Выбрать главу

— Wszyscy, którzy mówią zgodnie ze Słuszną Myślą, mówią dobrze — odezwał się Ascianin. — Na czym wiec miałaby polegać przewaga jednych uczniów nad drugimi? Na sposobie mówienia. Inteligentni uczniowie mówią inteligentnie. Słuchacz może się o tym przekonać oceniając ich intonację, a dzięki pięknej mowie inteligentnych uczniów Słuszna Myśl przenosi się niczym ogień z człowieka na człowieka.

Chyba nikt z nas nie przypuszczał, że on także słuchał opowieści, więc jego słowa stanowiły dla nas spore zaskoczenie.

— On chyba chce powiedzieć, że nie powinieneś oceniać treści tych historii, tylko sposób, w jaki zostały opowiedziane — zauważyła Foila. — Nie jestem pewna, czy się z nim zgadzam, choć przyznaję, że coś w tym może być…

— Ja się nie zgadzam! — zagrzmiał Halvard. — Krasomówcze sztuczki szybko nużą słuchaczy. Im prościej się mówi, tym lepiej. Inni przyłączyli się do sporu, który ciągnął się do późnej nocy.

Rozdział X

Ava

Kiedy byłem chory, nie przyglądałem się zbyt uważnie ludziom, którzy przynosili nam posiłki, choć teraz wystarczy, abym się skoncentrował, a bez trudu mogę ich sobie przypomnieć, podobnie jak wszystko i wszystkich. Czasem jedzenie podawała jedna z Peleryn, czasem ubrane na brązowo postulantki, a niekiedy niewolnicy o ogolonych na łyso głowach. Wieczorem tego dnia, kiedy Melito opowiedział swoją historię, kolację przyniosła postulantka, której nigdy do tej pory nie widziałem: bardzo szczupła dziewczyna o szarych oczach. Wstałem z łóżka i pomogłem jej roznosić tace.

Kiedy uporaliśmy się z tym zadaniem, podziękowała mi, a następnie powiedziała:

— Nie zostaniesz tu już długo.

Odparłem, iż muszę jeszcze coś załatwić, a poza tym i tak nie mam dokąd pójść.

— Masz swój legion, a jeżeli okaże się, że został rozbity, otrzymasz przydział do nowego.

— Nie jestem żołnierzem. Przybyłem na północ z myślą o tym. aby się zaciągnąć do armii, ale zachorowałem, zanim nadarzyła się sposobność.

— Mogłeś zaczekać w swojej rodzinnej osadzie. Podobno oddziały rekrutacyjne co najmniej dwa razy do roku odwiedzają wszystkie wsie i miasteczka.

— Niestety, moim rodzinnym miastem jest Nessus. — Dziewczyna uśmiechnęła się. — Opuściłem je już dosyć dawno temu, a nie miałem najmniejszej ochoty siedzieć przez pół roku w jakiejś dziurze i czekać, aż ktoś mnie tam znajdzie. Czy ty także pochodzisz z Nessus?

— Nie stoisz jeszcze zbyt pewnie na nogach.

— Wcale nie, czuję się już zupełnie dobrze.

Dotknęła mego ramienia nieśmiałym gestem, który nie wiedzieć czemu przywiódł mi na myśl oswojone jelenie przechadzające się po ogrodzie Autarchy.

— A jednak się chwiejesz. Co prawda opuściła cię gorączka, ale odzwyczaiłeś się od chodzenia. Byłoby dobrze, gdybyś zdawał sobie z tego sprawę — przecież przez kilka dni w ogóle nie wstawałeś z łóżka. Lepiej już się połóż.

— Jeśli to zrobię, znowu będę skazany na rozmowę z ludźmi, z którymi gawędziłem przez cały dzień. Człowiek po mojej prawej stronie jest asciańskim więźniem, a ten po lewej pochodzi z wioski. o której ani ty, ani ja nigdy nie słyszeliśmy.

— W porządku: jeżeli się położysz, usiądę przy tobie i porozmawiamy przez jakiś czas. I tak aż do capstrzyku nie mam nic do roboty. Z której części Nessus pochodzisz?

Trzymając mnie pod ramię ruszyła w kierunku mego łóżka, a ja powiedziałem jej, że nie chcę mówić, tylko słuchać, po czym zapytałem, jakie miasto lub osadę ona nazywa swoim domem.

— Kiedy należysz do Peleryn, twój dom jest tam, gdzie akurat zostaną rozstawione namioty. Członkinie zakonu najpierw stają się twoją rodziną i przyjaciółkami, potem zaś także siostrami. Jednak zanim tu przybyłam, mieszkałam w północno-zachodniej części miasta, skąd bez trudu można dostrzec Mur.

