Wszystko w apartamencie zostało starannie wybrane. Gdyby pani Hilmer zdecydowała się ponownie go urządzić, skompletowanie wielu przedmiotów wymagałoby dużo czasu i wysiłku.
Z tą myślą w głowie i z przeprosinami na ustach weszłam do jej domu, ale pani Hilmer nie pozwoliła mi skończyć.
– Przestaniesz wreszcie martwić się o garaż? – spytała, wspinając się na palce, żeby mnie pocałować. – Ellie, ogień został podłożony celowo.
– Wiem o tym. Chyba nie myśli pani, że jestem za to odpowiedzialna, prawda?
– Dobry Boże, nie! Ellie, kiedy wróciłam i Brian White wmaszerował tu, praktycznie oskarżając cię o podpalenie, naprawdę dałam mu do wiwatu. Jeśli to cię pocieszy, oświadczył mi również, że tylko sobie wyobraziłam, iż tego dnia byłam śledzona w drodze do i z biblioteki. Za to też mu wygarnęłam. Ale powiem ci, Ellie, skóra mi cierpnie na myśl, że człowiek, który włamał się do apartamentu, kiedy byłaś u mnie na kolacji, ukradł tylko te ręczniki, żeby wyglądało, jakbyś to ty podłożyła ogień.
– Codziennie wyjmowałam ręczniki z szafki na bieliznę. Nie zauważyłam, że brakuje pięciu czy sześciu.
– Jak mogłaś zauważyć? Półki były nimi zapchane. Przeszłam przez okres, kiedy nie mogłam oprzeć się zakupom na wyprzedażach, i teraz ręczników wystarczy mi do dnia Sądu Ostatecznego. No, dość tego, jedzenie gotowe, a ty na pewno jesteś głodna. Chodźmy do stołu.
Kolacja składała się z krewetek duszonych z ziemniakami i zieloną papryką oraz zielonej sałaty. Była pyszna.
– Dwa dobre posiłki jednego dnia – powiedziałam. – Staję się sybarytką.
Spytałam ją o wnuczkę i dowiedziałam się, że złamany nadgarstek dobrze się zrasta.
– Było cudownie spędzić trochę czasu z Janey, a dziecko jest urocze. Tylko że, wiesz, Ellie, po tygodniu pragnęłam wracać do domu. Duch jest ochoczy, ale minęło dużo czasu, odkąd musiałam wstawać o piątej rano, żeby podgrzać butelkę.
Powiedziała, że oglądała moją stronę internetową, i zauważyłam, że całe współczucie, jakie wcześniej miała dla Roba Westerfielda, zniknęło.
– Kiedy przeczytałam oświadczenie tej psycholog, jak Rob wykręcił jej rękę w restauracji, byłam wstrząśnięta. Na studiach Janey dorabiała jako kelnerka i na samą myśl, że jakiś bydlak mógłby zrobić jej coś takiego, wszystko się we mnie zagotowało.
– Niebawem przeczyta pani jeszcze więcej. Ciężko pobił kolegę, kiedy był w drugiej klasie szkoły średniej.
– To wszystko jest straszne. O mało mi serce nie pękło, kiedy się dowiedziałam o Pauliem. Jak on się czuje?
– Wraca do zdrowia. Widziałam się z nim dziś po południu. – Zawahałam się, nie bardzo pewna, czy chcę podzielić się z nią rewelacjami Pauliego na temat łańcuszka.
Potem jednak się zdecydowałam. Starsza pani była całkowicie godna zaufania i mogła służyć jako barometr lokalnej opinii. Wiedziałam, iż zawsze wierzyła, że łańcuszek stanowi twór mojej wyobraźni. Obecna reakcja pani Hilmer mogła być zarówno interesująca, jak i pomocna.
Kiedy opowiadałam, jej herbata wystygła; w miarę słuchania twarz mojej dawnej sąsiadki przybierała coraz bardziej ponury wyraz.
– Ellie, nie ma się czemu dziwić, że pani Stroebel nie chciała, aby Paulie mówił o łańcuszku. Tę historię można by bez trudu wykorzystać przeciwko niemu.
– Wiem o tym. Paulie się przyznał, że był w posiadaniu łańcuszka, dał go Robowi, zdenerwował się, gdy zobaczył, że nosi go Andrea, i poszedł za nią do garażu. – Urwałam i popatrzyłam na nią. – Pani Hilmer, myśli pani, że tak właśnie się to odbyło?
– Uważam, że przy wszystkich pieniądzach Westerfieldów Rob Westerfield jest równie skąpy, co podły. Dał Andrei prezent, który prawdopodobnie inna dziewczyna zgubiła w jego samochodzie. Założę się, że zaniósł go do jednego z tych pawilonów, za kilka dolarów kazał wygrawerować inicjały, a potem zrobił z tego wielką sprawę.
