– Co ty tu robisz? – spytał Hale, zatrzymując się w drzwiach i patrząc na Susan. Najwyraźniej oczekiwał, że będzie miał Kojec dla siebie.
– Jest sobota, Greg. – Susan zmusiła się do zachowania spokoju. – Równie dobrze mogłabym tobie zadać to pytanie.
Susan wiedziała jednak, po co Hale przyszedł. Był skończonym nałogowcem komputerowym. Wbrew zakazowi pracy w soboty często przychodził w weekendy, by wykorzystać potężne komputery NSA do wykonania swoich nowych programów, nad którymi pracował.
– Chciałem tylko zmienić kilka linii w programie i sprawdzić pocztę – odpowiedział Hale. Spojrzał na nią z zaciekawieniem. – Powiedziałaś, co tu robisz, prawda?
– Nic nie powiedziałam – ucięła Susan.
– Nie bądź taka nieśmiała. – Hale uniósł brwi, udając zdumienie. – W Węźle numer trzy nie ma tajemnic, pamiętasz? Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
Wypiła łyk herbaty i zignorowała go. Hale wzruszył ramionami i ruszył w kierunku spiżarni. Zawsze od tego zaczynał. Przechodząc przez pokój, ciężko westchnął i demonstracyjnie wlepił wzrok w wyciągnięte nogi Susan. Nie podnosząc głowy, cofnęła nogi pod krzesło i dalej pracowała. Hale uśmiechnął się z wyższością.
Susan przywykła do jego zaczepek. Najbardziej lubił gadać o tym, że powinni połączyć się w celu sprawdzenia kompatybilności hardware’u. Słysząc to, dostawała mdłości. Była zbyt dumna, by poskarżyć się Strathmore’owi; wolała po prostu ignorować kolegę.
Hale gwałtownym ruchem otworzył drzwiczki spiżarni. Wyciągnął z lodówki pojemnik z tofu i wsadził sobie w usta kilka kawałków galaretowatej substancji, a później oparł się o kuchenkę i wygładził szare spodnie Bellvienne oraz nakrochmaloną koszulę.
– Długo tu będziesz? – spytał.
– Całą noc – odpowiedziała krótko Susan.
– Hmm… – zagruchał Hale z pełnymi ustami. – Przyjemna sobota w Kojcu, tylko we dwoje.
– Tylko we troje – sprostowała Susan. – Komandor Strathmore jest na górze. Być może wolisz zniknąć, nim cię zobaczy.
– Najwyraźniej nie przeszkadza mu, że ty tu jesteś – wzruszył ramionami Hale. – Widocznie lubi twoje towarzystwo.
Susan nie odpowiedziała, choć nie przyszło to jej z łatwością. Hale zachichotał do siebie i włożył tofu do lodówki. Chwycił butelkę z oliwą z oliwek i wypił kilka łyków. Był fanatykiem zdrowia i twierdził, że oliwa przeczyszcza jelito grube. Gdy nie wciskał pozostałym pracownikom soku z marchwi, wygłaszał perory na temat zalet czystych jelit.
Odstawił butelkę i podszedł do terminalu dokładnie naprzeciwko Susan. Nawet siedząc po przeciwnej stronie dużego kręgu utworzonego przez terminale, Susan czuła zapach jego wody kolońskiej. Skrzywiła nos.
– Dobra woda kolońska, Greg. Zużyłeś całą butelkę?
– Tylko dla ciebie, najdroższa – odpowiedział, prztykając w terminal.
Czekał, aż rozgrzeje się monitor. Nagle Susan pomyślała z niepokojem, że Hale może sprawdzić, co robi TRANSLATOR. Nie miał żadnego oczywistego powodu, żeby to uczynić, ale Susan wiedziała, że on nie da się nabrać na jakieś opowieści o testach diagnostycznych, które zajęły komputerowi szesnaście godzin. Hale będzie chciał poznać prawdę, ona zaś nie miała najmniejszego zamiaru niczego ujawnić. Nie darzyła go zaufaniem. Uważała, że Greg Hale nie nadaje się do pracy w NSA. Była przeciwna zatrudnieniu go w Krypto, ale NSA nie miała wyboru. Zatrudnienie Hale’a miało służyć opanowaniu kryzysu.
Kryzys spowodowało fiasko z programem Skipjack.
