Выбрать главу

– Zgadzam się z Ellie – odrzekł Leo. – Nebels jest bardziej skomplikowany, niż się na pozór wydaje. – Potem dodał: – To, oczywiście, nie znaczy, że Joan nie ma racji. Jeśli Nebels naprawdę widział Pauliego Stroebela w garażu tamtego wieczoru, jest dostatecznie sprytny, by się domyślić, że nastąpiło przedawnienie i może na tym bezpiecznie zarobić.

– Tylko że sam tego nie wymyślił – zaoponowałam. – Przyszli do niego, zgodził się opowiedzieć tę historię, a oni mu za to zapłacili. – Odsunęłam krzesło. – Śniadanie było wspaniałe – powiedziałam. – Czuję, że teraz mogę wygrać w szachy z Seanem.

Na chwilę zatrzymałam się przy oknie. Już po raz drugi znalazłam się w tym pokoju w piękne niedzielne popołudnie dokładnie o tej samej porze. Przed moimi oczami znów rozpościerał się wspaniały widok na rzekę i wzgórze.

W moim niespokojnym świecie nieczęsto mam okazję doświadczać takich przeżyć.

Wygrałam pierwszą partię. Sean wygrał drugą. Zgodziliśmy się, że musimy zagrać znowu „jak najszybciej”.

Zanim pojechałam do domu, zatelefonowałam do szpitala i porozmawiałam z panią Stroebel. Pauliemu spadła gorączka i czuł się znacznie lepiej.

– Chce z tobą mówić, Ellie.

Czterdzieści minut później byłam przy jego łóżku.

– Wyglądasz o wiele lepiej niż wczoraj – przywitałam go. Nadal był bardzo blady, lecz patrzył przytomnie i opierał się na dodatkowej poduszce. Uśmiechnął się nieśmiało.

– Ellie, mama powiedziała mi, że wiesz o łańcuszku, że ja też go widziałem.

– Kiedy go widziałeś, Paulie?

– Pracowałem na stacji obsługi. Na początku po prostu myłem i czyściłem samochody po naprawie. Kiedy pewnego dnia myłem samochód Roba, na przednim siedzeniu znalazłem łańcuszek. Był rozerwany.

– Masz na myśli dzień, kiedy znaleziono ciało Andrei? – To bez sensu, pomyślałam. Jeśli Rob wrócił tamtego ranka po łańcuszek, z pewnością nie zostawiłby go w samochodzie. Czy naprawdę byłby aż tak głupi?

Paulie spojrzał na matkę

– Mamo? – spytał, prosząc ją o pomoc.

– W porządku, Paulie – odezwała się łagodnie. – Brałeś dużo leków i trudno ci pozbierać myśli. Powiedziałeś mi, że widziałeś łańcuszek dwa razy.

Zerknęłam szybko na panią Stroebel, próbując się zorientować, czy sugeruje mu odpowiedzi. Ale Paulie skinął głową.

– To prawda, mamo. Znalazłem go w samochodzie. Był rozerwany. Oddałem go Robowi, a on dał mi dziesięć dolarów napiwku. Schowałem je razem z pieniędzmi, które oszczędzałem na prezent na twoje pięćdziesiąte urodziny.

– Pamiętam, Paulie.

– Kiedy były pani pięćdziesiąte urodziny, pani Stroebel? – spytałam.

– Pierwszego maja, przed śmiercią Andrei.

– Przed śmiercią Andrei! – Byłam absolutnie zaszokowana. A zatem nie kupił łańcuszka dla niej, pomyślałam. Jakaś inna dziewczyna musiała zgubić wisiorek w samochodzie, a Rob kazał wygrawerować na nim inicjały i dał go Andrei.

– Paulie, czy dokładnie pamiętasz ten łańcuszek? – spytałam.

– Tak. Był ładny. Złoty, z wisiorkiem w kształcie serca i z małymi błękitnymi kamieniami.

Właśnie tak opisałam go z miejsca dla świadków.

– Paulie, czy jeszcze kiedyś widziałeś ten łańcuszek? – spytałam.

– Tak. Andrea była dla mnie bardzo miła. Podeszła i powiedziała mi, że dobrze się spisałem i że wygrałem mecz dla drużyny. To właśnie wtedy zdecydowałem się poprosić ją, żeby wybrała się ze mną na tańce. Poszedłem pod wasz dom i zobaczyłem, że biegnie przez las. Dogoniłem ją koło domu pani Westerfield. Andrea miała na szyi łańcuszek i domyśliłem się, że Rob musiał jej go podarować. On nie był miły. Dał mi ten duży napiwek, ale nie był miły. Jego samochód zawsze miał wgniecenia, ponieważ jeździł za szybko.