– Zastanawiałam się, czy nie dałoby się ustalić, kto je wygrawerował, ale po tylu latach to chyba niemożliwe. W pawilonach handlowych ciągle grawerują takie inicjały.
– Więc nie wiesz, jak wykorzystać informacje o łańcuszku?
– Nie, nie wiem. Byłam tak szczęśliwa, że moje wspomnienie się potwierdziło, że nawet sobie tego nie przemyślałam. Łańcuszek to broń obosieczna i w sądzie może wyrządzić krzywdę również Pauliemu.
Opowiedziałam pani Hilmer o Alfiem i szkicu.
– Wszyscy uważaliśmy, że napad na panią Westerfield to była robota od wewnątrz – przyznała, a na jej twarzy malowało się współczucie pomieszane z odrazą. – Pani Dorothy Westerfield jest uprzejma, elegancka i hojna. Wprost trudno uwierzyć, że jedyny wnuk zaplanował jej zabójstwo. Widywałam ją czasami w mieście z Robem, zanim został aresztowany. Wyłaził ze skóry, żeby się przypodobać babce.
– Ta historia i plan domu pojawią się w Internecie, jeśli Alfie się zgodzi – powiedziałam. – Kiedy pani Westerfield zobaczy szkic, może ją to przekona.
Mój opis pijackiego wyczynu Willa Nebelsa wzburzył panią Hilmer do głębi.
– Chcesz powiedzieć, że taki człowiek ma być wiarygodnym świadkiem w nowym procesie?
Pomimo jej protestów razem posprzątałyśmy ze stołu i doprowadziłyśmy do porządku kuchnię.
– Czy zamierza pani odbudować garaż i urządzić nowy apartament? – spytałam.
Uśmiechnęła się, wkładając talerze do zmywarki.
– Ellie, nie chciałabym, żeby towarzystwo ubezpieczeniowe to usłyszało, ale ów pożar okazał się zrządzeniem losu. Byłam wysoko ubezpieczona, a teraz mam drugą działkę budowlaną na miejscu garażu. Janey bardzo chciała tu zamieszkać. Uważa, że to wspaniałe miejsce do wychowywania dziecka. Jeśli dam im parcelę, wybudują dom i będę miała rodzinę drzwi w drzwi.
Roześmiałam się z ulgą.
– Czuję się dużo lepiej. – Złożyłam ścierkę do naczyń. – A teraz będę się już zbierać. Jutro rano jadę do Akademii Carrington w Maine, żeby dalej grzebać w niesławnej przeszłości Roba Westerfielda.
– Janey i ja przeczytałyśmy te gazety i stenogramy z procesu. To musiał być straszny okres dla was wszystkich.
Pani Hilmer podeszła do szafy w holu, żeby wyjąć moją skórzaną kurtkę. Kiedy zapinałam suwak, uświadomiłam sobie, że nie przyszło mi do głowy, aby zapytać moją gospodynię, czy imię Phil coś dla niej znaczy.
– Pani Hilmer, w więzieniu, zapewne pod wpływem narkotyków, Rob Westerfield przyznał się do pobicia na śmierć mężczyzny, którego nazywał Phil. Czy znała pani w okolicy kogoś o tym imieniu, kto mógł zniknąć lub paść ofiarą zabójstwa?
– Phil – powtórzyła, marszcząc z namysłem brwi. – Był niejaki Phil Oliver, miał ostry zatarg z Westerfieldami, kiedy nie chcieli odnowić jego dzierżawy. Ale się wyprowadził.
– Nie wie pani, co się z nim stało?
– Nie, lecz mogę się dowiedzieć. On i jego rodzina mieli tu kilku dobrych przyjaciół, z którymi pewnie nadal utrzymują kontakt.
– Sprawdzi to pani dla mnie?
– Oczywiście.
Otworzyła drzwi, a potem się zawahała.
– Wiem coś albo czytałam o młodym człowieku imieniem Phil, który umarł jakiś czas temu… Nie pamiętam, gdzie o tym słyszałam, ale to było bardzo smutne.
– Pani Hilmer, proszę pomyśleć. To ogromnie ważne.
– Phil… Phil… Och, Ellie, nie mogę sobie przypomnieć.
Musiałam to wiedzieć. Kiedy wychodziłam od pani Hilmer kilka minut później, poprosiłam ją, aby nie próbowała wytężać pamięci, tylko pozwoliła pracować podświadomości.
Osaczałam Roba Westerfielda, czułam to w kościach.
Samochód, podążający za mną dzisiaj wieczorem, mniej zwracał na siebie uwagę niż ten, który prowadził Teddy. Ten pojazd jechał bez świateł. Zdałam sobie sprawę z jego obecności dopiero w chwili, gdy zatrzymałam się przed skrętem na podjazd, a auto musiało stanąć bezpośrednio za mną.