Выбрать главу

Te wspomnienia zawsze kończyły się tak samo: „Gdybyśmy tylko wiedzieli, gdzie jej szukać, kiedy nie wróciła do domu”. Co miało oznaczać: gdybym tylko ja powiedziała im o kryjówce.

Trzeci etap był na Florydzie. Czwarty i piąty w Luizjanie. Szósty w Kolorado. Siódmy w Kalifornii. Ósmy w Nowym Meksyku.

Czek od ojca na moje utrzymanie przychodził regularnie każdego miesiąca, ale w ciągu tych pierwszych kilku lat widywałam tatę tylko sporadycznie, a potem wcale. Andrea, jego ukochana córeczka, nie żyła. Między nim a moją matką nie pozostało nic oprócz zapiekłego żalu i wygasłego uczucia, a to, co czuł do mnie, nie wystarczało, by pragnął mnie widywać. Przebywanie ze mną pod jednym dachem zdawało się otwierać rany, które próbował wyleczyć. Gdybym tylko powiedziała mu o kryjówce.

W miarę jak dorastałam, mój podziw dla ojca stopniowo zastępowała uraza. Dlaczego nie wyrzucał sobie: gdybym tylko spytał Ellie, zamiast posyłać ją do łóżka? Czy byłeś bez winy, tato?

Na szczęście, kiedy zaczynałam studia, mieszkałyśmy w Kalifornii wystarczająco długo, bym zdążyła wybrać kierunek, i poszłam na Uniwersytet Kalifornijski w Los Angeles na wydział dziennikarstwa. Matka zmarła na marskość wątroby sześć miesięcy po moim egzaminie końcowym i, pragnąc raz jeszcze zacząć wszystko od nowa, złożyłam podanie o pracę w Atlancie, i dostałam ją.

Rob Westerfield uczynił coś więcej, aniżeli zamordował moją siostrę tamtego listopadowego wieczoru dwadzieścia dwa lata temu. Kiedy siedziałam w gospodzie i patrzyłam na Liz, która stawiała przede mną parującą zupę cebulową, zaczęłam się zastanawiać, jak wyglądałoby nasze życie, gdyby żyła Andrea.

Rodzice wciąż byliby razem i nadal mieszkaliby tutaj. Moja matka miała wielkie plany dotyczące rozbudowy domu, a ojciec niewątpliwie przyzwyczaiłby się do nowego miejsca. Jadąc przez miasto, zauważyłam, że małe osiedle, które zapamiętałam, znacznie się rozrosło. Wyglądało teraz jak pomniejszone Westchester, tak jak przewidywała matka. Ojciec nie musiałby już jeździć osiem kilometrów po karton mleka.

Niezależnie od tego, czy pozostalibyśmy tutaj, nie ma wątpliwości, że gdyby Andrea żyła, nasza matka też by żyła. Nie musiałaby szukać pociechy i zapomnienia w alkoholu.

Ojciec mógłby nawet zauważyć mój podziw dla niego i z czasem, zapewne kiedy Andrea poszłaby na studia, poświęciłby mi trochę uwagi, której tak pragnęłam.

Sączyłam swoją zupę.

Właśnie tak to zapamiętałam.

11

Liz wróciła do stolika z koszykiem chrupiącego chleba. Zawahała się na moment.

– Z tego, co pani mówiła o maśle orzechowym i kanapkach z dżemem, domyślam się, że już tu pani była.

Rozbudziłam jej ciekawość.

– Dawno temu – odrzekłam, starając się przybrać obojętny ton. – Wyprowadziliśmy się, kiedy byłam dzieckiem. Mieszkam teraz w Atlancie.

– Pojechałam tam raz. Ładne miasto. – Odeszła.

Atlanta, brama na południe. Przeprowadzka okazała się dla mnie korzystym posunięciem. Wielu moich kolegów ze studiów chciało się dostać do telewizji, lecz ja z jakiegoś powodu zawsze interesowałam się bardziej słowem drukowanym. I wreszcie zaczęłam doświadczać poczucia stabilizacji.

Stażystom po studiach nie płaci się dużo w redakcjach, ale moja matka miała skromną polisę na życie, która pozwoliła mi urządzić niewielkie trzypokojowe mieszkanie. Kupowałam rozważnie rzeczy w sklepach z używanymi meblami i na wyprzedażach. Kiedy mieszkanie było umeblowane, spostrzegłam z przerażeniem, że podświadomie odtworzyłam ogólny efekt salonu w naszym domu w Oldham: błękity i czerwienie w dywanie. Kanapa z niebieską tapicerką i klubowy fotel. Nawet otomana pasowała do całości.

