Выбрать главу

– Musi być jakieś wyjaśnienie.

– Na pewno – pokiwał głową komandor. – Nie przypadnie ci do gustu.

– Czy TRANSLATOR ma awarię? – Susan wydawała się zakłopotana.

– TRANSLATOR jest w porządku.

– Złapaliśmy wirusa?

– To nie jest żaden wirus – zaprzeczył Strathmore. – Posłuchaj, zaraz ci wyjaśnię.

Susan była oszołomiona i wzburzona. TRANSLATOR nigdy jeszcze nie spotkał się szyfrem, którego nie potrafiłby złamać w ciągu godziny. Zazwyczaj już po kilku minutach drukarka w gabinecie Strathmore’a wyrzucała tekst jawny. Spojrzała na drukarkę. Taca była pusta.

– Susan – powiedział spokojnie Strathmore. – Początkowo trudno ci będzie przyjąć to do wiadomości, ale posłuchaj. – Przerwał i przygryzł dolną wargę. – Szyfr, nad którym pracuje teraz TRANSLATOR, jest wyjątkowy. Nigdy nie mieliśmy z czymś takim do czynienia. – Znowu przerwał, tak jakby nie mógł się zdobyć na wymówienie tych słów. – Tego szyfru nie można złamać.

Niewiele brakowało, a Susan parsknęłaby śmiechem. Szyfr, którego nie można złamać? A co TO ma znaczyć? Nie ma czegoś takiego jak szyfr, którego nie da się złamać. Złamanie niektórych szyfrów wymaga więcej czasu niż złamanie innych, ale zawsze jest to możliwe. Matematyka gwarantuje, że wcześniej lub później TRANSLATOR znajdzie klucz.

– Przepraszam, co pan powiedział?

– Tego szyfru nie można złamać – powtórzył Strathmore.

Nie można złamać? Susan nie mogła uwierzyć, że słowa te wyszły z ust człowieka, który od dwudziestu siedmiu lat zajmował się łamaniem szyfrów.

– Nie można złamać, proszę pana? – wykrztusiła. – A co z zasadą Bergofsky’ego?

Susan poznała zasadę Bergofsky’ego już w początkowym okresie swej kryptologicznej kariery. Zasada ta była kamieniem węgielnym metody brutalnego ataku. Właśnie z powodu tej zasady Strathmore postanowił zbudować TRANSLATOR. Głosi ona, że jeśli komputer sprawdzi dostateczną liczbę kluczy, to z całą pewnością znajdzie właściwy. System łączności jest bezpieczny nie dlatego, że znalezienie klucza deszyfrującego jest niemożliwe, a po prostu dlatego, że większość ludzi nie ma czasu i sprzętu potrzebnego do tego celu.

– Ten szyfr jest inny – potrząsnął głową Strathmore.

– Inny? – Susan spojrzała na niego z ukosa. Z matematyki wynika, że nie istnieje szyfr gwarantujący stuprocentowe bezpieczeństwo. Przecież on to wie!

Strathmore przeciągnął dłonią po spoconej łysinie.

– Ten szyfr wykorzystuje zupełnie nowy algorytm, z którym jeszcze nigdy się nie spotkaliśmy.

To tylko wzmogło sceptycyzm Susan. Algorytmy szyfrujące to po prostu matematyczne wzory, które służą do przekształcenia tekstu jawnego w tekst zaszyfrowany. Matematycy i programiści nieustannie tworzą nowe algorytmy szyfrujące. Na rynku było ich mnóstwo – PGP, Diffie-Hellman, ZIP, IDEA, El Gamal. Dotychczas TRANSLATOR bez najmniejszego kłopotu łamał setki takich szyfrów dziennie. Z punktu widzenia TRANSLATORA wszystkie algorytmy szyfrujące były równoważne.

– Nie rozumiem – odrzekła. – Nie mówimy tu o zrekonstruowaniu jakiejś złożonej funkcji, lecz brutalnym ataku. PGP, Lucifer, DES… to nie ma znaczenia. Algorytm wymaga bezpiecznego klucza. TRANSLATOR zgaduje tak długo, aż wreszcie znajdzie klucz.

– Tak, Susan – odpowiedział Strathmore z cierpliwością dobrego nauczyciela. – Tak, TRANSLATOR zawsze znajdzie klucz, jeśli nawet jest bardzo długi. – Komandor na chwilę przerwał. – Chyba że…

Susan chciała coś wtrącić, ale się powstrzymała. Najwyraźniej Strathmore miał w końcu ujawnić swoją bombę. Chyba że co?

– Chyba że komputer nie rozpozna, iż złamał szyfr.

– Co takiego?! – Niewiele brakowało, a Susan spadłaby z krzesła.

