— Nazywam się Gail. Z „Jetset”. Proszono, abym skontaktowała się z panem pilnie. Z polecenia Ala Katza.
Malko z trudem przełknął ślinę. A powiadano, że CIA nie robiła nic dla zbliżenia między narodami... Al Katz wszczął kontrofensywę nie tracąc czasu.
— Doskonale, Gail — powiedział — chodźmy więc napić się czegoś. Jest ze mną właśnie pewien dżentelmen z Malediwów.
— Cudownie — z najgłębszym przekonaniem powiedziała Gail.
Kiedy delegat ujrzał Gail, z zachwytu omal nie wdrapał się na sufit po zasłonach. Usiadła z gracją, a króciutka sukienka uniosła się niemal do pępka. Podała dyplomacie rękę.
— Miło mi, że mogę pana poznać. Uwielbiam Afrykę.
Delegat nawet nie podjął wątku, patrząc jak zahipnotyzowany na długie nogi. Pomyśleć, że miał za godzinę wygłosić mowę pogrzebową...
Gail wpatrywała się w niego niczym w Rockefellera, Tarzana i Gregory Pecka bez mrugnięcia okiem. Delegat poczuł, że bierze w nim górę prymitywna strona natury i zastanawiał się, czy straże ONZ-u, zawsze tak rygorystyczne, przeciwstawią się, jeżeli przerzuci ją sobie przez ramię, by zanieść do najbliższego hotelu.
Malko wykorzystał sytuację:
— Mam zamiar wydać niewielkie przyjęcie pod koniec tygodnia — odezwał się — czy przyłączy się pan do nas?
— Och, tak! — wtórowała Gail — tak bym chciała, żeby pan przyszedł.
I wybuchła histerycznym śmiechem. W sumie brzmiało to zachęcająco. Dwanaście takich, jak ona i mieliby większość, która Wierchownyj Sowiet przyprawiłaby o zazdrość. Coś w stylu 99,99 %. Oczywiście pociągało to za sobą znaczne wydatki, ale przecież nie można było pozwolić, aby całe pieniądze Peace Corps poszły na budowę latryn w krajach rozwijających się.
Malko pochylił się do ucha Gail.
— Jest pani sama?
— Och, ale mam dwie przyjaciółki, do których mogę zadzwonić — zapewnił aksamitny głos. — Ciaudię i Cathy. Przyjdą z ochotą. Również pracują dla „Jetset”.
Nigdy nie przypuszczał, że zawód ekskluzywnego szpiega zmusi go do organizowania orgii na koszt CIA.
Oby tylko Aleksandra nigdy się o tym nie dowiedziała.
Byłaby zdolna rozwalić mu głowę celnym strzałem z broni myśliwskiej. Odkąd oddała mu się, uznała go za swoją własność.
Zorganizowanie party nie będzie zbyt trudne. Wystarczy zostawić Gail w barze, a potem wyselekcjonować co cenniejsze okazy.
Niewiarygodnie nabrzmiała żyła pulsowała na skroni nadzwyczajnego i pełnomocnego ambasadora. Mężczyzna wydawał krótkie jęki, wyrażające rozkosz i frustrację, podczas gdy jego długie dłonie poprzez bluzkę gniotły wydatne piersi siedzącej mu na kolanach dziewczyny.
Oczy wychodziły mu z orbit. Nagle wstał i począł zrywać z siebie ubranie, jakby oblazło go robactwo. Nie tracił nawet czasu, by zdjąć spodnie, pozwolił, by opadły mu na kostki. Spora część guzików jego koszuli odprysnęła. Wstał, unosząc dziewczynę w ramionach.
Różnica wzrostu była tak duża, że brzuchem dotykał jej piersi.
Gigantyczny dyplomata porzucił piersi dziewczyny i wsunąwszy ręce pod zamszową spódniczkę ujął ją w biodrach. Kiedy zorientował się, że nie miała na sobie żadnej bielizny, wydał okrzyk. Prawdziwy, pierwotny okrzyk wojenny. Opadł do tyłu, na poduszki, uniósł dziewczynę nad sobą, potem posadził, rozsuwając jej uda tak brutalnie, że krzyknęła. Zaczął miotać jej ciałem o swoje z niezmierną gwałtownością, trzymając w pasie. Bardzo szybko osiągnął zaspokojenie. Przewrócił się na bok, pociągając za sobą partnerkę nadal z nią złączony.