— W pobliżu Okrutnego Pola?

— Tak, nawet bardzo blisko. Znasz to miejsce?

— Walczyłem tam kiedyś.

Uniosła brwi.

— Naprawdę? Często chodziliśmy tam obserwować pojedynki, chociaż nie wolno nam było tego robić. Czy zwyciężyłeś?

Do tej pory nigdy się nad tym nie zastanawiałem, więc odpowiedziałem dopiero po namyśle:

— Nie. Zostałem pokonany.

— Ale przeżyłeś. Chyba lepiej jest przegrać i pozostać przy życiu niż zabić człowieka.

Rozchyliłem koszulę i pokazałem jej bliznę, jaką pozostawił na mojej piersi kwiat zemsty Agilusa.

— Miałeś wiele szczęścia. Tutaj często przynoszą żołnierzy z podobnymi ranami, ale bardzo rzadko udaje nam się uratować któregoś z nich. — Dotknęła ostrożnie szramy. Dziewczyna miała tak słodką twarz, jakiej nie widziałem jeszcze u żadnej kobiety. Przez chwile gładziła mnie delikatnie po piersi, a potem szybko cofnęła rękę. — Rana chyba nie była zbyt głęboka?

— Rzeczywiście.

— Kiedyś widziałam pojedynek między oficerem a przebranym arystokratą. Za broń służyły im zatrute rośliny, zapewne dlatego, że gdyby walczyli na miecze, szansę nie byłyby równe. Arystokrata zginął, a ja przeszłam w inne miejsce, ale potem powstało wielkie zamieszanie, ponieważ oficer wpadł w szał. Przebiegł obok mnie, uderzając na oślep swoją rośliną, lecz zaraz potem został powalony na ziemie. To był z pewnością najbardziej podniecający pojedynek, jaki kiedykolwiek oglądałam.

— Czy walczyli mężnie?

— Nie bardzo. Najpierw długo ustalali zasady — wiesz, tak jak zwykle robią ci, którym nie śpieszy się do walki.

— „To dla mnie wielka radość, że uznałeś mnie za godnego siebie przeciwnika, gdyż wiem, iż żaden ptak nigdy nie dostąpił tego zaszczytu. Niestety, z ogromnym żalem muszę odrzucić wyzwanie, a to z trzech powodów”. Znasz tę historię?

Uśmiechnęła się i pokręciła głową.

— Szkoda, bo jest bardzo zajmująca. Kiedyś ci ją opowiem. Twoja rodzina musiała być bardzo zamożna, jeżeli mieszkaliście tak blisko Okrutnego Pola, Czyżbyś była szlachcianką?

— Prawie wszystkie z nas są szlachciankami lub arystokratkami. Obawiam się, że nasz zakon należy do najbardziej elitarnych. Czasem przyjmuje się także córki optymatów, ale obecnie jesteśmy zaledwie trzy. Podobno niektórzy optymaci uważają, iż wystarczy złożyć hojny dar, aby zapewnić dziewczynie miejsce w zakonie, ale tak wcale nie jest. Najpierw trzeba bardzo długo pomagać na wiele różnych sposobów, a pieniądze wcale nie odgrywają najważniejszej roli. Świat wcale nie jest aż tak bardzo skorumpowany, jak się powszechnie myśli.

— A czy uważasz, że słusznie stawiacie takie przeszkody tym, które pragną wstąpić w wasze szeregi? Przecież służycie Łagodzicielowi, a on nie pytał tych, którym przywracał życie, czy są szlachcicami czy też arystokratami.

Uśmiechnęła się ponownie.

— Ten problem był wielokrotnie rozważany. Doszłyśmy jednak do wniosku, że istnieje wiele zakonów dostępnych nie tylko dla optymatów, ale i dla przedstawicieli niższych warstw społeczeństwa, my natomiast, zachowując naszą odrębność, zyskujemy nie tylko znaczne Środki finansowe, ale także spore wpływy. Gdybyśmy opiekowały się jedynie zamożnymi ludźmi, bez wahania przyznałabym ci rację. Tak jednak nie jest — ba, pomagamy nawet zwierzętom, kiedy tylko możemy. Conexa Epicharis mawiała, iż nie zajmujemy się jedynie owadami, ale potem dowiedziała się, iż jedna z naszych postulantek starała się złożyć złamane skrzydło motyla.

— Nie przeszkadza wam, że ci wszyscy żołnierze robili wszystko, aby zabić jak najwięcej Ascian?

Jej odpowiedź stanowiła dla mnie ogromne zaskoczenie.