Nie trzeba było długo czekać na reakcję. Dyplomata rzucił się na nią, zwalając ją na poduszki. Powolna mu, rozsunęła nogi, czekając, aż upora się z paskiem.
Przesunęła się nieco, jakby chcąc się wymknąć i obróciła o czterdzieści pięć stopni. Mężczyzna ruszył za nią, mrucząc niecierpliwie. Nie miał pojęcia, że Gail przesunęła się tylko po to, aby lepiej uplasować się przed kamerami ze względu na zbliżenie.
Z wdziękiem oplotła go nogami, wiążąc jak lianą. Był tak podniecony, że nawet gdyby ustawiono wokół niego cztery kamery i tak by tego nie zauważył.
Chris uświadomił sobie, że jego własny oddech stał się równie krótki i urywany, jak oddech mężczyzny kochającego się z Gail i zaczerwienił się.
Niestety, to był dopiero początek jego duchowych i moralnych cierpień!
Cathy stała na wprost dyplomaty, którego rozebrała.
Kołysząc się w takt muzyki, pieściła go powolnymi ruchami, patrząc mu w oczy i szepcząc odrażające świństwa, szokujące zwłaszcza w jej anielskiej buzi.
Mężczyzna ciężko dyszał, usiłując wyrwać się jej i przejąć inicjatywę, ale trzymała go mocno. Nie zdołał uwolnić się, aż doprowadziła go do orgazmu.
Jego wykrzywiona twarz będzie także stanowiła dobre ujęcie.
Chris Jones otarł czoło. Nie śmiał nawet patrzeć, co dzieje się na poduszkach na drugim planie. To przypominało mu dzień, kiedy w Istambule zaskoczył Malka w uroczym towarzystwie. Doznał takiego samego pomieszania podniecenia i wstydu. Zdecydowanie, zawód szpiega miał rozmaite strony. Po rozważeniu wszelkich za i przeciw, zbliżył się do szóstego monitora i włączył go.
Ujrzał ogromnego ambasadora oddającego się końcowym etapom szturmu.
— Proszę zostać przy mnie — szepnęła Lo-ning Malkowi.
Kiedy zobaczyła, że Gail się rozbiera, przylgnęła do niego i pocałowała go. Przez cały wieczór przedstawiciel afrykańskiego mikropaństwa pożerał ją oczyma. Na szczęście, Ciaudia wzięła go na razie w swoje ręce tak zdecydowanie, że zapomniał o Lo-ning.
Chinka nalegała, by uczestniczyć w tym szczególnym przyjęciu. Malko miał powody przypuszczać, że nie tylko ze względów zawodowych.
Lo-ning pieściła go łagodnie. Zauważył, że niepostrzeżenie rozpięła sukienkę. Pocałowała go, on oddał pocałunek. W głębi ducha był zadowolony, że przyszła.
Nie pieniądze nią kierowały.
Teraz on z kolei zrzucił kimono. Lo-ning wśliznęła się pod niego, niczym małe, pachnące stworzonko, okrywając jego ciało pocałunkami delikatnymi, jak muśnięcie motylich skrzydeł. Prowadziła go. Była ciasna, jedwabista i ciepła. Nie poruszała się prawie, tuląc się do niego ze wszystkich sił. Doznawał jednak uczucia, że to kruche ciało wchłania go z siłą pompy ssącej.
Na kilka minut Malko zatracił poczucie czasu. Kiedy odzyskał świadomość wszyscy wokół niego kochali się, rozbrzmiewał koncert jęków, okrzyków, dziwnych odgłosów. Nagle rozległ się krzyk jasnowłosej Cathy o twarzyczce anioła. Były to dzikie, przerywane potokiem niezrozumiałych słów wrzaski, które nasilały się i nasilały, świdrując w uszach obecnych.
Mimo woli Malko rozejrzał się.
Czarny kolos, pełniący godność ambasadora porzucił Ciaudię dla Gail. Poruszał się w niej regularnie jak tłok, zroszony potem. Dziewczyna, oparta o kanapę, z otwartymi ustami, jęczała za każdym razem, wywracając oczy i drżąc całym ciałem.
Murzyn poruszał się coraz szybciej. Gail krzyczała teraz bez przerwy. Jasne włosy zasłaniały jej twarz.
Wreszcie, wyczerpani, opadli oboje na poduszki. Gail leżała z zamkniętymi oczyma, oddychając ciężko. Ambasador wstał, aby się czegoś napić, bowiem Krisantem dawno już zamknął się w kuchni, kompletnie przerażony. Gdyby mógł, zatkałby uszy.
Morderca-purytanin — to był cały on.
