Выбрать главу

Czarownica jest teraz chora i wie, że tylko jedno może ją uratować. W tej chwili słabe jest nie tylko jej ciało, słabe i chore; osłabiony jest jej Duch, który utracił swoje dary. T i\ k a Czarownica będzie bezużyteczna dla swej wychowanki. Co będzie jeśli wychowanka nagle wróci i znowu obudzi ją z jej cennego snu i wędrówki Ducha? Nie wolno do tego dopuścić. Za żadną cenę. Dziewczynie nic się nie stanie, gdy pobędzie trochę sama w bezpiecznej Ardżanie – a ona, Czarownica, wyśle swego Ducha z powrotem do Podziemnego Królestwa, ale tym razem na dłużej. Inaczej bezpowrotnie utraci swój czarodziejski dar.

Więc teraz Czarownica z najwyższym trudem zwleka się z kamiennej ławy i niemal czołgając, wlecze swe osłabione ciało w stronę kamiennego tronu Luilów. Tylko jej wiadomo, że pod nim znajduje się schowek, ukryte wejście do tajnego pomieszczenia, gdzie nikt i nic nie przerwie jej magicznego snu. Czarownica wczołguje się tam blada, spocona i zapada niemal natychmiast w stan letargu. Obudzi się z niego dopiero wówczas, gdy jej Duch da znać, że już czas, że jest gotów, że na nowo się narodził, potężniejszy niż kiedykolwiek. Dziewczyna poczeka, bo gdzież mogłaby iść…?

Ciało Czarownicy nieruchomieje i nawet nie czuje, jak do skrytki wpełza zielonozłota żmija i szukając ciepła wtula się w jej ciało. Również zasypia. Ta śpiąca nie jest zwykłym człowiekiem, ale Czarownicą. Żmija to czuje i nie przeszkadza jej nawet silny zapach karadormu. Najważniejsze jest to ciepło w zimowym chłodzie i dziwne impulsy, które wstrząsają tym ciałem i dają żmii prawdziwą przyjemność. Kto wie, może ona, żmija, stanie się teraz żmiją – czarownicą i będzie istotą znaczną wśród innych żmij…?

ROZDZIAŁ XXI

Dziewczyna dwukrotnie odzyskiwała przytomność w czasie nużącej wędrówki przez ruiny Ardżany – i dwukrotnie ją traciła. Gdy odzyskała ją już w pełni i otwarła oczy, właśnie zapadł zmrok. Dopiero teraz poczuła, że całe jej ciało obezwładnia silna i gęsta sieć, przez którą nawet mysz by się nie przecisnęła.

Teraz już nieśli ją żołnierze, silni, brutalni, hałaśliwi. Ludzie Woodou dotarli bowiem do skraju ruin, rubasznie witani przez gwardię Urgha.

– Do króla, szybko! – rozkazał Woodou, przekazując im bezcenny ciężar. Jeden z żołnierzy wrzucił ją na konia i sam pogalopował na przedzie. Za nim jechał drugi, mając w siodle Woodou. Zaś dokoła, na wszelki wypadek, otaczała ich niemal cała armia. Na Zamku jarzyły się wszystkie światła, a sam Urgh stał w jednym z okien. Długo i niecierpliwie, przez kilka dni i nocy, niemal nie śpiąc, wypatrywał powrotu swego sługi, aż wreszcie usłyszał z oddali nerwowy tętent wielu koni. Opadł zwodzony most, aby za moment podnieść się z powrotem, zamykając szczelnie jedyne wejście na zamkowy dziedziniec. Jeźdźcy już zdejmowali z konia swoją brankę.

– Macie go?! – ryknął Urgh, oszalałym z niepokoju głosem.

– Mamy ją – powtórzył Woodou butnie. Jego pokręcona figurka tym razem była wyprostowana na całą, skądinąd też niewielką wysokość, a oczy spoglądały prosto w twarz Urgha, z ponurą radością i dumą. To on, Woodou, był bohaterem dnia. On, uważany zawsze za chytrego, zdradzieckiego tchórza, w przeciwieństwie do stających twarzą w twarz z wrogiem rycerzy – był teraz prawdziwym herosem.

– Jak to j ą? – zdziwił się Urgh dotykając dziwnie bojaźliwie oplataną w sieć postać. – Dlaczego j ą? Myślisz o Czarownicy? A gdzie ta Istota z rodu Luilów, która nam przecież bardziej zagraża?

– To właśnie ona – odparł z satysfakcją Woodou, widząc zdziwienie swego władcy.

– Niemożliwe!!! – zaryczał nagle Urgh. – Jakaż dziewczyna mogłaby mi zagrozić?! Mnie?! Rycerzowi?! Co ty mówisz Woodou! Znowu popełniłeś jakąś, tym razem straszliwą, pomyłkę! Jeśli to nie jest Czarownica, to w takim razie i c h służąca, ale nie ten ktoś.

Woodou pobladł. Jego mózg pracował teraz intensywnie. Skoro zgodnie z Pieśnią Jedyną ktoś, za czyją sprawą miało runąć Imperium Urgha, przebywał w Ardżanie pod opieką Czarownicy, to nie mógł to być nikt inny, tylko wskazana przez Pieśń Istota. A może jednak Urgh miał rację? Może w Pałacu Królów przebywały trzy osoby: ta Istota, jej Opiekunka i ich służąca…? Lub jakakolwiek przypadkiem zaplątana tam dziewczyna? Skoro tak, to wszystko stracone, gdyż nieudane porwanie jedynie ostrzegło Czarownicę, która już drugi raz nie da się zaskoczyć…

– Panie, twój syn zna dobrze Pieśń Jedyną – odparł po chwili, kryjąc swój strach przed pomyłką. – Zdradził się z tym przed nami. Jego zapytaj, czy t o może być dziewczyna!

