Mary Higgins Clark
Córeczka Tatusia
Daddy's Little Girl
Przełożył: Maciej Antosiewicz
Podziękowania
Historia ta, napisana w pierwszej osobie, była dla mnie zupełnie nietypowym doświadczeniem. Dlatego jestem tak głęboko wdzięczna za wskazówki, zachętę i wsparcie mojemu długoletniemu wydawcy, Michaelowi Kordzie, i jego współpracownikowi, starszemu redaktorowi Chuckowi Adamsowi. Mille grazie, drodzy przyjaciele.
Jak zawsze dziękuję Eugene’owi Winickowi i Samowi Pinkusowi, moim agentom literackim, za ich nieustanną troskę, pomoc i przyjaźń.
Lisi Cade, moja najdroższa redaktorka, pozostaje jak zawsze moją prawą ręką. Jestem jej nieskończenie zobowiązana.
Podziękowania należą się również zastępcy kierownika redakcji, Gypsy da Silva, z którą współpracuję od tylu lat. Pragnę oddać hołd pamięci korektorki Carol Catt, której będzie mi bardzo brakowało.
Dziękuję sierżantowi Stevenowi Marronowi z nowojorskiego departamentu policji i detektywowi (w st. spocz.) Richardowi Murphy’emu z biura prokuratora okręgowego hrabstwa Nowy Jork za rady i pomoc w kwestiach związanych ze śledztwem i ściganiem przestępstw.
Składam serdeczne podziękowania moim asystentkom i przyjaciółkom, Agnes Newton i Nadine Petry, oraz mojej przyszłej czytelniczce i szwagierce, Irene Clark.
Judith Kelman, pisarka i koleżanka, znów zjawiała się na każde moje wezwanie. Kocham cię, Judith.
Wyrazy wdzięczności dla o. Emila Tomaskovica i o. Boba Warrena, franciszkanów ze zgromadzenia zakonnego Graymoor w Garrison w stanie Nowy Jork, za cenną pomoc przy pisaniu pewnych epizodów tej książki, oraz za wspaniałe rzeczy, które oni oraz ich bracia robią dla najbardziej potrzebujących.
Moja miłość i wdzięczność dla mojego męża, Johna Conheeneya, naszych dzieci i wnuków wciąż rośnie i pomnaża się. Są dla mnie wszystkim.
Pozdrowienia dla przyjaciół, którzy czekali, aż skończę książkę, abyśmy znów mogli być razem.
Jestem gotowa!
CZĘŚĆ PIERWSZA
l
Tego ranka Ellie obudziła się z poczuciem, że wydarzyło się coś strasznego.
Odruchowo wyciągnęła rękę, aby dotknąć Bączka, uroczo miękkiego pluszowego pieska, który dzielił z nią poduszkę, odkąd sięgała pamięcią. Kiedy w ubiegłym miesiącu obchodziła siódme urodziny, Andrea, piętnastoletnia siostra Ellie, postraszyła ją, że już czas wynieść Bączka na strych.
Nagle dziewczynka przypomniała sobie, co jest nie tak: Andrea nie wróciła na noc do domu. Po kolacji poszła do swojej najlepszej przyjaciółki Joan, by wraz z nią uczyć się do klasówki z matmy. Obiecała, że będzie w domu przed dziewiątą. Kwadrans po dziewiątej mama wybrała się do Joan, aby zabrać Andreę do domu, ale powiedziano jej, że córka wyszła o ósmej.
Mama wróciła zdenerwowana i bliska płaczu właśnie w momencie, gdy tata przyjechał z pracy. Tata był porucznikiem w nowojorskiej policji stanowej. On i mama natychmiast zaczęli wydzwaniać do wszystkich przyjaciółek Andrei, ale nikt jej nie widział. Wtedy tata powiedział, że pojedzie do kręgielni i lodziarni, żeby sprawdzić, czy przypadkiem Andrea tam nie poszła.
– Jeśli skłamała, że zamierza odrabiać lekcje do dziewiątej, nie wyjdzie za próg tego domu przez następne sześć miesięcy – oznajmił gniewnie, a następnie zwrócił się do mamy: – Jeżeli powiedziałem to raz, to jakbym powiedział tysiąc razy. Nie życzę sobie, żeby szwendała się sama po zmroku.
Choć tata mówił podniesionym głosem, Ellie zorientowała się, że jest bardziej zaniepokojony niż zły.
– Na miłość boską, Ted, wyszła o siódmej. Wybierała się do Joan. Miała być w domu o dziewiątej, a ja nawet wyszłam po nią.
– No to gdzie jest?
Położyli Ellie spać, a ona w końcu zasnęła i obudziła się dopiero teraz. Może Andrea jest już w domu, pomyślała z nadzieją. Wygramoliła się z łóżka, przebiegła przez pokój i pomknęła korytarzem do pokoju siostry. Bądź tam, powtarzała błagalnie. Proszę, bądź tam. Otworzyła drzwi. Łóżko Andrei było nietknięte.