Cztery lata wcześniej, dążąc do wprowadzenia powszechnie używanego, standardowego systemu szyfrowania z kluczem publicznym, Kongres polecił najlepszym kryptografom z NSA napisanie odpowiedniego super-algorytmu. Zgodnie z planem Kongres miał następnie postanowić, że ten algorytm będzie obowiązującym standardem, co pozwoliłoby wyeliminować trudności spowodowane niezgodnością algorytmów używanych przez różne przedsiębiorstwa i korporacje.
Rzecz jasna zwrócenie się do NSA z prośbą o pomoc w pracy nad ulepszeniem systemu szyfrowania z kluczem publicznym było analogiczne do pomysłu, by skazany wykopał sobie grób. NSA nie dysponowała jeszcze TRANSLATOREM, a wprowadzenie standardowego algorytmu tylko zachęciłoby wiele osób do używania szyfrów i jeszcze bardziej utrudniło pracę agencji.
EFF rozumiała ten konflikt interesów i przekonywała kongresmanów, że NSA zapewne stworzy kiepski algorytm, który będzie mogła łatwo łamać. By uspokoić krytyków, Kongres zapowiedział, że gotowy algorytm zostanie opublikowany, tak by wszyscy eksperci mogli sprawdzić jego jakość.
Zespół Krypto pod kierownictwem komandora Strathmore’a bez większego zapału napisał algorytm nazwany Skipjack. Nowy algorytm przesłano do Kongresu, gdzie miał zostać zatwierdzony. Programiści i matematycy z całego świata, którzy zbadali algorytm, byli zgodni, że jest to doskonały, całkowicie bezpieczny program szyfrujący, nadający się na narodowy standard. Niestety trzy dni przed głosowaniem w Kongresie, którego wynik był całkowicie pewny, młody programista z Bell Laboratories, Greg Hale, zaszokował cały świat, ogłaszając, że znalazł w programie furtkę.
Furtka składała się z kilku instrukcji, które komandor Strathmore ukrył w programie Skipjack tak sprytnie, że nikt oprócz Hale’a ich nie zauważył. Dzięki niej wszystkie wiadomości zaszyfrowane za pomocą programu Skipjack można było odczytać, używając tajnego klucza, znanego tylko NSA. Niewiele brakowało, a Strathmore’owi udałoby się zmienić wprowadzenie narodowego standardu szyfrowania w największy triumf NSA: agencja miałaby klucz do wszystkich zaszyfrowanych wiadomości wymienianych w Stanach Zjednoczonych.
Ludzie interesujący się komputerami byli oburzeni. EFF rzuciła się na skandal jak sępy na padlinę, nie pozostawiając suchej nitki na naiwnych kongresmanach i oświadczając, że NSA jest największym zagrożeniem wolnego świata od czasów Hitlera. Pomysł wprowadzenia standardu szyfrowania był martwy.
Nikt się specjalnie nie zdziwił, że już dwa dni później NSA zatrudniła Grega Hale’a. Strathmore wolał, żeby pracował dla agencji, niż atakował ją z zewnątrz.
Komandor nie przestraszył się skandalu i podczas przesłuchań w Kongresie zdecydowanie bronił swych działań. Dowodził, że choć społeczeństwo domaga się ścisłej prywatności, to żądanie obróci się przeciw niemu. Twierdził, że społeczeństwo potrzebuje kogoś, kto będzie je chronił – NSA musi łamać szyfry, by strzec pokoju. Organizacje typu EFF były innego zdania i od tej pory Strathmore został ich wrogiem.
Rozdział 24
David Becker stał w budce telefonicznej naprzeciw La Clínica de Salud Pública; przed chwilą został wyrzucony z lecznicy za niepokojenie pacjenta numer sto cztery, pana Cloucharde’a.
Wszystko nagle stało się bardziej skomplikowane, niż się spodziewał. Drobna usługa dla Strathmore’a – odebranie rzeczy zmarłego – zmieniła się w polowanie na jakiś dziwny pierścień.
Becker zadzwonił do Strathmore’a i powiedział mu o Niemcu. Komandor najwyraźniej nie ucieszył się z wiadomości. Wypytał Beckera o wszystkie szczegóły, po czym zamilkł.
– David – odezwał się po pewnym czasie. Mówił bardzo poważnym tonem. – Znalezienie pierścienia jest sprawą, od której zależy bezpieczeństwo państwa. Zostawiam to w twoich rękach. Ufam, że mnie nie zawiedziesz.
Strathmore odłożył słuchawkę. Becker stał w budce i zastanawiał się, co zrobić. W końcu sięgnął po zniszczoną książkę telefoniczną i zaczął przeglądać żółte stronice.