– Chyba że komputer znajdzie właściwy klucz, ale będzie zgadywał dalej, bo nie zorientuje się, że klucz jest poprawny. – Strathmore wyglądał bardzo ponuro. – Moim zdaniem to algorytm ze zmiennym tekstem jawnym.

Susan gapiła się na niego bez słowa.

Koncepcję zmiennego tekstu jawnego opisał w 1987 roku węgierski matematyk Josef Harne w mało znanym piśmie komputerowym. Podczas brutalnego ataku komputer analizuje uzyskany tekst jawny i szuka pewnych regularnych układów słów. Harne zaproponował, by stworzyć algorytm szyfrujący, który powodowałby, że odczytany tekst jawny zmieniałby się w czasie. Teoretycznie stałe mutacje tekstu uniemożliwiłyby komputerowi zidentyfikowanie regularnych układów słów, a zatem komputer nie potrafiłby rozpoznać, że odgadł właściwy klucz. Ta idea przypominała trochę pomysł podboju Marsa – łatwo pojąć, o co chodzi, ale realizacja wykracza poza obecne możliwości techniczne ludzkości.

– Skąd pochodzi ten plik? – spytała.

– Napisał go programista z domeny publicznej – odpowiedział komandor.

– Co takiego? – Susan opadła na krzesło. – Mamy tu najlepszych programistów świata! Nikomu z nas nie udało się jeszcze napisać programu, który choćby w przybliżeniu można było uznać za algorytm ze zmiennym tekstem jawnym. Chce mi pan powiedzieć, że jakiś punk z pecetem wymyślił, jak to zrobić?

– Nie nazwałbym go punkiem.

Strathmore ściszył głos. Najwyraźniej chciał ją uspokoić, ale Susan nie słuchała. Była przekonana, że musi być jakieś inne wyjaśnienie. Awaria. Wirus. Wszystko było bardziej prawdopodobne niż szyfr, którego nie można złamać.

– Ten algorytm napisał jeden z najlepszych kryptografów w całej historii – powiedział Strathmore i zmierzył ją surowym spojrzeniem.

To jeszcze bardziej wzmogło jej krytyczne nastawienie. Najlepsi kryptografowie pracowali w jej wydziale i z pewnością wiedziałaby, gdyby któryś wymyślił taki algorytm.

– Kto? – spytała.

– Jestem pewny, że sama zgadniesz – odrzekł Strathmore. – On niezbyt lubi NSA.

– No, to rzeczywiście bardzo ogranicza zbiór kandydatów! – sarkastycznie prychnęła Susan.

– Brał udział w projektowaniu TRANSLATORA. Złamał reguły. Niewiele brakowało, a spowodowałby kryzys. Kazałem go deportować.

Susan patrzyła na niego przez chwilę, po czym wyraźnie zbladła.

– Och Boże…

– Już od roku przechwalał się, że pracuje nad algorytmem odpornym na brutalny atak – dodał Strathmore.

– Ależ… – wyjąkała Susan. – Sądziłam, że blefuje. Naprawdę to zrobił?

– Tak. Wymyślił algorytm szyfrujący, którego nie można złamać.

Susan milczała dłuższą chwilę.

– To oznacza…

– Tak. – Strathmore spojrzał jej prosto w oczy. – Tak. Ensei Tankado właśnie odesłał TRANSLATOR do muzeum.

Rozdział 6

Wprawdzie w czasie drugiej wojny światowej Ensei Tankado nie było jeszcze na świecie, ale dokładnie przestudiował jej historię, a zwłaszcza kulminacyjne zdarzenie: wybuch bomby atomowej, który zabił sto tysięcy jego rodaków.

Hirosima, 8.15 rano, 6 sierpnia 1945 roku – podły akt zniszczenia. Bezsensowna demonstracja potęgi, przeprowadzona przez państwo, które i tak wygrało już wojnę. Tankado pogodził się z tym wszystkim, ale nie mógł zaakceptować faktu, że z powodu bomby nigdy nie poznał swojej matki. Matka zmarła w czasie porodu wskutek komplikacji wywołanych napromieniowaniem wiele lat wcześniej.

W 1945 roku, na długo nim urodził się Ensei, jego matka, podobnie jak wiele jej przyjaciółek, pojechała do Hirosimy, by pracować jako ochotniczka w szpitalu dla poparzonych. To właśnie tam stała się jedną zhibakusha – ludzi napromieniowanych. Dziewiętnaście lat później, gdy leżała w sali porodowej, wiedziała, że umrze na skutek wewnętrznego krwotoku. Nie zdawała sobie natomiast sprawy, że śmierć oszczędzi jej jeszcze jednego horroru – urodziła dziecko niepełnosprawne.