Ajoka nie trzeba było szukać daleko. Drżący i przerażony stał tuż obok, w tłumie rycerzy i żołdaków, wpatrując się w nieruchomą postać, której – prócz kształtów – prawie nie było widać. Jego serce przepełniała rozpacz. Czyż nie stało się bowiem tak, że to za jego, Ajoka, zbędnym gadulstwem przerwany został wieszczy czar Pieśni Jedynej? Teraz Urgh – ojciec odbierze życie tej Istocie, przewidzianej przez Los do przyniesienia wolności ciemiężonemu krajowi jego matki. Kto tę Istotę zastąpi? Przecież nie on, tchórzliwy i słaby. W dodatku ta Istota musi pochodzić z prastarego rodu Luilów, prawowitych władców Wielkiego Królestwa.

– Ajok! – usłyszał nagle surowy, groźny głos ojca. – Czy t o może być dziewczyna?

– Nie rozumiem… – wyjąkał Ajok, wyrwany nagle ze swych myśli.

– Pytam cię, czy Pieśń Jedyna określa w sposób wyraźny płeć tej Istoty? Czy może ona być dziewczyną?

Ajok pomyślał nagle, że mógłby skłamać, lecz uprzytomnił sobie, że to i tak nie uratowałoby życia skrytej w sieci Istocie. Kto wie nawet, czyby go nie skróciło, przez zawód i wściekłość ojca.

– Tak – powiedział bezwiednie. – To może być dziewczyna, a nawet wiele na to wskazuje. Ta pieśń nigdy i nigdzie nie określiła jej płci, ale… – i prawie odruchowo wyszeptał:

“… mieć będzie ta Istota włosy koloru złota,

pszenicy tego kraju,

oczy jak niebo przed burzą i dar magiczny

nieduży

wzięty z Luilów córki, ostatniej z tego rodu,

która zbiegła przed wrogiem…”

– Czemu znowu mamroczesz jakieś bzdurne wiersze?! wrzasnął Urgh, zbliżając swą ogromną, sinoczerwoną twarz do drobnej i bladej twarzy syna.

– On mówi fragment Pieśni, która wszystko objaśnia powiedział z triumfem Woodou. – Istota w sieci, dziewczyna, ma włosy koloru złota i takież oczy, jak mówi Pieśń. Pomyśl, panie! Nikt nigdy z nas się nad tym nie zastanawiał, paraliżował nas lęk, zbyt wielki, by wsłuchiwać się uważnie w słowa Pieśni. To nie tylko może być dziewczyna, ale to p o winna być dziewczyna, nie chłopiec. A dowiódł tego twój wspaniały, rozumny syn, o panie…

Brat Urgha z rodziną powiedli po sobie niespokojnym wzrokiem. Szansę ich syna, Warghra, na objęcie władzy po stryju zaczęły maleć.

– Dlaczego? – spytał oszołomiony Urgh. – Dlaczego dziewczyna?

– Opis tej Istoty zawarty w Pieśni wyraźnie wskazuje na dziewczynę. A poza tym, panie, czyżbyś już zapomniał własne, rodowe przekazy? – pytał triumfalnie Woodou, już nie piskliwym, ale donośnym głosem. – Ostatnia z córek Luila XXIV, Luelle, obdarzona magicznym darem, żona nadwornego maga, uszła pogoni Urgha I i wszelki ślad po niej zaginął. Twój praprapradziad tropił ją po całym kraju, ale bezskutecznie. Jego następcę długo niepokoiła myśl, czy aby z tego związku nie narodziło się dziecko, gdyż dziecko to byłoby prawowitym pretendentem do tronu. Mogłoby kiedyś zagrozić waszemu panowaniu. Żołnierze twych pradziadów zabili wiele kobiet w ciąży o jasnych, złotych włosach, ich mężów, ich dzieci. Ale żadną z nich nie była Luelle. Niestety, twoi późniejsi pradziadowie, nie czując zagrożenia dla swej władzy z niczyjej strony, zapomnieli, że w tym kraju prawdopodobnie nadal żyją gdzieś prawowici potomkowie królewskiego rodu. Wprawdzie tylko ze strony kobiety, ale za to kobiety obdarzonej darem magii. Zapomnieli, o panie. Dopiero Pieśń Jedyna, rozprzestrzeniając się po całym kraju, trafiła wreszcie do uszu królewskich Urghów i uprzytomniła, że widmo tego królewskiego rodu, rodu Luilów, ciągle gdzieś krąży. Ale po setkach lat już nie było żadnego wyraźnego śladu i niemożliwością byłoby wytropić spadkobierców Luila XXIV. Lecz skoro wszystko zaczęło się od dziewczyny, królewny Luelle, która blisko przestawała z Czarownicami, na dziewczynie też powinno się skończyć. Ten magiczny dar, o którym wspomina Pieśń i który ma posiadać także ta istota, posiadały w rodzie Luilów jedynie córki. Nigdy nie mieli go synowie. Zatem, o panie, masz przed sobą ostatnią żyjącą i prawowitą potomkinię rodu, rodu prawdziwych królów tej podbitej krainy…