?
– Właśnie… właśnie to robicie? Wpychacie się z buciorami w ludzkie życie? To znaczy w ich sekrety, we wszystko?
– Jesteśmy zamykaczami, Sheilo. Czasami musimy.
Dojrzał skrzynkę z butelkami wody mineralnej na podłodze obok biurka. Wyjął jedną z nich i otworzył, żeby Sheila się napiła. Obejrzał się na Edgara, który potrząsnął głową. Bosch wziął drugą butelkę dla siebie, przyciągnął krzesło, na którym siedział Frank, i usadowił się na nim.
– Niech pani posłucha, Sheilo. Była pani ofiarą. Dzieckiem. Ojciec był silny i miał nad panią kontrolę. Nie musi się pani wstydzić, że była ofiarą. – Milczała. – Jakiekolwiek brzemię pani dźwiga, czas wreszcie je zrzucić. Powiedzieć nam, co się wydarzyło. Wyjawić wszystko. Wróciliśmy do punktu wyjścia i potrzebujemy pani pomocy. Chodzi o pani brata.
Otworzył butelkę i upił duży łyk. Dopiero teraz zauważył, jak ciepło jest w pokoju.
– Coś wreszcie zrozumiałam… – powiedziała Sheila, gdy ponownie przytknął butelkę do ust.
– Co takiego?
Wpatrywała się w swe ręce.
– Od kiedy Arthur zniknął, ojciec mnie nawet nie dotknął – zaczęła mówić takim tonem, jakby zwracała się do siebie. Lub do nikogo. – Nigdy… Myślałam, że to dlatego, że stałam się w jakiś sposób niepociągająca. Byłam brzydka, gruba. Teraz myślę, że może dlatego… że ojciec bał się tego, co zrobiłam lub co mogę zrobić.
Odłożyła kopertę z powrotem na biurko. Harry znowu wychylił się naprzód.
– Sheilo, czy jest coś jeszcze, czego nie powiedziała nam pani wcześniej o tamtych czasach? O tamtym dniu? Coś, co mogłoby nam pomóc?
Skinęła bardzo nieznacznie głową i pochyliła twarz, ukrywając się za uniesionymi pięściami.
– Wiedziałam, że szykuje się do ucieczki – powiedziała powoli. – I nie zrobiłam nic, żeby go zatrzymać.
Harry przesunął się na skraj siedzenia.
– Skąd wiedziałaś, Sheilo? – zapytał delikatnie.
Minęła długa chwila, nim odpowiedziała:
– Arthur był w domu, kiedy tamtego dnia wróciłam ze szkoły. W swoim pokoju.
– A więc wrócił do domu?
– Tak. Na krótko. Drzwi do jego pokoju były odrobinę uchylone. Zajrzałam do środka. Nie zauważył mnie. Pakował swoją torbę na książki. Chował ubrania i różne drobiazgi. Domyśliłam się, co zamierza. Pakował się, żeby uciec. A ja… wróciłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Pewnie go nienawidziłam, sama nie wiem. Ale chciałam, żeby zniknął. Dla mnie był przyczyną wszystkiego. Po prostu chciałam, żeby go nie było. Zostałam w swoim pokoju, aż usłyszałam, jak zamykają się drzwi frontowe.
Uniosła twarz i popatrzyła na Boscha. Miała wilgotne oczy. Harry często jednak widział, że wyjawienie prawdy daje siłę. Dostrzegł to też teraz w oczach Sheili.
– Mogłam go zatrzymać, ale tego nie zrobiłam. I właśnie z tym muszę żyć. Teraz, kiedy wiem, co się z nim stało…
Przeniosła wzrok gdzieś poza ramię Boscha, jakby dostrzegała tam nadciągającą falę poczucia winy.
– Dziękuję, Sheilo – powiedział cicho Bosch. – Czy wiesz coś jeszcze, co mogłoby nam pomóc? – Potrząsnęła głową. – W takim razie zostawimy cię teraz samą.
Wstał i przeniósł krzesło z powrotem na środek pokoju. Potem wrócił do biurka po kopertę z fotografiami. Podszedł do drzwi; Edgar otworzył je przed nim.
– Co się z nim stanie? – zapytała Sheila.
Odwrócili się i popatrzyli na nią. Edgar zamknął drzwi. Oczywiście chodziło o jej ojca.
– Nic – odparł Bosch. – To, co pani robił, było tak dawno temu, że uległo przedawnieniu. Wróci do swojej przyczepy. – Pokiwała głową, nie patrząc na niego. – Sheilo, być może twój ojciec umiał kiedyś tylko niszczyć, ale czas wiele zmienia. Zatacza krąg. Odbiera siły tym, którzy je mieli, i daje tym, którzy byli ich pozbawieni. W tej chwili to twój ojciec jest zniszczony. Proszę mi wierzyć. Nie zrobi pani już żadnej krzywdy. Jest niczym.
– Co zrobicie ze zdjęciami?