Czemu zatem Dolph szefował najbardziej niepopularnej jednostce specjalnej w St. Louis? Byłam pewna, że za coś go w ten sposób ukarano, ale nigdy nie spytałam, co przeskrobał. Zapewne na zawsze pozostanie to dla mnie tajemnicą. Gdyby chciał, abym wiedziała, powiedziałby mi.
Jednostkę tę założono w celu przejęcia kontroli nad liberałami. Widzicie, jednak staramy się zapobiegać nadnaturalnym zbrodniom. Dolph jednak traktował swoją pracę i ludzi ze śmiertelną powagą. W ciągu ostatnich dwóch lat jego grupa rozwiązała więcej paranormalnych spraw niż jakakolwiek inna jednostka policji w całym kraju. Proszono go, aby prowadził prelekcje dla stróżów prawa. Dwukrotnie nawet został „wypożyczony” glinom z sąsiednich stanów.
– W porządku, Anito, do rzeczy.
Oto cały Dolph, żadnych wstępów.
– Hej, Dolph, też się cieszę, że cię widzę. – Tylko na mnie spojrzał. – No dobra, dobra. – Uklękłam po drugiej stronie ciała, aby przy okazji komentarza móc równocześnie pokazywać to, co uważałam za istotne. To zwykle pomaga. – Dokonane pomiary świadczą, że tym mężczyzną pożywiały się co najmniej trzy różne wampiry.
– Ale? – wtrącił Dolph.
Jest szybki.
– Ale uważam, że każdą z tych ran zadał inny wampir.
– Wampiry nie polują stadami.
– Zazwyczaj działają samotnie, ale to nie jest regułą.
– Co mogło je skłonić do polowania stadnego? – zapytał.
– Przychodzą mi na myśl tylko dwa powody; pierwszy – mamy do czynienia z młodym wampirem, który dopiero uczy się polować i pobiera nauki u starszego krwiopijcy, ale w takiej sytuacji byłyby dwa rodzaje śladów zębów, a nie pięć, drugi powód – te wampiry są kontrolowane przez mistrza-odszczepieńca.
– Wyjaśnij.
– Mistrz wampirów ma niemal całkowitą kontrolę nad swoim stadem. Niektórzy mistrzowie wykorzystują zbiorowy mord w celu zespolenia gromady, ale na pewno w takim przypadku nikt nie zdecydowałby się na porzucenie zwłok w tym miejscu. Ciało raczej zostałoby ukryte, aby policja nigdy go nie odnalazła.
– A jednak jest tutaj – mruknął Zerbrowski – w miejscu publicznym.
– Otóż to, jedynie mistrz, który postradał rozum, mógłby porzucić zwłoki w ten sposób. Większość mistrzów, nawet zanim zalegalizowano istnienie wampirów, nie zdecydowałaby się na taki mord. To zanadto przyciąga uwagę, a co za tym idzie, bywa niebezpieczne dla zdrowia. Podobne zbrodnie przyciągają bowiem uwagę ludzi, którzy w jednym ręku ściskają osikowy kołek, a w drugim krucyfiks. Nawet teraz, gdybyśmy tylko zdołali odkryć, kto to zrobił, sąd bez wahania wydałby nakaz egzekucji i można byłoby zgodnie z literą prawa unicestwić te wampiry. – Pokręciłam głową. – Zabójstwa takie jak to psują krwiopijcom reputację, a o co jak o co, ale o to wampiry dbają wyjątkowo starannie. Są piekielnie praktyczne. Nie sposób przetrwać w ukryciu przez stulecia, jeśli nie jest się dyskretnym i bezlitosnym.
– Czemu bezlitosnym? – spytał Dolph.
Spojrzałam na niego.
– Ze względów czysto praktycznych. Gdy ktoś odkryje twój sekret, albo go zabijesz, albo… czynisz jednym ze swych dzieci. To zapewnia przetrwanie, Dolph. Czysty interes.
– Jak w mafii – wtrącił Zerbrowski.
– Taa.
– A może po prostu te wampiry wpadły w panikę? – ciągnął Zerbrowski.
– To się stało tuż przed świtem.
– Kiedy ta kobieta odnalazła ciało?
Dolph zajrzał do notesu.
– O wpół do szóstej.
– Do świtu wciąż było jeszcze daleko. Nie, one nie wpadły w panikę.
– Co właściwie znaczy, że mamy na naszym terenie szalonego mistrza wampirów?
– To znaczy, że będą zabijać ludzi szybciej i częściej. Aby nakarmić piątkę krwiopijców, będą polować niemal co noc.
– Co noc nowy trup? – spytał Zerbrowski.
Skinęłam głową.
– Jezu – mruknął.
– Taa.