– Widziałeś go tamtego dnia?

– Spytałem Andreę, czy mogę z nią porozmawiać, ale powiedziała, że nie, że się śpieszy. Zawróciłem w stronę lasu i patrzyłem, jak wchodzi do garażu. Kilka minut później przyszedł Rob Westerfield.

– Powiedz Ellie, kiedy to było, Paulie.

– To było na tydzień przed śmiercią Andrei w garażu. Na tydzień przed.

– Potem, kilka dni przed jej śmiercią, znów z nią rozmawiałem. Powiedziałem jej, że Rob jest bardzo złym człowiekiem i że nie powinna spotykać się z nim w garażu, i że jej ojciec bardzo by się gniewał, gdyby wiedział, że tam z nim chodzi. – Paulie popatrzył prosto na mnie. – Wasz ojciec zawsze był dla mnie miły, Ellie. Zawsze dawał mi napiwki za napełnienie baku i rozmawiał ze mną o futbolu. Był bardzo miły.

– Czy to wtedy, gdy ostrzegłeś Andreę przed Robem, poprosiłeś ją, żeby poszła z tobą na zabawę?

– Tak, a ona obiecała, że pójdzie, i kazała mi przyrzec, że nie powiem jej ojcu o Robię.

– I nigdy więcej nie widziałeś łańcuszka?

– Nie, Ellie.

– I nigdy więcej nie poszedłeś do garażu?

– Nie, Ellie.

Paulie zamknął oczy i zobaczyłam, że jest bardzo zmęczony. Wzięłam go za rękę.

– Paulie, nie będę cię dłużej męczyć. Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze i że kiedy skończę, wszyscy się dowiedzą, jaki jesteś miły, uczynny i dobry. I bardzo mądry. Nawet jako chłopiec widziałeś, jaki zły jest Rob Westerfield. Mnóstwo ludzi nadal nie potrafi tego dostrzec.

– Paulie myśli sercem – odezwała się cicho jego matka.

Otworzył oczy.

– Jestem taki śpiący. Czy powiedziałem ci wszystko o łańcuszku?

– Tak, Paulie.

Pani Stroebel odprowadziła mnie do windy.

– Ellie, nawet na procesie próbowali zwalić na Pauliego winę za śmierć Andrei. Byłam taka przerażona. Właśnie dlatego poleciłam mu, żeby nie mówił ani słowa o łańcuszku.

– Rozumiem.

– Mam nadzieję. Takie dziecko zawsze potrzebuje ochrony, nawet kiedy dorośnie. Słyszałaś, jak prawnik Westerfieldów powtarza w telewizji, że na drugim procesie udowodni, że to Paulie zabił Andreę. Czy możesz sobie wyobrazić mojego syna na miejscu dla świadków i tego człowieka, jak się nad nim znęca?

Ten człowiek. William Hamilton, adwokat.

– Nie, nie mogę. – Pocałowałam ją w policzek. – Paulie jest szczęściarzem, że ma panią, pani Stroebel.

Popatrzyła mi w oczy.

– Jest szczęściarzem, że ma ciebie, Ellie.

37

O siódmej byłam w drodze na kolację u pani Hilmer. Co oznaczało, że musiałam przejechać obok naszego starego domu. Tego wieczoru był jasno oświetlony i, na tle drzew skąpanych w księżycowej poświacie, wyglądał tak pięknie, że mógłby się znaleźć na okładce magazynu. Taki właśnie dom wymarzyła sobie matka, doskonały przykład cudownie odrestaurowanej i rozbudowanej wiejskiej posiadłości.

Okna mojego pokoju znajdowały się nad drzwiami frontowymi i widziałam zarysy poruszającej się za firankami sylwetki. Keltonowie, którzy tu teraz mieszkali, byli małżeństwem po pięćdziesiątce. W noc pożaru spotkałam tylko ich dwoje, ale mogli mieć dorosłe dzieci, które spały mimo wycia syren wozów policyjnych i strażackich. Zastanawiałam się, czy osoba, zajmująca teraz mój pokój, lubi budzić się wcześnie i leżeć w łóżku, obserwując wschód słońca, tak jak ja.

Dom pani Hilmer też był dobrze oświetlony. Skręciłam na podjazd, który prowadził teraz tylko w jedno miejsce. W blasku przednich świateł mojego samochodu ukazały się zwęglone resztki garażu i mieszkania na piętrze. Z jakiegoś osobliwego powodu pomyślałam o świecznikach i ozdobnej wazie na owoce, zdobiących stół w salonie apartamentu. Nie były szczególnie cenne, lecz z pewnością zostały wybrane starannie i ze smakiem.