Chris Jones zwilżył suche wargi, nabrał tchu i pomyślał sobie, że ten kawałek zrobi niezłe wrażenie w CIA. Było mu głupio. Widok ogromnego czarnego, którego spotykał w kuluarach ONZ-u — zawsze poważnego i sztywnego — uprawiającego miłość z tak prymitywną gwałtownością i egoizmem, wstrząsnął nim. W dodatku, to wszystko rozgrywało się o kilka metrów od niego. Słyszał jęki, sapania, szelest materiału.
Na próżno powtarzał sobie, że tylko wypełnia rozkazy, nie czuł się w zgodzie z własnym sumieniem. Purytańskie wychowanie w Middłe West nie przygotowało go do tego. Gdyby jego żona wiedziała, w jakich imprezach bierze udział, nawet „on duty”, po prostu wyrzuciłaby go za drzwi.
Powstrzymał okrzyk odrazy na widok sceny rozgrywającej się w najdalszym kącie pokoju. Jeden z czarnych dyplomatów siedział na kanapie, w roztargnieniu gładząc kędzierzawe włosy bardzo młodego Murzyna ułożonego u jego nóg i obdarzającego go wyrafinowanymi pieszczotami. Miał nie więcej niż szesnaście lat. CIA wykorzystywała niekiedy Raipha Millsa dla podobnych celów. Nie wzdrygał się przed niczym. Jako siedmioletni chłopczyk został zgwałcony w Harlemie przez dwóch homoseksualistów. A od dwunastego roku życia zaczepiał mężczyzn na 42 Ulicy, oferując usługi za cenę od jednego do pięciu dolarów.
CIA płaciła o wiele lepiej i dyskretnie interweniowała, kiedy Raiphowi jakiś ugryziony do krwi klient chciał narobić kłopotów. To była jego słodka słabostka.
Chris zasypiał już przed sześcioma ekranami monitorów, kiedy wszystko zaczęło się na dobre. Do tej chwili nie działo się nic naprawdę ekscytującego. Siedział w mieszkaniu sąsiadującym z apartamentem Malka, także należącym do CIA. Był to rodzaj zabezpieczenia na wypadek, gdyby nieprzewidziany bieg wydarzeń wymagał interwencji z zewnątrz.
Malko wybrał siedmiu szefów delegacji spośród rokujących największe nadzieje. Kierował się powagą kraju, sytuacją rodzinną, stanem finansów i mocą przekonań politycznych.
Dziewcząt było tylko cztery: Gail, Cathy, Ciaudia i Lo-ning. Cathy była jeszcze wyższa, bardziej jasnowłosa i seksowniejsza od Gail. Reprezentowała typ dziewczyn zdolnych, nie uchylając buzi, zawrócić w głowie mężczyźnie. Ciaudia była nieco niższa, o bujnych kształtach i kręconych włosach. Lo-ning miała na sobie haftowaną tunikę.
Najpierw wszyscy siedzieli na poduszkach rozrzuconych wokół wielkiej kanapy, na wprost kamer. Chwilami pojawiała się wysoka postać wspaniałego w tej roli Krisantema z tacą.
Chris ziewał z nudów.
Okazało się, że te wszystkie opowieści o orgiach były zwykłymi bujdami... Czuł się jak w Middłe West.
Aż nagle Gail podniosła się i pociągnęła za rękę czarnego dyplomatę. Miała na sobie króciutką, mocno wydekoltowaną beżową tunikę. Powiodła mężczyznę do zakątka pod ścianą, teoretycznie przeznaczonego na tańce.
— Na Boga!
Nie mógł powstrzymać okrzyku. Gail najspokojniej rozpięła suwak i zrzuciła tunikę na ziemię. Olśniewając nagością zaprosiła partnera do zmysłowego tańca.
Chris rozbudził się na dobre. Teraz z kolei Cathy podniosła się i zajęła się drugim dyplomatą. Ale ona rozebrała się jeszcze siedząc, a potem uprzejmie pomogła w tym swojemu mężczyźnie. Najpierw zdjęła mu buty. Kiedy pozostał jedynie w kalesonach w kwiatki, Chris wybuchnął nerwowym śmiechem. Z powodu telewizorów wszystko to wydawało się nierzeczywiste.
Potem Chris stracił ochotę do śmiechu. Gail już nie tańczyła. Powoli opuszczała się wzdłuż ciała dyplomaty.
Klęcząc na podłodze obdarzała go pieszczotami precyzyjnie obliczonymi na doprowadzenie go do histerii.
Chris patrzył, jak Murzyn wywraca oczy, chwytając dziewczynę za włosy i przyciskając do siebie jej twarz.
Ona zaś niespodziewanie wyprostowała się i odsunęła nieco od niego, pozostawiając go w stanie, którego pozazdrościłby mu dorodny buhaj. Potem, wyraźnie kpiąc, poczęła tańczyć wokół niego.