– Może udałoby mi się ożywić to ciało jako zombi.
– Myślałem, że nie potrafisz przywołać ofiary wampira jako zombi – rzekł Dolph.
– Nie, jeśli trup ma ożyć jako wampir. – Wzruszyłam ramionami. – Cokolwiek to jest, co sprawia, że stajesz się wampirem, uniemożliwia przywołanie. Nie potrafię ożywić zwłok, które mają powstać jako wampir.
– Ale ten nie powstanie – rzekł Dolph. – Wobec tego możesz go ożywić.
Skinęłam głową.
– Dlaczego nie powstanie? Czemu nie zmieni się w wampira?
– Został zabity przez więcej niż jednego krwiopijcę, podczas zbiorowej uczty. Aby ciało ożyło jako wampir, musi zostać odsączone z krwi tylko przez jednego nieumarłego w przeciągu kilku dni. Trzy odsączenia zakończone śmiercią ofiary i masz nowego wampira. Gdyby każda ofiara krwiopijcy powracała, mielibyśmy nielichy problem z plagą nieumarłych.
– Ale ta ofiara może powrócić jako zombi? – upewniał się Dolph.
Przytaknęłam.
– Kiedy mogłabyś go ożywić?
– Za trzy noce od dziś, a właściwie to już za dwie. Dzisiejsza noc też się liczy.
– O której?
– Będę musiała sprawdzić w pracy mój grafik. Zadzwonię i podam ci konkretną godzinę.
– Ożywić ofiarę mordu i spytać, kto ją zabił. To mi się podoba – mruknął Zerbrowski.
– To nie takie proste – odparowałam. – Wiecie, jak omylni i niepewni bywają świadkowie brutalnych zbrodni. Przesłuchasz trzy osoby, które widziały to samo przestępstwo i podadzą ci trzy różne opisy sprawców.
– To fakt, spisywanie zeznań świadków bywa okropne – przyznał Zerbrowski.
– Mów dalej, Anito – rzucił Dolph. W ten sposób chciał powiedzieć: „Zamknij się, Zerbrowski”. Zerbrowski zamilkł.
– Ofiara brutalnej zbrodni jest jeszcze bardziej wzburzona i speszona. Poza tym śmiertelnie przerażona i nie pamięta dokładnie całego przebiegu wypadków.
– Ale przecież oni tam byli – odezwał się Zerbrowski. Sprawiał wrażenie oburzonego.
– Zerbrowski, pozwól jej skończyć.
Zerbrowski jak wprawny mim wykonał gest, jakby zamykał usta na klucz i odrzucał go od siebie. Dolph zmarszczył brwi. Kaszlnęłam w dłoń, aby zatuszować uśmiech. Lepiej nie zachęcać Zerbrowskiego.
– Chcę tylko powiedzieć, że mogę ożywić ofiarę tego zabójstwa, ale może się też okazać, iż nie uzyskamy od niej tylu informacji, ilu byśmy oczekiwali. Wspomnienia denata będą zmącone, pełne bólu i szoku. Może zawęzi nam to jednak zakres poszukiwań i da odpowiedź na pytanie, kto przewodził tej grupie i jest wampirzym mistrzem-odszczepieńcem.
– To znaczy – rzucił Dolph.
– Obecnie w St. Louis powinno być tylko dwóch wampirzych mistrzów. Malcolm, nieumarły guru, i Mistrz Miasta. Istnieje co prawda możliwość, że pojawił się ktoś nowy, ale Mistrz Miasta powinien o tym wiedzieć.
– Zajmiemy się przywódcą Kościoła Wiecznego Życia – rzekł Dolph.
– A ja pomówię z Mistrzem – zaproponowałam.
– Weź jednego z naszych chłopaków. Wsparcie może ci się przydać.
Pokręciłam głową.
– Nie mogę. Gdyby dowiedział się, że zdradziłam glinom jego tożsamość, zabiłby nas oboje.
– Czy to może być dla ciebie niebezpieczne? – spytał Dolph.
Co miałam odpowiedzieć? Że bardzo? A może powinnam im powiedzieć, że Mistrz ma na mnie ochotę i najprawdopodobniej nic złego mi nie grozi? Ani to, ani to.
– Dam sobie radę. – Spojrzał na mnie z przejęciem. – Poza tym czyż mamy inny wybór? – Wskazałam na ciało. – Noc w noc będziemy znajdować kolejne zwłoki, dopóki nie dopadniemy tych wampirów. Ktoś spośród nas musi pomówić z Mistrzem. On na pewno nie zechce rozmawiać z policją, ale podejrzewam, że ze mną się spotka.
Dolph zaczerpnął głęboki oddech i wolno wypuścił powietrze. Pokiwał głową. Wiedział, że mam rację.