Выбрать главу

– Mamy tu otwarty rachunek, Ellie. Za każdym razem, kiedy zechcesz przyjść, będziesz naszym gościem. Przyprowadź ze sobą przyjaciół. – Znów urwał, ale tym razem jego oczy się zwęziły. – Jeżeli masz jakichś – dodał cicho.

Wyjęłam z kieszeni banknot dwudziestodolarowy, odszukałam kelnerkę, dałam go jej i wyszłam.

Pół godziny później byłam z powrotem w apartamencie. Czajnik gwizdał, a ja robiłam sobie wzgardzoną wcześniej kanapkę z serem, sałatą i pomidorem. Do tej pory atak dreszczy, który dopadł mnie w samochodzie, minął i tylko moje dłonie, zimne i wilgotne, wspominały szok spotkania z Robem Westerfieldem twarzą w twarz.

Przez te pół godziny w moim umyśle rozgrywała się raz po raz wciąż ta sama scena. Znajduję się na miejscu dla świadków. Rob, otoczony przez prawników, siedzi za stołem przeznaczonym dla oskarżonego. Patrzy na mnie, jego oczy są złośliwe i szydercze. Jestem pewna, że za chwilę skoczy i rzuci się na mnie.

Jego opanowanie, kiedy stał przy mnie w restauracji, było tak samo doskonałe, jak podczas procesu, lecz za kobaltowoniebieskimi oczami i szarmanckim tonem czułam i widziałam tę samą nieubłaganą nienawiść.

Jest jednak różnica, powtarzałam sobie, dopóki się nie uspokoiłam. Mam teraz blisko trzydzieści lat, nie siedem. I w taki czy inny sposób mogę mu bardziej zaszkodzić. Po procesie jeden z dziennikarzy napisał: „Smutne i poważne dziecko, które zeznało w sądzie, że jego starsza siostra naprawdę bała się Roba Westerfielda, wywarło ogromne wrażenie na ławie przysięgłych”.

Zaniosłam kanapkę i herbatę na stół, wyjęłam z szafki książkę telefoniczną i włączyłam telefon komórkowy. Jedząc, chciałam przewertować książkę i zakreślić miejsca, gdzie mogłabym się zatrzymać na dłuższy czas.

Zanim zdążyłam się do tego zabrać, zadzwoniła pani Hilmer. Zaczęłam jej wyjaśniać, że właśnie szukam dla siebie pokoju, lecz mi przerwała.

– Ellie, przed chwilą odebrałam telefon od mojej najstarszej wnuczki, Janet. Mówiłam ci, że w zeszłym miesiącu urodziła pierwsze dziecko?

Wyczułam napięcie w jej głosie.

– Nic złego z dzieckiem, mam nadzieję – rzuciłam pośpiesznie.

– Nie. Z dzieckiem wszystko w porządku. Ale Janet złamała nadgarstek i może potrzebować pomocy. Dziś po południu jadę na Long Island i pozostanę tam przez kilka dni. Czy przeprowadzasz się do gospody Parkinsona? Po tym, co się stało, boję się zostawiać cię tu samą.

– Byłam w gospodzie, jednak wszystkie pokoje są zarezerwowane na weekend, a także na następne sześć czy siedem weekendów. Właśnie zaczynam dzwonić do innych zajazdów i moteli.

– Ellie, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, iż chodzi mi tylko o ciebie. Zostań w apartamencie, dopóki nie znajdziesz czegoś odpowiedniego, lecz, na miłość boską, dobrze zamykaj drzwi.

– Będę, obiecuję. Proszę się o mnie nie martwić.

– Zabieram ze sobą kopie stenogramów z procesu i gazet. Przejrzę je, gdy będę siedzieć przy Janey w Garden City. Zapisz sobie jej numer telefonu, na wypadek gdybyś chciała się ze mną skontaktować.

Zapisałam go i kilka minut później usłyszałam na podjeździe samochód pani Hilmer. Muszę przyznać, że po spotkaniu z Robem Westerfieldem bardzo żałowałam, że wyjeżdża.

„Bojący dudek, bojący dudek”. Tak właśnie Andrea drażniła się ze mną, gdy, jeśli nie było rodziców, oglądałyśmy w telewizji takie filmy jak „Piątek trzynastego”. Zawsze zamykałam oczy i przytulałam się do niej w najstraszniejszych momentach.

Pamiętam, że pewnej nocy, aby się na niej odegrać, schowałam się pod jej łóżkiem, a kiedy weszła do sypialni, wyciągnęłam ręce i złapałam ją za nogi. „Bojący dudek, bojący dudek”, zaśpiewałam, kiedy wrzasnęła.

Ale teraz nie ma Andrei, a ja jestem dużą dziewczynką i sama umiem o siebie zadbać. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do zakreślania lokalnych zajazdów i moteli w książce telefonicznej.

Potem zaczęłam je obdzwaniać, co trwało bardzo długo i okazało się beznadziejnym zadaniem. Kilka, które mi się spodobały, było bardzo drogich, zwłaszcza gdy wyobraziłam sobie ceny posiłków.

