Выбрать главу

– Ciri!!!

– Zabiłam ja – powiedziała niewyraźnie wiedźminka. – Rozwaliłam jej łeb.

Zachwiała się. Geralt, Eskel i Jaskier podtrzymali ją, unieśli. Ciri nie wypuściła miecza.

– Znowu… – stęknął poeta. – Znowu dostała prosto w buzię… Co za cholernego pecha ma ta dziewczyna…

Yennefer jęknęła głośno, dopadła Ciri, odpychając Jarre, który z jedną ręką tylko zawadzał. Nie bacząc, że zmieszana z mułem i wodą krew plami i niszczy jej suknię, czarodziejka przyłożyła wiedźmince palce do

twarzy i wykrzyczała zaklęcie. Geraltowi wydało się, że cały zamek zadygotał, a słońce na sekundę przygasło.

Yennefer odjęła dłoń od twarzy Ciri i wszyscy ochnęli z podziwu – ohydna rana ściągnęła się w cieniutką, czerwona kreskę, zaznaczoną kilkoma małymi kropelkami krwi.

Ciri obwisła w trzymających ją ramionach.

– Brawo – rzekł Dorregaray. – Ręka mistrza.

– Moje uznanie, Yen – powiedziała głucho Triss, a Nenneke rozpłakała się.

Yennefer uśmiechnęła się, przewróciła oczami i zemdlała. Geralt zdołał chwycić ją, nim opuściła się na ziemię, miękka jak jedwabna wstęga.

XII

– Spokojnie, Geralt – powiedziała Nenneke. – Bez nerwów. To jej zaraz minie. Wysiliła się i to wszystko, a do tego emocja… Ona bardzo kocha Ciri, wiesz przecież.

– Wiem – Geralt uniósł głowę, popatrzył na młodzika w błyszczącej zbroi, stojącego przed drzwiami komnaty.

– Słuchaj no, synku, wracaj do kaplicy. Nic tu po tobie. A tak między nami, to ktoś ty taki?

– Jestem… Jestem Galahad – bąknął rycerzyk. – Czy mogę… Czy wolno mi zapytać, jak się czuje ta piękna i waleczna panna?

– Która? – uśmiechnął się wiedźmin. – Są dwie, obie piękne, obie waleczne i obie panny, z czego jedna jest jeszcze panną przez przypadek. O którą ci chodzi?

Młodzik zaczerwienił się wyraźnie.

– O tę… młodszą… – powiedział. – O tę, która bez wahania rzuciła się, by ratować Króla Rybaka.

– Kogo?

– On ma na myśli Herwiga – wtrąciła Nenneke. – Żyrytwa zaatakowała łódź, z której Herwig i Loki łowili ryby. Ciri rzuciła się na żyrytwę, a ten młodzian, który przypadkowo znalazł się w okolicy, pośpieszył jej z

pomocą.

– Pomogłeś Ciri – wiedźmin spojrzał na rycerzyka uważniej i życzliwiej. – Jak cię zwą? Zapomniałem.

– Galahad. Czy to jest Avalon, zamek Króla Rybaka?

Drzwi otworzyły się, stanęła w nich Yennefer, lekko blada, podtrzymywana przez Triss Merigold.

– Yen!

– Idziemy do kaplicy – oznajmiła cichym głosem czarodziejka. – Goście czekają.

– Yen… może przełożymy…

– Zostanę twoją żoną, choćby mnie mieli diabli porwać! I zostanę nią zaraz!

– A Ciri?

– Co Ciri? – wiedźminka wyłoniła się zza pleców Yennefer, wcierając glamarye w zdrowy policzek. – Wszystko jest w porządku, Geralt. To głupie draśnięcie, nawet nie poczułam.

Galahad, skrzypiąc i brzęcząc zbroją, ukląkł, a raczej zwalił się na jedno kolano.

– Piękna pani…

Wielkie oczy Ciri zrobiły się jeszcze większe.

– Ciri, pozwól – rzekł wiedźmin. – To jest rycerz… hmm… Galahad. Znacie się już. Pomógł ci, gdy walczyłaś z żyrytwą.

Ciri oblała się rumieńcem. Glamarye zaczynało działać, więc rumieniec ten był naprawdę uroczy, a blizny prawie nie było widać.