Ellie zbiegła boso po schodach. Ich sąsiadka, pani Hilmer, siedziała w kuchni z mamą, która miała na sobie to samo ubranie co poprzedniego wieczoru i wyglądała, jakby długo płakała.
Ellie podbiegła do niej.
– Mamusiu…
Mama objęła ją i zaczęła szlochać. Ellie poczuła, jak ręka mamy ściska jej ramię, tak mocno, że prawie ją zabolało.
– Gdzie jest Andrea?
– Nie… wiemy… Tatuś i policja wciąż jej szukają.
– Ellie, może byś się ubrała, a ja przygotuję ci śniadanie? – zaproponowała pani Hilmer.
Nikt nie powiedział, że musi się pośpieszyć, ponieważ zaraz przyjedzie szkolny autobus. Bez pytania Ellie wiedziała, że nie pójdzie dzisiaj do szkoły.
Posłusznie opłukała ręce i twarz, umyła zęby i wyszczotkowała włosy, a potem włożyła domowy strój – rozciągnięty golf i ulubione niebieskie spodnie – i znów zeszła na dół.
Kiedy siadała przy stole, na którym pani Hilmer postawiła sok i płatki kukurydziane, przez kuchenne drzwi wszedł tata.
– Ani śladu – powiedział. – Szukaliśmy wszędzie. Wczoraj po mieście kręcił się jeden facet, który dzwonił do drzwi i zbierał pieniądze na jakąś lipną akcję dobroczynną. Wieczorem był w barze i wyszedł około ósmej. Znajdował się obok domu Joan mniej więcej w tym czasie, kiedy Andrea wychodziła. Szukają go.
Ellie widziała, że tata jest bliski płaczu. Zdawał się jej nie zauważać, ale nie przejęła się tym. Czasami, kiedy wracał do domu, był zdenerwowany, ponieważ coś smutnego przydarzyło mu się w pracy, i prawie się nie odzywał. Teraz miał taki sam wyraz twarzy.
Andrea się ukrywała – Ellie była tego pewna. Prawdopodobnie celowo wyszła od Joan wcześniej, żeby spotkać się w kryjówce z Robem Westerfieldem, a potem zrobiło się późno i bała się wrócić do domu. Tata zapowiedział, że jeśli kiedykolwiek skłamie na temat tego, gdzie była, zabroni jej grać w szkolnej orkiestrze. Powiedział to, kiedy odkrył, że pojechała z Robem Westerfieldem na przejażdżkę samochodem, zamiast pójść do biblioteki.
Andrea uwielbiała grać w orkiestrze; w zeszłym roku była jedyną osobą przyjętą do sekcji fletów. Gdyby wyszła od Joan wcześniej i poszła do kryjówki, żeby spotkać się z Robem, a tata by się o tym dowiedział, musiałaby się pożegnać z graniem. Mama zawsze mówiła, że Andrea potrafi owinąć sobie tatę wokół małego palca, ale nie powtórzyła tego, kiedy w zeszłym miesiącu jeden z policjantów zameldował tacie, że zatrzymał Roba Westerfielda, aby dać mu mandat za przekroczenie prędkości, i że jechała z nim wtedy Andrea.
Tata nie odezwał się słowem aż do końca kolacji. Potem zapytał Andreę, jak długo była w bibliotece.
Nie odpowiedziała.
Wtedy oznajmił:
– Jak widzę, jesteś dostatecznie sprytna, aby się domyślić, że policjant, który dał Westerfieldowi mandat, doniósł mi, że z nim byłaś. Andreo, ten chłopak jest nie tylko bogaty i rozpuszczony, ale także na wskroś zepsuty. Kiedy zabije się, jadąc z nadmierną prędkością, ciebie nie będzie w jego samochodzie. Kategorycznie zabraniam ci się z nim zadawać.
Kryjówka znajdowała się w garażu za wielkim domem, w którym starsza pani Westerfield, babcia Roba, mieszkała przez całe lato. Drzwi zawsze były otwarte i czasami Andrea i jej przyjaciółki zakradały się tam, żeby palić papierosy. Andrea zabrała tam Ellie kilka razy, kiedy młodszą siostrę zostawiono pod jej opieką.
Przyjaciółki były naprawdę złe, że ją przyprowadziła, lecz Andrea powiedziała:
– Ellie to dobry dzieciak. Nie jest skarżypytą.
Dziewczynka puszyła się jak paw, kiedy to usłyszała, ale siostra ani razu nie pozwoliła jej zaciągnąć się papierosem.
Ellie była pewna, że poprzedniego wieczoru Andrea wyszła od Joan wcześniej, ponieważ chciała się spotkać z Robem Westerfieldem. Ellie słyszała, jak Andrea rozmawiała z nim wczoraj przez telefon, a kiedy odłożyła słuchawkę, wydawała się bliska płaczu.