Przez dłuższy czas nic się nie działo. Lo-ning tuliła się do Malka, leżąc na nim.
Ni stąd ni zowąd, Gail podeszła do Cathy, siedzącej w zarzuconej teraz poduszkami części pokoju przeznaczonej na tańce. Ujęła jej dłoń, chcąc przyciągnąć ku sobie.
Cathy odepchnęła ją łagodnie.
Gail zmarszczyła brwi.
— Nie kochasz mnie już?
Cathy uśmiechnęła się, gładząc długimi palcami policzek Gail.
— Ależ tak, kocham cię — powiedziała czule. — Ale jestem zmęczona.
Blondynki zbliżyły się ku sobie. Język Gail wdarł się do ust Cathy, jej dłonie ogarnęły biust dziewczyny, ujęły brunatne guziczki. Gail zmrużyła oczy. Malko odwrócił się.
Zaczynało się przedstawienie, najwyższy akord scenariusza filmowego. Dyplomaci otoczyli je zafascynowani, nie domyślając się ani przez chwilę, że stoją przed kamerami.
Gail przysunęła się leciutko muskając Cathy wargami. Jej język przesuwał się zręcznie po twarzy partnerki, szybki i niezwykle zmysłowy.
Cathy zaczęła reagować.
Przyciągnęła Gail i pocałowała ją namiętnie. Jej pełne, giętkie ciało kontrastowało wspaniale ze szczupłą figurką drugiej dziewczyny.
Gail łagodnie pociągnęła ją, aż Cathy ułożyła się obok niej. Malko widział w tej chwili tylko plecy i pośladki Cathy. I pieszczące ją ręce tamtej. Gail kąsała wargi przyjaciółki, która krzyknęła. Blondynki nie przejmowały się widzami. Przynajmniej na pozór. Malkiem wstrząsnął dreszcz, gdy po raz setny uświadomił sobie, jak ohydnych metod używa się w polityce.
Teraz Cathy klęczała. Gail całowała ją, wplótłszy dłonie w jej włosy. Potem jej usta podjęły wędrówkę, muskając piersi, zatrzymując się na sutkach. Cathy z odrzuconą do tyłu głową dyszała ciężko.
Jej partnerka nieubłaganie schodziła coraz niżej.
Cathy opadła do tyłu i wyprężyła się, robiąc mostek.Gail rozchyliła jej uda, wsuwając pomiędzy nie twarz.
Cathy krzyczała na głos.
W pokoju zapadła głęboka cisza, słychać było tylko jęki obu kobiet. Tarzały się przez chwilę po poduszkach, potem odpoczywały, leżąc jedna przy drugiej.
Jakby ten spektakl onieśmielił dyplomatów, zaczęli przepraszać się nawzajem. Można by pomyśleć, że pokój nagle zamienił się w szatnię klubu sportowego.
Wszyscy ubierali się w niezmąconej ciszy. Malko założył kimono. Chciał, żeby impreza skończyła się jak najprędzej. Nigdy już nie zgodzi się wyświadczać tego rodzaju usług CIA. To było poniżające.
Ambasadorowie wymykali się jeden po drugim, bardzo uprzejmie całując rękę dopiero co wykorzystanej kobiety.
Z punktu widzenia CIA wieczór był udany. Powstało pewnie trzy-cztery tysiące metrów filmu. Pracowało kilka kamer. Dziewczyny z „Jetsetu” ubierały się właśnie.
Pożegnały Malka cmoknięciem w policzek i wyszły. Loning wspięła mu się do ucha, by zapytać:
— Mogę zostać?
Malko ucieszył się, że zaproponowała mu to. Ale poprowadził ją do sypialni, z dala od kamer CIA.
Chris Jones wybiegł z mieszkania za ścianą wyłączywszy tylko monitory, jakby ścigał go diabeł. W hallu domu ukradkiem zerknął w lusterko, przekonany, że stygmat grzechu naznaczył go na wieki.
Ambasador przechylił się przez stół ku pułkownikowi Tanace, mówiąc bardzo cicho:
— Mój drogi, gdyby pan widział tę blondynkę.
Chciałem powiedzieć — te blondynki... Królewska rozrywka, naprawdę królewska.
Ślinka ciekła mu na samo wspomnienie. W rejonie Kongo spotykało się niewątpliwie mało wysokich blondynek w typie Gail... Japończyk słuchał w roztargnieniu.
Zaprosił dyplomatę do restauracji dla delegatów, sanktuarium ONZ-u, które niekiedy zaszczycał obecnością sam sekretarz generalny. Zrobił to poniekąd dla rozrywki: