Oglądałam konferencję prasową w telewizji w małym salonie na parterze gospody. Byłam tak wściekła, że chciałam rzucić czymś w ekran. Rob Westerfield znalazł się w niezwykle korzystnej sytuacji. Gdyby nawet znów uznano go za winnego, nie wróciłby do więzienia, gdyż odsiedział już swoje. Gdyby został uniewinniony, stan nigdy nie postawiłby Pauliego Stroebela przed sądem na podstawie zeznań tak niewiarygodnego świadka jak Will Nebels, mimo to w oczach świata biedak byłby mordercą.
Przypuszczam, że inni też dowiedzieli się o konferencji, ponieważ gdy tylko włączyłam telewizor, zaczęli napływać do salonu. Pierwszy wygłosił komentarz recepcjonista.
– Paulie Stroebel. Dajcie spokój, ten biedak nie skrzywdziłby muchy.
– No cóż, mnóstwo ludzi uważa, że skrzywdził nie tylko muchę – zauważyła jedna z kelnerek, którą widziałam w sali jadalnej. – Nie było mnie tu, kiedy to się stało, ale sporo słyszałam. Byłbyś zaskoczony, ilu mieszkańców miasta myśli, że Rob Westerfield jest niewinny.
Dziennikarze zaproszeni na konferencję zaczęli zadawać pytania Willowi Nebelsowi.
– Czy zdaje pan sobie sprawę, że może pan pójść do więzienia za włamanie, naruszenie własności i krzywoprzysięstwo? – spytał jeden z reporterów.
– Ja na to odpowiem – odezwał się Hamilton. – Obowiązuje ustawa o przedawnieniu, toteż panu Nebelsowi nie grozi więzienie. Zgłosił się, żeby naprawić zło. Nie miał pojęcia, że Andrea Cavanaugh była w garażu tamtego wieczoru, i nie wiedział wówczas, co się jej przydarzyło. Niestety, wpadł w panikę, kiedy zdał sobie sprawę, że znalazł się na miejscu zbrodni, więc milczał.
– Czy obiecano panu pieniądze za zmianę zeznań, panie Nebels? – spytał inny dziennikarz.
O to samo chciałam zapytać, pomyślałam. Znów odpowiedział Hamilton.
– Absolutnie nie.
Czy pan Nebels zamierza zagrać siebie samego w filmie? – zastanawiałam się.
– Czy pan Nebels złożył zeznanie przed prokuratorem okręgowym?
– Jeszcze, nie. Chcieliśmy, żeby obiektywna opinia publiczna zapoznała się z jego oświadczeniem, zanim prokurator podejmie jakiekolwiek kroki. Rzecz w tym – zabrzmi to strasznie, gdyby jednak Andrea Cavanaugh została wykorzystana seksualnie. Rob Westerfield już dawno wyszedłby z więzienia na podstawie testu DNA. To paradoksalne, ale zgubiła go własna ostrożność. Dziewczyna błagała, żeby spotkał się z nią w kryjówce. Przez telefon tłumaczyła, że zgodziła się pójść na tańce z Paulem Stroebelem tylko dlatego, że uważała go za ostatnią osobę, która wzbudzi zazdrość w młodym człowieku takim jak Rob Westerfield. Faktem jest, że Andrea Cavanaugh uganiała się za Robem Westerfieldem. Bez przerwy do niego dzwoniła. Jego nie obchodziło, z kim ona się spotyka. Była chętną do flirtu, prowokującą chłopców, „rozrywkową” dziewczyną.
Aż mną zatrzęsło na tę insynuację.
– Jedynym błędem Roba było to, że wpadł w panikę, kiedy znalazł ciało Andrei Cavanaugh. Wrócił do domu, nie zdając sobie sprawy, że ma w samochodzie narzędzie zbrodni i że krew Andrei już zaplamiła bagażnik. Tego wieczoru wrzucił spodnie, koszulę i kurtkę do pralki, ponieważ był przerażony.
Tak przerażony, że prawie rozpuścił ubrania w wybielaczu, gdy próbował pozbyć się plam krwi, pomyślałam.
Kamery przełączyły się do studia CNN.
– Konferencję obserwuje z nami ze swego domu w Oldham nad rzeką Hudson emerytowany detektyw Marcus Longo. Panie Longo, co pan myśli o oświadczeniu pana Nebelsa?
– To czysty wymysł. Robson Westerfield został uznany za winnego morderstwa, ponieważ popełnił morderstwo. Mogę zrozumieć smutek jego rodziny, ale próba zwalenia winy na niewinnego człowieka jest godna pogardy.
Brawo, pomyślałam. Wspomnienie detektywa Longo sprzed lat, gdy siedział ze mną w salonie, tłumacząc, że powinnam wyjawić sekrety Andrei, odżyło w mojej pamięci. Longo miał teraz około sześćdziesiątki, pociągłą twarz z gęstymi, czarnymi brwiami i rzymskim nosem. Jego głowę okalały resztki siwych włosów. Zachował jednak wewnętrzną godność, która wzmacniała efekt jego widocznej pogardy dla farsy, jakiej był właśnie świadkiem.
Nadal mieszkał w Oldham. Postanowiłam, że w którymś momencie złożę mu wizytę.
Konferencja prasowa dobiegła końca i widzowie zaczęli opuszczać salon. Recepcjonista, młody mężczyzna o badawczym spojrzeniu, który wyglądał, jakby właśnie ukończył studia, podszedł do mnie.
– Czy jest pani zadowolona z pokoju, panno Cavanaugh?
Obok kanapy, na której siedziałam, przechodziła kelnerka. Odwróciła się i popatrzyła na mnie, a ja wiedziałam, że chce zapytać, czy jestem spokrewniona z dziewczyną zamordowaną dwadzieścia dwa lata temu.
Była to pierwsza oznaka, że jeśli pozostanę w Oldham, będę musiała zrezygnować z anonimowości, której tak pragnęłam.
Niech tak będzie, pomyślałam. To jest coś, co muszę zrobić.
13
Pani Hilmer mieszkała w tym samym domu, ale od naszego oddzielały go teraz cztery inne. Było oczywiste, że ludzie, którzy kupili nasz, zrealizowali marzenia matki. Został rozbudowany z obu stron i z tyłu. Zawsze był duży, teraz jednak stał się naprawdę piękny, okazały, a mimo to uroczy, z lśniącymi białymi okapami i ciemnozielonymi okiennicami.
Zwolniłam, przejeżdżając obok, a potem, ponieważ nie sądziłam, by w ten cichy niedzielny poranek ktoś mnie zauważył, zatrzymałam samochód.
Drzewa oczywiście urosły. Tego roku na północnym wschodzie była piękna jesień, a chociaż teraz panował przenikliwy chłód, na gałęziach mieniła się obfitość złotych i karmazynowych liści.
Salon został powiększony. Co z jadalnią? – zastanawiałam się i na chwilę w mojej pamięci odżyła scena, kiedy stałam tam, trzymając w rękach pudełko ze sztućcami – a może była to srebrna taca? – gdy tymczasem Andrea starannie wyznaczała miejsca. „Dzisiaj lord Malcolm Bigbottom będzie naszym gościem”.
Pani Hilmer czekała na mnie. W momencie gdy wysiadłam z samochodu, drzwi się otworzyły i kilka chwil później znalazłam się w jej objęciach. Zawsze była drobną kobietą, przyjemnie pulchną, o matczynej twarzy i żywych brązowych oczach. Teraz jej jasnobrązowe włosy kompletnie posiwiały, a wokół oczu i ust pojawiły się zmarszczki. W zasadzie jednak wyglądała tak, jak ją zapamiętałam. Przez lata przysyłała nam kartki na Boże Narodzenie, a matka, która nigdy ich nie wysyłała, odpowiadała, pisząc z entuzjazmem o naszej kolejnej przeprowadzce i chwaląc się, jak dobrze mi idzie w szkole.
Napisałam do niej, kiedy mama umarła, i otrzymałam ciepły, współczujący list. Nie wysłałam jej ani słowa, odkąd przeprowadziłam się do Atlanty, wyobrażam więc sobie, że wszystkie kartki i listy, które mogła wysłać, wróciły do niej. Ostatnio poczta nie doręcza listów w razie zmiany adresu.
– Ellie, jak ty wyrosłaś – odezwała się z promiennym uśmiechem. – Zawsze byłaś taka malutka.
– To się stało gdzieś pomiędzy pierwszą a ostatnią klasą szkoły średniej – odrzekłam.
Na kuchennym stole stał dzbanek z kawą i muffiny jagodowe prosto z pieca. Na moje nalegania pozostałyśmy w kuchni i usiadłyśmy na ławie. Pani Hilmer przez kilka minut opowiadała o swojej rodzinie. Prawie nie znałam jej syna i córki. Oboje mieli już własne rodziny, kiedy sprowadziliśmy się do Oldham.