Meble przywoływały tyle wspomnień: ojciec drzemie w klubowym fotelu z nogami wyciągniętymi na otomanie; Andrea przesuwa je bezceremonialnie; ojciec otwiera oczy i uśmiecha się do niesfornej, ukochanej córeczki…

Zawsze chodziłam na palcach, kiedy spał, aby nie zakłócać mu snu. Kiedy Andrea i ja sprzątałyśmy ze stołu po kolacji, zawsze słuchałam z uwagą, jak ożywia się przy drugiej filiżance kawy i opowiada mojej matce, co wydarzyło się tego dnia w pracy. Byłam z niego dumna. Mój ojciec, powtarzałam sobie, ratuje ludziom życie.

Trzy lata po rozwodzie ożenił się ponownie. Do tego czasu złożyłam mu drugą i ostatnią wizytę w Indngton. Nie chciałam być na jego ślubie i nie obeszło mnie, kiedy napisał, że mam młodszego braciszka. Z jego drugiego małżeństwa urodził się syn, którym powinnam być ja; Edward James Cavanaugh junior ma teraz około siedemnastu lat.

Po raz ostatni skontaktowałam się z ojcem listownie i poinformowałam go, że mama umarła i chciałabym, aby jej prochy spoczęły w grobie Andrei na cmentarzu Brama Niebios. Jeśli się na to nie zgadza, może ją pochować z jej rodzicami w ich kwaterze na tym samym cmentarzu.

Odpisał, wyrażając mi swoje współczucie, i zawiadomił mnie, że zajmie się tym, o co prosiłam. Zaprosił mnie również do Irvington.

Wysłałam prochy i odrzuciłam zaproszenie.

Zupa cebulowa rozgrzała mnie, a wspomnienia wytrąciły z równowagi. Postanowiłam pójść do pokoju, wziąć kurtkę i przejechać się po mieście. Była dopiero druga trzydzieści, a ja już zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nie zaczekałam do jutra z przyjazdem tutaj. Miałam spotkanie z niejakim Martinem Brandem z komisji do spraw zwolnień warunkowych o dziesiątej rano w poniedziałek. Zamierzałam podjąć ostatnią próbę przekonania go, że Rob Westerfield nie powinien zostać wypuszczony z więzienia, ale, jak uprzedził mnie Pete Lawlor, będzie to prawdopodobnie daremny gest.

Na telefonie w moim pokoju mrugało światełko. Dostałam wiadomość, że mam pilnie zadzwonić do Pete’a Lawlora. Odebrał po pierwszym sygnale.

– Wygląda na to, że masz dar zjawiania się we właściwym miejscu o właściwym czasie, Ellie – powiedział. – Otrzymałem przed chwilą wiadomość dalekopisem. Za piętnaście minut Westerfieldowie zwołują konferencję prasową, CNN będzie ją transmitować. Will Nebels, ten facet do wszystkiego, który był przesłuchiwany w związku z zabójstwem twojej siostry, złożył właśnie oświadczenie. Utrzymuje, że widział Paula Stroebela w samochodzie Roba Westerfielda tego wieczoru, kiedy zginęła Andrea. Utrzymuje, że dostrzegł, jak Stroebel wchodzi do garażu, trzymając coś w ręku, a następnie wybiega dziesięć minut później, wsiada do samochodu i odjeżdża.

– Dlaczego Nebels nie opowiedział tej historii przed laty? – spytałam.

– Podobno bał się, że ktoś będzie próbował go obwinić o śmierć twojej siostry.

– Jakim cudem widział to wszystko?

– Był w domu babki Roba. Wykonywał tam wcześniej jakieś naprawy i znał szyfr do alarmu. Wiedział też, że pani Westerfield ma zwyczaj zostawiać gotówkę luzem w szufladach w całym domu. Był spłukany i potrzebował pieniędzy. Myszkował w głównej sypialni, której okna wychodzą na garaż, i kiedy drzwi samochodu się otworzyły, wyraźnie zobaczył twarz Stroebela.

– Kłamie – powiedziałam stanowczo.

– Obejrzyj konferencję prasową – polecił mi Pete – a potem ją opisz. Jesteś reporterem w dziale kryminalnym. – Urwał. – Chyba że to dla ciebie zbyt osobiste.

– Nie – odrzekłam. – Porozmawiamy później.

12

Konferencja prasowa odbywała się w White Plains, w biurze Williama Hamiltona, prawnika, którego wynajęła rodzina Westerfieldów, aby udowodnił niewinność Robsona Parke’a Westerfielda.

Hamilton otworzył konferencję, przedstawiając się zgromadzonym. Stał między dwoma mężczyznami. Jednego rozpoznałam z fotografii jako ojca Roba, Vincenta Westerfielda. Był dystyngowanym mężczyzną po sześćdziesiątce, ze srebrnymi włosami i patrycjuszowskimi rysami twarzy. Po drugiej stronie Hamiltona wyraźnie zdenerwowany osobnik o nieco kaprawych oczach, który mógł mieć od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu lat, odruchowo prostował i zaciskał splecione palce.