Po prawie dwóch godzinach miałam krótką listę czterech takich miejsc i już zaczęłam przeglądać lokalne gazety w poszukiwaniu domów do wynajęcia. Większość ludzi w Oldham mieszka tu przez cały rok i nie wynajmuje mieszkań, lecz mimo to w kolumnie ogłoszeń znalazłam kilka, które brzmiały zachęcająco.

O trzeciej trzydzieści skończyłam; wybrałam sześć miejsc, które zamierzałam jutro obejrzeć. Byłam zadowolona, że się z tym uporałam, ponieważ chciałam włączyć komputer i zrobić notatkę o moim spotkaniu z Westerfieldem.

W okolicy były dwie lub trzy gospody, w których mieli wolne pokoje od zaraz. Każdy z nich nadawałby się na okres przejściowy, ale ostatnią rzeczą, na jaką miałam teraz ochotę, było zacząć się pakować. Nie chciało mi się również opróżniać lodówki i urządzać gruntownego sprzątania.

Pani Hilmer dała mi bardzo jasno do zrozumienia, że troszczy się przede wszystkim o moje bezpieczeństwo i że mam tu pozostać dopóty, dopóki nie znajdę czegoś odpowiedniego. Wiedziałam, iż wyjechała co najmniej na trzy lub cztery dni, stoczyłam więc krótką walkę wewnętrzną, a następnie podjęłam decyzję: na razie zostanę tutaj, przynajmniej przez weekend, prawdopodobnie do poniedziałku.

Włączyłam komputer, zaczęłam opisywać spotkanie z Westerfieldem i nagle uświadomiłam sobie, że bardzo trudno mi się skoncentrować. Postanowiłam pójść do kina na wczesny seans, a później zjeść kolację gdzieś w okolicy.

Przejrzałam repertuar w gazecie i jak na ironię okazało się, że film, który chciałabym obejrzeć, grają w kinie Globe.

To właśnie tam był rzekomo Rob Westerfield, kiedy zamordowano Andreę.

Kino Globe bardzo się powiększyło i zmodernizowało, od czasu gdy byłam dzieckiem. Miało teraz siedem oddzielnych sal projekcyjnych. W poczekalni znajdowała się duża, okrągła lada, gdzie sprzedawano słodycze, prażoną kukurydzę i napoje.

Chociaż pierwsi widzowie dopiero się pojawili, podłoga poczekalni była już usłana ziarnami prażonej kukurydzy, które wysypywały się z przepełnionych papierowych stożków.

Kupiłam balonik orzechowy – mój ulubiony przysmak – i weszłam do sali numer trzy, gdzie grano wybrany przeze mnie film. Wcale nie okazał takim przebojem („Już na ekranach! Nareszcie! Film, na który czekałeś!”), jak się spodziewałam, lecz średnio zajmującą historią o kobiecie, która zmaga się z całym światem, doznaje wielu upokorzeń, a potem, oczywiście, przezwycięża wszystkie przeciwności i znajduje prawdziwą miłość i szczęście u boku męża, którego trzy lata wcześniej porzuciła.

Siedziałam pomiędzy dwoma parami, starszymi ludźmi z prawej i nastolatkami z lewej. Młodzi bez przerwy podawali sobie torebkę z prażoną kukurydzą, a dziewczyna co chwila wygłaszała komentarze na temat filmu.

– Kiedyś była moją ulubioną aktorką, ale teraz wcale nie wydaje mi się taka dobra…

Nawet nie próbowałam skupić uwagi na tym, co działo się na ekranie. Nie chodziło tylko o dzieciaki i kukurydzę, a także ustawiczne komentarze czy nawet ciche pochrapywanie starszego mężczyzny obok mnie, który zapadł w drzemkę.

Rozpraszał mnie fakt, że dwadzieścia dwa lata temu Rob Westerfield był podobno w tym kinie, kiedy zamordowano Andreę, i nikt nie potrafił potwierdzić, czy naprawdę został do końca filmu. Mimo wielkiego rozgłosu, jaki nadano tej sprawie, nikt się nie zgłosił i nie zeznał: „Siedział obok mnie”.

Oldham było wówczas małym miasteczkiem, a Westerfieldów dobrze znano w okolicy. Z pewnością Rob Westerfield, ze swoją znakomitą prezencją i pozą bogatego chłopaka wystarczająco rzucał się w oczy, by dostrzegano go wszędzie. Gdy siedziałam w ciemnej sali kinowej, wyobraziłam sobie, jak Rob parkuje na stacji obsługi naprzeciwko.

Twierdził, iż rozmawiał z Pauliem Stroebelem i powiedział mu, że zostawia samochód. Paulie kategorycznie zaprzeczał, jakoby Westerfield z nim rozmawiał.

Potem Rob zeznał, że zamienił kilka słów z kasjerką i bileterem, mówiąc coś w tym sensie, jak bardzo czekał na ten film. „Był naprawdę miły” – zeznali oboje z miejsca dla świadków, a w ich głosach brzmiało zdziwienie. Rob Westerfield nie słynął z tego, że zachowywał się uprzejmie, zwłaszcza wobec przedstawicieli klasy pracującej.